niedziela, 29 lipca 2012

Dorota Sumińska "Zwykłe niezwykłe życie

Dorota Sumińska należy do grona moich ulubionych polskich pisarek. Pokochałam ją za jamnika Bolka ze „Świata według psa” i z wielką radością sięgam po kolejne pozycje autorki. W „Zwykłym niezwykłym życiu” zaintrygowała mnie gęś na okładce, która zwiastowała, że i tym razem autorka oprócz ludzi, bohaterami uczyni nietypowe zwierzęta. Nie czytając żadnego opisu ani recenzji książki zabrałam się za lekturę i po prostu przepadłam.

Na pierwszych stronach powieści poznajemy Wacka, męża Anieli i ojca Wandy, komornika sądowego, który budzi się pewnego ranka z ogromnym kacem. Widok żony i córki rodzi wspomnienia, dzięki którym poznajemy zwyczajną niezwyczajną historię rodziny Struckich. Historię pełną ciepła, miłości do ludzi i zwierząt, ale nie pozbawioną też tych gorzkich chwil. Saga rodzinna, która jak każda pełna jest tajemnic i niesamowitych zawiłości losu.
Opowieść zaczyna się tuż przed wojną, kiedy to Wacek godzi się poślubić umierającą Anielę, pewny że ta wkrótce opuści ziemski padół. Jednak małżeństwo uskrzydla kobietę, która zdrowieje, a młody mąż uświadamia sobie, że resztę życia będzie musiał spędzić z kobietą której nie kocha. Gorycz łagodzi pojawienie się na świecie Wandy, jasnowłosego aniołka i ukochanej córeczki. Jednak i jej narodziny owiane są tajemnicą, a duży w tym udział ma Mania, dwunastolatka, która już do końca swych dni będzie towarzyszyć rodzinie. Z zapartym tchem śledzimy losy Struckich, których kolejne lata mijają leniwie w towarzystwie coraz to innych zwierząt. A wszystko zaczyna się od gęsi Kasi, która strzeże rodziny. I jak to w przypadku ludzi którzy zwierzęta kochają, na gęsi się nie kończy. Zdradzę, że w rodzinnym domu pojawi się nawet… niedźwiedź.

Dorota Sumińska stworzyła tak ciepłą i pełną wzruszeń historię, że nieraz przy jej lekturze zdarzało mi się uronić kilka łez. Zwierzęta, mimo że pełnią w książce teoretycznie role drugoplanowe, tak naprawdę mają ogromny wpływ na bohaterów, powodują że stają się oni bardziej bliscy sobie, rodzą się między z nimi silne więzi, które scalają całą rodzinę w świetnie działający organizm. Szczególnie wzrusza Wacek, którego poznajemy w niezbyt sprzyjających mu okolicznościach, jednak im dalej w las tym więcej wzruszeń nam pan komornik funduje. Jego wielkie serce, miłość do zwierząt i ogromna tolerancja powodują, że łezka w oku się kręci.
Zwyczajna niezwyczajna historia, która wzrusza, zachwyca, intryguje, a przede wszystkim nie pozwala się porzucić w trakcie lektury.

Polecam!

sobota, 28 lipca 2012

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak "Ucieczka znad rozlewiska"

Był czas, kiedy zdecydowanie odwróciłam się od tzw. literatury kobiecej, sięgając po ambitniejsze pozycje. Jednak przyszedł taki moment, kiedy mój wymęczony umysł nie jest w stanie przyjmować np. literatury faktu, ponieważ najzwyczajniej w świecie pragnie dobrej rozrywki. Przeprosiłam się więc ładnie z babskimi czytadłami i cieszę się lekturami, które może nie są najwyższych lotów, ale za to przynoszą niezwykle mi potrzebne odprężenie.
"Ucieczkę znad rozlewiska" prawdopodobnie jakiś czas temu skreśliłabym już za sam tytuł, ponieważ rozlewisko bynajmniej nie kojarzy mi się dobrze. Teraz jednak, zachęcona recenzją Kingi i złakniona takiej lektury sięgnęłam i po prostu przepadłam. Już dawno tak dobrze nie bawiłam się przy lekturze, a wszystko za sprawą Franciszki Melzer.

