wtorek, 27 maja 2014

Wyniki konkursu



Z lekkim opóźnieniem...

Maszyna losująca wybrała nr 14, czyli:

Agnieszka Em

Proszę o dane do wysyłki: iza.bela19@wp.pl

W waszych komentarzach królowała Wisława Szymborska, Halina Poświatowska, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Pojawił się Zbigniew Herbert, Leopold Staff, Cyprian Kamil Norwid. Oprócz tego pojawiło się kilku reprezentantów bardziej współczesnych czasów... Dzięki Wam poznałam kilka naprawdę pięknych wierszy. Dziękuję ;)

piątek, 23 maja 2014

Jacek Hugo-Bader "Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak"



Jacek Hugo-Bader dotknął tym razem tematu bardzo kontrowersyjnego, budzącego, mimo upływu czasu, wiele emocji. Nie sposób nie spotkać się z negatywnymi opiniami o autorze i książce jeszcze na długo przed jej ukazaniem. Nawał komentarzy można by w skrócie przedstawić tak (podaję perełki w formie skondensowanej): „Po co on zabiera się za taką książkę? Kim jest i co wie na ten temat, kto mu dał prawo do pisania na ten temat?” A to tylko kropla w morzu tego, co się prawdopodobnie jeszcze pojawi po premierze.

Hugo-Bader jest doświadczonym reporterem, który wiele już w swoim życiu zobaczył i przeżył. Jednak wtargnięcie w hermetyczny świat wspinaczy okazało się jednym z jego najtrudniejszych doświadczeń. Autor udał się tam, gdzie wszystko się zaczęło. Gdzie sukces okupiony został wielką tragedią... Na Broad Peak. Jacek Hugo-Bader był jednym z czterech członków wyprawy, która w 2013 roku wybrała się po ciała Maćka Berbeki i Tomka Kowalskiego. Wspinacze życie stracili po tym, jak jako pierwsi w historii zdobyli szczyt zimą. Razem z nimi w tej zimowej wyprawie brali udział Adam Bielecki i Artur Małek, którzy również stanęli na wierzchołku. Kierownikiem całej wyprawy był Krzysztof Wielicki.


Po tej tragedii głos zabrali niemal wszyscy. Od przeciętnego Kowalskiego, który góry ogląda tylko w telewizji, po największe alpinistyczne autorytety. Środowisko się podzieliło. Coraz częściej mówiono o braku braterstwa liny i współpracy. O coraz bardziej indywidualnym wspinaniu, bez jakiejkolwiek pracy zespołowej. Jeszcze bardziej zawrzało po raporcie Polskiego Związku Alpinizmu. Najwięcej negatywnych uwag posypało się w stronę Adama Bieleckiego, który w oczach autorów raportu wydaje się być jedynym winnym. 



Reporter dość intensywnie nagabywał Jacka Berbekę o możliwość uczestnictwa w wyprawie poszukiwawczej. Pierwszy telefon nic nie dał, dopiero desperacki mail przyniósł rezultat. Od początku relacja z Jackiem Berbeką była trudna. Nie bez powodu jest nazywany "Siekierką". Nieugięty, bezkompromisowy, wybuchowy. Kompletne przeciwieństwo brata. W górach autor przekonał się, wielokrotnie doświadczając ostracyzmu, jak ciężko żyć z Berbeką. Od samego początku wyprawy Hugo-Bader czuł się nieswojo w hermetycznym środowisku, do którego nikt nie miał zamiaru go wprowadzić. Co powodowało konflikty, aż w końcu wybuch :
"-Nie musicie mnie lubić, ale bądźcie chociaż koleżeńscy. Przecież wiadomo było, że na wyprawę bierzecie reportera i że na pewnych warunkach, Miałem dostać piękna historię, a nie mam nic, żadnego materiału, bo nie chcecie gadać. No to jestem w czarnej dupie, a przecież narobiłem zobowiązań, żeby wnieść swój wkład do wyprawy".
Pozostałymi uczestnikami wyprawy byli Jacek Jawnień, Krzysztof Tarasewicz, a do pewnego momentu towarzyszyli im również rodzice i narzeczona Tomka Kowalskiego. W trakcie tej eskapady powstał też film dokumentalny, którego prawdopodobnie oczy widza nie ujrzą.



