poniedziałek, 29 listopada 2010

Suzanne Collins "Igrzyska śmierci"


Na ruinach dawnej Ameryki Północnej rozciąga się państwo Panem, z imponującym Kapitolem otoczonym przez dwanaście dystryktów. Okrutne władze stolicy zmuszają podległe sobie rejony do składania upiornej daniny. Raz w roku każdy dystrykt musi dostarczyć chłopca i dziewczynę między dwunastym a osiemnastym rokiem życia, by wzięli udział w Głodowych Igrzyskach, turnieju na śmierć i życie, transmitowanym na żywo przez telewizję. Bohaterką, a jednocześnie narratorką książki jest szesnastoletnia Katniss Everdeen, która mieszka z matką i młodszą siostrą w jednym z najbiedniejszych dystryktów nowego państwa. Katniss po śmierci ojca jest głową rodziny - musi troszczyć się o młodszą siostrę i chorą matkę, a jest to prawdziwa walka o przetrwanie...


Igrzyska Śmierni to mój pierwszy raz z Audiobookiem i powiem szczerze,że ciężko mi się było przyzwyczaić do tego, że nie trzymam książki w ręce, nie przewracam kartek, a wszystko leci mi w słuchawkach... Na początku zdarzało mi się nawet przysnąć :) Ale po 5 rozdziale akcja tak mnie wciągnęła, że nawet sen nie był w stanie mnie pokonać i oderwać od słuchania.

Historia dotyczy głodowych igrzysk... w futurystycznym, totalitarnym Państwie Panem, gdzie Kapitol wymyślił sobie tragiczną zabawę w Igrzyska śmierci. Z każdego, z dwunastu dystryktów, na które dzieli się państwo, losuje się dwoje mieszkańców, chłopaka i dziewczynę w wieku od 12 do 17 lat. Muszą oni stoczyć między sobą walkę na śmierć i życie, a zwycięzca może być tylko jeden. Główna bohaterka Katniss Everdeen zgłasza się jako ochotniczka, kiedy do Igrzysk zostaje wylosowana jej młodsza siostra Prim.
Katniss to rezolutna i sprytna dziewczyna, dlatego w walce znakomicie daje sobie radę... potrafi polować, zbierać rośliny, strzelać z łuku, jest silną zawodniczką...

Suzanne Collins stworzyła historię, która od razu obudziła moje skojarzenie z big Brotherem i innymi reality show, tylko w wersji o wiele brutalniejszej. Zaczęłam się zastanawiać, czy jest możliwe, aby kiedyś takie Igrzyska naprawdę się odbyły i wniosek nasuwa mi się jeden... ludzie są żądni krwi, więc pewnie i śmierć na ekranie niektórzy chętnie by obejrzeli...

Igrzyska śmierci to opowieść o przyjaźni i miłości, a chęci przetrwania i o tym jak zmienia się człowiek kiedy chce przetrwać i przeżyć. Wiele momentów powoduje, że otwieramy szeroko oczy z przerażenia inne powodują że z tych oczu płyną łzy. Suzanne Collins wyzwala tak różne emocje, że już nie potrafię się doczekać kolejnych części książki!

I dziękuję Agacie za to że mi poleciła i przysłała Audiobooka :)

Kto jeszcze nie trafił na tę ksiązkę, niech koniecznie nadrobi zaległości.
Polecam :)

niedziela, 28 listopada 2010

Audrey Hepburn


Miało być o książce, ale nazbierało mi się trochę przedmiotów z wizerunkiem pięknej aktorki. Chociaż moja kolekcja to nic w porównaniu z kolekcją mojej przyjaciółki Kasi, Mam nadzieję,że też ją kiedyś zaprezentuje. :)

Chciałam słówko a albumie "Audrey Hepburn Ikony naszych czasów"... cudowne zdjęcia przedstawiające życie i karierę tej pięknej kobiety, opatrzone oczywiście odpowiednim opisem. Świetny pomysł na prezent ;)

Przy okazji prezentuję moje filmy:
Śniadanie u Tiffany'ego
Rzymskie wakacje
Zabawna buzia
Magia Audrey
Szarada
i mój ulubiony... Doczekać zmroku :)

a tu jeszcze kilka zdjęć z książki:







i kalendarz:


Uwielbiam Audrey za styl, klasę, aktorstwo... za wszystko :)

piątek, 26 listopada 2010

Carlos Ruiz Zafon "Książę mgły"


Rodzina Carverów (trójka dzieci, Max, Alicja, Irina, i ich rodzice) przeprowadza się w roku 1943 do małej osady rybackiej, na wybrzeżu Atlantyku, by zamieszkać w domu, który niegdyś należał do rodziny Fleishmanów. Ich dziewięcioletni syn Jacob utonął w morzu. Od pierwszych dni dzieją się tutaj dziwne rzeczy (Max widzi nocą w ogrodzie clowna i dziwne posągi artystów cyrkowych), ale ważniejsze, że dzieci poznają kilkunastoletniego Rolanda, dzięki któremu mogą to i owo dowiedzieć się o miasteczku (np. historię zatopionego w wodach przybrzeżnych, pod koniec pierwszej wojny, okrętu "Orfeusz") i poznać dziadka Rolanda, latarnika Victora Kraya, który opowie im o złym czarowniku znanym jako Cain lub Książę Mgły, chętnie wyświadczającym usługi, ale nigdy za darmo. Coś, co dzieciom wydaje się jeszcze jedną miejscową legendą, szybko okazuje się zatrważającą prawdą

Wydawnictwo: Muza

Pisałam jeszcze dzisiaj, że nie chce mi się czytać i mam doła... no to już nie mam. Czytelnicza niemoc zniknęła jak ręką odjął, kiedy zaczęłam czytać "Księcia mgły" wchłonęła mnie ta historia do tego stopnia, że zapomniałam o jedzeniu :)

Od dłuższego czasu na mojej półce czekają już "Cień wiatru" i "Marina", ale jakoś tak się złożyło, że to po "Księcia Mgły" sięgnęłam jako pierwszego. Może nawet i lepiej, bo w końcu ta książka jest pierwszą w dorobku tego znanego autora, wydaną dopiero teraz w naszym kraju.

Nie będę streszczać fabuły, bo notatka z okładki w zasadzie dobrze wyjaśnia o czym jest książka, napiszę tylko że trzyma w napięciu do ostatniej strony i nie sposób się od niej oderwać. Mimo, iż przeznaczona jest dla młodzieży, myślę że spokojnie może po nią sięgnąć czytelnik w każdym wieku i na pewno się nie zawiedzie.

Autor w doskonały sposób, od pierwszej strony powieści, buduje napięcie, aż do ostatniego kulminacyjnego momentu, a zakończenie mimo iż wydawać by się mogło, że konkretne, owiane jest aurą tajemniczości, która powoduje, że zastanawiamy się czy coś się jeszcze wydarzy...