Mieszkankę Kazimierza Dolnego poznajemy na tydzień przed jej wielkim życiowym wydarzeniem - ślubem z Kubą, miejscowym chłopakiem bez pamięci w niej zakochanym. Jednak im bliżej do wielkiego dnia, tym więcej wątpliwości nachodzi Frankę, a ich kulminacja następuje tuż przed samym ołtarzem. Dziewczyna ucieka, zostawiając w kościele zdumionych rodziców, gości i przede wszystkim przyszłego męża. To wydarzenie powoduje przełom w nudnym i przewidywalnym życiu bohaterki. Ucieczka do stolicy przynosi Franciszce spełnienie w wielu dziedzinach życia, jednak czy we wszystkich...?

Chętnie zdradziłabym więcej przygód Franki, jednak nie chcę przez przypadek zdradzić za dużo fabuły i zepsuć lektury potencjalnym czytelniczkom. A że sięgnąć warto, to pewne. Z Katarzyną Zyskowską-Ignaciak spotykam się po raz pierwszy i na pewno nie ostatni. Zachwyca mnie lekkość z jaką stworzyła historię ucieczki znad rozlewiska. Stworzyła bohaterkę, w której chyba każda z nas mogłaby znaleźć coś z siebie. Naturalna dziewczyna, pełna wątpliwości, czy jej życie toczy się właściwym torem, czy też coś gdzieś umyka niezauważalnie i jest już nie do odzyskania. Franka podejmuje trudną decyzję, która rani wiele osób, ale pozwala jej kierować własnym życiem po swojemu, a nie zgodnie z ustalonymi konwenansami. I chociaż wydawać by się mogło, że książka rzecze o miłości, nic bardziej mylnego. "Ucieczka znad rozlewiska" to kawałek dobrej literatury obyczajowej, która z pewnością przypadnie do gustu niejednej kobiecie, a szczególnie miłośniczkom gotowania. Tak, tak, bo o gotowaniu i zdrowym odżywianiu o dziwo też w tej książce trochę przeczytacie. Katarzyna Zyskowska-Ignaciek, trafiła całą pisarską mocą w mój gust, poprawiła mi humor i podobnie jak wczoraj Katarzyna Michalak, pozwoliła się oderwać od smutnej rzeczywistości.

Polecam więc gorąco!

piątek, 27 lipca 2012

Katarzyna Michalak "Sklepik z niespodzianką. Adela"

Jakoś tak wychodzi, że seria z kokardką towarzyszy mi w chwilach, kiedy moje życie nie układa się pomyślnie. Bogusię czytałam ze złamanym sercem i nie inaczej jest z Adelą... Aż boję się co będzie przy Lidce ;) Mieszkanki Pogodnej towarzyszą mi w smutnych chwilach i odciągają moje myśli od szarej i nieprzychylnej mi rzeczywistości. Może dlatego darzę je taką sympatią? Będę więc chyba nieobiektywna ;)

Sklepik z niespodzianką prosperuje świetnie i mieszkańcy Pogodnej oraz okolicy coraz częściej zaglądają w skromne progi ślicznej gospodyni, aby delektować się pysznymi wypiekami i napojami. Bogusia w końcu zajmuje się z odpowiednią werwą swoją działalnością, która zaczyna przynosić zyski. Tymczasem nad życiem mieszkańców Pogodnej zbierają się czarne chmury. Pojawia się żona Wiktora, Anna Potocka, której zaginięcie przed trzema laty poruszyło małą społeczność. Prawda, którą kobieta wyjawia mężowi i synowi wstrząsa do głębi nie tylko samymi zainteresowanymi, ale również Bogusią, Adelą, Lidką i Stasią.
W tej części, jak można się domyślić po tytule, autorka skupia się na Adeli, miejscowej Femme fatale. Poznajemy jej historię niemal od samego początku i pewnie niejedną z nas zadziwią jej losy, ściśle związane z ukochanym Bogusi. 

