wtorek, 14 sierpnia 2012

Wyniki konkursu urodzinowego :)

Dziękuję wszystkim za miłe życzenia :) Miałam naprawdę twardy orzech do zgryzienia. Jednak zwycięzca może być tylko jeden i mój wybór padł na:

werka777 

Bywają czasami wyjątkowe chwile,
Gdy trudy nasze są wynagrodzone.
I by nie umknęły, jak lotne motyle,
Warto by były hucznie obchodzone.
Przyszedł i taki czas Twojego bloga,
Że już dwa lata kwitnie w internecie,
A że Twój talent wielki i wielka Twa trwoga,
Powinni świętować na calutkim świecie.
Życzę więc z serca, by Twoja strona
Z każdym dniem nowych fanów zyskiwała,
By Twa pomysłowość była nieskończona,
By tętniła życiem, radością tryskała.
By radość z czytania nigdy nie minęła,
By w ręce książki ciekawe wpadały,
Byś na sam szczyt sukcesu się wspięła,
Zbieraj nagrody - bo talent Twój nie mały!

Proszę o kontakt na maila: iza.bela19@wp.pl

środa, 8 sierpnia 2012

Bill Granger "Najlepsze dania Billa"

Kolejna książka kucharska jaką mam okazję recenzować, to "Najlepsze dania Billa" autorstwa Billa Grangera, australijskiego kucharza samouka, którego jajecznicę "The New York Times" uznał za najlepszą jajecznicę świata (tyle z okładki). 
Wydawnictwo Muza zadbało o to, aby książka świetnie się prezentowała. Otrzymujemy więc pięknie wydaną, pełną klimatycznych zdjęć książkę kucharską. A jak z jej treścią? Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym któregoś z przepisów nie przetestowała. Wybór padł na tartę cytrynową. Ten rodzaj ciasta to dla mnie zawsze duże wyzwanie. Jakoś nie mam akurat do pieczenia talentu, cenię więc sobie przepisy, które są nieskomplikowane i po prostu się udają. I takie właśnie są receptury Billa. Tarta oczywiście wyszła pyszna (nie zaszkodziło jej nawet to, że wprowadziłam małą innowację w postaci borówek) Zjadłam sama prawie całą blaszkę... Zostało zaledwie tyle...



Książka podzielona jest na kilka podstawowych działów. Mamy więc Zupy, sałatki, dania mięsne, czy też desery. To tylko oczywiście ułamek tego co serwuje nam Bill. Każdy przepis opatrzony jest kilkoma słowami wstępu, listą składników i szczegółowym opisem postępowania. Co szczególnie przypadło mi do gustu? Łatwość przyrządzania i dostępność składników oczywiście. Mimo, że książka napisana jest przez Australijczyka, niemal wszystkie potrawy można przygotować, bez problemu z dotarciem do składników. Już dawno nie spotkałam się z pozycją kulinarną, gdzie niemal wszystkie produkty niezbędne do gotowania można zdobyć w każdym sklepie. Granger postawił na proste receptury z których można stworzyć dania na każdą porę dnia, począwszy od śniadania, przez obiad i deser, na pysznej kolacji kończąc.

Bill i ja to miłość od pierwszego "przejrzenia". Z pewnością nieraz będę sięgać po książkę i przyrządzać z niej wyśmienite i jednocześnie szybkie w wykonaniu potrawy.

Polecam wszystkim! 





wtorek, 7 sierpnia 2012

Muzyczne Bieszczady... Plateau

Tym razem troszkę muzycznie...

Gościłam przez ostatnie dziewięć dni w Bieszczadach, dokładnie w Cisnej (tak więc głuszy i ciszy to tam nie miałam). Pogoda oczywiście nie dopisała, dlatego większość wieczorów spędzałam w chyba najlepszej knajpie bieszczadzkiej - Siekierezadzie. Tak, tak... To miejsce ma swój klimat i polecam każdemu odwiedzającemu Cisnę zaglądniecie do Siekiery :) Ale odbiegłam od tematu... Sierpień to czas festiwali i koncertów, których w tym roku knajpy Bieszczadzkie zafundowały turystom co nie miara. Chyba nawet aż za dużo, bo można było odczuć lekki przesyt. Ja skupiłam się na dwóch: Bies Czad Bluesie i Rozsypańcu. Niestety w przypadku tego pierwszego, dotarłam tylko na ostatni koncert kapeli JAN GAŁACH BAND, w której niesamowitym głosem czaruje Karolina Cygonek. Zresztą posłuchajcie sami wykonania z tego roku w chorzowskiej leśniczówce:


I o Bluesie tyle. Więcej nie widziałam i nie słyszałam! Za to bawiłam się przednio :)

A teraz o Rozsypańcu...