Carlos Ruiz Zafon w świetny sposób opisał relacje między Alicją Maxem i Rolandem. Ich wzajemna zażyłość i pełne poświęcenie mimo iż znali się zaledwie kilka dni jest godne podziwu. Spodobała mi się szczególnie więź jaka zawiązała się między rodzeństwem, mimo że przed przyjazdem do osady prawie wogóle się wzajemnie nie znali. Dlatego tym bardziej jestem ciekawa jak potoczą się ich dalsze losy.

W książce możemy znaleźć wszystko... tajemnicę, brutalność, przyjaźń, miłość, a wszystko zszyte magiczną igłą Zafona.

Polecam lekturę, ja się w niej zatraciłam i już nie mogę się doczekać kolejnych części tej trylogii.

A okładka jest świetna... oddaje cały klimat tej książki

Stosik

Ponieważ jestem wybitnie zdołowana i nie chce mi się czytać, w zamian prezentuję mały stosik, który mi się ostatnio nazbierał...




1. Małgorzata Kalicińska "Widok z mojego okna, przepisy nie tylko na życie"
Wypatrzona w kiosku, nawet ciekawe przepisy ;)
2. Dorota Berg "Kudłata"
Już przeczytana, książkę otrzymałam od wydawnictwa Prószyński i s-ka
3.Eric Emmanuel Schmitt "Tektonika uczuć"
Spontaniczny, niezaplanowany zakup ;)
4. Urszula Jaksik "Sobotnie popołudnie"
Moja ulubiona Pani bibliotekarka mi poleciła :)
5. Anna Janko "Dziewczyna z zapałkami"
To z polecenia Kaś ;)
6. Jacek Skowroński "Był sobie złodziej"
Kupiłam zauroczona "Muchą" ;)
7. Carlos Ruiz Zafon "Książę Mgły"
8. Haruki Murakami "1Q84"

Te książki otrzymałam od wydawnictwa Muza :)
9. Camilla Lackberg "Ofiara losu"
Miałam sobie zrobić przerwę od Pani Lackberg, ale nie wytrzymałam ;)

czwartek, 25 listopada 2010

Dorota Berg "Kudłata"


Przeszłam w swoim życiu wszystko, co możecie wyczytać w najtańszych gazetach, niedoskonale wybrałam faceta, zbrzydłam, wypiłam morze wina, opłakując błędy życiowe, i oczywiście, jak na Matkę Polkę przystało, mam porządny cellulitis, rozstępy i zmarszczki

Wydawnictwo: Prószyński i s-ka










Nie wiem co napisać... :)
Książka reklamowana jako antydepresyjna, mnie wpędziła w stan przygnębienia (chwilowy;))...
Dlaczego?
A no dlatego, że zazdrościłam głównej bohaterce tego, że wszystko jej się tak ładnie układało po kolei. Ja akurat dziś mam zły dzień i czuję się jak nieudacznik, więc ta książka, mimo że zabawna podziałała na mnie odwrotnie niż powinna.

Wiktoria jako młoda dziewczyna przeżyła zawód miłosny za sprawą Misia, z którym żyła kilka lat w związku. Wpada w depresję, jednak nie na długo i po niedługim czasie wychodzi za mąż za Patryka. Błąd. Rodzi dwójkę dzieci, odchodzi od męża. Jest gruba, brzydka, ma długi i zero perspektyw. Wtedy z opresji ratują ją niezawodne przyjaciółki: Patrynia, Gocha, Aga i Edyta. Tak mijają latka, a Wiki układa sobie powoli życie bez mężczyzn. Jak prawdziwa Matka Polka poświęca się dzieciom i karierze, ale również i w jej życiu w końcu pojawi się trochę testosteronu... :)

"Kudłatą" czyta się szybko i dobrze, tylko mam wrażenie,że to wszystko już kiedyś słyszałam. Kobieta po przejściach układa sobie życie i w końcu spotyka miłość... Mimo to, tutaj jest to zaserwowane z dużą dawko poczucia humoru :)

W tej historii najbardziej polubiłam zwariowane przyjaciółki głównej bohaterki i to właśnie dla nich warto książkę przeczytać, tak dla poprawy nastroju. ;)
Chyba nie tylko u mnie, obudziło to skojarzenie z Klubem Szalonych Dziewic :)

Wrażenia z książki miałabym pewnie bardzo pozytywne, ale rozczarowało mnie trochę cukierkowate zakończenie i jak dla mnie zbyt potoczny język.
Mimo wszystko polecam, bo dawka humoru, przy takiej pogodzie za oknem, nie zaszkodzi :)
Debiut Pani Berg uważam za udany i czekam na kolejne książki :)

I jeszcze słówko o okładce... Niby wszystko jest z nią wporządku, ale jak się przyjrzeć bliżej, to ta Pani ma strasznie pomiętą bluzkę... Nie żebym się czepiała... ale to jest okładka!! można było w photoshopie wygładzić chociaż... no chyba, że taki był zamysł.... styrana przez życie, pomięta kobieta...
Koniec narzekania :D

Zapraszam do czytania

środa, 24 listopada 2010

"Skrzydlate świnie" (2010)

Opowieść o grupie przyjaciół z niewielkiego miasteczka pod Poznaniem, Grodziska Wielkopolskiego, których połączyła wspólna pasja: futbol, a właściwie "aktywne kibicowanie piłkarskiemu klubowi". Łączy ich klub, dzieli sytuacja życiowa. Oskar Nowacki (lat 35) właśnie został ojcem. Wraz z bratem, Mariuszem (lat 25), sprzedaje dewocjonalia na terenie Bazyliki w Licheniu. Dziewczyna Mariusza, Basia (lat 22), towarzyszy chłopakom ze względu na miłość do kibicowania i resztki przywiązania do Mariusza, ale przede wszystkim przez fascynację Oskarem...




reżyseria: Anna Kazejak-Dawid
scenariusz: Anna Kazejak-Dawid, Doman Nowakowski




Moi przyjaciele wyciągnęli mnie dzisiaj do Kina na film "Skrzydlate świnie". Nie nastawiałam się na nic specjalnego, w końcu to polski film, ale o dziwo bardzo miło się rozczarowałam...

Przede wszystkim jestem pod wrażeniem, że ten film,ociekający testosteronem, wyreżyserowała kobieta - Anna Kazejak. To ciekawe, kiedy kobieta kręci film o tak specyficznym środowisku jak kibice. Jestem po prostu pod wrażeniem. Wielki szacunek Pani Anno :)

Drugie miłe zaskoczenie... gra Piotra Roguckiego wokalisty zespołu Coma (który bardzo lubię). Bardzo dobrze mu to wyszło :) Wiarygodnie oddał emocje targające Mariuszem.

