wtorek, 31 maja 2011

Kurt Vonnegut "Rysio snajper"


Vonnegut to pisarz, z którego twórczością chciałam się zapoznać od bardzo dawna, aż w końcu nadarzyła się okazja i w moje ręce trafił Rysio Snajper. Czego się spodziewałam? Chyba sama nie wiem... na pewno dobrego czarnego humoru... i pod tym względem czuję się w pełni usatysfakcjonowana.

Rudy Waltz, to syn malarza, który nie maluje, przyjaciela Adolfa Hitlera. Ojciec Rudy'ego to niezwykle ciekawy i oryginalny bohater z interesującą przeszłością związaną z osobą Kanclerza Rzeszy.

Mały Rudy ma w miarę szczęśliwe i dostatnie dzieciństwo, ale do czasu... Przypadkiem zabija bowiem ciężarną matkę dwojga dzieci. To wydarzenie naznacza go już do ostatnich dni. Od tej pory staje się Rysiem Snajperem. Gdziekolwiek i cokolwiek nie zrobi, ludzie patrzą na niego przez pryzmat wydarzeń z dzieciństwa.

Książka nasycona jest absurdalnym i czarnym poczuciem humoru, zdaje się, że charakterystycznym dla tego autora. Bohaterowie są świetnie nakreśleni i wyraziści, całość czyta się niezwykle szybko. Mamy podwójne morderstwo, zabójcze promieniowanie i wybuch bomby neutronowej, która pustoszy całe miasto - czyli plejadę nieprawdopodobnych wydarzeń. Rysio prowadzi nas przez to swoje zwariowane życie, które na każdym kroku uczy go czegoś nowego. Widzimy wyraźnie moment, kiedy umiera chłopięca niewinność, a rodzi się mężczyzna, niosący na swych barkach brzemię śmierci.

"Rysio Snajper", to satyryczne spojrzenie na śmierć, dojrzewanie, niewinność, szczęście. Każdy w książce prawdopodobnie znajdzie coś dla siebie.

Brawa dla wydawnictwa Albatros za wydanie. Po raz kolejny ktoś zadbał o mój wzrok, czcionka jest duża i wyraźna, a cała seria książek Vonneguta z białymi okładkami wygląda świetnie!

Miłośnikom czarnego humoru jak najbardziej polecam!

Przypominam o konkursie! ;)


Przypominam o konkursie! Kto jeszcze się nie zgłosił zapraszam o TUTAJ :) Jest mi bardzo miło, że już tyle osób wyraziło chęć posiadania, może wymyślę jakąś dodatkową nagrodę jeszcze?
Losowanie jutro rano, więc spieszcie się! ;)

Pozdrawiam i miłego dnia wszystkim życzę :)

Ps. Dziękuję wszystkim za miłe słowa odnośnie nagłówka bloga, w komentarzach do poprzednich postów :)

poniedziałek, 30 maja 2011

Ruta Sepetys "Szare śniegi Syberii"

Lina wraz z rodziną prowadziła szczęśliwe życie, do momentu kiedy pewnego wieczoru w 1941 roku, oficerowie NKWD nie wywlekli z domu jej, matki i brata (ojciec był nieobecny, prawdopodobnie aresztowany wcześniej). Lina wyszła z domu w nocnej koszuli i ze szkicownikiem zamiast bochenka chleba. Zostali załadowani wraz z innymi ludźmi do pociągu jadącego w niewiadomym kierunku. Po wielu tygodniach w nieludzkich warunkach, osiągają cel podróży, którym okazuje się obóz pracy na Syberii. Doświadczają samych upokorzeń a ich życie dla oficerów nic nie znaczy.
"Czy zastanawialiście się kiedyś, ile warte jest ludzkie życie? Tego ranka życie mojego brata było warte tyle co kieszonkowy zegarek."
Codziennie Lina i jej bliscy kilkanaście godzin spędzają na ciężkiej pracy, w zamian za niewielką porcję chleba. Jedyną ucieczką dziewczyny do normalności jest w rysowanie. Rysuje kiedy się da i na czym się da. Na ścianie wagonu w pociągu, na ziemi za pomocą patyka, na schowanych kartkach papieru. Dostrzega to pewien oficer i wykorzystuje jej talent do wykonania portretu dowódcy.

Po kilku miesiącach, Lina wraz z rodziną zostaje przeniesiona aż pod koło biegunowe, gdzie życie jest jeszcze cięższe, praca trudniejsza, a mróz nie pozwala na normalne funkcjonowanie.
Zakończenie historii nie jest wyraźnie nakreślone, a jedynie zasugerowane poprzez epilog, dlatego możemy swobodnie poruszyć wodze wyobraźni.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to bardzo sugestywna okładka, dla której wytłumaczenie znalazłam na kartach książki...
"Poczułam nienawiść do enkawudzistów i Sowietów. Ziarno nowego uczucia wzeszło w moim sercu. Przyrzekłam sobie, że wyrośnie z niego olbrzymie drzewo, którego korzenie zmiażdżą ich wszystkich"

Ruta Sepetys stworzyła książkę niezwykłą, napisaną w sposób prosty i nie zagłębiający się w poszczególne niuanse historii, ale zarazem przekazującą duży ogrom bólu i cierpienia. Na każdej ze stron znajdujemy mnóstwo emocji towarzyszących bohaterom, od nienawiści, po młodzieńczą miłość. Droga którą przebyła Lina i to czego doświadczyła, nieraz powoduje wzruszenie oraz łzy, które trudno pohamować. Książka na długo wywiera wpływ na czytelniku, mimo swojej pozornej prostoty.
Polecam Wam z całego serca!

Joanna Pawłowicz "Taniec z wiatrem"

Joanna Pawłowicz z wykształcenia jest biologiem. Ukończyła również studia dziennikarskie i przez wiele lat pracowała w gazecie, zajmując się głównie reportażem społecznym. Od 1993 roku, przez 11 lat redagowała i wydawała miesięcznik ekologiczny "Zielona Arka". Paliła ognie oczyszczające, uprawiała ogród biodynamiczny i została wegetarianką.

"Taniec z wiatrem", to opis wewnętrznej podróży Joanny, jaką odbyła pod wpływem przygody z masażem i polinezyjskim tańcem Ma-uri. Odwiedziła Nową Zelandię, później Singapur i Białoruś (to ostatnie w poszukiwaniu własnych korzeni).

Szczerze mówiąc, spodziewałam się po książce zupełnie czegoś innego i chyba jestem trochę zawiedziona. Nie poczułam krajów odwiedzanych przez autorkę, która skupiła się głównie na swojej podróży wewnętrznej i próbie odnalezienia swojej drogi przez życie.
Poszczególne miejsca pokazuje nam przez pryzmat odczuć i przeżyć. Dużo w książce mistyki, ezoteryki, przemyśleń autorki na temat życia.

"Życie jest tańcem, a my jesteśmy tylko tancerzami. Tańczymy w słońcu, tańczymy na wietrze, tańczymy w deszczu. Na plaży i w lesie, w domu i na ulicy, w dzieciństwie i wieku dojrzałym. Każdy krok i każda chwila są tańcem. Jesteśmy dziećmi Boga i mamy w sobie światło. Przychodzimy na świat po to, aby kochać i być kochani. Uczymy się dawać miłość i przyjmować ją od innych. To całe nasze zadanie"
Można także znaleźć wiele opisów snów, które dla Joanny mają znaczenie i zawierają wskazówki dotyczące tego jak żyć.
Cała książka stanowi zapis wewnętrznej przemiany, jaka odbywa się pod wpływem podróży do Nowej Zelandii i powoduje zmiany w duchowym życiu bohaterki. Nie jestem w stanie ocenić książki w kategorii "podobała mi się, bądź nie", ale stanowi ona ciekawą odmianę od lektur jakimi raczę się na co dzień, dlatego polecam. Dodatkowo, kartki mojego egzemplarza przesycone były sugestywnym zapachem kadzidełka, który pozwala łatwiej wczuć się w klimat.

niedziela, 29 maja 2011

Peter Froberg Idling "Uśmiech Pol Pota"

Szwedzka delegacja odwiedziła Kambodżę w sierpniu 1978 roku, w czasie gdy funkcjonowała piekielnie śmiertelna machina, sterowana przez Czerwonych Khmerów. Pochłaniała dziennie tysiące ofiar. Czworo delegatów: Gunnar Bergstrom, Hedda Ekerwald, Jan Myrdal i Marita Wikander, wystawiło bardzo pozytywne i entuzjastyczne świadectwo Demokratycznej Kampuczy, w której głód, terror i śmierć były na porządku dziennym.

