sobota, 30 lipca 2011

Wczoraj stos, dzisiaj stos... :)


Jestem taka zadowolona z zakupów, że muszę się pochwalić :)

Piękny... :)

piątek, 29 lipca 2011

Pochwalę się... a co ;)


Że za dużo kupuję, to już chyba wie każdy ;)
Przedstawiam najnowsze nabytki...

od góry:
1. Hanka Ordonówna "Tułacze dzieci" - allegro
2. Krzysztof Varga "Gulasz z turula" - allegro
3. Valerij Paniuszkin "Dwanaścioro niepokornych" - od księgarni matras
4. Rosie Swale Pope "Mała wielka podróż" - wymiana
5. Halina Karolec - Bujakowska - wymiana
6. Sherry Jones "Klejnot Medyny"
7. Tony Halik "180 000 kilometrów przygody"
8. Robb Maciąg "Rowerem w stronę Indii" - zakupiona u autora z dedykacją :)
9. Virginia Woolf "Flush" - allegro
10. Daiusz Rosiak "Żar" - allegro
11. Marek Tomalik "Australia" - allegro
12. Marek Krajewski "Liczby Charona" - od wydawnictwa Znak
13. Szymon Hołownia "Ludzie na walizkach. Nowe historie" - j.w.
14. Andrzej Franaszek "Miłosz. Biografia" - j.w.
15. Camilla Lackberg "Syrenka" - wymiana
16. Lucie Di Angeli-Ilovan "Żniwo gniewu" - zakupiona w Matrasie pod wpływem pozytywnych recenzji.

czwartek, 28 lipca 2011

Jean Hatzfeld "Nagość życia. Opowieści z bagien Rwandy"




"Byliśmy podobni do zwierząt, ponieważ nie przypominaliśmy już ludzi, którymi byliśmy wcześniej, a oni przywykli patrzeć na nas jak na zwierzęta. I na nas polowali. Tak naprawdę to oni stali się zwierzętami. Zabrali Tutsi człowieczeństwo, by łatwiej ich zabijać, ale sami stali się czymś gorszym niż dzikie zwierzęta z buszu, bo nie wiedzieli, dlaczego zabijają i robili to jak maniacy."
Jean Hatzfeld w "Nagości życia" zebrał świadectwa czternastu osób, które przeżyły rzeź jaka miała miejsce w Rwandzie w 1994 roku. Po katastrofie samolotu, w której zginął prezydent Juvénal Habyariman, Hutu chwycili broń, aby ostatecznie rozprawić się z Tutsi. W ciągu 100 dni, życie straciło prawdopodobnie ok. 50 000 z 59 000 Tutsi (tylko w okręgu Nayama, w całym kraju liczbę zabitych szacuje się na ok milion osób).

Ludzie ponosili śmierć z rąk swoich sąsiadów, z którymi widywali się na co dzień, mijali na drodze. Hutu obcinali ręce i nogi, palili dzieci, kobietom ciężarnym rozcinali brzuchy i mordowali nienarodzone pociechy. Wiele osób schroniło się na bagnach, spędzając dni w głębokim szlamie, albo pod liśćmi papirusu. Hutu, urządzali regularny dzień pracy, polowali od 9 do 16. Tutsi odetchnąć mogli dopiero po zmroku.

Czternaście osób: Cossius Niyonsaba (12 lat), Jeannette Ayinkamiye (17 lat), Francine Niyitegeka (25 lat), Janvier Munyaneza (14 lat), Jean-Babtiste Munyankore (60 lat), Angelique Mukamanzi (25 lat), Innocent Rwililiza (38 lat), Marie-Louise Kagoyire (45 lat), Christine Nyiransabimana (22 lata), Odette Mukamusoni (23 lata), Edith Uwanyiligira (34 lata), Berthe Mwanankabandi (20 lat), Claudie Kayitesi (21 lat), Sylvie Umubyeyi (34 lata), czternaście opowieści, czternaścioro świadków nie dającego się opisać okrucieństwa.

Każda opowieść jest inna, ale wszystkie posiadają wspólny mianownik. Osoby które przeżyły ludobójstwo, nie potrafią powiedzieć, skąd się wzięła w ludziach taka chęć zabijania, takie odczłowieczenie i brak uczuć. Wykształceni, intelektualiści chwycili za maczety i cieli swoich sąsiadów. Zabijali z zimną krwią i brutalnością jaką nie sposób sobie nawet wyobrazić. Każda z powyższych osób, żyje w przeświadczeniu, że to nie jest koniec, że ludzie będą umierać dalej, w przyszłości. Jeśli nie to pokolenie, to następne.

Hetzfeld opatrzył te opowieści obrazami odradzającego się życia. Opisał miejsca w jakich prowadził rozmowy, w których pracują Tutsi. Tworzy pełny obraz, powoli odbudowującego się Nyamata.

Chwała mu za to, że potrafi słuchać, że zbiera opowieści i przekazuje je nam. A my powinniśmy pamiętać... Przypominają mi się słowa Wojciecha Tochmana:

"Świat, gdyby chciał, mógłby powstrzymać wszystkie ludobójstwa, które się dzieją. Świat ma taką siłę. Wyborcy mogliby zdyskwalifikować polityków, którzy nie zareagowali na Srebrnicę, Rwandę. A jednak tego nie robią. Dlatego reportaże warto pisać tak, aby czytelnik poczuł na własnej skórze strach, ból i upokorzenie ofiar" (A. Wójcińska "Reporterzy bez fikcji", str. 72)
Czytając "Nagość życia" czułam ból, strach i niemoc ludzi, którzy ukrywali się na bagnach i codziennie walczyli o przeżycie. Każda chwila, mogła być ich ostatnią... widzieli śmierć rodziców, małżonków, dzieci... a kiedy wszystko się skończyło, nie mieli komu o tym mówić, bo mało kto chciał słuchać... Więc słuchajmy...

Tadeusz Zubińśki "Dawno i daleko"



Tadeusz Zubiński, to autor który był dla mnie całkowitą zagadką. Okładka książki bardzo mnie zmyliła, spodziewałam się czegoś raczej lekkiego, łatwego i przyjemnego (może dlatego, że wrzos nieodłącznie kojarzy mi się z literaturą kobiecą?), otrzymałam pozycję interesującą, w pewien sposób intrygującą i bardzo klimatyczną.

Akcja rozgrywa się już jakiś czas po wojnie, w czasach kiedy państwem polskim rządzili komuniści, w małej wsi Wrzosowo. Jest to miejsce gdzie czas płynie wolniej, a ludzie mają zupełnie inne problemy niż „miastowi”.

„Jak prawie pod każdym niebem chłopki podbierają plebanowi zielone, kwaśne jabłka, a nie częściej niż raz na pokolenie rodzi się cielę o dwóch głowach. Zwyczajność bywa tutaj niezwyczajna. Słońce w tych stronach miewa kaprysy, lubi się dostać, ale lubi też się przebierać: zdarza się, że jawi się ostrym niczym złota moneta zjawiskiem, tak się dzieje najczęściej w porze opadania liści. (…)”

Głównym bohaterem jest Filip Mirski, dojrzewający nastolatek, który mieszka wraz z ojcem – inżynierem na rencie, piękną matką i babcią lubującą się w pisarstwie Elizy Orzeszkowej. Akcja toczy się leniwie, w czasie dwóch miesięcy gorących wakacji. Poznajemy niezwykle interesujących mieszkańców Wrzosowa – Diblutha, księdza proboszcza, mecenasa Ałłatowskiego i inne ciekawe indywidua. Spokój wsi zakłóca morderstwo i gwałt na dziewczynce, jednak wbrew pozorom nie jest to książka kryminalna, wydarzenie to stanowi jedynie tło dla codziennego, spokojnego życia.

Siłą tej pozycji jest niewątpliwie język, malowniczy, bardzo poetycki. Już dawno nie czytałam tak skonstruowanych opisów przyrody i miejsc. Jednak, co za dużo, to nie zdrowo i autor był bliski przekroczenia granicy, ponieważ momentami przydługie opisy stawały się, mimo swej piękności, nużące.

Cała opowieść snuta jest w leniwy, nostalgiczny sposób… Filip w czasie wakacji dojrzewa, odkrywa swoją seksualność. Chwilami, wszystko co opisane w „Dawno i daleko”, wydawało się być nierealne i lekko magiczne. Czekamy na jakiś punkt kulminacyjny, zwrot akcji, jednak takie cos nie następuje. Nie ujmuje to jednak niczego tej powieści, a dodaje jej jedynie aury tajemniczości i wyczekiwania.