No i niezapomniane wrażenie... Paweł Małaszyński jak go Pan Bóg stworzył :D Cóż... jestem tylko kobietą... ;)
Podobała mi się też postać Basi... Same sprzeczności - kibolka i organistka w kościele w jednym :)

Irytują mnie z reguły polskie filmy, są powtarzalne i przewidywalne... ten jest inny, dlatego warto się do kina wybrać. Pewnie będziemy słyszeć różne głosy na temat "Skrzydlatych świń", jednym się będzie podobać... innym mniej... Ja POLECAM :)

A na koniec Ja... na meczu mojej drużyny... a co...(wpasowałam w temat), zdjęcie sprzed ponad roku, teraz już niestety czasu i chęci trochę brak :)



I moja ulubiona piosenka Comy...



I teledysk do filmu:




wtorek, 23 listopada 2010

Moj sklep internetowy + przypomnienie o KONKURSIE :)

Dzisiaj mała autoreklama.
Uruchomiłam w końcu sklep internetowy ze Swoimi "dziełami" ;P Narazie wprawdzie dodałam tylko 8 przedmiotów, ale już wkrótce będzie tego dużo dużo więcej. Zapraszam, może wpadnie Wam coś w oko, szczególnie że święta się zbliżają i prezentów trzeba szukać :). Będę wdzięczna, za przekazywanie linku znajomym ;)

Pozdrawiam Was serdecznie i przypominam o konkursie !! Czas do jutra do 15 ;)

http://bellastyle.otwarte24.pl/

poniedziałek, 22 listopada 2010

Katarzyna Michalak "Rok w Poziomce" + konkurs :)


Historia Ewy – trzydziestokilkuletniej kobiety po przejściach, która postanawia spełnić wreszcie swoje marzenie i zamieszkać w ukochanym domu. Ale jak wszystko w życiu to marzenie ma również swoją cenę: Ewa, chcąc zarobić na kupno wymarzonego domku po lasem podejmuje pracę w wydawnictwie przyjaciela (skądinąd bardzo atrakcyjnego) i ma za zadanie znaleźć prawdziwy bestseller…

I tu zaczynają się przygody…

Urzekająca historia ludzi, do których szczęście przyszło wtedy, gdy już przestawali w nie wierzyć. Sympatyczni bohaterowie, którzy przekonali się, że podarowane dobro – powraca podwójnie.

Wzruszająca, pełna ciepła opowieść o tym, że marzenia się spełniają. Zawsze - jeśli w to wierzysz.

O książce pisałam już tutaj ;), ale skrobię jeszcze raz, bo już za dwa dni premiera i będzie ją można nabyć w księgarni ;)

Ja dziękuje autorce za możliwość przeczytania jej już ponad miesiąc temu :)

A dla Was mam niespodziewajkę ;) Rozlosuję mój egzemplarz wśród chętnych, którzy zgłoszą zainteresowanie w komentarzu (anonimowych proszę o podanie imienia i maila). Możecie napisać w kilku zdaniach jak wygląda Wasz wymarzony dom (opcjonalnie mieszkanie;))
Czas do 24.11.2010 do godz. 15.00 :)

A na koniec wywiad z autorką :)

niedziela, 21 listopada 2010

Małgorzata Gutowska-Adamczyk "Jak zabić nastolatkę (w sobie)?..."


Dorosłość jest przereklamowana. Zwłaszcza w wydaniu 40+. Ale we wszystkich innych też. Kiedy masz te swoje 18-, zastanawiasz się, kiedy wreszcie dorośniesz. Bycie nastolatkiem to przecież okres nieustannego niewolnictwa. A potem nagle orientujesz się, że masz już 20+, ni z tego, ni z owego 25+, wreszcie, mój Boże! 30 (na razie bez plusa) i z jednej strony wydajesz się sobie stara, z drugiej zaś zastanawiasz się, czy jesteś już dorosła, bo wciąż czujesz w sobie nastolatkę! Jeśli choć raz tego doświadczyłaś, ta książka jest dla Ciebie….” Zawierzmy Autorce sięgając po tę zabawną historię niełatwego uładzenia się z upływem czasu.





Jaką miałam w czwartek radość, kiedy wróciłam do domu i znalazłam przesyłkę... otworzyłam, a tam książką Pani Małgorzaty. Nie spodziewałam się jej zupełnie, dlatego radość była tym większa.

Może zacznę od tego, że mam wątpliwości, czy książka jest dla mnie. Nie czuję jeszcze tego co główna bohaterka Lilka. Brakuje mi kilku lat do +30, że o +40 nie wspomnę :)

Lilka wraz z mężem i dwójką synów spędza wakacje nad morzem. Oboje spotykają tam swoje dawne miłości, Grażynę i Andrzeja... oraz niezwykle przystojnego jegomościa... tzw. Banderasa. Lilka zmęczona byciem matką i żoną, chce zmienić swoje życie i postanawia, że napisze powieść. Niestety dzieci i mąż nie pozostawiają jej wiele czasu dla siebie, więc przynajmniej w wyobraźni kobiety rodzą się wizje romansów (nie tylko jej samej, ale również innych wczasowiczów i męża ;))

Pani Małgorzata Gutowska-Adamczyk w humorystyczny sposób pokazała kobietę, która nie zdaje sobie sprawy z tego,że przekroczyła już pewną granicę wiekową, ciągle czuje się nastolatką i nie dopuszcza do siebie myśli, że mężczyźni patrzą na nią jak przez szkło, figura już nie ta itd... Nie chce stać się zwykłą kurą domową, w końcu całe życie... i kariera przed nią.
Książka jest napisana z dużym humorem, a na jej podstawie powstał spektakl o takim samym tytule, z Katarzyną Żak w roli głównej.

Jak powiedziała autorka na spotkaniu... nastolatkę należy w sobie oswoić:)
Polecam... szczególnie tym starszym "nastolatkom"

I zapraszam na blog książki

Richard Paul Evans "Stokrotki w śniegu"


Czy można dostać drugą szansę i rozpocząć wszystko od nowa?

James Kier zginął w wypadku. Tak przynajmniej wszystkim się wydawało.
On sam dowiedział się o własnej śmierci z gazet. Pomyłkę szybko wyjaśniono, ale błąd popełniony przez dziennikarza ucieszył wszystkich znajomych Jamesa.
Nic dziwnego.
Nie był kandydatem na najlepszego przyjaciela.
Bezwzględny szef. Rekin biznesu wyznający zasadę - po trupach do celu. Mąż, który zostawia umierającą żonę. Ojciec znienawidzony przez syna.
Czy można zacząć wszystko od nowa?
Wynagrodzić popełnione krzywdy?
Przebaczyć innym i sobie?