Książka, która powstała po ich powrocie do Szwecji, jest pochwałą całego systemu stosowanego przez Pol Pota i czerwonych Khmerów. W mało obiektywnej pozycji, nie wspomniano ani słowem o milionach ludzi, którzy stracili życie.

Idling próbuje dojść do tego, jak przebywając w tej masowe umieralni, można było być tak zaślepionym i nie zauważyć całego zła jakie wyrządzono ludowi.
Jak można patrzeć, ale nie widzieć niczego?

Książka, składa się z raczej krótkich rozdziałów, w których w szybkich migawkach poznajemy historię życia Saloth Sara, który zmienił później imię na Pol Pot. Poprzez krótkie scenki poznajemy jego ideologię, charakter, życie...

Peter Froberg Idling, przedstawia nam również historię kraju, którego wojna nie oszczędzała. Zniszczony po bombardowaniach amerykańskich, nie miał szans sprostać utopijnej wizji Pol Pota.
Komunistyczna Partia Kambodży przejęła władzę w 1975 roku, a w 1979 została obalona przez wojska wietnamskie, wspierane przez ZSRR. Przez te cztery lata wysiedlono miasta i całą ludność przeniesiono na wsie, zniesiono wszelką własność i różnice klasowe. To samo w sobie nie było złe, ale zniszczony kraj nie potrafił sprostać planom produkcyjnym, ludność więc borykała się z problemem głodu, który najczęściej prowadził do śmierci. Wszelkie przejawy jakiejkolwiek niezgodności z panującą ideologią często karano śmiercią, która dotykała nawet malutkie dzieci.

"Jedno ze zdjęć zostaje w pamięci. mogę przywołać je w każdej chwili. To fotografia małego chłopca. Nie starszy jak pięć lat. Mały wróg ludu" (fotografia znajduje się w byłym więzieniu S-21, w którym obecnie jest muzeum)


Peter Idling odbył podróż po Kambodży śladami szwedzkiej delegacji. Czytelnik może przeczytać więc o emocjach i przemyśleniach autora, który nie wstydzi się okazać słabości, zapłakać nad losem poszczególnych ludzi jak i całego narodu.
”Uśmiech Pol Pota” to piękna i wartościowa książka, opisująca trudną historię kraju, który jest dla nas raczej egzotyczny i nieznany. Warto przeczytać jak błędne i fanatyczne myślenie grupy ludzi, może zmienić życie mieszkańców całego kraju w piekło. Przeczytać jak odizolowany kraj i ludzie w nim rządzący popełniają zbrodnię ludobójstwa, jednocześnie mydląc oczy opinii publicznej na całym świecie.

Idling stworzył bardzo solidny reportaż, podparty wieloma wywiadami, podróżami i dużą ilością dokumentacji. Czy znajduje odpowiedź na pytanie wyjściowe...? Koniecznie musicie sięgnąć po ten przejmujący reportaż, który nie bez powodu znalazł się w finale tegorocznej edycji Nagrody Kapuścińskiego.

"Robota czerwonych Khmerów nie była głupia, tylko ta ich ideologia. I to jak traktowali ludzi. Komunistyczne brednie. Ale nie wszystko, co robili, było głupie"

Polecam!

sobota, 28 maja 2011

Marika Krajniewska "Za zakrętem"


Nasze życie składa się z wielu zakrętów, a za każdym z nich znajduje się nieznane. Nie zawsze los jest dla nas łaskawy. Wystarczy jedna chwila, aby stracić wszystko...

Irina i Anna straciły to, co posiadały najcenniejszego - ukochane dzieci. Romek i Julia, właśnie za zakrętem, w który często wpatrywała się Anna, stracili w wypadku życie. Zrozpaczone matki początkowo obwiniają się wzajemnie o utratę dzieci, pałają do siebie wielką i nieskrywaną nienawiścią. Z czasem jednak wszystko w nich łagodnieje i odkrywają, że potrzebują się wzajemnie, nie potrafią bez siebie żyć. Są znajomymi, przyjaciółkami, siostrami w bólu. Każda z nich, oprócz własnego, bierze na swoje barki ból tej drugiej. Przeżywają swoją żałobę każda inaczej. Irina zaszywa się w domu i ogląda telewizor, którym próbuje zagłuszyć cierpienie. Anna cały czas myśli o córce, parzy jej rano kakao, chodzi ścieżkami którymi ona chodziła.

„Zagubione we własnych światach próbowały żyć dalej. Każda pogrążona w swoich myślach i przeżyciach. A jednak razem. Nie potrafiły się od siebie uwolnić. Zarówno jedna, jak i druga uznały nieporadne próby przerwania ich więzów przez Irinę za znak.”
Kobiety trwają w tej dziwnej znajomości niemal cztery lata, aż do momentu przełomowego, kolejnego zakrętu, za którym czai się...

Jest to piękna książka, pięknie napisana, pokazująca poszczególne etapy żałoby i sposoby ich przeżywania. Niezwykłe studium matczynej miłości i matczynego cierpienia, a wszystko na tle współczesnej Rosji, a głównie miasta Petersburg.
I właśnie tu muszę wyrazić ubolewanie, bo liczyłam na więcej tego kraju. Akcja dzieje się w Rosji, ale miałam wrażenie, że równie dobrze mogłaby się dziać wszędzie. Brakowało mi jakiejś spójności między bohaterami a miejscem. A liczyłam naprawdę na wiele...

Zakończenie również troszkę mnie rozczarowało, zbyt idylliczne i nieprawdopodobne, niemniej bardzo wzruszające i piękne.

Polecam, bo historia niezwykła, pełna wzruszeń i niezwykłych emocji z jakimi na co dzień nie mamy kontaktu...

Za książkę dziękuję wydawnictwu Papierowy Motyl i portalowi Sztukater



piątek, 27 maja 2011

Sidonie Gabrielle Colette "Klaudyna w szkole"

Na książkę Colette miałam ochotę od dawna, więc bardzo byłam rada, kiedy wydawnictwo WAB wznowiło cykl o Klaudynie, debiut literacki pisarki. Pierwsze wydanie ukazało się w roku 1900 i ze względu na treść wzbudziło sporo kontrowersji. Co ciekawe... Klaudyna czytana dziś, wcale nie trąci myszką, a jej ponadczasowa treść do teraz zakrawa o mały skandal.

Główna bohaterka, której dzienniki mamy okazję czytać (dużo w książce wątków autobiograficznych Colette i jej wspomnień ze szkoły) to rezolutna i zwariowana dziewczyna, która dojrzałością dawno przerosła swoje rówieśnice. Czyta książki nieodpowiednie dla swojego wieku i przede wszystkim wie i rozumie rzeczy, których rozumieć nie powinna. Żeby było ciekawiej, romansuje ze swoją nauczycielką, uroczą Aimee, która porzuca ją niestety dla dyrektorki. Romans Aimee i Panny Sergent, to główna atrakcja szkoły, ponieważ jest on niezwykle burzliwy, zaborczy i pełen zazdrości.
Klaudyna wychowuje się sama, ojciec jej, badacz ślimaczego życia nie ma wpływu na córkę, która podejmuje wszystkie decyzje dotyczące własnego wychowania. Niezwykle inteligentna i piękna dziewczyna wzbudza zainteresowanie również wśród męskiej części bohaterów. Podkochuje się w niej nauczyciel, zachwyca szkolny delegat.
Klaudyna prowadzi życie niezwykle intensywne i pełne zwariowanych wypadków.

Zastanawiam się, jak autorce udało się stworzyć ponad 110 lat temu książkę, którą czytając dziś nie jesteśmy w stanie się znudzić. "Klaudyna w szkole" po prostu pochłania czytelnika. Z wypiekami na twarzy czytałam kolejne strony z przygodami bohaterki i nie mogę się już doczekać "Klaudyny w Paryżu". Polubiłam niezwykle tę uroczą nastolatkę i podejrzewam, że wiele osób ma podobnie jak ja. Ponieważ Klaudyny nie da się nie lubić... jej ciętego języka, świetnych ripost i ogromnej wiedzy na temat życia.

Genialny obraz ludzi, bez masek narzucanych przez konwenanse, z wszystkimi słabościami i niedociągnięciami. Książka, kiedyś owiana skandalem, do dziś pozostaje bardzo niepoprawna. Chwała więc autorce, za stworzenie historii, która wygrywa z biegnącym czasu.
Polecam!

czwartek, 26 maja 2011

Konkurs na dzień dziecka... dla dużych i małych ;)







Przygotowałam dwa zestawy... dla dużego dziecka (w końcu każdy z nas jest czyimś dzieckiem :D) i dla młodszych pociech :)

Zestaw nr 1
Nowe przygody pandy i Zdumiewające opowieści pandy

Zestaw nr 2
Villa Mirabella i miś Matraś

Co trzeba zrobić? Wyrazić chęć otrzymania w komentarzu :) Można się zgłosić po obydwa, bądź też tylko jeden zestaw.