Starsi bohaterowie, którzy przeżyli wojnę i okupację, żyją swoją przeszłością nie zawsze potrafiąc się odnaleźć w teraźniejszości. Są „połykani” przez PRL, muszą rezygnować z własnych wartości, na rzecz lepszego życia w teraźniejszości, co i tak nie zawsze im wychodzi.

Samo zakończenie pozostawiło we mnie duży niedosyt. Czegoś mi zabrakło, jakiegoś elementu, który zmusiłby mnie do głębszego zastanowienia i refleksji. Niestety, wrażenie miałam takie, jakby autor przerwał pisanie, poszedł na kawę i za chwilę miał wrócić… i tego co mogłoby być po powrocie bardzo mi brakowało, liczę więc na powrót do Wrzosowa.

Całość bardzo dobra, czyta się z początku może trochę opornie, ale kiedy wtopimy się we Wrzosowskie życie, nie sposób się oderwać…

środa, 27 lipca 2011

Sidonie Gabrielle Colette "Klaudyna w Paryżu"


Ach ta Klaudyna...!

Nadszedł czas na pożegnanie z ukochanym przez bohaterkę, miejscem dziecięcych przygód, młodzieńczych psot - Montigny. Uroczą, pełną lasów, łąk i wszelkiej zieleni mieścinę, trzeba zamienić na szary i ponury Paryż. Klaudyna, aby zrobić na złość koleżankom, godzi się na propozycję ojca i przeprowadza się do miasta. Szybko jednaj swej decyzji zaczyna żałować, co doprowadza ją do głębokiej depresji i choroby. Jakby miała mało problemów, Melania ścina jej piękne włosy! Dziewczyna nie potrafi się odnaleźć w nowym świecie.
Zmienia się trochę, kiedy poznaje ciotkę - siostrę ojca - i jej wnuka, cudnego Marcela. Chłopak jest jej równolatkiem i szybko znajdują wspólny język. Nie myślcie sobie, że coś między nimi zaiskrzy... Marcel ma przyjaciela... bliskiego przyjaciela - Charliego. Ma również ojca - Renauda, i to właśnie on sprawi, że młodej damie serce zabije mocniej.

"Klaudyna w Paryżu", to kolejna po "Klaudynie w szkole" pozycja Sidonie Gabrielle Colette opisująca losy zwariowanej, niezwykle świadomej, jak na swój wiek dziewczyny. Jednak, o ile w pierwszej części Klaudyna szokowała, a tyle w tej jakby straciła rezon. Pozostał jej wprawdzie cięty języczek, ale ubrana w sztywne kołnierzyki i dopasowaną spódnicę, czasami jest wręcz za grzeczna! Aż się prosi zawołać - Wróć Klaudyna z Montigny!
Za to zaskakuje nas Łusia, która z niewinnej dziewczynki, zmienia się w kobietę wyrachowaną, wykorzystującą ciało, dla pozyskania dóbr materialnych. Stanowi kontrast dla ugrzecznionej głównej bohaterki.

Pierwsza część była stanowczo bardziej niepoprawna i pikantna, w tej czegoś mi zabrakło, nie czytałam już z takimi wypiekami na twarzy jak wcześniej. Niemniej, nie mogę się już doczekać powrotu Klaudyna jako mężatki! Ciekawa jestem, jak z tą nową drogą życiową poradzi sobie dziewczyna posiadająca własne zdanie, nie dająca sobą manipulować, a żyjąca w czasach, kiedy kobieta za dużo do powiedzenia nie ma...

wtorek, 26 lipca 2011

Camilla Lackberg "Ofiara losu"


Miałam wielką ochotę na porządny kryminał, sięgnęłam więc po Lackberg, która do tej pory raczej mnie nie zawodziła. Nie inaczej było tym razem. Otrzymałam lekturę na poziomie, który po przeczytaniu "Czystych intencji" Charlaine Harris wydawał mi się wyjątkowo wysoki. To pewnie za sprawą różnicy w pisarstwie, jaką prezentują obie panie.

Po raz kolejny powracamy do spokojnej i malowniczej Fjallbeki, gdzie Patrik wraz z Ericą wychowują małą Maję. Dodatkowy problem stanowi dla nich siostra Eriki - Anna, która po traumatycznych przejściach (opisanych w poprzedniej części) nie może dojść do siebie. Stresem jest również ślub pary, który ma się odbyć w zielone świątki, czyli za niecałe sześć tygodni.

A czas ten będzie, niezwykle intensywnie przez Patrika, przepracowany. Najpierw policja zostanie wezwana do wypadku drogowego z ofiarą śmiertelną, jednak pewne okoliczności skłonią śledczych do teorii o zabójstwie. W tym czasie do miasta sprowadzi się ekipa telewizyjna, kręcąca reality schow, emitowany na cały kraj. Jedna z uczestniczek, po awanturze z innymi zostaje zamordowana, a jej ciało odnalezione w pojemniku na śmieci.
Policja zmuszona jest prowadzić dwa śledztwa, w tym jedno w błyskach fleszy i przy włączonych kamerach.
Jako nowy pracownik, na komisariacie, pojawia się policjantka, Hanna, która wraz z mężem Larsem przeniosła się do Fjallbeki i szybko zdobywa zaufanie kolegów. Wszystkie te wydarzenia, mimo iż z pozoru nic ich nie łączy, mają prawdopodobnie wspólny mianownik... Jaki? Koniecznie musicie sprawdzić!

Camilla Lackberg, po raz kolejny udowadnia, że może drugim Larssonem nie jest, ale potrafi pisać ciekawe, dobrze skonstruowane, wielowątkowe kryminały. Do tego tworzy świetne tło obyczajowe dla swoich powieści. Obserwujemy życie mieszkańców i ich codzienne, przyziemne problemy.
W tej części autorka skupiła się na reality schow i prawach rządzących takimi programami. Pokazuje, że schow biznes jest nieobliczalny i wsysa swoje ofiary, wyciskając z nich wszelkie objawy normalności, a pozostawiając pustkę i uczucie niespełnienia. Ludzie są żądni sensacji, a telewizja próbuje im tego dostarczyć za wszelką ceną, depcząc przy tym godność i jakiekolwiek objawy człowieczeństwo. Wszyscy członkowie reality, byli przez Lackberg przedstawieni z dwóch stron. Jedna, ta dla widzów z reguły pusta, nie prezentująca niczego pozytywnego, druga, ta w głowie, gdzie rodziła się tęsknota za normalnością, za rodziną, uczuciami.
Wniosek... my, telewidzowie dostajemy to czego chcemy, często nie zważając na sposób w jaki to powstaje. Dla nas, liczy się efekt końcowy.

Było kilka fragmentów, które mnie drażniły, ale w zasadzie nie warto o tym wspominać i psuć dobrej całości. Polecam więc, zarówno "Ofiarę losu" jak i poprzednie pozycje Camilli Lackberg.

niedziela, 24 lipca 2011

Charlaine Harris "Czyste intencje"


Tak czytam kolejne książki Charlaine Harris, nie wiem co w nich widzę, ale czytam... bo lubię. Ot po prostu, dla przyjemności. "Czyste intencje" niestety, mnie trochę rozczarowały.

Na całą serię nie spoglądam jak na typowe kryminały, a bardziej obyczajówki z wątkiem kryminalnym... i o ile w poprzednich dwóch częściach zagadka do rozwiązania, była dobrze skonstruowana i trudno było zgadnąć o co chodzi, a tyle tutaj można się tego domyślić, niemal na początku książki. Minus... naprawdę wielki minus.

W czym rzecz...? Lily jedzie na ślub siostry i spędzi kilka dni z rodziną, której nie widziała już kilka lat. Ich drogi rozeszły się, ponieważ rodzina na każdym kroku przypominała dziewczynie o traumatycznych wydarzeniach z przeszłości, porwaniu i gwałcie.
W czasie pobytu w mieście pojawia się także chłopak Lily, Jack - prywatny detektyw, który prowadzi sprawę zaginięcia dziewczynki sprzed ośmiu lat. Tymczasem nasza bohaterka odnajduje zwłoki miejscowego lekarza i pielęgniarki... czy sprawy są powiązane? I w tym momencie mam ochotę napisać... aż zbyt oczywistym jest, że są. Jak i wszystko inne wydaje się być podane czytelnikowi prosto pod nos.