Sięgnęłam po książkę, dlatego że bardzo lubię "Opowieść Wigilijną" Charlesa Dickensa, a "Stokrotki w śniegu" zapowiadały się na książkę w podobnym klimacie :)

U Paula Evansa rolę Ebenezera Scroogea przyjął James Kier, bezwzględny rekin biznesu, który niszczy ludzi bez skrupułów. Rani nawet osoby, które mimo wszystko darzą go uczuciem i wierzą w to, że jest w nim coś dobrego.
Całe życie i światopogląd Jamesa zmieniają się, kiedy pewnego dnia biznesmen czyta umieszczony przez pomyłkę w gazecie nekrolog... własny nekrolog. Postanawia się zmienić i naprawić krzywdy, które wyrządził innym ludziom... ale czy po takim czasie jest to możliwe i czy James ma szansę naprawić to co kiedyś zepsuł... sprawić,żeby żona i syn znowu mu zaufali i obdarzyli uczuciem?

Książka idealna do przeczytania w okresie przedświątecznym... ja także miałam w planie zrobić to przed Wigilią, ale jakoś ciągnęło mnie do czytania i nie wytrzymałam. Od razu rzuca się w oczy nawiązanie do "Opowieści Wigilijnej" i niestety, wg. mnie tej książce brakuje magii, którą mogliśmy znaleźć u Dickensa. Owszem... wzruszyła mnie, czytało się ją szybko i przyjemnie, ale jednak czegoś brakowało. Może powinnam jednak poczekać z książką na pierwszy śnieg i trochę świątecznej atmosfery?

Książka niesie proste przesłanie... człowiek jest kowalem własnego losu i to jak nas odbierają ludzie, zależy tylko i wyłącznie od nas... Miłości i prawdziwej przyjaźni nie można kupić za pieniądze, a czasami zapominamy, że to właśnie miłość i przyjaźń nadają sens naszemu życiu.

Mimo iż brakuje mi w tej książce odrobiny tego czegoś... magicznego... polecam, bo czyta się naprawdę dobrze, a nawet kilka łez ze wzruszenia można uronić :)

A jeżeli będziecie mieć okazję to przeczytajcie "Słonecznik" Evansa, bardzo mi się kiedyś ta książka podobała :)

piątek, 19 listopada 2010

Patrick Gale "Dom w Kornwalii"





Dom w Kornwalii Dom w Kornwalii to opowieść o rodzinie, trudnej miłości oraz zakazanych namiętnościach. Frances i John spędzają lato w Kornwalii, oczarowani surowym pięknem krajobrazu. Spokój nadmorskiej scenerii jest jednak zwodniczy. Na jaw wychodzą bolesne tajemnice. Dom na wydmie staje się sceną rodzinnego dramatu. Po latach Frances i John powrócą w to miejsce wraz z synem. Również tym razem gwałtowne emocje dojdą do głosu...

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia




Sięgnęłam po powieść Patrcka Gale, ponieważ zakochałam się od pierwszego wejrzenia w okładce. Samo wnętrze książki okazało się równie interesujące jak zewnętrzna powłoka.

Książka podzielona jest na rozdziały "Niebieski dom" i "Oddany morzu", które przeplatają się ze sobą, łącząc wątki z przeszłości z teraźniejszością.
W Niebieskim domu poznajemy Willa, który spędza z rodzicami Frances i Johnem wakacje w słonecznej Kornwalii. Will to zdeklarowany homoseksualista, który żyje w ukrytym związku ze swoim szwagrem Sandym.
W rozdziałach "Oddany morzu" spotykamy te same postacie ponad 30 lat wcześniej, także w Kornwalii.
Dom zarówno w przeszłości jak i teraźniejszości jest światkiem wielkich uczuć, namiętności, wzburzenia, zagubienia bohaterów.

Ta książka mnie pochłonęła... Pierwsze 40 stron trochę mi się dłużyło i mimo że później Gale prowadzi czytelnika, odkrywając stopniowo karty w sposób senny, i powiedziałabym leniwy, powieść niesamowicie wciąga i powoduje, że czekamy i czekamy i za cierpliwość dostajemy wszystko co najlepsze.

Podobała mi się swoboda z jaką autor pisze o homoseksualistach. Dzięki postaci Willa (Julianna) widzimy jak orientacja w chłopcu się kształtuje, jak już w wieku 8 lat, ma świadomość, że mężczyźni wzbudzają w nim uczucia. Gale opisuje związek Willa i Sandiego z dużym realizmem, ale nie przekracza granicy kiczu i sensacji. Na pewno wiarygodności temu wątkowi dodaje fakt, że Patrick Gale jest homoseksualistą i od lat żyje ze swoim partnerem Aidanem Hicksem, któremu powieść tę dedykuje.

Gale odsłania w książce mechanizmy ludzkiego postępowania. Pokazuje jak ciężko czasami podjąć decyzję i jak łatwo zabrnąć w ślepy zaułek. Niewiele trzeba aby chwilą zapomnienia niszczyć ludzi których się kocha i szanuje.

Dowiadujemy się też trochę o chorobie Alzheimera... Frances cierpi na początkowe stadium i wraz z kolejnymi stronami powieści obserwujemy jak stopniowo jej stan się pogarsza, jak miewa gorsze dni, aż w końcu zapomina...

Książka bardzo mi się podobała (tylko pamiętajcie, że to moja opinia, Wasza może być inna;))

Polecam Wam bardzo, bardzo, bardzo... Ja z pewnością sięgnę po "Notatki z wystawy" , wcześniejszą powieść autora ;)

środa, 17 listopada 2010

Rzecz się tyczy Harlana Cobena :)


Obił mi się dziś kilka razy Coben o oczy (m. in. u Bazyla), a jako, że jest jeden z moich ulubionych amerykańskich pisarzy, którego obdarzyłam miłością od pierwszego przeczytania, to postanowiłam coś tu skrobnąć o nim :)

Zajrzałam dziś do statystyk mojego bloga i wynika z nich, że najwięcej wyświetleń ma umieszczona 22 września notatka o "Mistyfikacji". Dokładnie 740 razy ktoś do niej zaglądał. Dla porównania następna ma tylko 150 wyświetleń.