Osoby anonimowe proszę o pozostawienie adresu e-mail

Losowanie odbędzie się oczywiście 1 czerwca! :)

Powodzenia :)


Wyniki konkursu znajdziecie TUTAJ

środa, 25 maja 2011

Olga i Piotr Morawscy "Od początku do końca"

Piotr Morawski zginął w kwietniu 2009 roku, podczas aklimatyzacyjnej wyprawy na Dhaulagiri. Na wysokości 5760 m n.p.m. wpadł do 25-cio metrowej szczeliny. Po wyciągnięciu nie dawał oznak życia, a reanimacja nie przyniosła skutku. Zostawił żonę i dwóch synów, Ignacego i Gustawa. Książka powstała po śmierci Piotra, za sprawą znalezionych przez Olgę dzienników męża. SPodczas każdego wyjazdu, spisywał wrażenia, tak aby żona mogła w nich również w jakiś sposób uczestniczyć.

Oprócz słów Piotra, znajdziemy w książce wspomnienia Olgi, która opisała swoje życie, kobiety wiecznie czekającej na męża, którego największą pasją było wspinanie.

Widać sporą różnicę między pierwszymi wyjazdami i dziennikami Morawskiego, w których przewija się wielka tęsknota za żoną i domem, a tymi pisanymi później. Na początku dużo jest czułości, słodkich słówek, mniej o górach. Z każdym jednak wyjazdem, dzienniki się zmieniają. Dominują w nich opisy tras, zdobywanych szczytów, kolejnych dni w górach. Widać moment, kiedy Piotr dojrzewa do miana himalaisty i kiedy pasja wygrywa po części z życiem rodzinnym.
Olga na początku wyrozumiała żona, po pewnym czasie zaczyna odczuwać zmęczenie życiem w pojedynkę. Nawet kiedy pojawiają się dzieci, Piotr nie zmniejsza częstotliwości wyjazdów, wręcz przeciwnie... Widać w ich relacjach zmianę. Miłość dojrzewa, jest już inna niż ta młodzieńcza zaraz po ślubie.

Historia na dwa głosy, z jednej strony mąż z piękną pasją, która pochłania mnóstwo czasu i energii, kosztem rodziny. Z drugiej strony żona, która czeka i uczy się żyć w pojedynkę, mimo iż w sercu żyją we dwoje.

Olga Morawska opisała również swoją podróż w Himalaje, po śmierci męża. Wyprawa miała na celu umieszczenie w górach tablicy upamiętniającej Piotra.

Po raz kolejny wielkie brawa dla wydawnictwa, bo książka jest po prostu pięknie wydana! Mnóstwo zdjęć, kredowy papier, stylizowane strony, naprawdę warto się zaopatrzyć!

Polecam gorąco!

wtorek, 24 maja 2011

Charlaine Harris "Czysta jak łza"

Muszę się przyznać sama przed sobą, że po prostu mam słabość do Charlaine Harris. Wampirzą serię o Sookie Stockhouse pochłaniałam jakiś czas temu i teraz niecierpliwie czekam na wydanie kolejnej części przygód kelnerki telepatki. Teraz wydawnictwo Znak, oddało w nasze ręce serię o Lily Bard, co mnie niezmiernie cieszy, ponieważ zatęskniłam już za piórem Harris.

Zastanawiałam się, czy w jakiś sposób autorka korzystała ze schematów użytych w pierwszej serii, w tej stworzonej później, o Sookie. Na szczęście wyszło coś zupełnie innego i wydaje mi się... oryginalnego.

Lily Bard na co dzień zajmuje się sprzątaniem w cudzych domach. W niewielkim miasteczku Shakspeare, jest osobą, która wie o wielu ludziach za dużo, w końcu najlepiej można poznać człowieka grzebiąc w jego śmieciach... W wolnych chwilach Lily intensywnie ćwiczy i trenuje karate. Jest samotna i raczej stroni od ludzi. Przez moment miałam skojarzenie z Lisbeth Salander, bohaterką Stiega Larsona, ale to była tylko chwilka.

Lily z pozoru prawie zwyczajna dziewczyna, skrywa przed wszystkimi swoją bolesną przeszłość i blizny na ciele.
Pewnego wieczoru, podczas spaceru widzi dziwnie zachowującą się postać, ciągnącą jej własny wózek na śmieci. Zainteresowana śledzi wydarzenia i tym sposobem odkrywa zwłoki Pardona Albee, właściciela nieruchomości. Anonimowo wzywa policję i tak wplątuje się w sprawę morderstwa.

Musze wspomnieć o tym, co od razu rzuciło mi się w oczy po przeczytaniu książki, mianowicie opis z tyłu okładki, który nijak się ma do treści. Np. "Szybko okazuje się, że wszyscy kojarzą Lily z brudną robotą…. każdego rodzaju!" Nie wiem, pewnie zabieg wydawcy był celowy, ale mnie opis z tyłu zniechęcił na początku.

Wbrew pozorom, to nie wątek kryminalny jest w tej pozycji najważniejszy. Harris stworzyła świetne tło obyczajowe, pokazała nam wiele ludzkich charakterów za sprawą sąsiadów Lily. Myślę, że spokojnie w każdym z nich odnajdziemy coś z siebie, albo przynajmniej jakieś cechy, które wydają nam się charakterystyczne dla naszych sąsiadów.

Wracając do książki... Jestem usatysfakcjonowana treścią. Harris ma taki specyficzny styl, który mnie po prostu odpowiada. Książkę przeczytałam w 5 godzin i strasznie się denerwowałam, kiedy ktoś mi lekturę przerywał. Z pewnością sięgnę po kolejne z serii i liczę na to, że będą równie dobre jak ta. I strasznie jestem ciekawa rozwinięcia wątku uczuciowego (jedyny, który według mnie schematem przypomina ten pojawiający się w serii o Sookie - ona jedna, a ich dwóch)

Polecam - lekko, łatwo i przyjemnie!

Merek Jóźwik "Polaków portrety pustynne"

Marka Jóźwika znam i cenię jako komentatora różnych zawodów lekkoatletycznych. Wcześniej sam biegał, specjalizował się w płotkach na krótkich dystansach i w tej dyscyplinie reprezentował nasz kraj. Po zakończeniu kariery zajął się dziennikarstwem i współpracował m. in. z Rzeczpospolitą, czego efektem jest opisywana książka. Stanowi ona zbiór felietonów zamieszczanych w dodatku wakacyjnym wyżej wymienionej gazety.

A przez pustynię rozumiana jest plaża, bo rzecz się tyczy naszego rodzimego morza Bałtyckiego. Jóźwik jeździł co kilka i na kilka tygodni na polskie plaże i opisywał ich niewątpliwe "uroki". Na pierwszym miejscu na pewno uplasuje się kąpiel w wodze z bakteriami i glonami! W końcu nie ma to jak wakacje, nad zimnym i zielonym morzem, z zakazem kąpieli, gdzie nawet ratownik Marian, nie potrafi znaleźć sobie miejsca.
Autor poczynił wiele ciekawych spostrzeżeń ukazujących Polaków w lekko krzywym zwierciadle, uwięzionych w pętli czasowej, rozdartych między PRLem a kapitalizmem.

Jóźwik podchodzi do swojego zadania z dużym dystansem i poczuciem humoru, które szybko udziela się czytelnikowi. Spodziewałam się raczej poważnych reportaży, a otrzymałam coś wręcz odwrotnego. A poczucie humoru i dowcip Pan Jóźwik ma niezwykle cięty.
Dzięki portretom pustynnym, poznajemy nie tylko dziwne i absurdalne wręcz obyczaje turystów, przybywających na wakacje, ale także przyzwyczajenia miejscowych, z którymi Pan Marek przeprowadził kilka arcyciekawych rozmów.

Dodatkowym atutem książki, jest towarzyszący nam wielbłąd, czyli rysunki Rafała Zawistowskiego. Każdy kolejny powodował u mnie coraz większy uśmiech na twarzy.

"Polaków portrety pustynne" to taka absurdalna, ale niezwykle zabawna pozycja. Duże pokłady ironii i humoru, powodują, że otrzymujemy obraz przerysowany, ale zarazem niezwykle prawdziwy.
Żeby nie było jednak tak całkiem kolorowo, to miałam momentami wrażenie, że ten humor jest sztuczny i wymuszony i po prostu niektóre opowiadania do mnie nie przemówiły. Niemniej całość polecam, ot całkiem sympatyczny zbiór opowiastek.