Nie ukrywam, mam słabość do autorki, szczególnie za serię o Sookie, lecz tym razem się zawiodłam. Trzecia część nie trzyma poziomu, razi przewidywalnością i drażni niektórymi przemyśleniami bohaterki. Relacje rodzinne, z chłopakiem, praca, całe tło obyczajowe ratuję "Czyste intencje", ale jeżeli tworzy się serię kryminalną, to powinno się o jakość wątku kryminalnego zadbać.

Nie polecam czytania bez znajomości poprzednich części, bo wtedy nawet wątek uczuciowy i rodzinny nie uratują nam lektury. Poziom nie za wysoki, ale fanom serii polecę, a sama liczę na to, że kolejna część "Czyste sumienie" będzie już o niebo lepsza.

sobota, 23 lipca 2011

Ewa Stadtmuller, Anna Chachulska "Zakopane i okolice"


Zapraszam Was, wraz z Ewą Stadtmuller i Anną Chachulską na spacer po Zakopanem. Pozycja, z założenia przeznaczona jest dla młodszego czytelnika, ale spokojnie może po nią sięgnąć każdy i poznać ciekawostki dotyczące zimowej stolicy Polski.

A legend i podań znajdziecie tutaj co nie miara. Niektórych nigdy wcześniej nie słyszałam, inne wydawały mi się znajome, jednak nie potrafiłam ich sobie odpowiednio sformułować, ta pozycja ugruntowała moją wiedzę. Podejrzewam, że nie wiecie skąd wzięła się nazwa Zakopane, albo dlaczego tak wielu Gąsieniców można znaleźć na Podhalu? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w książce z serii "Skrzat poznaje świat"

Każdy rozdział to inny spacer, inna trasa i inne miejsca do poznania. Już w pierwszym, pojawia się przepiękny ukwiecony domek artystki Eweliny Pęksowej, która tworzy niezwykłe obrazy na szkle. Podczas kolejnych spacerów, odwiedzimy Chatę Sabały, Willę Opolankę, Kaplicę na Wiktorówkach i wiele innych równie atrakcyjnych i malowniczych miejsc.

Obok atrakcji miejskich, znajdziemy oczywiście też bardziej górskie. Podczas wyprawy do Kaplicy na Wiktorówkach, dojdziemy na Rusinową Polanę, z której zobaczymy jedną z najpiękniejszych panoram Tatr słowackich, z Lodowym Szczytem i Gerlachem. Kolejne wyprawy, to oczywiście Morskie Oko, Dolina Chochołowska, Dolinę Pięciu Stawów, Dolinę Małej Łąki i inne, równie cudowne zakątki.

Podczas każdej wycieczki, Skrzat raczy nas legendami i opowieściami tatrzańskimi. Dowiemy się więc dlaczego rycerz śpi, skąd się wzięli górale, albo jaką mac ma Matka Boska Ludźmierska i skąd się wziął jej kult na Podhalu. Oczywiście wszystko jest pięknie zilustrowane, więc nasza wyobraźnia pracuje.

A czy zaskoczę Was, kiedy powiem, że to nie wszystko? W "Zakopane i okolice" znajdziemy opisy i ilustracje popularnych zwierząt, ptaków, drzew i innych roślin, spotykanych na tatrzańskich szlakach. Wiele z nich, można zobaczyć tylko w tym górskim rejonie, dlatego warto zapoznać się wcześniej, aby później nie dać się zaskoczyć w czasie wędrówki.

Na marginesie każdej strony, autorki postarały się zamieścić wszystkie podstawowe informacje dotyczące miasta, gór i ludzi... w jednym z rozdziałów znajdziemy też ciekawe opowiastki o znanych pisarzach, związanych z Zakopanem, takich jak Kornel Makuszyński, Jan Sztaudynger, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, czy Henryk Sienkiewicz.

Ewa Stadtmuller i Anna Chachulska, stworzyły ciekawy, bogato ilustrowany i zawierający mnóstwo nieznanych mi wcześniej informacji mini przewodnik, dla dzieci i dorosłych. Myślę, że każdy, kto po niego sięgnie będzie usatysfakcjonowany treściami jakie zawiera. Polecam więc, ponieważ naprawdę warto!

piątek, 22 lipca 2011

One Lovely Blog Award


Dziękuję wszystkim za nominacje do zabawy. Otrzymałam ich... dużo ;)

Susie
hadzia
ktrye
Karolina
Papryczka
toska82
Smerfetka
Anna
Paula
..dr kohoutek
Sil
zaczytana-w-chmurach
Agnieszka

uff... mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam :D

Zasady gry:
- Na swoim blogu stwórz notkę o nominacji, podając przy tym link do osoby, która Cię nominowała.
- Napisz o sobie siedem rzeczy, których odwiedzający bloga jeszcze nie wiedzieli.
- Nominuj szesnaście innych osób (nie można jednak nominować osoby, która Ciebie nominowała),
- Zostaw na ich blogach komentarz, dzięki któremu dowiedzą się o nagrodzie i nominacji.


Jako że widziałam, że większość osób już nominację otrzymała, nie będę typowała 16... i tak pewnie miałabym problem... ;)

Teraz troszkę o mnie:

1. Jestem miłośniczką bardzo mocnej herbaty, z reguły parzę ją z dwóch, albo nawet trzech torebek.

2. Nie znoszę papierosów! wyczuwam nawet sąsiadów dwa piętra niżej :D

3. 1/3 wypłaty przeznaczam na książki (ale to chyba wiedzą już wszyscy :P)

4. Przepadam za kuchnią orientalną... Kurczak w sosie czosnkowo-cytrynowym w bytomskim Li-Longu - to jest to!

5. Uwielbiam filmy z Audrey Hepburn. Mój ulubiony to "Doczekać zmroku" :)

6. Kiedy mam zły humor słucham Edith Piaff, nałogowo "Je ne regrette rien".

7. Mam słabość do Zakopower, Zakopanego i chrupek orzechowych :D

Rafał Gawęda, Maciej Tyszecki "Magia Azji"


Nie jest mi łatwo oceniać "Magię Azji", ponieważ recenzję piszę z perspektywy osoby, która siedzi w fotelu i w podróży tak egzotycznej jak autorzy nie była i prawdopodobnie nie będzie. Więc czy mam prawo oceniać i krytykować w jakikolwiek sposób książkę, która jest wynikiem pasji i realizacji marzeń?

Od pewnego czasu, zafascynowana czytelniczo jestem Indiami i Nepalem. Zaczęło się od Kingi Choszcz i jej książki "Pierwsza wyprawa. Nepal". Mimo iż nigdy na żywo nie widziałam miejsc w niej opisanych, czułam ich klimat, "poznawałam" smaki, zapachy, ludzi... Później była świetna "Samsara" Tomka Michniewicza, która tylko pogłębiła moją fascynację. Teraz przyszła kolej na "Magię Azji" Rafała Gawędy i Macieja Tyszyckiego. Panowie w 2008 roku rzucili wszystko i z zaledwie kilkoma rzeczami i rowerami rozpoczęli swoja podróż w nieznane. Podróż trwała dwa lata, odwiedzili w tym czasie, jeśli dobrze policzyłam szesnaście krajów: Chiny, Laos, Malezję, Singapur, Brunei, Wietnam, Kambodżę, Tajlandię, Birmę, Malezję, Filipiny, Japonię, Tajwan, Indonezję, Indie i Nepal. Po powrocie z tej wyprawy, postanowili ruszać dalej... tym razem do Australii i o tym powstanie kolejna ich książka.

Moje odczucia, co do "Magii Azji" są bardzo mieszane. Autorzy, niemal na każdym kroku podkreślali, że nie są zwykłymi turystami, że bratają się z mieszkańcami odwiedzanych miejsc, nie pojawiają się w miejscach gdzie zwiedzający "walą drzwiami i oknami". Tylko, że ja odniosłam zupełni inne wrażenie. Owszem, zdarzało się, że sypiali w gościnie u miejscowych, ale najczęściej noce spędzali w hotelu. Dziewiczych miejsc też w czasie tej podróży nie było za wiele. Nie jest to z mojej strony zarzut, ale jeżeli często się coś podkreśla, a czyni zupełnie inaczej, to po prostu rzuca się to w oczy.

Kolejną kwestią, która mnie nurtuje, jest strona finansowa tego przedsięwzięcia. W opisie na okładce, możemy wyczytać, że Panowie Rafał i Maciej dysponowali niewielkim budżetem... słowo "niewielki" jest chyba w tym przypadku pojęciem względnym. Nie chciałabym nikomu wyliczać, ale ten "mały budżet", biorąc pod uwagę to, że Panowie przez te dwa lata niewiele pracowali (chyba, że o czymś nie napisano), nie mógł być "mały". Noclegi w hotelu, taksówki, samoloty, wizy to tylko niektóre z wydatków, które wcale takie drobne nie są. To też do końca nie jest zarzut, ale ja chyba mam zupełni inne wyobrażenie na temat "niewielkich środków"...