Kilkudniowa impreza, wiele zespołów, pokazy filmów, dużo sztuki i rękodzieła. Tak w skrócie :) Przyznaję, że nie pojechałam na wesele kuzyna, tylko dlatego, że w sobotę grał zespół, który już od dawna chciałam zobaczyć na żywo. Sympatią do tych muzyków zaraził mnie ojciec, dla którego Bieszczady to drugi dom i który miał już nieraz okazję z chłopakami rozmawiać i się bawić. 
A o kim mowa? O wołomińskiej grupie (ale sercem chyba bieszczadzkiej) PLATEAU. Już kilka razy pojawiali się na blogu, polecani przeze mnie. Urzekła mnie jakiś czas temu płyta "Krótka wiadomość tekstowa", a później "Projekt Grechuta", gdzie panowie stworzyli całkiem udane nowe aranżacje starych piosenek. 
Zespół poznałam, polubiłam. Koncert obejrzałam (posłuchałam?) i z całą mocą polecam zapoznanie się z tymi pięcioma szalonymi muzykami.








I na koniec moja ulubiona piosenka... Przepiękna...


W. Bruce Cameron "Misja na czterech łapach"

"Misja na czterech łapach" od pierwszego momentu zauroczyła mnie okładką i proponowaną treścią. Nie rozczarowało mnie to, co otrzymałam. Lektura oprócz ciekawej, niebanalnej historii pozwoliła mi też zupełnie inaczej spojrzeć na czworonożnych przyjaciół .

Nasz bohater, narrator to pies (a czasami nawet suczka), którego poznajemy w momencie, kiedy zyskuje świadomość swego istnienia. Jest szczeniaczkiem, niedawno wydanym na świat przez zdziczałą suczkę. Żyje na wolności wśród rodzeństwa, aż do momentu kiedy trafia na podwórko Seniory, kobiety która przygarnia niezliczoną ilość psów. Jednak we wcieleniu Toby'ego, bo takie imię nadała mu Seniora, nie jest mu dane żyć długo. Krótki żywot okazuje się być dla pieska okresem cierpienia i bólu, który wieńczy uśpienie. Jednak nie na długo znika świadomość Toby'ego. Odradza się ponownie i szczęśliwym zbiegiem okoliczności trafia w ręce chłopca... Ethana. Jako Bailey ma misję towarzyszenia mu i chronienia i tak też czyni przez całe swoje życie. Mimo, zdawać by się mogło, dobrze wypełnionej misji odradza się jednak po raz kolejny...

Podobno o kotach mówi się, że mają dziewięć żyć, dlaczego więc z psami nie miałoby być podobnie? Autora do napisania "Misji na czterech łapach" natchnęło spotkanie z psem, który bardzo przypominał mu pupila z dzieciństwa. Nasz bohater, podczas każdych kolejnych narodzin ma świadomość swojego wcześniejszego istnienia. Dzięki mądrości nabytej podczas każdego kolejnego życia pomaga ludziom. Potrafi wyczuć emocje, a nawet ból swoich właścicieli, alarmując ich o wszystkich zagrożeniach.
W. Bruce Cameron przybliżył nam psie życie, tworząc historię opowiedzianą przez czworonoga. Ludzie stanowią tło dla przeżyć narratora, który przytacza ich wypowiedzi tak naprawdę wyłapując i rozumiejąc tylko najważniejsze słowa "klucze", które często interpretuje po swojemu, powodując że nie sposób się nie uśmiechnąć. W końcu też spróbowałam sobie wyobrazić, co też moja sunia myśli o wizytach na zimnym metalowym stole (czyli u weterynarza), czy też o kocie mojej mamy :)

Cudowna, niebanalna historia, która pozwala nam lepiej poznać naszych czworonożnych towarzyszy życia. Wywołała u mnie zarówno śmiech jak i łzy wzruszenia i myślę że przypadnie do gustu każdemu, kto kiedyś miał ukochanego pupila i go stracił. Naprawdę gorąco polecam, nie tylko miłośnikom zwierząt!