Za książkę dziękuję Portalowi Sztukater i Wydawnictwu Studio Emka


poniedziałek, 23 maja 2011

taki tam... stos ;)

Trochę jak zwykle się zebrało...

1. "Portrety Astrid Lindgren" - Pisałam już wcześniej o okazyjnej cenie 20 zł...
2. "Tajemniczy ogród" - Piekne wydanie od wydawnictwa Skrzat
3. "Wyspa Klucz" Małgorzata Szejnert - wypatrzyłam u kogoś (Kasiek się do winy przyznała) i doszłam do wniosku, że mieć muszę :)
4. "Żar Sahelu" Agnieszka Podolecka - od Poradni K
5. "Odwiedź mnie we śnie" Lena wilczyńska - od wydawnictwa Skrzat
6. "Zmierzch" Johan Theorin - Ciekawa jestem serii ze strachem wydawnictwa Czarnego... zakup antykwariatowy.
7. "Wybrałam Wolność" Fischer, Notten - bo była promocja w Matrasie... :)
8. "Reporterzy bez fikcji" Agnieszka Wójcińska
9. "Murzyn" Tatjana Gromaca - zakup w taniej książce w Rzeszowie
10. "Takie tam" Maciej Malicki - Jak wyżej
11. "Most" Geert Mak - Kinga dostała ze Sztukatera, przeczytała i dała mnie :D :*
12. "Klinika" Sebastian Fitzek - również od Kingi
13. "Trzy filiżanki herbaty" - jak wyżej :D :*
14. "Polaków portrety pustynne" Marek Jóźwik - od portalu sztukater.pl
15. "Czysta jak łza" Charlaine Harris - od wydawnictwa Znak
16. "Klaudyna w szkole" Colette - od wydawnictwa WAB

Ponieważ książki łączą ludzi... spędziłam uroczy weekend u Kingi w Rzeszowie (piękne miasto!). Mogłyśmy sobie o książkach porozmawiać i o książkach i o książkach... i czasami o czymś innym niż o książkach :P
Miałam jeszcze ponarzekać na PKP... ale od wczoraj mi minęło. Jak jest... każdy wie :)



piątek, 20 maja 2011

Spotkanie z Olgą Morawską

Spotkanie odbyło się dzisiaj w katowickim empiku (swoją drogą, tylko pogratulować ilości spotkań autorskich) i było tym, chyba najbardziej przeze mnie wyczekiwanym w ostatnim czasie. Czytałam dwie książki Pani Olgi - "Góry na opak" o których pisałam TUTAJ a dzisiaj skończyłam "Od początku do końca" o których napiszę po powrocie z odwiedzin u Kingi w Rzeszowie. Nikt mi nie powie, że książki nie łączą ludzi... ;) A wracając do spotkania, to nie zawiodłam się. Olga Morawska to strasznie sympatyczna kobieta, korzystająca z uroków życia, mimo napotykanych trudności. Samotna matka dwójki chłopców, której mąż Piotr Morawski, obiecujący polski himalaista zginął tragicznie w 2009 roku. Pomimo wszystko wytycza sobie nowe cele w życiu, do których dąży, czego dowodem są dwie wydane książki i pomysły na kolejne.
Obydwie książki bardzo mnie wzruszyły, więc polecam Wam je z czystym sercem, a Pani Oldze życzę wszystkiego dobrego!


czwartek, 19 maja 2011

Spotkanie z Marleną de Blasi


Marlena de Blasi, autorka między innymi "Tysiąca dni w Toskanii" odwiedziła wczoraj katowicki salon empik. Z autorka miałam okazję spotkać się już przy okazji Krakowskich Targów książki i już wtedy zwróciłam uwagę na dużą sympatię z jaką Pani Marlena odnosi się do każdego czytelnika. Z wszystkimi zamieniła kilka słów, pytała o samopoczucie. Pozytywnie.
Ponieważ przyjechała promować swoja najnowszą książkę "Smaki północnej Italii", głównym tematem było jedzenie. Odpowiadała na pytania o inspiracje kulinarne, ulubione przedmioty w kuchni, zielarstwo, kuchnię polską... Chyba zacznę nosić dyktafon, bo nigdy nie jestem w stanie spamiętać wszystkiego o czym rozmawiano... :)
Na spotkaniu zebrał się niemały tłumek, co było dla mnie zaskoczeniem, bo z reguły osób przychodzi niewiele. No i książki jak świeże bułeczki schodziły, nawet moja przyjaciółka się skusiła :)







wtorek, 17 maja 2011

Marcin Michalski, Maciej Wasielewski "81:1. Opowieści z Wysp Owczych"

O Wyspach Owczych wiemy prawdopodobnie tylko tyle... że są. A jak udowadniają Marcin Michalski i Maciej Wasielewski jest to niezwykle interesujące kulturowo i zwyczajowo miejsce na ziemi.

Wyspy Owcze to niewielki (ok 1400 km²) archipelag położony na Morzu Norweskim, uzależniony od Dani. Zaludniony jest przez ok 49000 mieszkańców. Co siódmy Farer nazywa się Joansen, Hansen lub Jacobsen. Jest to kraj o najwyższym wskaźniku dzietności w Europie. Na jedną mamę przypada 2,44 dziecka. Autorzy wspomagają się liczbami, często w zaskakujący dla czytelnika sposób, podając np liczbę pasażerów na lotnisku Vagar w 2009 roku.

Publikacja, to przede wszystkim, zbiór wielu ciekawych historii, dotyczących mieszkańców. Farerowie mówią językiem farerskim, i mimo iż prawie wszyscy równie sprawnie posługują się duńskim i angielskim, starają się zachować swoją niezależność poprzez własny język. Wśród mieszkańców często dochodziło do sporów dotyczących tegoż języka i jego funkcjonowania.
Charakterystyczne dla ludności archipelagu jest również to, że czują silna przynależność do miejsca i przywiązanie do współmieszkańców, przykładem niech będzie historia Lindy, która brała udział w duńskiej edycji Fabryki Gwiazd. Społeczeństwo czuło dumę z jej powodu i właśnie dzięki głosom farerskiej ludności udało jej się program wygrać.
"Milion dwieście siedemdziesiąt pięć tysięcy esemesów wygenerowanych przez czterdziestoośmiotysięczne społeczeństwo."

Michalski i Wasielewski pokazują nam poprzez poszczególnych mieszkańców, to co jest charakterystyczne dla całego społeczeństwa. Poznajemy kulturę, zwyczaje, przyzwyczajenia, które pielęgnowane od lat kształtują każdego mieszkańca, a wypierane są niestety powoli przez nowe technologie.
"Farerowie są tak hermetyczni i nieśmiali, kiedy widzą kogoś wyrazistego, nietypowego. Dużo bardziej nieśmiali niż kontynentalni Europejczycy. Zwyczajnie się peszą i traktują jak obcego."
Z ciekawostek... Farerowie upodobali sobie krwawe polowania na Grindwale, walenie z rodziny delfinowatych. Każdy połów pochłania wiele istnień tych sympatycznych zwierząt, a tłumaczą to tradycją i chęcią wykarmienia rodziny, mimo iż posiadają dostęp do wielu innych substytutów pożywienia.

Wyspy Owcze są nietypowe... do tej pory kojarzyły mi się głównie z piłka nożną, ponieważ reprezentacja tego kraju, we wszystkich eliminacjach stanowiła raczej drużynę, dzięki której zdobywało się 3 pkt. Teraz moje spojrzenie na ten niewielki kraj zmieniło się diametralnie. Powiem nawet, że chętnie bym to miejsce odwiedziła. Michalski i Wasielewski wykonali kawałek dobrej reporterskiej pracy. Zatrudnili się w zakładzie przetwórstwa ryb, obserwowali, rozmawiali, przeżywali. Jest to prawdopodobnie jedyna książka, stanowiąca o tym archipelagu, na dodatek w reportażach. Dlatego tym bardziej warto po nią sięgnąć. Zawiera wiele ciekawostek, informacji, ludzkich portretów i przeżyć autorów.

Polecam!

Kristina Ohlsson "Odwet"

"Odwet" to drugi, po "Niechcianych", kryminał z cyklu o Fredrice Bergman, młodej ambitnej analityczne zatrudnionej w policji.
Nie czytałam niestety pierwszej części , nie miało to jednak wpływu no mój odbiór "Odwetu", który jest bardzo dobrym przedstawicielem gatunku.