Mimo iż darzę wręcz uwielbieniem pisarza, muszę przyznać, że jego książki szybko się zapomina. Po dwóch tygodniach od przeczytania pewnie sama nie umiałabym powiedzieć o czym dokładnie to było... ale co tam... czytam dla chwilowego zapomnienia ;)

Na podstawie książki "Nie mów nikomu" został nakręcony film o tym samym tytule. Jego reżyserem jest Guillaume Canet, a w rolach głównych występują Francois Cluzet, Marie-Josee Croze, Andre Dussollier, Kristin Scott Thomas (Harlan Coben, występuje przez moment, jako przechodzień ;)). Słyszałam różne opinie na jego temat... mnie się podobał więc polecam


Autor ma już w swoim dorobku pokaźną bibliografię:


Z Myronem Bolitarem

* 1995 Bez skrupułów
* 1996 Krótka piłka
* 1996 Bez śladu
* 1997 Błękitna krew
* 1998 Jeden fałszywy ruch
* 1999 Ostatni szczegół
* 2000 Najczarniejszy strach
* 2006 Obiecaj mi
* 2009 Zaginiona
* 2011 Live Wire (jeszcze nie wydana)

Pozostałe powieści

* 1990 Mistyfikacja
* 1991 Klinika śmierci (w Polsce jeszcze nie wydana)
* 2001 Nie mów nikomu
* 2002 Bez pożegnania
* 2003 Jedyna szansa
* 2004 Tylko jedno spojrzenie
* 2005 Niewinny
* 2007 W głębi lasu
* 2008 Zachowaj spokój
* 2010 Na gorącym uczynku (w Polsce jeszcze nie wydana)*

Ja przeczytałam wszystkie w Polsce wydane... a Wy? :)

Pozdrawiam Wszystkich odwiedzających ;)

*wiedzę na temat bibliografii zaczerpnęłam z wikipedii

Francesc Miralles "Miłość przez małe m"


Jeden spodeczek mleka może wszystko zmienić... W ostatni dzień roku za drzwiami Samuela, nauczyciela literatury, rozlega się ciche, lecz natarczywe drapanie. To bezdomny kot — niezwykły jak każdy kot — niespodziewanie wkracza w życie samotnego trzydziestotrzylatka i w cudowny sposób je przeobraża. Samuel odtąd nie tylko lepiej sypia przy wtórze mruczenia, lecz także nawiązuje nowe przyjaźnie. A wszystko wydaje się prowadzić do pierwszej miłości z dzieciństwa — tej, która kiedyś obdarzyła go tajemniczym pocałunkiem motyla..

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia


Sięgnęłam po książkę, spodziewając się lekkiej i niezobowiązującej lektury i dostałam sympatyczną historię z wieloma przemyśleniami. W wydawać by się mogło zwyczajną opowieść, autor starał się wpleść wiele życiowych mądrości, ale o tym za chwilę...

Samuel to mężczyzna przed czterdziestką, profesor literatury, który prowadzi nudną i przewidywalną egzystencję. Nie posiada przyjaciół, z siostrą widuje się bardzo rzadko... jednym słowem jest samotny. Aż tu nagle, w jego ustabilizowane życie wkracza kotek. Samuel postanawia go przygarnąć i ta decyzja uruchamia łańcuch zdarzeń, których bohater już nie uniknie. Poznaje Tytusa, swojego sąsiada, i Valdemara przesiadującego w kawiarni... natyka się też na miłość z dzieciństwa - Gabrielę, która w wieku sześciu lat obdarzyła go pocałunkiem motyla. A wszystko za sprawą dobrego uczynku...
Dużym plusem "Miłości przez małe m" jest pierwiastek magi jaki w sobie zawiera. Przeznaczenie kieruje krokami i myślami Samuela, doprowadzając do nieprawdopodobnych wydarzeń i zbiegów okoliczności.
Cała powieść niesie proste przesłanie, że czasami mała rzecz, drobny uczynek może zmienić całe nasze życie.

"Człowiek robi dobry uczynek, jakąś małą rzecz i wyzwala cały łańcuch zdarzeń,które zwracają mu tę odrobinę miłości jaką podarował wielokrotnie pomnożoną. W końcu choćby chciał wrócić do punktu wyjścia nie może. Bo miłość przez małe "m" odcięła mu drogę do tego, czym był wcześniej"


Ale tym razem nie jest tak całkiem kolorowo, bo mam dwa zarzuty wobec książki:
Wydaje mi się, że autor trochę przesadził z filozoficznym jej aspektem. Strasznie dużo przemyśleń i mądrości życiowych, które spowodowały wg. mnie to, że powieść stała się miejscami, podkreślam miejcami!, troszkę ciężka w odbiorze.
Drugi zarzut to sam Samuel... nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć dlaczego, ale po prostu mnie irytował. Raczej nie zapadnie mi w pamięć i też specjalnie się do niego nie przywiązałam :)
Książka mimo to jest przyjemna i niesie mądre przesłanie, a na jej plus niewątpliwie przemawiają krótkie rozdziały i ciekawostki z twórczości wielkich niemieckich pisarzy, m.in Goethego.

"Miłość przez małe m" to taka bajka o poszukiwaniu szczęścia, więc polecam dla odprężenia.
I bardzo jestem ciekawa Waszych opinii na jej temat.


I zamieszczam cytaty, które zapadły mi w pamięć:

"Miłość jest jak piękny kwiat, ale trzeba go szukać na skraju przepaści"

"Być może na miłość zasługują tylko ci, którzy kochają hurtowo, nie odmawiając jednym tego, co dają innym"


poniedziałek, 15 listopada 2010

Andromeda Romano-Lax "Hiszpański smyczek"


Pod koniec XIX wieku w miasteczku Campo Seco rodzi się chłopiec. Nikt jeszcze nie przeczuwa, że wkrótce zostanie okrzyknięty królem smyczka i największym wiolonczelistą w historii Hiszpanii. Tymczasem dwór królewski w Madrycie, pełen intryg i zepsucia, chyli się powoli ku upadkowi. Chmury gromadzą się również nad resztą Europy, zwiastując nadejście nowej, okrutnej epoki. Po dojściu do władzy faszystów życie genialnego muzyka staje się nieustającym wyborem pomiędzy osobistym szczęściem a nienawiścią do reżimu. Jego miłość do pięknej żydowskiej skrzypaczki jest zagrożona, podobnie jak stary ład na kontynencie, a ratowanie najbliższych wiąże się ze zhańbieniem własnego nazwiska...

Wydawnictwo: Nasza księgarnia

Na przeczytanie książki przeznaczyłam sobie kilka najbliższych dni, ponieważ ilość stron wydawała mi się dość pokaźna a i ich wymiar większy od standardowego. Z planów nic nie wyszło, ponieważ książka pochłonęła, mnie do tego stopnia, że czytałam ją jednym tchem, robiąc sobie jedynie krótkie przerwy na jedzenie (raz na spanie) ;)

Zacznę od tego na co ostatnimi czasy zwracam dużą uwagę, mianowicie od okładki, która w 100% wg mnie oddaje klimat tej książki...