Polecam również wywiad z autorem (KLIK)

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Konkurs urodzinowy ;)

Wczoraj, czyli 5 sierpnia, minęły dwa lata od pierwszej recenzji na moim blogu :) Radość ogromna, że udało mi się wytrwać tyle czasu i ciągle mam chęci do działania. Jeszcze większą radością dla mnie jest to, że tyle osób w tym moim blogowaniu mi towarzyszy.
Dzięki uprzejmości Świata książki mam dla Was egzemplarz "Ostatniego kucharza chińskiego"


"Dziennikarka kulinarna Maggie McElroy jest pogrążona w bólu po przedwczesnej śmierci męża. Na wieść, że w Chinach prawdopodobnie wychowuje się jego nieślubne dziecko, postanawia zbadać sprawę. Podróż zbiega się z propozycją napisania o wschodzącej gwieździe tamtejszej sztuki kulinarnej, Samie Liangu. W Państwie Środka Maggie próbuje odnaleźć córkę męża, a jednocześnie, dzięki Samowi, potomkowi słynnych kucharzy, poznaje tajniki chińskiej sztuki kulinarnej, której filozofia i uroki zmieniają jej życie…"

Zasady:
1. W komentarzu, oprócz zwyczajowego "Zgłaszam się" należy wpisać jakieś ciekawe, sympatyczne i oryginalne życzenia :) I to właśnie będzie główne kryterium oceny.
2. Konkurs trwa do 9tego sierpnia.
3. Osoby anonimowe proszę o pozostawienie maila i podpisanie się

niedziela, 5 sierpnia 2012

Allegra McEvedy i Paul Merrett "Ekonomia gastronomia"

Kiedy pierwszy raz wzięłam do rąk "Ekonomię gastronomię" wpadłam w zachwyt nad przepięknym wydaniem. Cudowne zdjęcia, kolory stron i czcionek, wszystko ze sobą idealnie współgra i zachęca do głębszego zapoznania się z pozycją
"W Ekonomii gastronomii chodzi o smaczniejsze jedzenie i staranniejsze gospodarowanie wydatkami. O skrócenie listy zakupów i lepsze wykorzystanie składników."

Tak w skrócie, autorzy wyjaśniają na czym polega idea ich książki. 
W pierwszych rozdziale otrzymujemy informację o tym, jakie wyposażenie powinno się koniecznie znaleźć w naszej kuchni, aby ułatwić nam gotowanie. I rzeczywiście lista przedmiotów wydaje się być optymalna i nieprzesadzona a rzeczy niezbędne. Następnie na tapetę trafia "gromadzenie zapasów" i w tym miejscu, niestety mam kilka uwag. Autorzy to para kucharzy angielskich, więc jak można się spodziewać ich lista to w dużej mierze produkty popularne na wyspach. Ten rozdział zupełnie nie wpisuje się w polskie realia, jednak po dokonaniu kilku modyfikacji, i wymianie składników na te popularne w naszych rodzimych kuchniach, myślę że spokojnie będzie można skorzystać z rad Allegry dotyczących zapełniania półek w spiżarniach i lodówkach.
Następnie otrzymujemy kilka naprawdę dobrych porad jak przechowywać jedzenie i planować posiłki oraz przede wszystkim zakupy, aby uniknąć przynoszenia do domu zupełnie niepotrzebnych produktów, które i tak ostatecznie trafiają do kosza.

Po wstępnych poradach, przychodzi czas na to co najlepsze... czyli ponad 100 przepisów! Chyba najbardziej przypadł mi do gustu rozdział gdzie z kilku podstawowych składników autorzy tworzą kolejne potrawy, w których wykorzystują wszystko, z kośćmi kurczaka włącznie. U Paula i Allegry nic nie ma prawa się zmarnować... Mam jednak zastrzeżenie, co do liczby składników wykorzystywanych w każdym przepisie. Większość potraw to długa lista produktów, w które trzeba się zaopatrzyć przed gotowaniem. Ekonomiczne podejście do gotowania raczej widziałabym w zmniejszeniu ilości produktów niezbędnych do przygotowania dań. Niemniej, potrawy powstałe z receptur Anglików są pyszne! Skąd wiem? Oczywiście sprawdziłam. Na pierwszy ogień poszła frittata z kiełbasą chorizo (zastąpioną przeze mnie zwykłą wiejską)

Przepis na moim blogu Magia gotowania...


Reasumując... "Ekonomia gastronomia" to przede wszystkim przesłanie "jedz smaczniej, wydawaj mniej". Korzystając z rad Allegry i Paula, z pewnością można ograniczyć wydatki na jedzenie, czy też ilość wyrzucanych, przeterminowanych lub zepsutych produktów. Jednak książkę kucharską kierowałabym raczej do osób bardziej zaawansowanych w sztuce kulinarnej. Znajdziemy w niej kilka prostych przepisów, jednak przeważająca ich część wydaje mi się być na wyższym poziomie zaawansowania.







czwartek, 2 sierpnia 2012

Camilla Lackberg "Syrenka" i "Latarnik"

 