Policja znajduje zwłoki Pastora i jego małżonki. Z listu pożegnalnego wynika, że Jackob Ahlbin zabił żonę a później siebie z rozpaczy po śmierci córki Karoliny. Wiele jednak wskazuje na to, że samobójstwo to nie było. W międzyczasie ginie pod kołami samochodu emigrant, zamieszany w napad z bronią w ręku. Te dwa wątki z pozoru nie mające ze sobą nic wspólnego, łączą się w niezwykle spójną i zgrabna całość.
Oprócz tego towarzyszymy młodej kobiecie w Bankoku, która pada ofiarą tajemniczego spisku, mającego na celu pozbawienie ją tożsamości.

"Odwet" to jeden z lepszych kryminałów jakie czytałam w ostatnim czasie. Ciekawi bohaterowie, pracujący w policji, zaskakujące rozwiązania i zwroty akcji. Wiele wątków jednocześnie, które prowadzą do jednego, zupełnie nieoczekiwanego zakończenia. Autorka, może troszkę za wcześnie zdradziła nam ostateczne rozwiązanie, niemniej i tak "Odwet" to naprawdę kawałek dobrej roboty. Wątki osobiste bohaterów bardzo mnie wciągnęły, lubię kiedy w tego typu książkach znajduje się trochę tła obyczajowego. Z pewnością sięgnę po kolejne książki z tego cyklu, o ile nie odstraszy mnie ich cena (39 zł, to trochę za dużo...)
Polecam!

poniedziałek, 16 maja 2011

Katowickie Targi Książki


Targi Książki w Katowicach

Prezydent Miasta Katowice, Uniwersytet Śląski oraz Expo Silesia mają przyjemność zaprosić do udziału w wyjątkowym wydarzeniu kulturalnym - Targach Książki w Katowicach, które odbędą się w Hali Widowiskowo-Sportowej „Spodek” w dniach od 20 do 23 października 2011 roku.

Na Targach Książki w Katowicach zaprezentują się wydawcy:

  • Literatury edukacyjnej,
  • Literatury naukowej i popularnonaukowej,
  • Literatury pięknej,
  • Literatury religijnej,
  • Literatury dla dzieci i młodzieży,
  • Audiobooków, e-booków, e-prasy.
  • Swoją obecność zaznaczą także: Księgarnie i dystrybutorzy książek i czasopism,
  • Media,
  • Instytucje kultury.

Targom Książki w Katowicach towarzyszyć będzie szereg wydarzeń promujących czytelnictwo, a wydarzeniem specjalnym będzie uroczyste uruchomienie Centrum Informacji Naukowej i Biblioteki Akademickiej (http://www.ciniba.us.edu.pl). Przedsięwzięcie realizowane wspólnie przez Uniwersytet Śląski i Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach zaowocuje najnowocześniejszą, hybrydową biblioteką w Polsce.

Europejska Stolica Kultury 2016 Katowice - Miasto Ogrodów

Miasto Katowice szczególną uwagę przywiązuje do promocji wydarzeń kulturalnych oraz wspierania instytucji propagujących kulturę. Targi Książki w Katowicach z hasłem Książka jest jak ogród noszony w kieszeni doskonale wpisują się w starania miasta o zaszczytny tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016.

Więcej na www.targiksiazki.eu

Spotkanie z Agnieszką Podolecką

13 maja odbyło się w katowickim empiku spotkanie z Panią Agnieszką Podolecką, autorką książek "Za głosem Sangomy" i "Żar Sahelu". Pani Agnieszka to wielbicielka Indii, zafascynowana Afryką, pasjonatka szamanizmu i dalekich podróży. Kończyła orientalistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, a aktualnie, o ile się nie mylę robi doktorat z szamanizmu.
Posiada niezwykle rozległą wiedzę na temat Afryki, dlatego słuchanie jej, to była czysta przyjemność.



A już w środę 18 maja o godz 18.00 odbędzie się spotkanie z Marleną De Blasi, autorka takich książek jak: "Tysiąc dni w Wenecji", Toskani, Orvieto itd :) Czy ktoś się wybiera? :)

niedziela, 15 maja 2011

Krystyna Chiger "Dziewczynka w zielonym sweterku"

Czy potraficie sobie wyobrazić, że przez 14 miesięcy jesteście odcięci od słońca i świeżego powietrza, otaczają Was ścieki, brud, smród, robaki i ogromne ilości szczurów, a za pożywienie macie z reguły kawałek chleba, cienką zupę i 3/4 szklanki wody z przeciekającej fontanny? Potraficie? Ja niestety nie... a Krystyna Chiger przeżyła to jako siedmioletnia dziewczynka.

"W nocy szczury biegały po nas, ale i do tego z czasem się przyzwyczailiśmy."
Mała Krysia pochodziła z rodziny dość zamożnych Żydów. Dzieciństwo wspomina bardzo dobrze, jako okres, kiedy traktowana była niczym mała księżniczka. Wraz z rodzicami i młodszym braciszkiem Pawełkiem, mieszkali we Lwowie, prężnie rozwijającym się i dającym duże perspektywy mieście. Życie całej rodziny zmieniło się wraz ze wkroczeniem wojsk sowieckich na terytorium miasta. Ojciec - Ignacy Chiger stracił swój sklep z tekstyliami i został zmuszony do imania się różnych innych zajęć. Na szczęście był bardzo obrotny i rodzina dawała sobie radę. "Szczęście" skończyło się wraz z rokiem 1941. Rodzina trafiła do lwowskiego getta, w którym dzięki sprytowi ojca, udawał im się ujść z życiem. Kilka tygodni przed ostateczną likwidacją getta, Chiger wraz z kilkoma innymi osobami wpadł na pomysł o ukryciu się w kanałach. Podczas jednej z eskapad zwiadowczych, natknęli się na kanalarza Leopolda Sochę. Ten wraz z dwoma kolegami Stefanem Wróblewskim i Jerzym Kowalowem, zaproponowali Żydom pomoc w przetrwaniu, za dzienną opłatę, wynoszącą 500 ówczesnych złotych.
Po zejściu do kanałów, rozpoczyna się wielomiesięczna walka o przetrwanie całej grupy, okupiona wieloma poświęceniami. To, jak 10 osób (na początku grupa liczyła 70, po selekcji 21) przetrwało te, wydawać by się mogło, niemożliwe do przetrwania warunki, jest dla mojej wyobraźni po prostu nie do pomyślenia.
"Setki szczurów, może tysiące. I robaki. Pokłady tłustych, oślizłych robali wszelkich rozmiarów, robali pokrywających całe ściany, kamienie, warstwy mułu. To było obrzydliwsze niż najokropniejszy koszmar, a my byliśmy w samym jego środku."
W tym miejscu powinnam napisać więcej o niezwykłym człowieku... Leopold Socha opiekował się Chigerami i pozostałymi za pieniądze. Dostarczał im za to żywność, rzeczy niezbędne do funkcjonowania, ubrania, a o takie zaopatrzenie codzienne, w czasie wojny, nie było łatwa. Wiązało się to z codziennym czołganiem przez rury, wyrzeczeniami w stosunku do własnej rodziny i innymi niedogodnościami. Przede wszystkim, cały czas istniało ryzyko złapania. W momencie kiedy Żydom skończyły się pieniądze, Poldek, bo tak go nazywał Ignacy Chiger, aby nie zniechęcić swoich kolegów, którzy bezinteresowni nie byli, brał pieniądze od Ignacego i zaraz mu je oddawał, aby ten mógł mu zapłacić dnia następnego, a ze swojej własnej kieszeni dzielił się ze współtowarzyszami. Nastąpił jednak moment krytyczny, kiedy Socha musiał powiedzieć dość, ponieważ opieka nad tak dużą grupą osób, była dla niego niewykonalna. Przyszedł ostatni raz, pożegnał się i miał już więcej nie wrócić. Jednak wrócił i to już dnia następnego i wracał tak aż do momentu opuszczenia kanałów przez swoją grupę. Co ciekawe, przed wojną świętym człowiekiem nie był. Drobny złodziejaszek z bardzo nieciekawą przeszłością, nawrócił się dopiero za sprawą żony Wandy.
Zginął niestety tragicznie, pod kołami samochodu tuż po wojnie. W 1978 roku, pośmiertnie otrzymał tytuł Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata.