Autor na kolejnych stronach kreśli fascynujący obraz wspinaczy i ich świata. Przybliża nam portrety tych, którzy odeszli oraz ich bliskich. Przeprowadza wiele rozmów z Adamem Bieleckim, pokazując nam niejako dwa oblicza tego młodego wspinacza. Nie tylko to czarne, powstałe w mediach. Rysuje obraz polskiego himalaizmu zimowego i jego twórcy - Artura Hajzera, który ginie w czasie, gdy ekipa poszukiwawcza przebywa już w górach. Przedstawia Lodowych Wojowników, porywających się na ośmiotysięczniki zimą. Brak w tym wszystkim ocen moralnych. Hugo-Bader prezentuje fakty takimi jakimi są, bez zbędnych komentarzy. A do tego ten jego język... Treściwy, dosadny, prosty. Mistrzowski reportaż, który porusza i nie pozwala o sobie zapomnieć. Wdziera się w czytelnika, zmusza do refleksji i analizy wcześniejszych przemyśleń.

Długi film o miłości, to książka poruszająca wiele tematów, dająca kolejny impuls do dyskusji. Jednak jak wskazuje tytuł, jest to też pozycja po prostu o miłości. Tej natarczywej i pochłaniającej - do gór, tej najpiękniejszej - do kobiety, i tej często trudnej - do bliskich. 



W wyniku akcji poszukiwawczej odnaleziono tylko ciało Tomka Kowalskiego, któremu Jacek Berbeka i Jacek Jawnień zapewnili godny pochówek. Maćka Berbeki nie odnaleziono.



Warto!

Raport PZA (klik)

........................................
Możecie skorzystać z kodu rabatowego, dzięki któremu nie zapłacicie za wysyłkę, a książkę na stronie wydawnictwa Znak kupicie ze sporym rabatem!

KLIK 

Kod rabatowy: BlogMagiaKsiazki

czwartek, 22 maja 2014

Dziesięć książek na Dzień Matki

Wielkimi krokami zbliża się dzień matki. Postanowiłam więc stworzyć swoją listę dziesięciu lektur nadających się na prezent. Wszystkie książki zamieszczone poniżej przeczytałam i z czystym sumieniem mogę polecić. Skupiłam się raczej na lekturach łatwych i przyjemnych, w końcu dzień ma być miły i sympatyczny... Reportaże o śmierci zdecydowanie odpadają. Oczywiście prezentuję nie tylko nowości, ale też książki, które na sklepowych półkach swoje odleżały... klikając na tytuł traficie na moją opinię o książce.

1. Magdalena Kordel "Malownicze. Wymarzony dom"


2. Cecelia Ahern "Sto imion"
3. Magdalena Witkiewicz "Opowieść niewiernej"

4. Renata L. Górska "Historia kotem się toczy"

5. Magda Gessler "Smaczna Polska. Regionalny przewodnik kulinarny"



6. Olga Rudnicka "Drugi przekręt Natalii"
 To jest oczywiście część druga przygód Natalii, pierwsza to "Natalii 5"
7. Jonas Jonasson "Stulatek, który wyskoczył z okna i zniknął"

8. Tomasz Jachimek "Handlarze czasem"

9. Małgorzata Gutowska-Adamczyk "Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich"

10. Janusz Majewski "Siedlisko"

środa, 21 maja 2014

Katarzyna Boni, Wojciech Tochman "Kontener"


"Kontener" jest pierwszym tytułem w powstającym cyklu "Migracje" wydawnictwa Agora. Książka jest dziełem Wojciecha Tochmana, autora m.in. "Dzisiaj narysujemy śmierć", oraz jego uczennicy Katarzyny Boni, absolwentki Polskiej Szkoły Reportażu. Reporterzy wybrali się we wspólną podróż do Jordanii, dzięki czemu powstała ta niepozorna rozmiarowo książka, opowiadająca o codziennym życiu uchodźców z Syrii.
"Od marca 2011 roku granicę z Jordanią przekroczyło  już sześćset tysięcy uchodźców syryjskich, co oznacza, że dzisiaj w sześciomilionowej Jordanii na dziesięciu obywateli przypada jeden Syryjczyk." (str. 7)
Część z tych ludzi żyje w obozach dla uchodźców, inni, ci zamożniejsi wynajęli mieszkania, jeszcze inni, aby zachować odrobinę wolności, koczuje gdzie popadnie. 