Pozostał mi również duży niedosyt. Pozycja, jest oczywiście pięknie wydana, zawiera mnóstwo zdjęć, ale jeżeli od 300 stron, odejmiemy ok. 100 stron zdjęć, pozostanie nam ok. 200, gdzie zawarte są wrażenia z kilkunastu fascynujących i pięknych miejsc. Cóż... może trochę matematycznie to przedstawiłam, ale prawda niestety jest taka, że w moim odczuciu, nie udało się autorom przekazać emocji i pokazać magii Azji. Podziwiam ich za pasję, za sposób życia, sama prawdopodobnie nigdy nie odważyłabym się na taki krok, na jaki się zdobyli. Książka jednak, z wyjątkiem kilku ciekawszych fragmentów, nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Nie "poczułam" magii, nie uczestniczyłam w tej wyprawie, a jedynie przerzucałam kolejne strony.

Mimo mieszanych uczuć, polecam, bo moja opinia jest bardzo subiektywna i podejrzewam, że wielu osobom "Magia Azji" przypadnie do gustu. Zapraszam przy okazji na stronę internetową, gdzie znajdziecie informacje m.in. o tej podróży:

środa, 20 lipca 2011

Renata Górska "Cztery pory lata"


Strasznie była mi potrzebna książka lekka, przyjemna, z którą mogłam się zakopać pod kocem i na chwilę oderwać od codzienności. Jakiś czas temu w księgarni rzuciła mi się w oczy pozycja Pani Górskiej "Za plecami Anioła", teraz w moje ręce trafiła powieść "Cztery pory lata", która idealna sprawdziła się jako letnia, leniwa lektura...

Kornelia jest kobietą niezależną, która ponad wszystko boi się zaangażowania i ewentualnego rozczarowania, dlatego związki traktuje powierzchownie i krótkoterminowo. Tak samo było z Piotrem, przedstawionym jej przez przyjaciółki - Gosię, Dorotę i Igę. Mimo, iż mężczyzna wydaje się dla niej wręcz idealny, zaczyna szukać dziury w całym, aż w końcu rozstaje się z nim "tak na wszelki wypadek". Wkrótce po tym wychodzi na jaw, że przez miasteczko w którym mieszka Kornelia ma biec autostrada, a dziewczyna podejrzewa właśnie Piotra o to że wykorzystał znajomość z nią do własnych, nieczystych celów. Czy miała rację...?

"Cztery pory lata" zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie. Nie jest to kolejna przesłodzona pozycja, jakich ostatnio wiele. Mimo, iż z opisu powyżej wynika, że jest to historia miłosna, perypetii sercowych jest tu nie za wiele. Autorka chyba bardziej skupiła się na przyjaźni czterech kobiet, pięknym, willowym domu Korneli, czy też jej relacjach rodzinnych, dzięki czemu nie otrzymujemy lukrowej historii, a całkiem zgrabnie napisaną, sympatyczną literaturę kobiecą, chwilami słodką i kojącą, innym razem gorzką i bolesną.

Kornelia jest bohaterką, która czasami irytuje i denerwuje, innym razem swoim zachowaniem wzrusza do łez. Wraz z upływem kolejnych stron, dojrzewa, zmienia się i w końcu rozlicza się z bolesnymi doświadczeniami z przeszłości, dzięki czemu zmienia całkowicie podejście do innych osób, a przede wszystkim do samej siebie.
Autorka zaserwowała nam dodatkowo całą plejadę barwnych postaci, których po prostu nie sposób nie polubić, nawet Dżerry, podejrzany adorator, na swój sposób budzi sympatię.

"Cztery pory lata" pochłonęłam i czytałam z wielką przyjemnością. Dzięki Pani Renacie Górskiej odpoczęłam i zrelaksowałam się... a tego teraz bardzo potrzebowałam.

Polecam!

wtorek, 19 lipca 2011

Pieter Aspe "Kwadrat zemsty"




RECENZJA BIERZE UDZIAŁ W KONKURSIE ZORGANIZOWANYM PRZEZ SERWIS ZBRODNIA W BIBLIOTECE

Pierwszy raz miałam do czynienia z książką, której akcja toczy się w Belgii, dlatego imiona bohaterów, miejsca, stopnie w policji i zwyczaje tam panujące to dla mnie ciekawa odmiana po wszechobecnej w kryminale Skandynawii.

W malowniczej i spokojnej Brugii, zwanej "Flamandzką Wenecją", nocny patrol odkrywa włamanie do sklepu jubilerskiego, którego właścicielem jest syn bardzo wpływowego człowieka - Ludovica Degroofa. Włamywacze nie ukradli jednak biżuterii wartej miliony, a rozpuścili ją w wodzie królewskiej, dodatkowo na miejscu przestępstwa znaleziony zostaje list ze znakiem, zrozumiałym tylko dla nielicznych - kwadratem Templariuszy.
Śledztwo zostaje przekazane komisarzowi Pieterowi Van In, który wraz z zastępcą prokuratora, panią Hannelore Martens odkrywa niepokojące szczegóły z przeszłości Degroofa. Dodatkowo sprawa komplikuje się, kiedy porwany zostaje wnuk starszego pana.

Pieter Aspe, stworzył ciekawy, wciągający kryminał. Jest jednak kilka szczegółów, które bardzo drażniły mnie podczas czytania. Albo autor nie zna umiaru, albo w Belgii panują zupełnie inne zwyczaje niż u nas. Komisarz Van In w ciągu jednego dnia (na służbie) wypił: pół butelki szampana, kilka szklaneczek whisky (albo koniaku, nie jestem już pewna...), a na koniec piwa Duvel, w ilości bliżej mi nieokreślonej (nota bene, ta książka jest jedną, wielką reklamą tego trunku!). Zastanawiam się, jak po takiej ilości alkoholu można jeszcze prowadzić śledztwo?

Użycie tajemniczego kwadratu Templariuszy wydaje mi się trochę na siłę. Spokojnie można by ten szczegół pominąć, a tak mam wrażenie, jakby Pieter Aspe próbował nawiązać do Dana Browna, wpleść w powieść jakiś wątek historyczny z zagadką do rozwiązania, ale zupełnie nie rozumiem po co. I bez tego historia jest ciekawa, poszczególne wątki znajdują swoje wytłumaczenia na ostatnich kartach i tylko ten "brownowski" zabieg do niczego mi nie pasował.

Całość, mimo lekkich niedociągnięć, oceniam pozytywnie, "Kwadrat zemsty" pochłonęłam w ekspresowym tempie i z pewnością powrócę, w kolejnej pozycji Pietera Aspe - "Midasowe morderstwa", do Brugii i przygód komisarza Van Ina i Hannelore Martens.

Polecam!


Losowanie! :)

Książka "Za zakrętem" wędruje do:


Gratuluję i proszę a dane do wysyłki! :)
iza.bela19@wp.pl

Dziękuję wszystkim za udział, a już niebawem kolejne konkursy, na które serdecznie zapraszam :)

niedziela, 17 lipca 2011

Joanna Olczak-Ronikier "W ogrodzie pamięci"


"W ogrodzie pamięci" to niezwykle pasjonująca historia rodziny Joanny Olczak-Ronikier. Autorka, poczynając od pradziadków Gustawa i Julii, wskrzesza pamięć o pozostałych, niezwykłych członkach swojego rodu. Gustaw, był synem Lazara - Rabina gminy żydowskiej, bardzo wpływowego człowieka. Julia pochodziła z bogatej, znanej familii. Małżeństwo ich zaaranżowali rodzice, jednak wydaje się, że było udane, mimo sporej różnicy w charakterach. Mąż był raczej marzycielem, żona twardo stąpała po ziemi. Mieli dziewięcioro dzieci, wśród nich babkę autorki Janinę Horwitz (po mężu Mortkowicz). Losy każdego dziecka, starannie opisane, są tak niezwykłe i tak wciągające i aż trudno uwierzyć, że w jednym klanie, miało miejsce tyle wydarzeń. Największą "sławą" był niewątpliwie Maksymilian Horwitz, znany również jako Henryk Walecki, polski działacz komunistyczny, wielokrotnie za swoją działalność aresztowany, w końcu wraz z żoną Stefą zamordowany w czasie wielkiego terroru w ZSRR w 1937 roku.