Historia Krystyny i pozostałych osób, pokazuje, jak wiele człowiek jest w stanie znieść, aby żyć, do jak wielu poświęceń jest gotowy, dla życia. Jak organizm potrafi przystosować się do miejsca, które do tego przystosowania zupełnie się nie nadaje.
"Wtedy Gienia stłumiła oddech dziecka. Poświęciła swojego nowo narodzonego synka, którego szanse na przeżycie były i tak nikłe, dla dobra innych, których szanse na przeżycie były tylko odrobinę większe"
Za każdym razem, kiedy czytam literaturę opisującą II Wojnę Światową i Holokaust, zastanawiam się, skąd u oprawców bierze się takie odczłowieczenie, jak do tego dochodzi? Na to pytanie jeszcze nikt nie udzielił niestety odpowiedzi... Warto czytać, warto pamiętać, aby nigdy nie powielić błędów przeszłości.

Ps. Na podstawie wspomnień rodziny Chigerów, Agnieszka Holland nakręciła film "W ciemności"

sobota, 14 maja 2011

"Mały" stos i sztukater...

Nie mam weny... miała być recenzja, ale będzie stosik... poddaję się, mimo że księgarnie omijam prawie szerokim łukiem to i tak nazbierał się bardzo pokaźny. A wszystkiemu winne: wymiany, okazje na allegro, prezenty, antykwariat, wydawnictwa i Katarzyna Michalak :D
Przy okazji nazbierałam troszkę książek na wymianę... może ktoś coś dla siebie znajdzie (KLIK)

tak więc od dołu:
1. "Szare śniegi Syberii"Ruta Sepetys
2. "Dziennik z internowania" Władysław Bartoszewski (Chyba największa okazja jaka mi się trafiła - 3,99 w Media Markt)
3. "Gringo wśród dzikich plemion" Wojciech Cejrowski
4. "Balladyny i romanse" Ignacy Karpowicz
5. "Moje życie na krawędzi" Reinchold Messner
6. "Dzwony" Richard Harwell
7. "Lato w Jagódce" Katarzyna Michalak
8. "Chwast" Iwona Banach
9. "Smutny to oręż, co nie broni sie słowem" Marina Mayoral
10. "W cieniu magnolii" Marina Mayoral
11. "Jedyna wolność" Marina Mayoral
12. "Jedno drzewo, jedno pożegnanie" Marina Mayoral
13. "Ani życie, ani wojna" Petra prochazkova
14. "Sputnik sweetheart" Haruki Murakami
15. "Żona prezydenta" Stefan Chwin
16. "Matka ryżu "Rani Manicka
17. "Cavdet Bej i synowie" Orhan Pamuk
18. "81:1" Michalski, Wasilewski
19. "Zrób sobie raj" Mariusz Szczygieł
20. "Regał ostatnich tchnień" Agleja Veteranyi
21. "Baba jaga zniosła jajo" Dubravka Ugnesic
22. "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindren
23. "Dziewięć" Andrzej Stasiuk

Przy okazji... od dawna polowałam na "Portrety Astrid Lindren", ale zawsze jakoś mi tak za drogo było... aż w końcu udało się kupić! z 99 zł przecenione na 20 zł... ależ się cieszę. Link dla zainteresowanych o TUTAJ
........................................................................................................................

Kolejna sprawa.
Portal sztukater.pl poszukuje osób, które chciałyby dołączyć do grona redaktorów. Ja dołączyłam za namową Kingi i jestem zadowolona z panującej tam atmosfery, dlatego zachęcam zainteresowane osoby. W razie czego informacje uzyskacie pisząc na adres info@sztukater.pl


Zachęcam również do brania udziału w konkursach organizowanych przez Sztukater, wystarczy kliknąć o TUTAJ, może komuś z Was dopisze szczęście... :)

piątek, 13 maja 2011

Mariusz Szczygieł "Gottland"


Ostatnio zachorowałam na reportaże, tak więc co jakis czas będą sie na mym blogu pojawiać.

Na początek Mariusz Szczygieł i jego obraz Czech w książce "Gottland", która nominowana była do wielu nagród, a zdobyła m. in. tytuł Europejskiej Książki Roku 2009. Do konkursu zgłosili ją krytycy francuscy… docenili więc Polaka piszącego o Czechach…


Publikacja stanowi zbiór reportaży o różnych znanych, mniej lub bardziej, obywatelach Czech... Bohaterami Szczygła stają się więc:

Tomáš Bata - założyciel znanej marki obuwniczej Bata, która przetrwała największe kryzysy gospodarcze. Otwiera szkoły, lotniska, buduje osiedla. Następuje swoista batyzacja...

Lida Baarova - przedwojenna aktorka, kochanka Josepha Gobbelsa. Grała w wielu filmach niemieckich i włoskich. Po wojnie oskarżona o kolaborowanie z Niemcami i skazana na karę śmierci, zmienioną później na więzienie.

Otakar Švec - twórca pomnika na cześć Stalina, który przed jego odsłonięciem popełnia samobójstwo...

Jan Procházka - popularny pisarz, który popadł w niełaskę po wyemitowaniu rozmów nagranych przez Służbę Bezpieczeństwa

Marta Kubišová - piosenkarka występująca w trio z Neckarem i Vondrackową, padła ofiarą władz, które montują zdjęcia pornograficzne z jej udziałem i rozsyłają do jej znajomych. Zmuszona jest do ponad 20-letniego milczenia.

Eduard Kirchberger/Karel Fabian - pisarz, który przechodzi gwałtowną przemianę twórczą.

Jaroslava Moserová - lekarka, która opiekowała się Janem Palachem, pochodnią numer jeden.

Zdeněk Adamec - chłopak która podpala się na placu Waclawa, podobnie jak 30 lat wcześniej Jan Palach - pochodnia numer dwa.

Bohaterowie i ich losy przedstawione są na przestrzeni wielu lat, poczynając od wojen światowych a kończąc na współczesności. Przez pryzmat poszczególnych osób, możemy poznać stosunek do życia całego narodu i skomplikowaną historię Czechosłowacji, podobną do naszej, ale zarazem jakże odmienną.
Książka utrzymana w lekkim tonie, tytułem nawiązuje do mega gwiazdy czeskiej piosenki Karela Gotta, który również pojawia się jako bohater reportaży. Gottland to muzeum, które powstało na cześć tego czeskiego złotego słowika... Szczygieł dotarł do informacji i dokumentów do których dostępu nie miał nikt wcześniej, dzięki czemu jego historie wręcz pochłaniają czytelnika.

Szczygieł ma niezwykły styl pisania. Jego reportaże to bardziej opowiadania, z dużą ilością dialogów i krótkimi zdaniami, dzięki czemu czyta się je jednym tchem i nie można się oderwać. Czechy widziane jego oczami są zupełnie inne niż te z naszych wyobrażeń.
Książka genialna, polecam każdemu, bo to prawdziwa uczta literacka.


środa, 11 maja 2011

Agnieszka Podolecka "Za głosem Sangomy"

Jako, że za kilka dni wybieram się na spotkanie z Panią Podolecką, postanowiłam się zapoznać wcześniej z jej twórczością.

Wszystko zaczyna się od przepowiedni Sangomy... Robert ma strzec błękitnookiego anioła. Tym aniołem okazuję się być Wiktoria, która przyjeżdża na zasłużony odpoczynek do Kapsztadu. Podczas spaceru po mieście, wybuchają zamieszki, a tajemniczy mężczyzna wciska jej w dłoń figurkę o kształcie brzemiennej kobiety i zaraz potem ginie. Wiktoria i Robert udają się na policję, jednak kiedy okazuje się że figurka ma wielką moc a policjant nerwowo reaguje na jej widok, postanawiają uciekać z kraju.
Równolegle siostra Wiktori, Dagmara przylatuje do Nairobi, aby dalej dostać się do RPA. Trafia tam na lekarzy bez granic, a ponieważ jest studentką medycyny, a w kraju panuje malaria, postanawia zostać i pomóc ratować chorych.

Mam mieszane uczucia co do tej książki. Z jednej strony, pomysł bardzo dobry, podobał mi się, ale wplecenie we wszystko podwójnego romansu bohaterek zepsuło mi całą jakość czytania. Bo wątek romansowy, był po prostu... harlequinowy. Kiedy po raz kolejny przeczytałam, że wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka (jakby sama chodzić nie umiała!) miałam ochotę książkę odłożyć.
Z drugiej strony, bardzo sugestywny opis Afryki, mieszkańców i zwyczajów. Bohaterowie przejeżdżają przez dużą część kontynentu i uczestniczą w rytuałach, m. in. inicjacja chłopców, dużo jest o obrzezaniu dziewczynek, wydawaniu ich za mąż, chorobach itd.

