wtorek, 19 lipca 2011

Pieter Aspe "Kwadrat zemsty"




RECENZJA BIERZE UDZIAŁ W KONKURSIE ZORGANIZOWANYM PRZEZ SERWIS ZBRODNIA W BIBLIOTECE

Pierwszy raz miałam do czynienia z książką, której akcja toczy się w Belgii, dlatego imiona bohaterów, miejsca, stopnie w policji i zwyczaje tam panujące to dla mnie ciekawa odmiana po wszechobecnej w kryminale Skandynawii.

W malowniczej i spokojnej Brugii, zwanej "Flamandzką Wenecją", nocny patrol odkrywa włamanie do sklepu jubilerskiego, którego właścicielem jest syn bardzo wpływowego człowieka - Ludovica Degroofa. Włamywacze nie ukradli jednak biżuterii wartej miliony, a rozpuścili ją w wodzie królewskiej, dodatkowo na miejscu przestępstwa znaleziony zostaje list ze znakiem, zrozumiałym tylko dla nielicznych - kwadratem Templariuszy.
Śledztwo zostaje przekazane komisarzowi Pieterowi Van In, który wraz z zastępcą prokuratora, panią Hannelore Martens odkrywa niepokojące szczegóły z przeszłości Degroofa. Dodatkowo sprawa komplikuje się, kiedy porwany zostaje wnuk starszego pana.

Pieter Aspe, stworzył ciekawy, wciągający kryminał. Jest jednak kilka szczegółów, które bardzo drażniły mnie podczas czytania. Albo autor nie zna umiaru, albo w Belgii panują zupełnie inne zwyczaje niż u nas. Komisarz Van In w ciągu jednego dnia (na służbie) wypił: pół butelki szampana, kilka szklaneczek whisky (albo koniaku, nie jestem już pewna...), a na koniec piwa Duvel, w ilości bliżej mi nieokreślonej (nota bene, ta książka jest jedną, wielką reklamą tego trunku!). Zastanawiam się, jak po takiej ilości alkoholu można jeszcze prowadzić śledztwo?

Użycie tajemniczego kwadratu Templariuszy wydaje mi się trochę na siłę. Spokojnie można by ten szczegół pominąć, a tak mam wrażenie, jakby Pieter Aspe próbował nawiązać do Dana Browna, wpleść w powieść jakiś wątek historyczny z zagadką do rozwiązania, ale zupełnie nie rozumiem po co. I bez tego historia jest ciekawa, poszczególne wątki znajdują swoje wytłumaczenia na ostatnich kartach i tylko ten "brownowski" zabieg do niczego mi nie pasował.

Całość, mimo lekkich niedociągnięć, oceniam pozytywnie, "Kwadrat zemsty" pochłonęłam w ekspresowym tempie i z pewnością powrócę, w kolejnej pozycji Pietera Aspe - "Midasowe morderstwa", do Brugii i przygód komisarza Van Ina i Hannelore Martens.

Polecam!


11 komentarzy:

  1. Zapraszam Cię do zabawy One lovely blog awards:))

    OdpowiedzUsuń
  2. kryminał w Belgii ? Brzmi bardzo ciekawie więc chętnie sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. słyszałam o tej książce co nie co. z ciekawości chętnie po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka przede mną, ale recenzja może przyśpieszy jej przeczytanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam Cię do nagrody One Lovely Blog Award. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Isabelle - ja również nominowałam Cię do nagrody One Lovely Blog Award :)
    http://markietanka-mojeksiazki.blogspot.com/2011/07/one-lovely-blog-award.html

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Hehe i ja! Też z wielką przyjemnością nominuję Cię do One Lovely Blog Award!:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytałam jeszcze żadnej książki, która toczy się bezpośrednio w Belgii.
    Przy okazji nabrałam apetytu,aby przyjrzeć się dokładniej temu kraju :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, informuję, że zostałaś nominowana do nagrody One lovely blog award:) Szczegółu na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wygląda ciekawie, więc myślę że jak tylko znajdę trochę wolnego czasu, to przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mi również podobała się książka. A co do recenzji tutaj zamieszczonej, jedna mała uwaga Pieter Aspe nie mógł nawiązywać do Dana Browna gdyż napisał tą książkę kilka lat wcześniej - dokładnie 8 :)

    OdpowiedzUsuń

Baner