Historia zaczyna się w małej miejscowości Campo Seco, gdzie w 1892 roku przychodzi na świat Feliu Anibal Delargo Domenech. Miał mieć na imię Feliz (po hiszpański szczęśliwy) jednak wskutek pomyłki otrzymał imię inne niż mu przeznaczone. Jako dziecko objawiał swój talent do muzyki, grał na skrzypcach i fortepianie... jednak dzięki smyczkowi, który był prezentem od zmarłego ojca i koncertowi Justo Al-Cerraza, zrozumiał że jego przeznaczeniem jest wiolonczela. W końcu po latach matka zabiera go do Barcelony, gdzie zaczyna lekcje u sławnego wiolonczelisty Alberto Mendizabala. Od tej chwili jego życie nabiera rozpędu, a zbiegiem lat staje się znanym na świecie wirtuozem wiolonczeli. Zaczyna koncertować ze znanym pianistą Justo Al-Cerrazem, później poznaje żydowską skrzypaczkę Avivę , którą pokocha miłością niezwykle skomplikowaną...

Aż trudno mi uwierzyć, że cała książka stanowi fikcję literacką. Miałam wrażenie,że ludzie których spotykam na kartach książki istnieli naprawdę. Jak zaznacza na końcu autorka, postać Feliu wzorowała na sławnym wiolonczeliście Pablu Casalsie, co dodało tej powieści niezwykłej wiarygodności.
Podobało mi się bardzo to, że historia w tej książce jest tylko tłem, nie dominuje i nie przytłacza. Czasami zdarza się, że autor przesadza z opisami wojny, rebelii, bitew, przez co książka robi się ciężka w odbiorze. Tutaj autorka zachowała odpowiednie proporcje, dlatego czyta się szybko i z dużą lekkością.

Jednaj największym zaskoczeniem dla mnie było to, że na kartach tej powieści naprawdę słychać było muzykę. Podejrzewam, że to za sprawą tego, że sama autorka gra na wiolonczeli. Mnie prześladowała przez 600 stron zasłyszana kiedyś melodia grana na wiolonczeli... jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że to preludium do pierwszej solowej suity Bacha, którą Feliu wykonał, gdy Justo odmówił gry na pianinie. (str. 315 ;))

Posłuchajcie, bo to jest naprawdę piękne...




Polecam "Hiszpańskiego smyczka", bo to naprawdę niezwykła historia i po prostu zasługuje na to, żeby się w niej zatracać...

niedziela, 14 listopada 2010

LOSOWANIE :)

Wprawdzie pisałam że losowanie odbędzie się z okazji 10000 wejść, ale okazało się, że tylko jutro ewentualną nagrodę bedę mogła wysłać, więc przyspieszam trochę. Mam nadzieję, że wszyscy, którzy chcieli się zgłosić zdążyli na czas :)

Jeszcze raz dziękuję Wam za ciepłe słowa i liczne odwiedziny!!




A książka wędruje do ultramaryny :)

Proszę o adres na maila :)

Jeszcze raz bardzo Wam wszystkim dziękuję ;) I pozdrawiam serdecznie :)

sobota, 13 listopada 2010

konkursik :)

Spojrzałam na licznik... a tu proszę 9500 wejść :) Radość to dla mnie ogromna, że ktoś bloga odwiedza, a liczba wejść powolutku zbliża się do 10000 :)
Dlatego postanowiłam obdarować kogoś książeczką, w podzięce za liczne odwiedziny :)

Długo nie mogłam się zdecydować, aż w końcu wybór padł na książkę którą czytałam na początku mojego blogowania... "Pod bezkresnym niebem" Elżbiety Wojnarowskiej. Mnie się podobała i mam nadzieję, że komuś jeszcze do gustu przypadnie :)

Losowanie odbędzie się, kiedy licznik przekroczy 10000 :)
Co musicie zrobić? Zostawić komentarz oczywiście ;)
Osoby anonimowe proszę o podpisanie się imieniem, lub adresem e-mail

I dziękuję Wam serdecznie, że tu zaglądacie i czytacie :)





W powieści Elżbiety Wojnarowskiej miłość, śmierć, rywalizacja i zdrada łączą się ze sobą w zaskakujący kolaż. Rajd Dakar staje się nie tylko areną walki sportowej, ale też niebezpieczną rozgrywką uczuć, aż do tragicznego finału. Odwieczna walka namiętności pod bezkresnym niebem Afryki. Na tle fascynującego afrykańskiego krajobrazu, zaskakujących przygód, kreśli autorka losy ludzi, którzy poszukują sensu życia, miłości; ludzi w podróży, w drodze w pełnym tego słowa znaczeniu i w drodze do poznania siebie, własnego wnętrza, własnego sumienia, własnej duszy. Bohaterowie tej powieści to postaci rozdarte, miotane dylematami, z jednej strony radość, z drugiej niepokój. Wielu z nich ma poczucie winy. Autorka podstawia czytelnikowi lustro, by się w nim przejrzał, zobaczył swoją twarz, swoje sumienie, swoją duszę i – bez zbędnego dydaktyzmu – zmusza do zastanowienia nad własnym życiem, własnym postępowaniem, własnymi czynami.
Prof. dr hab. Bolesław Faron

Monsieur Stosik ;)

Jako że zabieram się za "Hiszpański Smyczek" i trochę mnie tu pewnie nie będzie, zostawiam Was w towarzystwie moich stosików :)

Wczoraj odwiedziłam koleżankę, a dziś zajrzałam na półkę siostry i oto rezultaty:


1. Sempe i Goscinny "Mikołajek"
2. Paulo Coelho "Demon i panna Prym"
3. Carlos Ruiz Zafon "Marina"
4. Stephen King "Pod kopułą"


stos zakupowo podarunkowy :D



1. Richard Paul Evans "Stokrotki w śniegu"

Prezent od chłopaka

2. Lynn Freed "Dom kobiet"
3. Manuela Gretkowska, Piotr Pietucha "Sceny z życia pozamałżeńskiego"


te dwie pozycje znalazłam zakurzone w szafie :)

4. Eric-Emmanuel Schmitt "Oskar i Pani Róża"

Pożyczka od "prawie teściowej" :)

5. Szymon Hołownia "Bóg. Życie i Twórczość"

Moja pierwsza książka Pana Hołowni, która mam nadzieję zachęci mnie do sięgnięcia po inne ;)

6. Francesc Miralles "Miłość przez małe m"
7. Patrick Gale "Dom w Kornwali"
8. Elizabeth Strout "Okruchy codzienności"
9. Andromeda Romano Lax "Hiszpański smyczek"


cztery książki powyżej otrzymałam od wydawnictwa Nasza Księgarnia :)

10. Agnieszka Lingas-Łoniewska "Szósty"

Do zakupu tej ksiązki zachęciła mnie Lena.

i Stosik dzisiejszy biblioteczny... Nie wiem czy zostanie przeczytany, bo po prostu zaczyna brakować mi czasu na te wszystkie ksiażki...