Książkę czytało się dość dobrze i pewnie gdyby nie naiwność niektórych wątków oceniłabym ja bardzo wysoko. Ale niestety...
Polecam miłośnikom Afryki, autorka spędziła trochę czasu na tym kontynencie i potrafi przekazać czytelnikowi swoje zamiłowanie do niego.

Zapraszam również na stronę Pani Podoleckiej (KLIK) i na spotkanie, które odbędzie się 13 maja w katowickim empiku, o godz 17.30

A książka dostępna jest w Matrasie za zawrotną kwotę - 4,9 (KLIK)


niedziela, 8 maja 2011

Mari Jungstedt "Niewypowiedziany"

Wielką fanką Mari Jungstedt nie jestem... Powiedziałabym nawet, że jej książki traktuję bardzo surowo i niestety jestem nastawiona zawsze negatywnie. Na szczęście, mimo niektórych wad, nie rozczarowałam się i myślę że druga część wyszła autorce zdecydowanie lepiej od pierwszej.

W malowniczej Gotlandii policja odnajduje ciało byłego fotografa, obecnie alkoholika żyjącego z renty - Henry'ego Dhlstroma. Ciało zostaje znalezione w ciemni fotograficznej, a głównym motywem zbrodni wydaje się policji duża pieniężna wygrana, zdobyta w czasie wyścigów konnych przez ofiarę. Prowadzone śledztwo do niczego jednak nie prowadzi. Wszystko zmienia się, kiedy zostaje zgłoszone zaginięcie czternastoletniej Fanny. Ku zaskoczeniu śledczych, te dwa wątki łączą się ze sobą...

Niewypowiedziany, to druga z siedmiu książek o Andreasie Knutasie. Polubiłam tego sympatycznego inspektora, żadnego supermena, a bardzo rodzinnego i ciepłego człowieka. Oprócz wątku kryminalnego, autorka raczy nas również historią romansu młodej nauczycielki Emmy i dziennikarza Johana. I mimo, że na początku wydawał mi się zbędna i przeszkadzała mi bardzo, to pod koniec wciągnęła mnie na tyle, że musiałam zerknąć co też się wydarzy w kolejnej części, czyli "We własnym gronie"

Niestety rozczarowało mnie zakończenie. Nie domyśliłam się, wprawdzie zbyt szybko kto zabił, ale końcówka była zbyt oczywista i jak dla mnie nierzeczywista. Sam pomysł ciekawy, ale wykonanie niestety nie.

Ogólnie czyta się dobrze, można bez problemu sięgnąć po książkę nie czytając "Niewidzialnego", ponieważ wszystkie postacie są krótka scharakteryzowane.
Lekka, łatwa i przyjemna historia kryminalna, idealna na chwilkę odprężenia!

czwartek, 5 maja 2011

Spotkania w empiku! + miła niespodzianka

W Maju katowicki empik planuje kilka spotkań!
Oto dwa z nich:

MARLENA DE BLASI
Empik Silesia Katowice 18.05.2011 godz 18.00

Autorka promować będzie książkę "Smaki północnej Italii"


AGNIESZKA PODOLECKA
Empik Silesia Katowice 13.05.2011 godz 17.30

Autorka promować będzie swoją najnowsza książkę "Żar Sahelu"


Czy ktoś się wybiera? :)
..........................................................................................................................

Spotkała mnie dziś wielka niespodzianka, w postaci Kasinej książki wraz z dedykacją :) Dziękuję bardzo :*


Petra Prochazkova "Friszta. Opowieść kabulska"

Wypatrzyłam książkę na blogu Lilithin i po przeczytaniu jej recenzji, wiedziałam że to jest moja lektura obowiązkowa.

Herra to wykształcona Rosjanka, która zakochuje się w Nazirze, przystojnym Afgańczyku. Wychodzi za niego za mąż i przenosi się do jego kraju. Posłusznie zakłada burkę i przystosowuje się do obyczajów panujących w Afganistanie.
Herra jest narratorką i to za jej sprawą trafiamy do afgańskiej rodziny i mamy szansę uczestniczyć w ich codziennym życiu.
Poznajemy, zgnębioną przez męża brutala, Frisztę, pełnego szacunku dla matki ojca, dziwnego, inteligentnego chłopca Mada i dziadka feministę...
Akcja książki dzieje się po obaleniu rządu Talibów, kiedy w kraju pojawiają się obce wojska i siły ONZ, które mają na celu poprawę życia mieszkańców.
Herra rozpoczyna pracę wraz z Heidi, Amerykanką która za cel obrała sobie zmianę zacofanych Afganek, jednak nie zdaje sobie sprawy z tego, że kobiety te lubią swoje życie i niekoniecznie pragną zmian.

Prochazkova pisze w sposób niezwykle przystępny. Spodziewałam się raczej dokumentu, a dostałam czasami zabawną, czasami niezwykle przejmująca historię obyczajową. Autorka nie krytykuje sposobu bycia kobiet, nie narzuca niczego. Toleruje obcą kulturę i jej zwyczaje.
Uderzyło mnie bardzo nieprzygotowanie i nieznajomość miejscowych zwyczajów, wśród osób które przyjechały nieść pomoc. Coś co Amerykanom wydaje się zabobonem i zacofaniem, dla kobiet w Kabulu było sprawą życia lub śmierci. Przykładem niech będzie ginekolog mężczyzna badający za pomocą lustra (obcy mężczyzna nie może patrzeć na Afgańską kobietę, a co dopiero badać jej miejsca intymne), albo absurdalna sytuacja, kiedy Herra wracała w bagażniku samochodu, aby nie usiąść obok obcego dla niej mężczyzny (Afganka nie może dotykać obcego osobnika płci przeciwnej, który nie jest jej poślubiony... ba, nie powinna nawet przebywać z mężczyzną w jednym pomieszczeniu sam na sam).
Heidi z czasem chyba zaczyna rozumieć i dostosowywać się do zwyczajów panujących w tym dla niej obcym kulturowo kraju.
Petra Prochazkowa pokazuje nam zwyczajne życie rodzinne, z nie zawsze typowymi przyzwyczajeniami. Dowiadujemy się również wielu ciekawostek, których normalnie się nie ujawnia, bo stanowią temat tabu. Np. dlaczego mężczyźni sikają na siedząco lub w kucki, albo co robią z kobietami w noc poślubną.

Polecam lekturę, bo naprawdę warto pamiętać, że coś co jest inne, nie zawsze znaczy gorsze...



wtorek, 3 maja 2011

mini stosik na poprawę humoru :)


Za oknem jaka pogoda, każdy widzi... u mnie śnieg z deszczem, albo deszcz ze śniegiem... jak kto woli ;) Trzeba więc sobie humor poprawić, a najlepszy na to będzie stosik ;)

1. Olga i Piotr Morawscy "Od początku do końca"
Po przeczytaniu książki "Góry na opak" musiałam się zaopatrzyć również w tę pozycję ;)
2. Julia Child "Gotuj z Julią"
Długo wyczekiwana! Dziękuję za nią Wydawnictwu Literackiemu :)
3. Andrzej Stasiuk "Dojczland"
Postanowiłam, że nadszedł czas na przygodę ze Stasiukiem, a to za sprawą Klaudyny :D
4. Mariusz Szczygieł "Gottland"
5. Petra Prochazkova "Friszta"
te dwie pozycje pożyczyła mi "dobra dusza" :)
6. Agnieszka Podolecka "Za głosem Sajgomy"
Spotkanie z Panią Agnieszką odbędzie się o godz 17:30, 13 maja w katowickim empiku.
7. John Steinbeck "Tortilla Flat"
znalezione w szafie
8. John Grisham "Uciec przed świętami"
przyjdzie jej poczekać... do świąt ;)
9. Anna Piwkowska "Ślad łyżwy"
do zaopatrzenia się zachęciła mnie recenzja u Kali

Monika Feth "Malarz młodych dziewcząt"


Zacznę może od tego, że najlepiej po "Malarza młodych dziewcząt" sięgnąć przeczytawszy najpierw "Zbieracza truskawek", gdyż postacie pojawiające się w malarzu nawiązują do poprzedniej książki Pani Feth.

Ilka to dziewczyna z przeszłością, nie mówi o sobie wiele. Jej chłopak Mike, mimo że bardzo ją kocha nie potrafi wydobyć z niej informacji dotyczących jej przeszłości. Ilka z pozoru wiedzie normalne życie, chodzi do psychoterapeutki, mieszka z kochaną ciocią i stara się być szczęśliwa. Pewnego dnia dziewczyna znika bez śladu. Mike wraz ze swoimi współlokatorkami Merle i Jette rozpoczynają śledztwo na własną rękę...