Katarzyna Michalak mnie zaskoczyła, ponieważ zupełnie nie spodziewałam się sięgając po książkę tego, co otrzymałam. I jest to oczywiście zaskoczenie na plus. Historia pełna jest dramatycznych zwrotów i nieprawdopodobnych wątków, które być może odejmują jej trochę wiarygodności, ale czy aby o to w tym wszystkim chodzi, żeby było realnie i prawdopodobnie? Ważne jest to, że "Sklepik z niespodzianką" to lektura od której ciężko się oderwać i która z pewnością zaskoczy niejedną osobę po nią sięgającą. Po prostu przyjemnie się ją czyta. I co najważniejsze... poziom lukru jest jak najbardziej zrównoważony. Jak w życiu, czyli słodko-gorzko.

"Sklepik z niespodzianką" po raz kolejny odwrócił moją uwagę od problemów dnia codziennego. Przynajmniej na chwilę mogłam zapomnieć o tym jak mi źle i przenieść się do Pogodnej w towarzystwie sympatycznych bohaterek. Polecam więc jako odprężającą i kojącą lekturę.

wtorek, 24 lipca 2012

Patricia Engel "Vida"

"Vida" zauroczyła mnie okładką. Po prostu od pierwszego wejrzenia wiedziałam, że zagłębię się w treść debiutu literackiego. Książka stanowi zbiór opowiadań, które łączy ze sobą osoba Sabiny, córki kolumbijskich imigrantów.  Patricia Engel za pomocą Sabiny nawiązuje do swojego życia, gdyż również jej rodzice przybyli do Ameryki z Kolumbii.

Każde z opowiadań w jakiś sposób pokazuje niełatwe życia na emigracji społeczności latynoskiej, oraz innych nacji takich jak np. Węgrzy, Ukraińcy. Autorka swoimi bohaterami uczyniła obywateli całego świata. Z kolei tytułowa Vida to dziewczyna która do Stanów trafiła omamiona obietnicami, z których na miejscu nic nie okazało się prawdą. Trafiła do pospolitego burdelu. Aby się z niego wydostać rozkochała w sobie jednego z oprawców, z którym uciekła z miejsca cierpień. Jednak związek z Saszą nie dał jej szczęścia. Dopiero pojawienie się Sabiny odmienia jej życie...

Autorka zastosowała wybieg, polegający na tym, że wszystkie opowiadania połączyła osobą Sabiny. Jednak czytając poszczególne opowieści miałam wielki mętlik w głowie. Nie wiedziałam, czy Patricia Engel posługuje się tylko imieniem, aby zespolić ze sobą historie, czy też Sabina to ta sama osoba w każdym opowiadaniu. A że każde kolejne jest zupełnie inne od poprzedniego i przedstawia inny moment życia, inną historię i osoby towarzyszące dziewczynie, to w zasadzie do tej pory (a od przeczytania minął już grubo miesiąc) mam małe wątpliwości. Jednak muszę w tym miejscu zaznaczyć, że "Vida" to książka wręcz świetna, przepełniona emocjami i prezentująca niemal równy poziom w każdym opowiadaniu. Jest to debiut literacki, więc tym bardziej zaskakuje oryginalność z jaką Engel tworzy swoje opowieści. Porusza tematy, które są jej bliskie i które stanowią część jej codzienności, a robi to w sposób świeży i z pewnością godny uwagi.