1. Jo Nesbo "Wybawiciel"
2. Anne Fortier "Julia"
3. Marek Krajewski "Głowa Minotaura"
4. Guillaume Musso "Ponieważ Cię kocham"
5. Małgorzata Gutowska - Adamczyk "13. Poprzeczna"
6. Leopold Tyrmand "Siedem Dalekich Rejsów"
7. Roma Ligocka "Tylko ja sama"

piątek, 12 listopada 2010

Eric-Emmanuel Schmitt "Pan Ibrahim i kwiay Koranu"


Kiedy mały Momo podkrada smakołyki w sklepie pana Ibrahima, nawet nie podejrzewa, że stary Arab, który tak naprawdę nie jest Arabem, stanie się wkrótce jego przyjacielem i duchowym przewodnikiem.
















Pan Ibrahim i kwiaty Koranu to moje pierwsze spotkanie z francuskim pisarzem i na pewno mogę już powiedzieć, że nie ostatnie...

O kunszcie autora powinno świadczyć to, że w niewielkiej ilości stron, zaledwie 63, potrafi umieścić i przekazać bardzo dużo wartościowych treści. Przeczytawszy pierwsze zdanie wiedziałam już, że książka mnie pochłonie i pozostanie w mojej pamięci na dłużej.

"Kiedy skończyłem jedenaście lat, rozbiłem swoją świnkę skarbonkę i poszedłem na dziwki"


Bohaterem jest jedenastoletni Mojżesz, który aby oszukać ojca i podkradać mu pieniądze, musi jednocześnie kraść konserwy u Pana Ibrahima, właściciela sklepu. Chłopiec, który czuje się odrzucony przez ojca, ciągle porównywany do idealnego, wymyślonego brata, nie ma pewności siebie i zatraca radość z życia.
Pan Ibrahim wkrótce staje się jego mentorem i duchowym przewodnikiem. Uczy go i przekazuje mu swoje doświadczenie życiowe. Pokazuje mu również, że szczęście jest w nim samym

Książka przekazuje nam w prosty sposób podstawową mądrość... To My sami decydujemy jak wygląda nasze życie. Każda podejmowana przez nas decyzja ma wpływ na to kim jesteśmy i kim się stajemy. Szczęście zależy od nas samych, nie od otoczenia zewnętrznego. Jeżeli nie chcemy być szczęśliwi, to nic tego nie zmieni.
Często zatracamy radość życia, a to jak nas ludzie odbierają w dużej mierze zależy od tego jak odbieramy samych siebie.

Schmitt w przystępny sposób przekazał nam ważną życiową mądrość. Książka momentami wzruszała i wyciskała łzy, ale w całym swoim przesłaniu niosła radość.
Ja już teraz wstępuję do grona jego wielbicieli :)

czwartek, 11 listopada 2010

Jacek Skowroński "Mucha"


Ta mucha cię użądli… Zblazowany agent ubezpieczeniowy Apoloniusz stawia się na spotkanie w sprawie polisy. Przyjmuje go roznegliżowana pani domu o imieniu Jola. Podekscytowany mężczyzna rozkoszuje się wizją upojnych chwil, kiedy nagle przez okno dostrzega pana domu, jak wspólnie z pomocnikami właśnie wyprawia na tamten świat pewnego gościa. Apoloniusz daje drapaka przez okno. I tak rozpoczyna się jego bohaterska walka z Muchą, czyli znanym gangsterem Konradem Z., który ani myśli rezygnować z pogoni za nieszczęsnym świadkiem.








Ostatnio czytałam kilka pozytywnych opinii na temat tej książki, więc na Targach zaopatrzyłam się w tę pozycję i prawie od razu zaczęłam czytać, bo jak już kiedyś pisałam, jestem wielką miłośniczką kryminałów i książek sensacyjnych.

Apoloniusz, zwykły agent ubezpieczeniowy, przez przypadek widzi więcej niż powinien i w ten sposób dostaje się na celownik gangstera Muchy, który ani myśli odpuścić swojej ofierze... Na szczęście Apoloniusz, postanawia nie poddać się łatwo i coraz to wymyślniejszymi sposobami próbuje doprowadzić Muchę na skraj egzystencji.
Sposoby jakimi zwykły agent, załatwił wielkiego gangstera, wywoływały we mnie niepohamowane wybuchy śmiechu.

Wszystko byłoby wporządku, gdyby nie pierwsze 40 stron książki, gdzie bohater mnie po prostu irytował. Wydawało mi się,że jego ulubione słowa to "cizia" i "panienka"... Nic sobie bynajmniej nie robił ze swojego stanu cywilnego (Żona Dorota, córka Sabina) i miałam wrażenie, że tylko czeka na okazję, żeby wskoczyć komuś do łóżka. Nie wzbudził mojej sympatii, ten "typowy" samiec i miałach ochotę porzucić lekturę. Na szczęście, nie uczyniłam tego i później autor wynagrodził mi wcześniejszą irytację.
Po 40 stronie już nie mogłam się oderwać i byłam bardzo niepocieszona, kiedy o 2 w nocy oczy same zaczęły mi się zamykać i musiałam się położyć.

Sam pomysł na książkę uważam za bardzo udany, nie trzymałam jeszcze w ręce niczego podobnego, przynajmniej napisanego przez polskiego autora (nie mówię, że nie ma, może nie natrafiłam jeszcze). Bohaterowie są niezwykle charakterystyczni, półświatek gangsterów, meneli, ludzi od wszystkiego, policja, hrabianka czystej krwi. Po prostu plejada barwnych postaci... Moje serce podbił menel Zenek ;)

Książka napisana jest nieskomplikowanym, czasami wręcz potocznym językiem co dodaje jej wiarygodności, bo w końcu byłoby dziwne gdyby menele mówili poprawną polszczyzną ;) Czyta się ją naprawdę szybko i dobrze ( w moim przypadku pomijając początek)

Polecam, bo to duża dawka dobrego humoru, a te pierwsze strony na dłuższą metę mogę autorowi przebaczyć :)

Ps. Jeśli zrobiłam błędy i pisałam nieskładnie, to wybaczcie mi proszę, męczy mnie trochę gorączka :(

wtorek, 9 listopada 2010

Spotkanie z Małgorzatą Gutowską - Adamczyk :)

A więc tak jak pisałam wcześniej, wybrałam się na spotkanie z autorką w Silesii w Katowicach. Towarzyszyli mi tata i przyjaciółka :) Pani Małgorzata jak zwykle przesympatyczna :) Jestem pod jej urokiem ;)

Oto mała fotorelacja:





Pani Małgorzata i mój tata :)







poniedziałek, 8 listopada 2010

Małgorzata Gutowska - Adamczyk "Wystarczy, że jesteś"


Weronika jest z natury pesymistką. Nie wierzy w siebie ani w to, że odnajdzie w życiu szczęście i miłość. Zapamiętale czyta „Zmierzch” i skrycie marzy o wielkim, wyjątkowym uczuciu oraz księciu, zbyt doskonałym, by mógł być prawdziwy. Idealny chłopak rodzi się w wyobraźni dziewczyny i żyje w świecie wirtualnym, w prowadzonym przez nią blogu. Czy rzeczywistość może się upodobnić do marzeń? Powieść Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk opowiada o dojrzewaniu do miłości, potrzebie kochania i bycia kochanym, pierwszych rozczarowaniach oraz trudnej drodze do zrozumienia, co jest naprawdę wartościowe.