Zahid i Aida wynajmują niewielkie mieszkanie. Ona z kulą w głowie, on bez perspektyw. Ona z nieśmiałej żony przemieniła się w wojowniczkę, której on nie poznaje. Ona chce wracać do Syrii, walczyć, on tego nie rozumie... Już nigdy nie będą tacy jak wcześniej. Wojna ich zmieniła.

Ahmed mieszka w namiocie zszytym ze wszystkiego, co się nadawało na materiał. Postawił go przy ruchliwej szosie, na kamieniach. Dla niego to jedyny sposób, aby zachować resztki niezależności. Koczowanie jest nielegalne. Ahmed chciałby wracać do kraju, do siebie...

Zaatari to drugi, najliczebniejszy po kenijskim Dabaad,  obóz dla uchodźców na świecie.
Źródło
 "Do Zaatari zgłaszało się dziennie nawet trzy tysiące zmęczonych ludzi. Obóz osiągnął wyznaczone maksymalne rozmiary - dwa na cztery kilometry. Rok po otwarciu - sto czterdzieści tysięcy wygnańców" (str. 59)
Jednak dla wielu obóz to nie dom, ale więzienie. Mimo ogromnego zagrożenia, duży odsetek ludzi nie wytrzymuje obozowego zamknięcia i wraca do Syrii, często na pewną śmierć.
"W 2013 roku, według jordańskiego rządu, dziewięćdziesiąt tysięcy Syryjczyków wróciło do kraju. Ilu z nich wciąż żyje? Ilu znowu wróciło do Jordanii? Ilu spotkało Allaha i ma święty spokój? Nie wiadomo" (str. 51)
A jak wygląda życie w pustynnym mieście? To krok po kroku pokazują nam autorzy. Udziela nam się senna atmosfera tego miejsca, gdzie nikt nie może pracować. Mężczyźni całymi dniami siedzą w kręgach i dyskutują, kobiety wychodzą, licząc na to, że może uda im się coś załatwić, zaczepić kogoś przyjezdnego, ugrać jakąś korzyść. Każdy dzień wlecze się niemiłosiernie...
"Wojna okaleczyła mężczyzn. Nic do nich nie należy i nic od nich nie zależy" (str. 51)
Pozostajemy w tej sennej obozowej atmosferze. Zaglądamy do kontenerów, otrzymujemy wiedzę o funkcjonowaniu obozu. Na moment zapominamy o wojennej zawierusze... Zapominamy o tym, dlaczego w tym miejscu zgromadzono tylu ludzi. Już nam się wydaje, że unikniemy drastycznych obrazów, zabijania... I wtedy otrzymujemy od autorów potężny cios... Bo codzienność uchodźców, to wspominanie tego co było, a migawki z ich wspomnień, powodują, że szeroko otwieramy oczy, krew odpływa nam z twarzy, a szok nie pozwala myśleć. Sześciolatka z kulą w głowie, trafiona przez snajpera, rozerwana żywcem sześciomiesięczna dziewczynka, tortury w więzieniach, egzekucje na ulicach, łapanki i przeszukania. To jest codzienność dzieci i dorosłych. Wspomnienia odtwarzane na telefonach i YouTubie.
"Międzynarodowe organizacje podają, że w ciągu pierwszych dwudziestu dziewięciu miesięcy wojny w Syrii (2011-2013) zabito jedenaście tysięcy czterysta dwadzieścioro dzieci." (str. 128)

Autorzy pracę nad książką zakończyli w lutym tego roku, więc jest ona jak najbardziej na czasie. Niepozorna książeczka na zaledwie stu czterdziestu stronach, pozwala nam poznać codzienność ludzi pokonanych przez wojnę, bez własnego miejsca na ziemi i perspektyw...