Polecam, rzadko sięgamy po mało znanych autorów, debiutujących opowiadaniami, jednak w przypadku Patricii Engel naprawdę warto.

niedziela, 22 lipca 2012

Anna J. Szepielak "Dworek pod Lipami"

Nie ukrywam, że z wielką ciekawością sięgałam po "Dworek pod Lipami", ponieważ lektura debiutanckiej powieści autorki "Zamówienia z Francji" sprawiła mi wielką przyjemność. Anna J. Szepielak potrafiła stworzyć dla swoich czytelników niepowtarzalny klimat opowieści, dzięki któremu ciężko było oderwać się od losów Ewy. Niestety najnowsza powieść odrobinę mnie zawiodła. Zabrakło jej jakiejś lekkości i świeżości, które cechowały poprzednią pozycję, niemniej historia przedstawiona w "Dworku pod Lipami" wcale nie należy do nieudanych.

Gabriela jest znaną pisarką, autorką bestselerowych opowieści o weterynarz Julii (coś mi to przypomina...). Ma poukładane życie, rok wcześniej wyszła za mąż za Marka, właściciela stadniny koni, a  powieści, które pisze cieszą się sporą popularnością. Jednak przychodzi moment, kiedy zaczyna odczuwać, że coś jest nie tak. Mąż daje jej dużo swobody i nie ingeruje w jej decyzje i wybory jednocześnie zamykając się w swoim własnym świecie, złożonym z pracy, dzieci i domu, do którego Gabrysia w zasadzie nie ma wstępu. O ile wcześniej jej to nie przeszkadzało, o tyle po roku małżeństwa odkrywa, że czuje się obco we własnym domu, a mąż tak naprawdę, żyje ze swoją pierwszą zmarłą żoną, która nieustannie towarzyszy mu w pomieszczeniach pełnych jej rzeczy i wspomnień. Również pisanie powieści nie sprawia jej takiej radości jak kiedyś. Wydawnictwo jest oburzone drastycznym zakończeniem przygód Julii i naciska na autorkę, aby dokonała zmiany. Gabrysia jest zagubiona i w sukurs przychodzi jej przyjaciółka Maryla, która zmuszona do szybkiego wyjazdu, prosi bohaterkę o to, aby przez jakiś czas zamieszkała w jej domu. Tam Gabrysia nabiera dystansu i ma czas na przemyślenia, jednocześnie zaczyna tworzyć historię Celiny, której losy umiejscawia w XIX wieku.

Anna J. Szepielak zastosowała ciekawy zabieg, który sprawił, że jej książka różni się od innych  powieści dla kobiet. Opisuje historię pisarki Gabrysi, i pozwala czytelnikowi śledzić proces twórczy, z którego rodzi się Celina, równie interesująca postać. Otrzymujemy więc takie 2 in 1. Zastanawia mnie tylko, dlaczego bohaterka, chcąc stworzyć coś ambitnego zaczyna pisać romans historyczny? Bo nie da się ukryć, że tym właśnie jest opowieść o Celinie. Nic nie ujmując tego typu książkom, jednak inaczej wyobrażałam sobie "ambitną literaturę".
Cieszę się, że Anna J. Szepielak nie stworzyła kolejnej łzawej historii wielkiej miłości jakich wiele, a skupiła się na nieporozumieniach i problemach, jakie pojawiają się u małżeństwa z niewielkim stażem. Mało kto porusza takie tematy, a to zdaje się dość interesujące zjawisko które często występuje u "młodych" par. Wprawdzie miejscami, szczególnie przy zakończeniu zrobiło się trochę zbyt słodko i miło, a czasami niektóre momenty książki były po prostu nudnawe, to całość można zaliczyć, jako udaną powieść dla kobiet, która z pewnością wciągnie i sprawi przyjemność.

Jak pisałam we wstępie, zabrakło mi trochę tego niepowtarzalnego klimatu, jaki odnalazłam w debiutanckiej powieści, jednak "Dworek pod Lipami" to z pewnością pozycja po którą warto sięgnąć, choćby dla samego odprężenia. Ale żeby tylko na przyjemności nie skończyć, autorka wystarała się o to, aby poruszyć kilka istotnych i niosących głębsze przesłanie problemów.

Polecam więc "Dworek pod Lipami", a jeszcze bardziej wcześniejsze "Zamówienie z Francji".


Baner