piątek, 22 lipca 2011

Rafał Gawęda, Maciej Tyszecki "Magia Azji"


Nie jest mi łatwo oceniać "Magię Azji", ponieważ recenzję piszę z perspektywy osoby, która siedzi w fotelu i w podróży tak egzotycznej jak autorzy nie była i prawdopodobnie nie będzie. Więc czy mam prawo oceniać i krytykować w jakikolwiek sposób książkę, która jest wynikiem pasji i realizacji marzeń?

Od pewnego czasu, zafascynowana czytelniczo jestem Indiami i Nepalem. Zaczęło się od Kingi Choszcz i jej książki "Pierwsza wyprawa. Nepal". Mimo iż nigdy na żywo nie widziałam miejsc w niej opisanych, czułam ich klimat, "poznawałam" smaki, zapachy, ludzi... Później była świetna "Samsara" Tomka Michniewicza, która tylko pogłębiła moją fascynację. Teraz przyszła kolej na "Magię Azji" Rafała Gawędy i Macieja Tyszyckiego. Panowie w 2008 roku rzucili wszystko i z zaledwie kilkoma rzeczami i rowerami rozpoczęli swoja podróż w nieznane. Podróż trwała dwa lata, odwiedzili w tym czasie, jeśli dobrze policzyłam szesnaście krajów: Chiny, Laos, Malezję, Singapur, Brunei, Wietnam, Kambodżę, Tajlandię, Birmę, Malezję, Filipiny, Japonię, Tajwan, Indonezję, Indie i Nepal. Po powrocie z tej wyprawy, postanowili ruszać dalej... tym razem do Australii i o tym powstanie kolejna ich książka.

Moje odczucia, co do "Magii Azji" są bardzo mieszane. Autorzy, niemal na każdym kroku podkreślali, że nie są zwykłymi turystami, że bratają się z mieszkańcami odwiedzanych miejsc, nie pojawiają się w miejscach gdzie zwiedzający "walą drzwiami i oknami". Tylko, że ja odniosłam zupełni inne wrażenie. Owszem, zdarzało się, że sypiali w gościnie u miejscowych, ale najczęściej noce spędzali w hotelu. Dziewiczych miejsc też w czasie tej podróży nie było za wiele. Nie jest to z mojej strony zarzut, ale jeżeli często się coś podkreśla, a czyni zupełnie inaczej, to po prostu rzuca się to w oczy.

Kolejną kwestią, która mnie nurtuje, jest strona finansowa tego przedsięwzięcia. W opisie na okładce, możemy wyczytać, że Panowie Rafał i Maciej dysponowali niewielkim budżetem... słowo "niewielki" jest chyba w tym przypadku pojęciem względnym. Nie chciałabym nikomu wyliczać, ale ten "mały budżet", biorąc pod uwagę to, że Panowie przez te dwa lata niewiele pracowali (chyba, że o czymś nie napisano), nie mógł być "mały". Noclegi w hotelu, taksówki, samoloty, wizy to tylko niektóre z wydatków, które wcale takie drobne nie są. To też do końca nie jest zarzut, ale ja chyba mam zupełni inne wyobrażenie na temat "niewielkich środków"...

Pozostał mi również duży niedosyt. Pozycja, jest oczywiście pięknie wydana, zawiera mnóstwo zdjęć, ale jeżeli od 300 stron, odejmiemy ok. 100 stron zdjęć, pozostanie nam ok. 200, gdzie zawarte są wrażenia z kilkunastu fascynujących i pięknych miejsc. Cóż... może trochę matematycznie to przedstawiłam, ale prawda niestety jest taka, że w moim odczuciu, nie udało się autorom przekazać emocji i pokazać magii Azji. Podziwiam ich za pasję, za sposób życia, sama prawdopodobnie nigdy nie odważyłabym się na taki krok, na jaki się zdobyli. Książka jednak, z wyjątkiem kilku ciekawszych fragmentów, nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Nie "poczułam" magii, nie uczestniczyłam w tej wyprawie, a jedynie przerzucałam kolejne strony.

Mimo mieszanych uczuć, polecam, bo moja opinia jest bardzo subiektywna i podejrzewam, że wielu osobom "Magia Azji" przypadnie do gustu. Zapraszam przy okazji na stronę internetową, gdzie znajdziecie informacje m.in. o tej podróży:

10 komentarzy:

  1. W Azji hotele kosztują od jednego dolara. Zależy co Oni rozumieli przez pojęcie hotel i tani. Dla przeciętnego Polaka 50 zł za hotel, to dużo a dla obcokrajowca suma wręcz śmieszna. Taksówki w Azji również należą do tanich i chyba najtańszych środków transportu. Nie czytałam książki więc piszę tyle co wiem na ten temat :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdaję sobie sprawę z tego, że w Azji drogo nie jest, ale du dolar, tam dolar, tu dwa, tam pięć... mijają dwa lata... i się zbiera... a raczej można było odnieść wrażenie, że nie oszczędzali :) Zastanawiam się po prostu nad tym "niewielkim budżetem" i coś mi nie pasuje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja ostatnio mam ochotę na coś "podróżniczego"! Jak wpadnie mi ta książka w ręce na pewno przeczytam!
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie zależy od spojrzenia co dla kogo znaczy ten "niewielki budżet".
    Pieniądze na drzewach nie rosną, a powietrzem żyć nie można - niestety!
    Na chwile obecną - my, czytelnicy - możemy czytać i marzyć o świecie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja osobiście nie przepadam za podróżniczymi książkami a to z tego względu, że sama nigdzie nie podróżuje i jest mi szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo się cieszę, że podobała Ci się "Samsara", kupiłam sobie tę książkę niedawno i czekam na właściwy nastrój, żeby się za nią zabrać :)
    A z biblioteki przytargałam sobie dziś "Prowadził nas los" Kingi Choszcz. Biorę ze sobą nad morze :)
    Książkę o której piszesz, również mam w planach:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam poznawać nowe miejsca na Ziemi i czuję się zaintrygowana ta pozycją ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, że gdyby książka opisywała rzeczywiście magię Azji, to byś ją poczuła. Magia w książce albo jest, albo jej nie ma. Ja ją sobie odpuszczę. To podkreślania na każdym kroku, że nie są zwykłymi tyrystami zresztą działałoby mi na nerwy ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. ja nie odbyłam jeszcze żadnej egzotycznej podróży i dlatego lubię czasem poczytać o dalekich krajach, które możliwe że nigdy nie uda mi się odwiedzić

    OdpowiedzUsuń
  10. ja tez jeszcze żadnej egzotycznej czy ekstremalnej podróży nie przeżyłam i wątpię żeby udało mi się taką odbyć w najbliższej przyszłości więc ciekawie jest poczytać sobie o tym jak przynajmniej komuś się udało no i przy okazji poznać chociażby Azję nawet tylko z opisów :}

    OdpowiedzUsuń

Baner