"Wszystko, co w życiu zbudowałem, mówi starszy pan, wszystko co własną pracą stworzyłem, przepadło w sekundę. Całe moje życie. Co robić z życiem, które nie ma sensu?" (str. 89)

wtorek, 20 maja 2014

Konkurs!




Mam dla Was egzemplarz książki Kaliny Błażejowskiej "Uparte serce. Biografia Haliny Poświatowskiej"

Książka z pewnością zainteresuje nie tylko tych, którzy lubią poezję. Halina Poświatowska żyła krótko, ale burzliwie...

Halina Poświatowska pisze wiersze z potrzeby serca. Serca słabego i zdradliwego. Każde jego uderzenie od wczesnego dzieciństwa przypomina o śmierci. Przy każdym szybszym kroku pozbawia ją oddechu, powołuje dławienie w krtani i kłucie w płucach. Nie pozwala bawić się z rówieśnikami, swobodnie spacerować ani tańczyć. Uniemożliwia studiowanie, bo pragnienia i ambicje muszą przegrać z wysokimi schodami. Serca, które mimo swoich ograniczeń, a może właśnie z ich powodu, każe jej gnać przez życie bez opamiętania. Biografia Haliny Poświatowskiej to poruszająca opowieść o krótkim, lecz intensywnym życiu jednej z najpopularniejszych polskich poetek. Zadebiutowała w wieku 21 lat. W tym samym roku została wdową po szczęśliwym, choć krótkim małżeństwie. Uratowała ją operacja serca, przeprowadzona w Ameryce dzięki hojności tamtejszej Polonii. Nie na długo. Zmarła w wieku zaledwie 32 lat. Kalina Błażejowska odsłania jej nieznaną twarz: zbuntowaną, ironiczną, daleką od sentymentalnego wizerunku, z którym jest kojarzona. Przede wszystkim jednak to książka o odwadze i pragnieniu życia, o sprzeciwie wobec nieuniknionego, o potrzebie zmysłowego potwierdzania swojego istnienia, wśród światła, kolorów i zapachów. To historia niezależnej kobiety, która próbuje okpić los i uciec od przeznaczenia, ratunku szuka w miłości i poezji, od samego początku naznaczonych śmiercią. Kobiety, która do samego końca nie pozwala, by ktokolwiek decydował o jej życiu za nią.

A jej wiersze... Uwielbiam :)


Zasady Konkursu: 
1. W komentarzu pod tym postem napiszcie po prostu tytuł swojego ulubionego wiersza, wraz z jego autorem. Ciekawa jestem Waszych upodobań poetyckich. Jeżeli takowego nie posiadacie, wystarczy, że wyrazicie chęć przeczytania książki.
2. Biorąc udział w konkursie wyrażacie zgodę na przekazanie swoich danych po ewentualnej wygranej wydawnictwu Znak, które jest sponsorem nagrody.
3. Zgłaszać się można od 20.05.2014 do 25.05.2014.
4. Zwycięzcę wyłonię drogą losowania, a wyniki ogłoszę 26.05.2014.

............................................

Założyłam dziś konto na Instagramie, chociaż długa zapierałam się rękami i nogami. Zapraszam do obserwowania i komentowania! :)
http://instagram.com/magiaksiazki/#

poniedziałek, 19 maja 2014

Jacek Getner "Pan Przypadek i celebryci"


Z wielkim ociąganiem zabierałam się za pisanie o kolejnej części przygód detektywa-amatora Jacka Przypadka. O ile przy okazji lektury "Pana Przypadka i trzynastki", gorąco polecałam książkę, o tyle przy tej części mam zgoła odmienne odczucia. Tym razem czułam się trochę jak na rollercoasterze. Raz na dole, raz u góry...