Postanowiłam dwie kolejne książki Camilli Lackberg umieścić w jednym poście, ponieważ czytałam je w jednym ciągu (zresztą inaczej się nie da, biorąc pod uwagę jak kończy się "Syrenka"!). Autorka zastosowała zabieg, który nie pozwolił porzucić lektury i kazał sięgnąć po kolejną część, czyli "Latarnika"

I teraz uwaga! Czytałam książke trzy dni temu... i nie mogę sobie przypomnieć o czym była. Wątek obyczajowy jak najbardziej pamiętam, kryminalny mi umknął. Co ciekawe, wcześniej sięgnęłam po "Niemieckiego bękarta" i dopiero po trzydziestu stronach zorientowałam się, że już to chyba czytałam! Wniosek wyciągam jeden... Lackberg tworzy książki, które szybko się pochłania i równie szybko zapomina. Niemniej w chwili czytania stanowią na pewno świetną rozrywkę.

Nie będę przytaczać szczegółów śledztw, bo to każdy może sprawdzić czytając tył okładki, a w przypadku tej serii łatwo jest zdradzić za dużo i zepsuć lekturę komuś, kto dopiero zaczyna przygodę ze skandynawską pisarką. Czytając "Syrenkę" i "Latarnika" łatwo zauważyć różnicę w poziomie lektury. O ile ta pierwsza jest jak zwykle ciekawie wymyślona, o tyle druga po prostu się autorce nie udała. "Latarnik" to chyba najsłabsza z całej serii pozycja, która miejscami wręcz nudzi. Kilka wątków śledztwa wymknęło się autorce spod kontroli i czytelnik nie doczekuje się ich rozwiązania. W każdej poprzedniej powieści wszystkie nitki okazywały się być ze sobą powiązane, w "Latarniku" brak tej konsekwencji, a i historia miejscami przypomina to co mogliśmy już poznać w poprzednich tomach.

Do tej pory robiłam sobie dłuższe przerwy między kolejnymi tomami i taki sposób czytania właśnie polecam. Duża dawka Lackberg może zaszkodzić i obrzydzić lekturę, która mimo wszystko składa się na dobrze skonstruowane i ciekawie podane kryminały.

Polecam, bo mimo wad Lackberg dalej pozostaje jedną z moich ulubionych autorek powieści kryminalnych, chociaż w "Latarniku" wyraźnie pokazała, że nie każda książka musi się udać. Mam nadzieję, że "Fabrykantka Aniołków" będzie już powrotem do dobrej formy.

środa, 1 sierpnia 2012

Stos...

Wyobraźcie sobie, że ostatni stos był u mnie 28 kwietnia! Toż to niemożliwe! Ale prawda jest taka, że książek w zasadzie nie przybywało :) Dzisiejszy stos to głównie pozycje które pojawiły się stosunkowo niedawno, pewnie jeszcze coś by się znalazło z tego długiego okresu przerwy, ale najzwyczajniej w świecie, nie potrafię sobie przypomnieć co jeszcze do mnie trafiło ;)

1. Katarzyna Zyskowska-Ignaciak "Ucieczka znad rozlewiska"
2. Katarzyna Michalak "Sklepik z niespodzianką. Adela"
Obydwie pozycje od Naszej Księgarni, już przeczytane i zrecenzowane.

3. Camilla Lackberg "Latarnik"
Po przeczytaniu "Syrenki" musiałam szybko pobiec do księgarni i kupić kolejną część, ponieważ strasznie ciekawiło mnie co dalej. Niestety lektura mnie trochę rozczarowała, ale o tym już niebawem na blogu

4. Fuchsia Dunlop "Płetwa rekina i syczuański pieprz"
5. Tomasz Jachimek "Handlarze czasem"
6. Yoko Ogawa "Miłość na marginesie"
Postanowiłam nie szaleć na wyprzedaży w Weltbildzie i kupić tylko to, co już kiedyś planowałam, ale ograniczała mnie cena. Tak więc trzy powyższe pozycje to efekt szaleństwa wyprzedażowego.

7. Nicola Keegan "Pływanie"
targ z książkami

8. Ciasta Wytrawne
9. Desery na każdą okazje
Kolejne dwie książki z wyprzedaży w Weltbildzie

10. Olga Smile "Smak imprezy"
targ z książkami

11. Bill Granger "Wszystkie dania Billa"
Pozycja która cieszy mnie najbardziej, ponieważ już od dawna ostrzyłam sobie na nią ząbki. A wielką radość sprawiło mi wydawnictwo Muza :)

12. Allegra McEvedy i Paul Merrett "Ekonomia Gastronomia"
Od Wydawnictwa Nasza Księgarnia

W stosie nie ujęłam książek od Świata Książki, za które serdecznie Agnieszce dziękuję.

Baner