W zasadzie, nie sposób w jednej recenzji wspomnieć tych wszystkich postaci... musiałabym jeszcze napisać o Kamili Horwitz, niezwykłej jak na tamte czasy kobiecie, o babci i dziadku autorki (Janina i Jakub Martkowiczowie), założycielach przedwojennego wydawnictwa, wydającego książki m.in. Juliana Tuwima, Janusza Korczaka, Marii Dąbrowskiej czy Stefana Żeromskiego... o matce Pani Joanny - Hannie Martkowicz - Olczak. O wszystkich znanych postaciach, które przewijają się na kartach tej książki, całej śmietance kulturalnej i politycznej tamtych czasów.

Nie jestem w stanie w tej recenzji oddać wszystkiego, co chciałabym Wam przekazać. Napiszę więc, że bez wątpienia, jest to najlepsza książka jaką czytałam w tym roku. Autorka w "małą" historię swojej rodziny, wplotła "dużą" - państwa polskiego. Zabory, wojny światowe, to tylko niektóre z wydarzeń, które stanowią tło dla losów tej wielopokoleniowej sagi.

"W ogrodzie pamięci" w 2002 roku otrzymała nagrodę Nike - całkowicie zasłużenie. Autorka z całkowitym obiektywizmem i niezwykłą starannością opisała losy bliskich, na przestrzeni ponad 100 lat. Przywróciła do życia, postacie, które powoli odchodziły w niepamięć.
"Przywołałam Cienie, odpowiedzieli mi Żywi. I tak odnaleźliśmy się znowu w ogrodzie pamięci"
Z pomocą rodziny, zebranych zdjęć i dokumentów (które również znajdziemy w książce), Joanna Olczak-Ronikier odtworzyła losy ludzi i utrwaliła je na kartach książki, dzięki czemu już na zawsze ocaliła ich przed zapomnieniem. Zrobiła to w mistrzowski sposób. Z pomocą jej narracji, wkraczamy w życie tego rodu, uczestniczymy w wydarzeniach i przede wszystkim z przejęciem oczekujemy na finał perypetii poszczególnych jego członków.

Jak pisałam wyżej... Ta pozycja po prostu zasługuje na to, abyście po nią sięgnęli, dlatego zachęcam i polecam!

piątek, 15 lipca 2011

Stos...

Dla mnie nie ma już chyba ratunku :)

  1. Pieter Aspe „Kwadrat zemsty” – od portalu sztukater
  2. Jacek Pałkiewicz „Syberia” – zakup na allegro. Marzy mi się cała seria Poznaj Świat J
  3. Arkady Fiedler „Madagaskar” – 9 zł w antykwariacie Vivarium!!
  4. 4. Stefan Chwin „Panna Ferbelin” – zakup pod wpływem impulsu i ceny – 15 zł w Matrasie
  5. Katarzyna Berenika Miszczuk „Ja Diablica” – ksiązka która mam w planie przeznaczyć na konkurs… już wkrótce :)
  6. Krystyna Kofta „Fausta” – 3 zł w Merlinie
  7. Delphine de Vigan „Ukryte godziny” – Także w Merlinie za 3 zł
  8. Astrid Lindgren ’Dzielna Kajsa’, ‘Bracia Lwie serce’, ‘Nils Paluszek’ – zakup na Targu z książkami
  9. Józef Ignacy Kraszewski „Wilczek i Wilczkowi” „Sąsiedzi” – Antykwariat Vivarium… 3 zł
  10. Ryszard Kapuściński „Dałem głos ubogim” – promocja w znaku – 9,9
  11. Nowacka, Ziątek „Ryszard Kapuściński. Biografia pisarza” – Znak – 9,9
  12. Bohumil Hrabal „Auteczko” – już od dawna chcę przeczytać coś tego autora, więc padło na tę książkę
  13. Jaroslav Hasek „Losy dobrego żołnierza Szwejka czasu wojny światowej” – Znak 19,9
  14. Fodor Dostojewski „Biesy” – Znak 19,9
  15. Prudel, Parnell „Saint-Exupery ostatnia tajemnica” – Znak 9,9
  16. Antonina Kozłowska „Trzy połówki jabłka” – Znak 9,9
  17. Zadie Smith „Łowca autografów” – wymiana na targu
  18. Zadie Smith „Białe Zęby” – do recenzji od wyd. Znak
  19. Jo Nesbo „Pierwszy śnieg” – kolejna wymiana na Targu
  20. Rabih Alameddine „Hakawati mistrz opowieści” – Znak 9,9
  21. Gawęda, Tyszecki „Magia Azji” – Od portalu Sztukater
  22. Paweł Beręsewicz „Warszawa Spacery z Ciumkami”
  23. Stadtmuller, Chachulska „Zakopane i okolice” – obydwie książki od Sztukatera
I trzy książki, które zapomniałam dorzucić przy poprzednim zdjęciu:

1. Biblio Dziennikarstwa - 29,9 Znak
2. Charlaine Harris "Czyste intencje" - do recenzji od wyd. Znak
3. Marie-Angel Carre "Kanalie też mają dusze" - wygrana w konkursie

czwartek, 14 lipca 2011

Aleksandra Jakubowska "Najpiekniejsza"


Przyznam szczerze, że Pani Jakubowska niestety nie kojarzy mi się dobrze. Widzę ją przez pryzmat afer, aresztowań i rozpraw - krótko mówiąc, obraz bardzo negatywny. Pewnie dlatego zaciekawiła mnie pozycja wydawnictwa Muza, która wyszła spod pióra byłej posłanki. I stwierdzić muszę, że "Najpiękniejsza" mnie zaskoczyła... pozytywnie.

Historia zaczyna się w momencie, kiedy Agata, córka prezesa banku, budzi się w nieznanej sobie ruderze obok zwłok narkomanki. Nie wie co się stało i nic nie pamięta. W pokoju znajduje jedynie swoje dwuznaczne zdjęcie z dziewczyną, która już nie jest w stanie nic jej wytłumaczyć. Ucieka więc jak najdalej od miejsca przebudzenia i w przebraniu szuka bezpiecznego schronienia. Udziela jej go kelnerka z baru w którym się zatrzymuje - sympatyczna Kasia, opiekunka dwóch sióstr bliźniaczek i matki hipochondryczki. ... Wydarzenia te, stanowią preludium do wielu innych "akcji", w które zamieszana będzie rządna krwi dziennikarka, pan minister, młody prokurator czy też tajemnicza grupa Hydra.

Pani Jakubowska stworzyła ciekawą, wielowątkową powieść, której bohaterkami są przede wszystkim kobiety: Agata - artystka i właścicielka galerii, Kara - policjantka z nieszczęśliwym dzieciństwem, często naginająca prawo aby pomóc cierpiącym, Ewelina - starsza pani radczyni, niezwykle silna, a zarazem czuła kobieta, Kasia - odpowiedzialna i twardo stąpająca po ziemi, chociaż lekko naiwna młódka, Anita - dziennikarka, która potrafi zniszczyć życie każdego, Irena - bezwzględna kobieta, która już dawno zatraciła wszelkie poczucie honoru i Nina - postać z niezłomnymi zasadami. To właśnie te kobiety, nie mężczyźni, nadają ton opowieści. Mimo, że "płeć brzydka" ma pozorną władzę, to panie intrygują, mącą i rozkochują.

Autorka stworzyła fikcję literacką, ale chyba każdy będzie w stanie wydarzenia pojawiające się w książce przyrównać do tych, które miały miejsce naprawdę. Akcję śledzimy poprzez krótkie scenki, w których po kolei pojawiają się poszczególni bohaterowie, sprawnie połączone i stanowiące jednolitą całość. Książkę czyta się szybko i sprawnie, nie ma momentów nudniejszych, czy też nieciekawych. Z niecierpliwością oczekujemy kolejnych migawek z życia mniej lub bardziej lubianych bohaterów.

Polecam "Najpiękniejszą", dobrą historię z wątkiem kryminalnym, w wielu miejscach przedstawiającą lekko satyryczny obraz władzy, show biznesu i mediów.

środa, 13 lipca 2011

Anna Gavalda "Pocieszenie"

Jestem całkowicie oczarowana. Po raz kolejny Anna Gavalda, sprawiła że na chwilę oderwałam się od szarej rzeczywistości i przeniosłam do klimatycznego Paryża i na malowniczą francuską prowincję, aby śledzić losy świetnie przez nią wykreowanego bohatera.