Książką, tak jak poprzednia część przygód, to około dwustu stron, na które składają trzy historie. Wszystkie mają wspólny mianownik - celebrytów. Tak więc pierwsza zagadka, to śmierć na planie serialu "Miłość i medycyna". Znany aktor zmarł po wypiciu zatrutego alkoholu, akurat kiedy grana była scena, w której leżał w trumnie i czekał na pochówek. Jacek, oczywiście dzięki swojej inteligencji i błyskotliwości dość szybko rozwiązuje sprawę... A tuż po tej czeka go kolejna. Tym razem chodzi o gwiazdę telewizji Bolko Szołtysika, który niegdyś namówił ukochaną Przypadka na wyjazd w Himalaje, z którego ta już nie wróciła. Bolko poszukuje małej czerwonej książeczki - Manifestu komunistycznego, gdzie na marginesie poczynił szczególne notatki, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. I tym razem Jacek bez trudu radzi sobie z zagadką, a jej rozwiązanie jest naprawdę zaskakujące. Ostatnie śledztwo, to zaginięcie celebryty Mikela. Dość interesująca sprawa, jednak kończy się zdecydowanie za szybko...
W trakcie kolejnych śledztw, Jacek Przypadek przebranżawia się lekko i zostaje... Jasnowidzem! Ma na to wpływ niemożność uprawiania legalnie zawodu detektywa, gdyż jak wiadomo, podkomisarz Łoś i inspektor Zasada uznają Przypadka za utrudnienie.

Wracając do sedna... W poprzedniej części bardzo spodobali mi się bohaterowie, którzy w kolejnej odsłonie swoich przygód zaczęli mnie po prostu irytować. Jacek ze swoim sarkazmem, ciętym językiem, i specyficznym poczuciem humoru mógł się podobać, jednak teraz miałam wrażenie, jakby uległ całkowitej przemianie. Dialogi już mnie tak nie bawiły, zachowania irytowały... Za mało Przypadka w przypadku, a to była siła napędowa tych historii. Nasz główny bohater zrobił się arogancki, bardzo pewny siebie, a jego stwierdzenie powtarzane po kilka razy dziennie "Ludzie są banalnie przewidywalni" przyprawiało o mdłości. Nie inaczej jest z innymi bohaterami. Mieli być zabawni, zresztą  jak i cała konwencja tych kryminałów, a zaczynają drażnić czytelnika.

Autor nie pozwala nam za wcześnie rozwiązać zagadki przez siebie skonstruowanej. To plus. Kolejnym niech będzie o wiele ładniejsze wydanie w stosunku do poprzedniej części oraz niższa cena. I tyle.

Z pewnością dam jeszcze szansę kolejnym częściom, licząc na poprawę i powrót do tego co było na początku. Tę część uznaję za wypadek przy pracy. 

niedziela, 18 maja 2014

Jeannette Kalyta "Położna. 3550 cudów narodzin"


Pewnie większość z Was kojarzy głos Jeannette Kalyty, z dość często emitowanej reklamy radiowej żelu do higieny intymnej. Reklamodawca zdecydowanie przesadził z częstotliwością, przez co cała Polska już po krótkim czasie miała dość, a słysząc "Nazywam się Żanet Kalyta, jestem położną..." przełączała radioodbiornik na inną falę. Mało kto zainteresował się tym, czy Jeannette rzeczywiście jest położną i jakie są jej osiągnięcia.

Położna w swojej autobiograficznej opowieści zaczyna od momentu, kiedy sama rodziła, a przypadło to w trudnych dla matek latach 80-tych. Kobiety traktowano wtedy przedmiotowo i obcesowo, nie pozwalano na pierwszy kontakt z dzieckiem, brakowało intymności w całym akcie przyjścia na świat nowego życia. Wtedy też autorka powzięła postanowienie. Obiecała sobie, że nigdy nie będzie bezduszną położną, trybikiem w wielkiej fabryce rodzenia. Już na stażu, gdy odbierała swój pierwszy poród, zaraz po pojawieniu się dziecka położyła je matce na brzuchu, umożliwiając tym samym kontakt rodzącej z potomkiem. Spotkało się to z wielką dezaprobatą ordynatora, który ostentacyjnie opuścił salę, jednak było też początkiem zmian jakie miały zajść w polskim położnictwie.