Podchodziłam do tej książki z dużą rezerwą, w końcu nastolatką już kilka lat nie jestem, a teraz problemy dorastających dziewcząt wydają mi się wręcz błahe. Ale dobrze się stało że książkę zakupiłam i przeczytałam.

Jako że wiem jak niektóre z Was reagują alergicznie na "Zmierzch", napiszę od razu, że ta ksiązka udowadnia, że miłość taka jak w "Zmierzchu" to fikcja. i w tym momencie zacytuję fragment książki:

"Dlaczego życie ma dla niej ciągle jakieś niespodzianki, dlaczego nie chce być miłe, obrzydliwie przewidywalne i zaskakująco podobne do "Zmierzchu"?

Dlaczego miłość to nie autostrada ku szczęściu, lecz wyboista ścieżka wiodąca nad urwiskiem i trzeba się dobrze rozglądać dookoła, by nei osunąć się w przepaść, lub nie dostać spadającym odłamkiem skały w głowę

Dlaczego piękne historie zdarzają się tylko w kiepskich powieściach?"


Weronika to zakompleksiona nastolatka, która uważa się za osobę zupełnie przeciętną i bez wyrazu. Nie pije alkoholu, nie chodzi na imprezy, nie ma przyjaciół, dobrze się uczy... jest poukładana w każdym znaczeniu tego słowa. Ale tęskni za miłością, której w swoim odczuciu od bliskich nie otrzymuje.
Przypadkiem w pociągu poznaje Filipa, wschodzącą gwiazdę telewizyjną i zakochuje się w nim bez pamięci. Poznaje również Marka, zupełnie różnego od Filipa, który pełni funkcję jej przyjaciela.
Dziewczyna przeżywa rozterki miłosne i wieczne odrzucenie ze strony filipa, który przypomina sobie o niej od czasu do czasu, nie widząc, że to co najlepsze ma tuż obok siebie.

Jest to opowieść o dojrzewaniu do prawdziwej miłości i do obdarzania miłością innej osoby.
Dziewczynie w końcu udaje się odróżnić prawdziwe uczucie od tego serwowanego w powieści Stephanie Meyer.

Zwróciłam jeszcze uwagę na to, że autorka bez skrępowania porusza temat seksu wśród nastolatków i "pierwszego razu". Czasami mam wrażenie, że jest to temat tabu. Wiadomo że się to robi, ale nikt o tym nie mówi :)

Bardzo sympatycznie było przenieść się wraz z bohaterką do czasów liceum i oderwać od szarej i deszczowej rzeczywistości. Autorka bardzo ładnie i przystępnie pisze o przejściu z jednego etapu życia do następnego i nieważne ile ma się lat, zawsze warto sobie pozwolić na małą refleksję.

A ta książka obaliła w mojej głowie stereotyp, że książki dla nastolatek i o nastolatek są tylko dla nastolatek. :)



niedziela, 7 listopada 2010

Isabel Allende "Dom Duchów"


Pierwsza powieść Isabel Allende to jeden z największych bestsellerów literatury iberoamerykańskiej. Dom duchów jest pełną ciepła opowieścią o rodzinie Estebana Trueby, o pokoleniach kobiet, które go otaczały, o jego dzieciach i wnukach. Ich losy splatają się z historią i są świadectwem dramatycznych przemian na przestrzeni dwudziestego wieku. Gwałtowny temperament ojca rodziny i szczególna nadwrażliwość jego żony komplikują wzajemne relacje bohaterów i choć prowadzą do tragicznych przesileń, równocześnie składają się na serdeczną opowieść o świecie wielkich codziennych emocji.



Piękna historia pełna realizmu magicznego, opowiadająca losy trzech pokoleń kobiet, które pojawiają się w życiu Estebana Trueby.

"Dom duchów" to podobno trzecia część trylogii, jednak ja czytałam ją jako pierwszą i zupełnie nie przeszkadzał mi brak znajomości poprzednich pozycji.

Zaczęłam od tej książki, dlatego że wcześniej czytałam dużo pozytywnych opinii na jej temat i na szczęście nie zawiodła moich oczekiwań.

Cała akcja toczy się wokół Estebana i historii Chile na przestrzeni XX wieku. Wszystko zaczyna się od pięknej i eterycznej zielonowłosej Rosy, która jest zaręczona z Estebanem pracującym wówczas w kopalni, aby zarobić na piękny ślub z ukochaną. Jednak Rosa przez pomyłkę zostaje otruta i Esteban na wiele lat pogrąża się w żałobie po niej. W tym czasie rozbudowuje swój majątek i staje się bogatym człowiekiem. Po latach wraca do miasta i prosi o rękę siostrę Rosy, Clarę, która ma niezwykłe zdolności przewidywania przyszłości i widzi dusze.
Od tego momentu zaczyna się historia trzech pokoleń kobiet. Clary, Blanki i Alby. Historia miejscami tragiczna, a zarazem pełna namiętności, której każda w swym życiu zaznała.
Pozycja ta udowadnia tezę, że mężczyzną jest głową, a kobieta szyją, która tą głową obraca.

Autorka w umiejętny sposób przemyciła historię rewolucji w Chile, nastroje polityczne i obraz ukazujący sytuację kraju po 1973 roku.

Największym atutem jednak, jest wszechobecna magia i obecność duchów, które pozwalają nam na chwilę zatopić się w metafizycznym świecie.

Polecam książkę Isabel Allende, bo czyta się naprawdę dobrze, a losy rodziny Trueba są niezwykle ciekawe. Ja na pewno sięgnę po kolejne książki autorki. Na półce czeka już "Ines, pani mej duszy"

Targi książki - Kraków

Na Targi miałam nie jechać, ale pojechałam ;) i oto rezultaty... ;)



Marek Krajewski:)


Marlena De Blasi




I przeurocza Małgorzata Gutowska - Adamczyk



Mirosław Hermaszewski



Wojciech Cejrowski



Ewa Wiśniewska


To moje zdobycze podpisowe ;)



i na koniec zdobycze książkowe ;)



A tak wyglądały same targi... tłok i gorąco :P

A tu kilka zdjęć Krakowa (autorstwa taty :))






Przy okazji odbyło się spotkanie,w czasie którego miałam okazję poznać urocze blogerki
Pozdrawiam i liczę na kolejne spotkania ;
)

Baner