środa, 18 lutego 2015

Jacek Wan "Tao smaku"



Uwielbiam orientalną kuchnię! Mogłabym chyba zrezygnować z tradycyjnej polskiej na rzecz chińskiej czy wietnamskiej. Z wielka więc ciekawością sięgnęłam po pozycję "Tao Smaku" Jacka Wana. Autor, syn Polki i Chińczyka, od dziecka pasjonował się kuchnią, czego wynikiem było wiele podróży kulinarnych. Efektem tych wycieczek był cykl popularnych programów kulinarnych "Między Wschodem a Zachodem". Książka jest zbiorem doświadczeń Jacka Wana, skupionych  na czterech kuchniach, - japońskiej, tajskiej, chińskiej i wietnamskiej. Za sprawą zamieszczonych w "Tao smaku" przepisów, ukazuje to co w każdej najważniejsze. W japońskiej sztuce kulinarnej nie używa się za dużo przypraw, a każdy składnik potraw zachowuje swój niepowtarzalny smak i wyrazistość. Cała zabawa polega więc na tym, aby nie zagłuszyć poszczególnych smaków. W kuchni chińskiej najważniejszy jest sos, który stanowi kwintesencję całej potrawy. Pochodnymi obu tych tradycji kulinarnych są kuchnie wietnamska, gdzie podobnie jak w japońskiej nie używa się za dużo ziół i tajska, która z kolei bardzo zbliżona jest do chińskiej. 

Pozycja podzielona jest, jak łatwo się domyślić, na cztery części. Każda zawiera listę składników, niezbędnych przy tworzeniu potraw z danej kuchni. Dodatkowo autor scharakteryzował pokrótce, to co dla danego kraju i jego mieszkańców w jedzeniu najważniejsze. No i oczywiście... zawarł receptury. Znajdziemy tu przystawki, zupy, dania główne, desery... Potrawy na każdą okazję i dla każdego.

Pozycja ta z pewnością przypadnie do gustu osobom lubującym się w kuchni orientalnej i tworzącym takie potrawy na co dzień . Niestety sporym jej mankamentem jest to, że zaopatrzyć musimy się w sporo składników, z których dostępnością różnie bywa. Sama niejednokrotnie biegałam po całym mieście w poszukiwaniu np. octu ryżowego. Jednak jeśli już raz zakupimy to co nam niezbędne, spokojnie będziemy mogli wielokrotnie tworzyć różne orientalne frykasy. Jeśli więc planujecie jednorazowe pichcenie z tą książką, to raczej nie polecam jej zakupu. To na pewno pozycja na dłuższą przygodę z gotowaniem...

A poniżej kilka moich potraw inspirowanych kuchnią orientalną...







niedziela, 15 lutego 2015

Olga Rudnicka "Do trzech razy Natalie"


Kiedy pojawia się dziecko, zmienia się wszystko! Musi minąć trochę czasu, zanim oswoimy się z nową wersją codzienności. Brakuje na wszystko czasu... Nawet takie czynności jak umycie zębów, czy wypicie ciepłej kawy wydają się skomplikowane. Tym bardziej więc brakuje czasu na książki! W trakcie ciąży włączyła mi się jakaś niechęć do czytania i nie wykorzystałam czasu jaki miałam na nadrabianie czytelniczych zaległości. Teraz mam wielki głód i ciągnie mnie do książek, brakuje z kolei czasu. Dlatego jestem szczęśliwa, że w końcu trafiła się pozycja, od której po prostu nie mogłam się oderwać i po prawie dwóch miesiącach nowego roku, mogę się pochwalić zakończoną lekturą!

"Do trzech razy Natalie" to nie tylko pierwsza przeczytana w tym roku książka, ale też pierwsza kupiona od bardzo dawna! Jednak kolejnego spotkania z siostrami Sucharskimi po prostu nie mogłam się doczekać... Po raz trzeci Olga Rudnicka wciąga nas w zwariowany świat pięciu sióstr, na każdej niemal stronie bawiąc do łez.

Tym razem Natalie postanawiają zrobić sobie wspólne wakacje... Oczywiście jak na nie przystało, robią to niekonwencjonalnie. Decyzję podejmują w jednej chwili, zostawiając swoich partnerów bez słowa wyjaśnienia. Za cel podróży obierają Międzyzdroje, gdzie Nata ma spotkanie autorskie. Oczywiście pojawienie się w jednym miejscu Natalii, Anny, Naty, Magdy i Natki może oznaczać tylko jedno... Kłopoty! Szybko pojawiają się zwłoki... Jak się pewnie domyślacie, siostry nie potrafią się trzymać z daleka od sprawy i zostawić jej rozwiązanie policji. Rozpoczynają swoje prywatne dochodzenie...

Pierwsza część - "Natalii 5" zaskoczyła mnie, przywołując skojarzenia z moją ukochaną Chmielewską i wywołując salwy śmiechu. W kolejnej części "Drugi przekręt Natalii" już wiedziałam czego się po siostrach spodziewać, a mimo to niemal płakałam ze śmiechu. Trzeciej części się bałam. Bo w końcu czym jeszcze siostry mogą mnie zaskoczyć?! Jednak mimo obaw, po raz kolejny, co chwilę śmiałam się pod nosem. Siłą tych książek są przede wszystkim dialogi. Zabawne, cięte i sarkastyczne poczucie humoru nie może się nie podobać. Sióstr nie da się nie polubić! Odczułam wielki żal docierając do ostatniej strony, zwłaszcza że autorka informuje, że to już ostatnie spotkanie z Nataliami. Daje jednak nadzieję, rozważając możliwość napisania o potomkach sióstr, bodź też o nich samych, tyle że dużo starszych i być może dojrzalszych...

Myślałam, że nikt, nigdy nie dorówna królowej polskich kryminałów - Joannie Chmielewskiej, ale Olga Rudnicka ma predyspozycje, aby królową kiedyś zdetronizować. Kibicuję i czekam na kolejne tytuły!

Baner