Poród napawa przerażeniem każdą przyszłą matkę. Zwłaszcza, kiedy wcześniej wysłuchują opowieści swoich mam o tym, jak to się kiedyś rodziło, jak to wszystko wygląda itd. Wiele się zmieniło przez lata na lepsze, jednak nadal strach przed pozostaje. Jeannette w swojej książce trochę odczarowuje akt wydania na świat dziecka. Nie minimalizuje bólu jaki matkę spotka, jednak oswaja z jego istnieniem, daje wskazówki jak godnie i świadomie przejść, te bądź co bądź, trudne momenty. Położna podaje wiele przykładów porodów, które odbierała, poświęca dużo uwagi zarówno pacjentkom, jak i ich partnerom. Jej oczy skierowane są przede wszystkim na człowieka, więc pewnie dlatego stała się tak popularna również wśród gwiazd.

Kalyta udowodniła, że mając własną wizję i dążąc uparcie do jej realizacji, można skruszyć nawet najtwardsze mury. Jest prekursorką zmian w położnictwie, a ta publikacja świetnie owe zmiany przybliża. Widzimy jak na przestrzeni lat zmieniały się szpitale i zmieniają się przede wszystkim ludzie. I chociaż dalej można trafić na relikty starego systemu, to różnica w stosunku do tego co było jest przeogromna. A część tych zmian to zasługa właśnie autorki. Zmusza młode matki, które szturmem zamawiają cesarskie cięcia (praktyka, o której usłyszałam od znajomej pracującej w szpitalu), do zastanowienia nad tym, jak ważny dla dziecka i kobiety jest poród i odwodzi od pochopnego podejmowania decyzji o tym jak ma przebiegać.

"Położna. 3550 cudów narodzin" to lektura, która wciąga od pierwszej strony, bawi, wzrusza, daje do myślenia. Nie jest to poradnik, jednak polecam wszystkim, którzy niebawem będą witać na świecie dziecko, jak i tym, którzy dopiero to planują. 

piątek, 16 maja 2014

Magdalena Kordel "Malownicze. Wymarzony dom"


Przyszła mi ochota na przeczytanie czegoś lekkiego, łatwego i przyjemnego, a od jakiegoś czasu niecierpliwie pomachuje do mnie z półki najnowsza książka Magdaleny Kordel. Pomachuje dosłownie, gdyż co chwilę spada, jakby domagając się czytania. Pisarkę poznałam już przy okazji lektury "Uroczyska" i "Sezonu na cuda". To właśnie w tych książkach po raz pierwszy trafiamy do Malowniczego i wpadamy po uszy w sielankową, ale niepozbawioną problemów, małomiasteczkową codzienność. Już wtedy mogłabym zarzucić autorce, że wykorzystała znany wszystkim schemat "wyjechała, znalazła dom/pensjonat, postanowiła zostać i zmienić swoje życie, poznała miłość, happy end", jednak mimo że rzeczywiście mniej więcej tak w skrócie można opisać lekturę, to w przeciwieństwie do innych tego typu książek, te najzwyczajniej w świecie mnie zauroczyły, wzruszyły i rozbawiły. Nie inaczej było z "Wymarzonym domem".
Po  raz kolejny ten sam schemat jednak ubrany w takich bohaterów i taką scenerię, że nie mamy wrażenia "powtórki z rozrywki".

Madeleine (imię to wynik francuskiej fascynacji matki bohaterki) tkwi w związku z Grzegorzem, który już od dawna jej nie odpowiada i w pracy, w której chyba się trochę zasiedziała. Jednego dnia postanawia rzucić zarówno swojego szefa jak i posadę tłumaczki, a przedziwnym i zabawnym zbiegiem okoliczności niedługo po tym nabywa nieruchomość w małym miasteczku u podnóża Sudetów. Postanawia zrobić sobie wakacje i jedzie do Malowniczego, gdzie już na dzień dobry zostaje obłaskawiona dość niecodziennym adoratorem, panem Mieciem, poznaję Majkę, właścicielkę "Uroczyska", a pierwszą noc spędza w zupełnie ciemnym domu, straszona przez jaskółki... W ciągu kilku kolejnych dni, Magda coraz bardziej przywiązuje się do domu, który nabyła i szybko z pomocą córki Maji organizuje remont. Tymczasem przybywają jej kolejni lokatorzy. Najpierw pojawia się Julia, która przybywa do Malowniczego, żeby odkryć zagadkę z przeszłości swojego ojca Kacpra, codziennym gościem staje się też mała Marcysia, która od pierwszego wejrzenia zakochuje się w "cioci" Madzi, następnie wprowadza się Jazzmen, szef ekipy remontowej... I tak można by mnożyć kolejne postaci przewijające się przez posiadłość bohaterki. Magda w swoim nowym domu, zdecydowanie nie może się nudzić. 