Charles, to paryski architekt dobiegający pięćdziesiątki, któremu włosy wypadają garściami. Mieszka ze swoją partnerka Laurence i jej córką Mathilde, często jednak wyjeżdża w sprawach służbowych i tak naprawdę w domu przebywa bardzo rzadko. Odbija się to na stosunkach z bliskimi, z czasem więzi się rozluźniają, a mężczyzna zaczyna odczuwać beznadzieję, popada w depresję, nie widzi sensu niczego. Jedynym jego światełkiem i radością jest nastoletnia Mathilde, córka która tak naprawdę nią nie jest. Córka, która kocha go, całą swoją dziecięca, a właściwie młodzieńczą już miłością. Córka, która słucha, mimo że stwarza pozory,obojętności. Córka, która poświęca wiele czasu i energii, aby zdobyć płaszcz, który był marzeniem młodości ojczyma. Córka, która po prostu ufa swojemu opiekunowi. To dla niej Charles trwa w związku bez uczucia.
Wszystko jednak zmienia się, kiedy otrzymuje list od najlepszego przyjaciela z dzieciństwa - Alexisa. Krótka informacja o śmierci matki dawnego kolegi zmienia bieg jego życia. Anouk i Charlsa łączyła dziwna więź i spora różnica wieku. To właśnie miłość do tej kobiety, wpłynęła na całe jego dorosłe życie.
Mężczyzna postanawia najpierw odnaleźć jej grób, a później Alexisa. I właśnie podróż, którą odbywa, aby rozliczyć się z przeszłością, otwiera przed nim niespodziewanie, niezwykłe perspektywy na przyszłość. Po spotkaniu z przyjacielem, poznaje Kete... Zwariowaną, pełną energii, wychowująca piątkę dzieci, zajmującą się mnóstwem zwierząt, ale mimo to samotną kobietę...
"(...) zdał sobie sprawę, że drogę "tam" odbył opętany śmiercią, a drogę "z powrotem" - zadziwiony życiem.
Jedna twarz nałożyła się na drugą i litera, która łączyła imiona ich obu, wstrząsnęła nim ostatecznie." (str. 445)

Powieść podzielona jest na dwie części. Pierwsza pesymistyczna, nostalgiczna i smętna, stanowi kontrast dla tej drugiej pełnej nadziei i ciepła. Przyznam szczerze, że przez kilkanaście stron miałam problem z aklimatyzacją, jednak Gavalda pisze tak, że już po chwili poczułam się jak widz, siedzący w wygodnym, teatralnym fotelu i spoglądający na scenę, gdzie waży się czyjaś przyszłość. Miałam ochotę chwilami podpowiadać bohaterowi co ma zrobić, pełnić rolę suflera...

Autorka, jak nikt inny, potrafi w jednej książce, pokazać tak różne oblicza miłości - młodzieńczej, do dziecka, czy też tej dojrzałej, nie tworząc jednocześnie mdłej i lukrowatej historii jakich wiele.
Tworzy też cudowny, francuski klimat. Bo nie sztuką jest umiejscowić akcję np w Paryżu, sztuką jest oddać czar tego miejsca i Gavaldzie się to udaje. Przynajmniej ja to czułam... Mimo że nie ma tu rozbudowanych opisów miejsc, to w mojej wyobraźni tworzył się wyraźny obraz, niczym z francuskiego filmu...

To już moja czwarta książka, tej znakomitej francuskiej autorki i czwarta która mnie oczarowała, którą pochłonęłam i na pewno przeczytam ponownie w przyszłości. Mam nadzieję, że szybko spod jej pióra wyjdą kolejne, ja z pewnością i bez wahana po nie sięgnę.
Polecam Wam z całego serca "Pocieszenie", jak i również pozostałe powieści Anny Gavaldy.

niedziela, 10 lipca 2011

Czesław Janczarski "Miś Uszatek"



Miś uszatek jest postacią raczej kultową, no bo któż go nie zna? Przez długie lata towarzyszył dzieciom w czasie dobranocki... zresztą nie tylko dzieciom... Jeszcze dziś często nucę piosenkę, która pojawiała się na końcu każdego odcinka przygód Uszatka.

Miś został stworzony pod koniec lat 50tych przez grafika Zbigniewa Rychlickiego i pisarza Czesława Janczarskiego. Od roku 1975 studio Se-ma-for rozpoczęło produkcję serialu animowanego z misiem w roli głównej. Serial wiele lat towarzyszył nam na ekranach telewizorów, a sława misia z klapniętym uszkiem rosła.





Dzisiaj, wydawnictwo Nasza Księgarnia raczy nas pięknym wydaniem "Misia Uszatka" z ilustracjami Pana Zbigniewa. Możemy więc, po raz kolejny spotkać się z Misiem, poznać jego przygody, dowiedzieć się między innymi jak trafił do Zosi i Jacka, oraz skąd wzięło się jego imię. Na ostatnich stronach Uszatek opowiada nam kilka bajek i po prostu nie sposób przejść obojętnie obok tej pozycji. Klasyka, w pięknym wydaniu, z cudownymi ilustracjami... Nawet mój miś się zaczytał...


A na koniec piosenka, która od zawsze i na zawsze kojarzyć mi się będzie z dzieciństwem...

Pora na dobranoc,
bo już księżyc świeci.
Dzieci lubią misie,
misie lubią dzieci.


Śpiewał ją pan Mieczysław Czechowicz, a słowa napisał Janusz Galewicz


Konkurs! :)

Postanowiłam wprowadzić trochę innowacji... tym razem konkurs na facebooku :)


Zapraszam więc wszystkich, na moją stronę na facebooku, znajdziecie tam informację na temat tego, jak zdobyć książkę "Za zakrętem" (o której pisałam TUTAJ). :)

(Osoby bez konta, mogą się zgłosić pod tym postem)

Pozdrawiam! :)

sobota, 9 lipca 2011

Ryan Knighton "Zapiski niewidomego taty"


U Ryana Knightona w wieku osiemnastu lat zdiagnozowano chorobę, która stopniowo powodowała utratę wzroku. W momencie, kiedy wraz z żoną Tracy postanowili rozpocząć starania o dziecko, nie widział już prawie nic. Świadomy swojej niepełnosprawności w sposób niezwykle szczery, często niepozbawiony humoru, opowiada nam anegdoty i historie z czasu oczekiwania na potomka i pierwszych dwóch lat jego życia.

W przypadku małżeństwa Knightonów, starania o cókę lub syna zaczęły się od rozczarowania. Pierwsza ciąża, okazała się zaśniadową i po kilku tygodniach uległa poronieniu, a dodatkowo, leczenie wymagało poddania się chemioterapii i odczekania roku do następnych prób.

Po wszystkich przeżyciach związanych z pierwszą nieudaną ciążą Ryan i Tracy z większą obawą, ale i radością przyjęli informacje o kolejnej. Mężczyzna przez dziewięć miesięcy przygotowywał się do roli... niewidomego ojca. Kiedy Tess przyszła na świat, ojciec musiał się zmierzyć z ograniczeniami, których nie jesteśmy w stanie sobie nawet wyobrazić... A może spróbujmy zamknąć oczy i przejść się z dzieckiem w nosidełku ruchliwą ulicą, gdzie na każdym centymetrze naszej drogi, możemy natknąć się na jakąś nieprzewidzianą przeszkodę, albo spróbujmy przewinąć i umyć niespokojne dziecko, które wierzga nóżkami... Każda, nawet prozaiczna czynność, niesie za sobą niebezpieczeństwo "uszkodzenia" dziewczynki. Ryan musiał się zmierzyć nie tylko z byciem ojcem, ale również z wszelkimi ograniczeniami, jakie niosła za sobą jego niepełnosprawność. A o wszystkim pisze bez użalania się nad sobą, często w ironiczny i humorystyczny sposób.

Książka porusza nietypową tematykę... Kiedyś próbowałam zamknąć oczy i wykonać jakieś proste czynności, niestety skończyło się to niepowodzeniem. Nie potrafię więc, wyobrazić sobie opieki nad noworodkiem! Dlatego tym bardziej jestem pod wrażeniem determinacji autora, który mimo obaw, starał się w wychowaniu małej Tess uczestniczyć.

"Zapiski niewidomego taty" to ciekawie i sprawnie napisany dziennik, który nam widzącym powinien uświadomić, jak wielką radością może być samo "widzenie", czyli coś co wydaje się takie oczywiste. Ceńmy zatem to co mamy, i cieszmy się nawet najmniejszymi sukcesami dzieci i bliskich nam osób!

czwartek, 7 lipca 2011

Jacek Dehnel "Saturn. Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya"


Jacek Dehnel moje czytelnicze serce zdobył podczas spotkania autorskiego, mogłabym słuchać, słuchać i słuchać tego co mówi. Podziwiam go za dojrzałość i przepiękną polszczyznę jaką się posługuje. W czasie spotkania autor odczytywał fragmenty "Saturna", dlatego w czasie lektury, w głowie słyszałam głos Jacka Dehnela, który świetnie dostosowywał się do poszczególnych postaci.

