czwartek, 28 lipca 2011

Jean Hatzfeld "Nagość życia. Opowieści z bagien Rwandy"




"Byliśmy podobni do zwierząt, ponieważ nie przypominaliśmy już ludzi, którymi byliśmy wcześniej, a oni przywykli patrzeć na nas jak na zwierzęta. I na nas polowali. Tak naprawdę to oni stali się zwierzętami. Zabrali Tutsi człowieczeństwo, by łatwiej ich zabijać, ale sami stali się czymś gorszym niż dzikie zwierzęta z buszu, bo nie wiedzieli, dlaczego zabijają i robili to jak maniacy."
Jean Hatzfeld w "Nagości życia" zebrał świadectwa czternastu osób, które przeżyły rzeź jaka miała miejsce w Rwandzie w 1994 roku. Po katastrofie samolotu, w której zginął prezydent Juvénal Habyariman, Hutu chwycili broń, aby ostatecznie rozprawić się z Tutsi. W ciągu 100 dni, życie straciło prawdopodobnie ok. 50 000 z 59 000 Tutsi (tylko w okręgu Nayama, w całym kraju liczbę zabitych szacuje się na ok milion osób).

Ludzie ponosili śmierć z rąk swoich sąsiadów, z którymi widywali się na co dzień, mijali na drodze. Hutu obcinali ręce i nogi, palili dzieci, kobietom ciężarnym rozcinali brzuchy i mordowali nienarodzone pociechy. Wiele osób schroniło się na bagnach, spędzając dni w głębokim szlamie, albo pod liśćmi papirusu. Hutu, urządzali regularny dzień pracy, polowali od 9 do 16. Tutsi odetchnąć mogli dopiero po zmroku.

Czternaście osób: Cossius Niyonsaba (12 lat), Jeannette Ayinkamiye (17 lat), Francine Niyitegeka (25 lat), Janvier Munyaneza (14 lat), Jean-Babtiste Munyankore (60 lat), Angelique Mukamanzi (25 lat), Innocent Rwililiza (38 lat), Marie-Louise Kagoyire (45 lat), Christine Nyiransabimana (22 lata), Odette Mukamusoni (23 lata), Edith Uwanyiligira (34 lata), Berthe Mwanankabandi (20 lat), Claudie Kayitesi (21 lat), Sylvie Umubyeyi (34 lata), czternaście opowieści, czternaścioro świadków nie dającego się opisać okrucieństwa.

Każda opowieść jest inna, ale wszystkie posiadają wspólny mianownik. Osoby które przeżyły ludobójstwo, nie potrafią powiedzieć, skąd się wzięła w ludziach taka chęć zabijania, takie odczłowieczenie i brak uczuć. Wykształceni, intelektualiści chwycili za maczety i cieli swoich sąsiadów. Zabijali z zimną krwią i brutalnością jaką nie sposób sobie nawet wyobrazić. Każda z powyższych osób, żyje w przeświadczeniu, że to nie jest koniec, że ludzie będą umierać dalej, w przyszłości. Jeśli nie to pokolenie, to następne.

Hetzfeld opatrzył te opowieści obrazami odradzającego się życia. Opisał miejsca w jakich prowadził rozmowy, w których pracują Tutsi. Tworzy pełny obraz, powoli odbudowującego się Nyamata.

Chwała mu za to, że potrafi słuchać, że zbiera opowieści i przekazuje je nam. A my powinniśmy pamiętać... Przypominają mi się słowa Wojciecha Tochmana:

"Świat, gdyby chciał, mógłby powstrzymać wszystkie ludobójstwa, które się dzieją. Świat ma taką siłę. Wyborcy mogliby zdyskwalifikować polityków, którzy nie zareagowali na Srebrnicę, Rwandę. A jednak tego nie robią. Dlatego reportaże warto pisać tak, aby czytelnik poczuł na własnej skórze strach, ból i upokorzenie ofiar" (A. Wójcińska "Reporterzy bez fikcji", str. 72)
Czytając "Nagość życia" czułam ból, strach i niemoc ludzi, którzy ukrywali się na bagnach i codziennie walczyli o przeżycie. Każda chwila, mogła być ich ostatnią... widzieli śmierć rodziców, małżonków, dzieci... a kiedy wszystko się skończyło, nie mieli komu o tym mówić, bo mało kto chciał słuchać... Więc słuchajmy...

10 komentarzy:

  1. Widzę, że bardzo poruszająca lektura, dlatego z ogromną ciekawością i ja ją poznam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Isabelle, małe dopowiedzenie- 50 tys. Tutsi zginęło w rejonie Nayamy, w czasie ludobójstwa w Rwandzie zginęło ok. miliona w ciągu stu dni. Polecam inne książki Hatzfelda. Ja po lekturze "Dzisiaj narysujemy śmierć" Tochmana, zaczęłam się tym tematem interesować. Polecam świetne, choć wstrząsające filmy "Hotel Rwanda" "Shooting doogs" albo "Czasami w kwietniu"

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałabym ale boję się. Takie tematy zazwyczaj sprawiają, że potem spać nie mogę i mam ogromnego kaca moralnego, jakbym sama brała udział w ludobójstwie. Myślę jednak, że takie książki należy czytać, bo tylko to możemy zrobić dla poszkodowanych osób. Przeczytać i chociaz przez chwilę poczuć sie jak oni. Wtedy stajemy sie bardziej wrażliwi na krzywdy. Takze pewnie przeczytam, pomimo strachu o swoje samopoczucie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Historia tragiczna, ale im więcej osób będzie zdawało się sprawę tym większa szansa, że może nie dojdzie juz do takiej rzezi ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Niedawno czytałam Ucieczkę z raju też związaną z tematem Rwandy, ale opisywane przez kobietę,która to przeżyła.
    Ciekawią mnie książki związane z tym tematem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z chęcią przeczytam :D

    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mag, dziękuję za zwrócenie uwagi, już poprawiłam jak trzeba. Tochman stoi na półce, po inne ksiązki Hatzfelda również na pewno sięgnę. Ale filmów się boję. :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Pozycja obowiązkowa do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślę że ta książka dla mnie może być pasjonującą lekturą . Spróbuję ją poszukać

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze, że są takie książki, które zachowują pamięć...nie pozwalają zapomnieć...
    To straszne, że w 1994 gdy zajadałam batona oglądając bajkę ktoś w Rwandzie widział jak rozcinają na części jego matkę i każą umierać w ogromnych bólach...

    OdpowiedzUsuń

Baner