Szybko wsiąkamy w klimat małego miasteczka, zaczynamy się czuć jakby częścią tej historii. U mnie obudziły się wręcz tęsknoty za takim właśnie życiem. Magdalena Kordel być może powiela schematy, ale nie jesteśmy w stanie nie polubić jej bohaterów, nie poczuć klimatu miejsc które opisuje. Autorka świetnie konstruuje tajemnice z przeszłości, trzyma nas w napięciu niemal do samego końca, nie pozwalając domyślić się prawdy. Każdy z bohaterów to indywiduum, które zasługuje na osobną powieść. Pani Basia, ze swoim hartem ducha i opowieściami sprzed lat, Pan Miecio i jego koledzy od wina, którzy wymyślają genialne sposoby na adorację "panienki", Pani Leontyna ze swoim sklepem ze starociami, w którym rzeczy sprzedaje tylko właściwym osobom... Mogłabym tak mnożyć w nieskończoność. Napiszę więc jedynie, że nie mogę się doczekać powrotu do Malowniczego, a lekturę gorąco polecam, szczególnie jako przeciwwagę dla ponurej aury za oknem.

Na koniec Janusz Radek, który muzycznie pojawia się w książce:

niedziela, 11 maja 2014

Kilka migawek z Pragi

Co robię kiedy mnie nie ma? Najpierw wychodzę za mąż... Dwa razy... ;) Następnie odpoczywam po tych wydarzeniach. Na miejsce relaksu wybraliśmy Pragę, ponieważ oboje bardzo chcieliśmy ją w końcu zobaczyć. Mój apetyt na to miejsce dodatkowo zaostrzył Marek Pernal swoim spacerownikiem historycznym po Pradze. Książką byłam zachwycona, a teraz testując ją w plenerze mogę śmiało powiedzieć, że jest to jeden z najlepszych przewodników z jakim było mi dane zwiedzać. Nie udało nam się jeszcze z nim zgubić, chociaż usilnie próbujemy. Podane jest tam wszystko co niezbędne, dzięki czemu przemieszczanie się z obrzeży Pragi, gdzie śpimy, do centrum nie stanowi najmniejszego problemu. Autobusy, linie metra, nazwy ulic... Wszystko się zgadza. Podczas spacerów nie umyka nam żadne ważne miejsce, a o wszystkich zyskujemy dość obszerne informacje. Dzięki fotografiom w książce nie sposób pomylić poszczególnych zabytków. I chyba jedynym minusem tego przewodnika jest jego waga. :)



Dawna myśliwska willa na Stromovce

Bazylika Św. Piotra i Pawła, Vysehrad

Brama Prochowa

Dom pod Złotym Aniołem


Południk według którego określano w przeszłości czas praski





Pomnik Jana Husa


Rynek Starego Miasta

Praski zegar astronomiczny

Rudolfinum

Pomnik Cesarza Karola IV

Madonna trzymająca w ręce małego Jezusa (Most Karola)


Instalacja z ośmiu tysięcy tomów, w miejskiej bibliotece

Synagoga Hiszpańska

Synagoga


Katedra Św. Wita na Hradzie

Hrad

Most Karola

poniedziałek, 5 maja 2014

Ślubny stos...

Zarówno ja, jak i mój mąż pochłaniamy książki, więc zamiast kwiatów od gości zażyczyliśmy sobie książkę lub wino. Dostaliśmy mnóstwo tytułów, które w 100% przypadły nam do gustu, za co serdecznie gościom dziękujemy. Mieliśmy naprawdę cudowne wesela, najpierw po ślubie cywilnym w Bytomiu, a następnie po kościelnym w Bieszczadach. Małżeński stan nie jest zły... ;)




Pozdrawiamy!

Baner