"Saturn" to opowieść na trzy głosy, a mówią w niej Francisco - ojciec, Javier - syn i Mariano - wnuk.

Francisco korzysta z życia i niczego sobie nie żałuje. Portretuje i maluje najsłynniejszych ludzi w Hiszpanii, jednocześnie romansuje z wieloma kobietami, robi wokół siebie mnóstwo zamieszania, zupełnie inaczej niż cichy i spokojny Javier, który nie potrafi zrozumieć rubaszności ojca. Mimo tak bliskiego pokrewieństwa są zupełnie różni i nijak nie potrafią dojść do porozumienia. Javier gardzi ojcem, ma o nim jak najgorsze zdanie, nie potrafi zrozumieć sposobu jego myślenia.
Francisco chce dla syna jak najlepiej, ale zupełnie nie jest w stanie przyjąć do wiadomości tego, że Javier jest inny niż on sam.

Trzecim głosem w tej opowieści jest Mariano, syn Javiera, do ojca zupełnie niepodobny, za to posiadający wiele cech dziadka. Do tego stopnia różni się od swojego rodziciela, że ten podejrzewa żonę o zdradę z Francisco. Mariano z kolei gardzi swoim ojcem, nie potrafi znieść tłustego, wiecznie w stanie depresji człowieka, za to podziwia i darzy wielkim szacunkiem dziadka.

Jedna historia, opowiedziana przez trzech mężczyzn, pokazująca trzy zupełnie różne punkty widzenia. Każdy kolejny ojciec "zjada" swojego syna, niczym Saturn pożerający na ponurym obrazie jedno ze swoich dzieci. Brak porozumienia i wzajemnej akceptacji, powoduje wielką nienawiść i niechęć. I chociaż z pozoru mężczyźni są zupełnie różni, w swojej upartości i stosunku do wstępnych podobni.

Bodźcem do napisania książki stała się publikacja prof. Juana Jose Janquery, który zauważył, że słynny cykl fresków "Czarne obrazy" Francisca Goi, prawdopodobnie nie powstał z ręki mistrza, a jego syna Javiera. Jacek Dehnel stworzył fikcję, opartą na wielu faktach z życia mężczyzn Goya, która w pewien sposób tłumaczy odkrycie profesora. Dehnel opowiada, jak mogło do tego dojść, a robi to po mistrzowsku. Jak zwykle czaruje językiem, niezwykle plastycznym, dostosowanym do postaci. Kiedy mówi Francisco, język jest wulgarny i żywiołowy, kiedy Javier, melancholijny i senny. Bawi się autor udanie, bez kompleksów, mimo przecież młodego wieku.

Jacek Dehnel po raz kolejny nie zawodzi i udowadnia, że jest pisarzem z najwyższej półki, a "Saturna" z całego serca Wam polecam!

Francisco Goya, autoportret z 1815 roku

wtorek, 5 lipca 2011

Czy to jeszcze jest stos...

... czy już objaw choroby? :D


Zdjęcie po kliknięciu powiększa się...


Źródła pochodzenia:


Antykwariat
1. Colette - Cała seria Klaudyny z roku zdaje się 1975
2. Jaroslav Hasek "Przygody dobrego wojaka Szwejka"
3. Wymarzony dom Ani - bo mi brakowało a za 3 zł, to aż żal nie brać :)

Zrobię małą reklamę antykwariatowi Vivarium (klik), wszystko za połowę ceny! Może znajdziecie coś dla siebie...

Wielkie Biografie:
4. Jenis Joplin - To ta najbardziej przeze mnie wyczekiwana!
5. Picasso
6. 100 najsłynniejszych obrazów świata - dostałam gratis

Zamówienie na Weltbild.pl, bo oczywiście też się przytrafiły promocje...

7. Artur Domosławski "Kapuściński Non-fiction"
8. Hanna Krall "Biała Maria"
9. Loung Ung "Gdy zabili naszego ojca"
10. Marek Nowakowski "Nekropolis 2"
11. Ryszard Kapuściński "Busz po Polsku"
12. Thomas Buergenthal "Dziecko szczęścia"
13. "Świnki na patyku"

Allegro... czyli jak skutecznie pozbyć się wypłaty:

14. Wojciech Cejrowski "Rio Anaconda"
15. Mikołaj Łoziński "Reisefieber - książkę już czytałam jakis czas temu, ale jest na tyle wartościowa, że chciałam ją mieć.
16. Michał Sufin "Warszawskie wersety"
17. Tomasz Piątek "Kilka nocy poza domem"
18. Irena Karpa "Freud by płakał"
19. Piotr Rosa "Pan pójdzie z nami"
cztery powyższe książki zlicytowałam za 9,9
20. Joanna Olczar-Ronikier "W ogrodzie pamięci" - zakup pod wpływem ..dr Kohoutka... a tak swoją drogą, te cztery książki wyżej zostały zakupione "przy okazji" więc już wiem kto jest winny :P

Kolejny antykwariat...
21. Sara Gruen "Woda dla słoni"
22. Renata Serelyte "Imię w ciemności"
23. Zadie Smith "Białe zęby"

Wymiany:
24. Dmitrij Strelnikoff "Złote ryby"

od wydawnictwa Muza
25. Marek Orzechowski "Belgijska melancholia"
26. Aleksandra Jakubowska "Najpiękniejsza"
27. Kathleen Tessaro "Debiutantka"

Zakupy w Matrasie i empiku:
28. Kinga Choszcz "Moja Afryka"
29. Małgorzata Szejnert "Czarny ogród"
30. Wojciech Jagielski "Modlitwa o deszcz"

i na koniec... Od Pani Renaty Górskiej:
31. "Cztery pory lata" :)

Żeby było zabawnie... zamówiłam dziś 7 książek w Znaku... Po prostu nie mogłam się oprzeć, takie promocje (klik), że już nie wspomnę o jeszcze kilku książkach "w drodze"...
Błagam o biały kaftan! :)

poniedziałek, 4 lipca 2011

Katarzyna Michalak "Lato w Jagódce"


Kasia Michalak, to jedyna pisarka, która na swój sposób, przywraca mi wiarę w to, że marzenia, czasami się jednak spełniają. Dlatego zawsze chętnie sięgam po książki i wierna jej będę po grób. Moja umiłowanie zaczęło się od serii poczekajkowej, później była fantastyczna "Gra o Ferrin" a teraz przyszła pora na serię owocową. O poziomce pisałam już jakiś czas temu, sympatyczna, pogoda i wciągająca lektura. Ci którzy czytali, pewnie kojarzą Gabrysię Szczęśliwą, która przez moment "mignęła" w "Roku w Poziomce"...

Gabrysia, mimo iż życie nie zawsze było dla niej łaskawe, jest osobą bardzo pogodną i w pełni docenia wartość tego co posiada. Kocha bardzo swoją opiekunkę, Stefanię, która przygarnęła ją, kiedy biologiczni rodzice postanowili ja porzucić. Szczęśliwie otrzymuje wymarzoną pracę w stajni Marty, dla której nie ma znaczenia, drobna wada Gabrysi (a właśnie! Bo dziewczyna ma krótszą nogę i do tego narkolepsję). Może w końcu porzucić pracę na kasie w hipermarkecie. Oprócz tego w piątki pracuje w ogrodzie zoologicznym, dzięki czemu możemy wraz z nią przeżyć kilka ciekawych przygód (cukierki na odrobaczanie mnie rozbroiły!). Oczywiście w życiu Gabrysi pojawią się dwaj konkurenci, nieznana siostra i całkiem przypadkiem, możliwość uczestnictwa w programie "Z bestii w piękność"... i to tylko kilka z czekających nas atrakcji.

Katarzyna Michalak, to pisarka, która zaraża optymizmem i wiarą w niemożliwe. I chociaż nie należę do romantycznych dusz, jej książkom nie potrafię się oprzeć. Są ciepłe i emanują pozytywną energią, która udziela się czytelnikowi i wprawia w dobry nastrój. Wbrew utartym przekonaniom, nie są tak błahe jak się wydaje, kto poszuka drugiego dna, na pewno znajdzie głębsze przesłanie. Mnie bardzo podobała się postać Marty, która udowadnia, że można mieć bardzo zdrowy stosunek do osób niepełnosprawnych i traktować jak normalnych ludzi, a nie dziwadła (co niestety w naszym społeczeństwie często się zdarza).