W pierwszych scenach, poznajemy także Rubena, ekscentrycznego malarza, który ma obsesję na punkcie Ilke.

Narracja prowadzona jest przez kilka postaci, co zdecydowanie przybliża nam bohaterów i ich przemyślenie. Autorka często stosuje zabieg retrospekcji, dzięki czemu dowiadujemy się co wydarzyło się w przeszłości Ilke i Rubena.

Muszę niestety napisać, że mi się po prostu nie podobało... Wszystko zostało podane na tacy, nie wymagało od czytelnika żadnej inwencji, a zakończenie po prostu mnie rozczarowało... było nijakie, szybkie, wymuszone, przewidywalne.
Autorka rozwija wszystkie wątki, tak że mam wgląd w całość. Nie jest dla nas tajemnicą, kto porwał Ilke, ani co się z nią dzieje. Książka jest oczywiście wciągająca i dobrze się czyta, ale jak dla mnie zbyt oczywista, lubię być zaskakiwana, lubię nieoczekiwane zwroty akcji... tutaj tego nie otrzymałam. Czy jest to dobry thriller psychologiczny? Kwestia gustu... Postacie są dobrze wykreowane, i bardzo charakterystyczne, ale całości czegoś brakuje.
Nie podobało mi się niestety, spodziewałam się czegoś lepszego, ale słyszałam też kilka pozytywnych opinii na jej temat... więc musicie sami sprawdzić.

poniedziałek, 2 maja 2011

Olga Rudnicka "Natalii 5"

Otworzyłam książkę wczoraj, ok godz. 22, z zamiarem przeczytania kilku stron... skończyłam o 7 rano, z mięśniami brzucha obolałymi ze śmiechu. Ilekroć próbowałam ją odłożyć i najzwyczajniej w świecie położyć spać, jakaś siła mi na to nie pozwalała. Po prostu... nie mogłam się oderwać!

Adrian Potocki i Marcin Kumorek otrzymują zgłoszenie o samobójstwie Jarosława Sucharskiego. Sprawa z pozoru wydaje się prosta... pokój zamknięty od środka, list pożegnalny zdeponowany u notariusza, broń z której wystrzelono tylko jeden pocisk, znajdujący się w głowie denata... wszystko to wskazuje na zaplanowaną w każdym calu własną śmierć. Policjantom jednak coś nie daje spokoju...

Kilka dni po śmierci Sucharskiego u notariusza spotyka się pięć kobiet.
Wszystkie nazywają się Natalia Sucharska, ojcem wszystkich jest Jarosław Sucharski, żadna z kobiet nie znała się wcześniej, wszystkie są przyrodnimi siostrami. Ojciec każdej z nich przed śmiercią przelał równy milion złotych, a wszystkim zostawił ogromny dom.
Kobiety, roboczo nazwane: Anna, Natalia, Nata, Magda i Natka zamieszkują w nim razem i od tego momentu zaczyna im się przytrafiać seria niewytłumaczalnych zdarzeń. Siostry, mimo iż każda ma swoje za uszami, próbują się dogadać i razem rozwiązać zagadki, które pojawiają się w ich życiu.

Rudnicka stylem przypomina mi trochę Joannę Chmielewską którą uwielbiam. Wiele pozornie niepołączonych ze sobą wątków, absurdalne chwilami rozwiązania, a to wszystko okraszone genialnym poczuciem humoru. Nie było w książce momentu, który mogłabym uznać za słabszy, kiedy się znudziłam, mimo prawie 600 stron, czytałam ją z wypiekami na twarzy od początku do końca. Jest to niezwykle równa powieść, gdzie czytelnik nie ma chwili na wytchnienie, a humor zasypuje go niemal z każdej strony.

"Natalii 5" to kryminał w krzywym zwierciadle, gdzie wątek kryminalny przyćmiony jest przez przeróżne gagi. Bohaterki, to zwariowane, rozwrzeszczane indywidualności, z którymi nawet policjanci nie potrafią dać sobie rady. Nie sugerowałabym się za bardzo opisem na okładce "Pięć kobiet, pięć motywów, jeden spadek"... prawie od początku, mimo wzajemnej nieufności, Natalie potrafią zewrzeć szyki i razem stawić czoła "przeciwnościom".

Świetny pomysł, świetnie zrealizowany, duże więc brawa należą się Oldze Rudnickiej za to, że wnosi jakąś świeżość do gatunku. I nie boje się stwierdzenia, że jest tak samo dobra, jak nie lepsza, niż Pani Chmielewska, która do tej pory w tej kategorii była moim guru.

Nie mogę zrobić nic innego jak polecić. A o tym, że ta powieść jest rewelacyjna, niech świadczy fakt, że:
  • Zarwałam noc
  • Miała być recenzja "Malarza młodych dziewcząt" ale nie byłam wstanie nic o nim napisać po przeczytaniu "Natalii 5"
  • boli mnie brzuch do teraz, co więcej za kilka dni na pewno wrócę do tej książki... na poprawę humoru!

Polecam!! Bardzo, bardzo, bardzo!

niedziela, 1 maja 2011

Ann Mah "Miłość w pięciu smakach"


Podchodziłam do książki nastawiona bardzo negatywnie, przez niskie oceny na portalu Lubimy Czytać. Spodziewałam się marnego czytadła i o dziwo... mile się rozczarowałam.
Tzw. literatura kobieca ostatnio mnie drażni. Mam wrażenie, że wszystkie książki są odbite przez kalki, napisane wg. tego samego schematu. Brak mi jakiejś świeżości... "Miłość w pięciu smakach" spełniła moje oczekiwania, dostałam coś trochę innego.

Isabelle, Amerykanka chińskiego pochodzenia traci pracę i chłopaka. (wiem, to jest schematyczne, ale dalszy ciąg już troszkę mniej...) Ponieważ nic nie trzyma jej w domu, postanawia wyjechać do swojej starszej siostry Claire, która mieszka w Pekinie i jest bardzo znaną prawniczką. W Chinach znajduje pracę w gazecie "Beijing NOW", gdzie zajmuje się m. in. ocenianiem restauracji.
Oczywiście oprócz pracy, w życiu bohaterki pojawiają się też mężczyźni: zwariowany muzyk Jeff i Stateczny ambasador Charllie.
Isabelle przeżywa w Chinach wiele zabawnych przygód, przy których buzia może się uśmiechnąć... a jak skończą się jej perypetie? Koniecznie musicie sprawdzić.

Książka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, bo po prostu się przy niej odprężyłam, wyłączyłam myślenie na kilka chwil i mogłam odpocząć. Podobały mi się strasznie sugestywne opisy jedzenia, a że uwielbiam chińską kuchnię (no może pomijając niektóre co "oryginalniejsze" potrawy), to często słyszałam burczenie w brzuchu. Dodatkowo na końcu książki znajdziemy kilka ciekawych przepisów Ann Mah, m. in. na sałatkę z krewetek z solą i pieprzem.

"...tylko w Chinach, a przez długi czas jedynie w Pekinie, przyrządzano szczególną potrawę znaną jako beijing Kaoya (po chińsku), Peking duck (po angielsku) i canard lacque (po francusku), czyli kaczkę po pekińsku. [...] przyrządzony drób ma lśniącą, złocistą i przyjemnie chrupką skórkę oraz wilgotne soczyste mięso, a całość zniewalająco pachnie i pozbawiona jest zbędnego tłuszczu."

"Uliczni sprzedawcy w Pekinie oferują wiele potraw, takich jak bułeczki na parze, między innymi faszerowane mięsem, pieczone ciasteczka sezamowe, tłuste ciasteczka z cebulką, smażone tofu, pieczone słodkie ziemniaki, które największą popularnością ciesza sie w zimie [...]. Trzeba wstać naprawdę wcześnie, inaczej zanim dotrze się na miejsce, zostaną wyprzedane."
Z pozoru banalna historia, ma swoją głębszą treść, bo Isabelle z wierzchniej powłoki Chinka, wewnętrznie czuje się i jest Amerykanką. Nie zna dobrze języka Chińskiego, dlatego też w Pekinie czuje się jak dziwoląg, o mylącej powierzchowności. W Ameryce jest oceniana przez pryzmat wyglądu i zwyczajów panujących w jej rodzinnym domu, a w Chinach nie jest akceptowana przez to, że jest Amerykanką. W każdym miejscu czuje się trochę wyobcowana. Jest to więc historia o poszukiwaniu samego siebie i swojego miejsca na ziemi.

Podsumowując: smakowite jedzenie, zabawne epizody, ciekawe perypetie uczuciowe... Polecam każdemu, kto pragnie chwili odprężenia, przy pysznej historii!

Baner