Jeżeli macie ochotę na książkę, która poprawi Wam humor i umili czas (szczególnie przy tej brzydkiej pogodzie za oknem), to polecam "Lato w Jagódce", pogodną historię o Gabrysi Szczęśliwej.

Katowickie Targi Książki


Katowicki Spodek, w dniach 20-23 października, stanie się miejscem, w którym królować będą książki. Książki drukowane, nowe i te z wieloletnią historią, książki do słuchania oraz e-książki. Książki dla dzieci i młodzieży, dla miłośników literatury polskiej i zagranicznej, dla uczniów, studentów i nauczycieli, dla wielbicieli historii, kulinariów, osób wierzących, ceniących literaturę fantastyczną oraz dzielących pasje czytania z zamiłowaniem do nowoczesnych technologii.

Podczas Targów Książki w Katowicach:

& najmłodsi czytelnicy spotkają się z bohaterami bajek,

& osoby niewidome i niedowidzące sprawdzą jak rynek książki wychodzi na przeciw ich potrzebom czytelniczym,

& uczniowie wezmą udział w warsztatach przygotowanych przez pracowników naukowych Uniwersytetu Śląskiego,

& redaktorzy, tłumacze, ilustratorzy, pisarze, poeci i wydawcy uczestniczyć będą w giełdzie pracy

& miłośnicy „książki z duszą” spotkają się z antykwariuszami i ich zbiorami,

& mieszkańcy regionu będą mogli włączyć swoje rodzinne pamiątki w zbiory Śląskiej Biblioteki Cyfrowej.

To oczywiście tylko niektóre z propozycji. Pozostałe znaleźć będzie można na stronie Targów Książki w Katowicach oraz na fan peage’u Targów Książki na Facebooku.

niedziela, 3 lipca 2011

Tony Halik "Jeep moja wielka przygoda"


Zastanawiam się, dlaczego dopiero teraz odkryłam piękno literatury podróżniczej. Wcześniej w ogóle nie miałam na nią ochoty, teraz czytałabym tylko relacje z podróży do krajów wcześniej mi nieznanych, które za sprawą znakomitych podróżników stają przede mną otworem.

Tym razem w moje ręce trafił Tony Halik, urodzony w 1921 roku podróżnik, autor programów realizowanych wraz z żoną Elżbietą Dzikowską - "Pieprz i wanilia". Wraz z pierwszą małżonką Pierrette, odbył wiele ekstremalnych podróży, a wśród nich tę najdłuższą - jeepem z Argentyny aż na Alaskę. Przejechał ponad 180 000 kilometrów, a zajęło to 4 lata i 3 miesiące. Owocem podróży są dwie książki: "180 000 kilometrów przygody" i "Jeep moja wielka przygoda" i właśnie ta druga stała się moją pierwszą przygodą z Tonym Halikiem.

Pozycja jest zbiorem opowieści z tej ponad czteroletniej podróży. Dzięki Halikowi możemy uczestniczyć w polowaniu na Kondory, które złapane przez człowieka, na co dzień się tym zajmującego, trafiają do ogrodów zoologicznych między innymi w Europie. Poznajemy człowieka, który twierdzi, że ma 2000 lat, albo dwóch chłopców, którzy aby pomścić śmierć siostry, zabitej przez rekina, polują na te niebezpieczne ryby. Możemy również, zapoznać się z procederem stosowanym przez mafie narkotykowe, albo spróbować razem z autorem odnaleźć złoto w rzekach Hondurasu.
Oprócz ciekawych ludzi i miejsc, zobaczymy też podróż "od kuchni". Brak pieniędzy i ich poszukiwanie u sponsorów, pukanie do wielu drzwi zamkniętych i niedostępnych, zmaganie się z biurokracją, to tylko niektóre z problemów jakie Tony Halik musiał pokonać, aby jego eskapada zakończyła się sukcesem.

W czasie tych kilku lat w drodze, małżeństwu urodził się synek Ozana, trzy razy prasa donosiła o ich śmierci i wiele razy napotykali na różne trudności, które na szczęście udało się przezwyciężyć i osiągnąć cel, jakim była Alaska.
A dziś, możemy wziąć do ręki książkę, okraszoną pięknymi i niesamowitymi zdjęciami i z wypiekami na twarzy delektować się świetnymi historiami w niej zamieszczonymi.
Ja z pewnością po Tany'ego Halika jeszcze sięgnę, a Wam polecam i życzę wielu wrażeń przy lekturze książki "Jeep moja wielka przygoda"


V Bytomska Noc Świętojańska z Operą

W tym roku, odbyła się już V edycja Bytomskiej Nocy Świętojańskiej. Tym razem artyści Opery Śląskiej przedstawili "Straszny Dwór" Stanisława Moniuszki, operę w IV aktach, ze słynnym Mazurem w IV akcie, chórem prząśniczek, czy arią kuranta.
Widowisko plenerowe, jak co roku odbyło się w Dolomitach Sportowej Dolinie. Widok niecodzienny, ogromna scena umieszczona wśród zieleni drzew, specjalnie z tej okazji odpowiednio podświetlonych. Na, spełniającym na co dzień rolę, stoku narciarskim zgromadziło się (mimo kiepskiej pogody) kilka tysięcy osób. Na szczęście, natura była łaskawa, mimo zimna nie spadła ani jedna kropla deszczu.
Na koniec, wspaniały jak co roku, pokaz sztucznych ogni do muzyki z najpiękniejszych arii opery.

To już moja trzecia noc, wcześniej oglądałam "Halkę" Moniuszki i "Nabucco" Giuseppe Verdiego. Przeżycie naprawdę niesamowite.

Jeżeli mieszkacie gdzieś niedaleko, zapraszam serdecznie w roku następnym... naprawdę warto przyjechać i obcować w ten nietypowy sposób z kulturą.


Scena główna umieszczona w dolinie, na tle pięknie podświetlonych drzew



Niesamowity pokaz sztucznych ogni, do muzyki Stanisława Moniuszki

Oficjalna maskotka V Bytomskiej Nocy Świętojańskiej

A to już ja z koleżanką, owinięte szczelnie kocami (ja w zimowej kurtce!), ale warto... :)

piątek, 1 lipca 2011

Mikołaj Łoziński "Książka"


Długo kazał nam czekać Mikołaj Łoziński na kolejną książkę, bo aż pięć lat. Po świetnym debiucie, jakim było Reisefieber, oczekiwania były bardzo duże i myślę, że Łoziński im sprostał, bo stworzył po raz kolejny coś oryginalnego w formie i przekazie.

"Książka" to opowieść inspirowana historią rodziny autora, przedstawiona przez pryzmat różnych przedmiotów. Szuflada, telefon, maszynka do włosów, ekspres, zeszyt, obrączka, klucze, znak, okulary, paczki, fifka - to rzeczy stanowiące tytuły kolejnych rozdziałów, wpływające i determinujące ich treść. Rodzinna historia Mikołaja jest niezwykle burzliwa: rozwody, zdrady, śmierć, a za pomocą tych z pozoru małych wydarzeń, mamy okazję poznać także tło, jakim jest wojna, komunizm i stan wojenny.
"Książka" podzielona jest na warstwę współczesną, składającą się z zaleceń rodziny, czego Mikołaj ma nie umieszczać, a co stanowi sygnał i informację dla czytelnika, że treść jest mocno selektywna, oraz 11 rozdziałów, które są różnymi migawkami z przeszłości, nie zawsze chronologicznie ułożonymi, ale na pewno niezwykle wciągającymi.

Jestem pełna podziwu dla autora, że mimo wielu cięć w tekście, zmian, poprawek, o których wspominał w wywiadzie dla "Bluszcza", udało się zachować tak świetną kompozycję i formę. Każde słowo jest przemyślane i znajduje się tam gdzie powinno. Sprawnie połączona część współczesna z przeszłością daje świetną, a przede wszystkim interesującą całość.

Łoziński to pisarz, który zachwyca swoją oryginalnością i nie zawodzi. Po raz kolejny stworzył coś, co stanowi odskocznię od nijakości zalewającej czytelniczy rynek. Słyszałam wprawdzie wiele głosów, że "Książka" nie dorównuje "Reisefieber", ale mnie podobała się chyba bardziej i mam nadzieję, że następna pozycja powstanie szybciej niż poprzednia.

Baner