Otworzyłam książkę wczoraj, ok godz. 22, z zamiarem przeczytania kilku stron... skończyłam o 7 rano, z mięśniami brzucha obolałymi ze śmiechu. Ilekroć próbowałam ją odłożyć i najzwyczajniej w świecie położyć spać, jakaś siła mi na to nie pozwalała. Po prostu... nie mogłam się oderwać!
Adrian Potocki i Marcin Kumorek otrzymują zgłoszenie o samobójstwie Jarosława Sucharskiego. Sprawa z pozoru wydaje się prosta... pokój zamknięty od środka, list pożegnalny zdeponowany u notariusza, broń z której wystrzelono tylko jeden pocisk, znajdujący się w głowie denata... wszystko to wskazuje na zaplanowaną w każdym calu własną śmierć. Policjantom jednak coś nie daje spokoju...
Kilka dni po śmierci Sucharskiego u notariusza spotyka się pięć kobiet.
Wszystkie nazywają się Natalia Sucharska, ojcem wszystkich jest Jarosław Sucharski, żadna z kobiet nie znała się wcześniej, wszystkie są przyrodnimi siostrami. Ojciec każdej z nich przed śmiercią przelał równy milion złotych, a wszystkim zostawił ogromny dom.
Kobiety, roboczo nazwane: Anna, Natalia, Nata, Magda i Natka zamieszkują w nim razem i od tego momentu zaczyna im się przytrafiać seria niewytłumaczalnych zdarzeń. Siostry, mimo iż każda ma swoje za uszami, próbują się dogadać i razem rozwiązać zagadki, które pojawiają się w ich życiu.
Rudnicka stylem przypomina mi trochę Joannę Chmielewską którą uwielbiam. Wiele pozornie niepołączonych ze sobą wątków, absurdalne chwilami rozwiązania, a to wszystko okraszone genialnym poczuciem humoru. Nie było w książce momentu, który mogłabym uznać za słabszy, kiedy się znudziłam, mimo prawie 600 stron, czytałam ją z wypiekami na twarzy od początku do końca. Jest to niezwykle równa powieść, gdzie czytelnik nie ma chwili na wytchnienie, a humor zasypuje go niemal z każdej strony.
"Natalii 5" to kryminał w krzywym zwierciadle, gdzie wątek kryminalny przyćmiony jest przez przeróżne gagi. Bohaterki, to zwariowane, rozwrzeszczane indywidualności, z którymi nawet policjanci nie potrafią dać sobie rady. Nie sugerowałabym się za bardzo opisem na okładce "Pięć kobiet, pięć motywów, jeden spadek"... prawie od początku, mimo wzajemnej nieufności, Natalie potrafią zewrzeć szyki i razem stawić czoła "przeciwnościom".
Świetny pomysł, świetnie zrealizowany, duże więc brawa należą się Oldze Rudnickiej za to, że wnosi jakąś świeżość do gatunku. I nie boje się stwierdzenia, że jest tak samo dobra, jak nie lepsza, niż Pani Chmielewska, która do tej pory w tej kategorii była moim guru.
Nie mogę zrobić nic innego jak polecić. A o tym, że ta powieść jest rewelacyjna, niech świadczy fakt, że:
Polecam!! Bardzo, bardzo, bardzo!
Adrian Potocki i Marcin Kumorek otrzymują zgłoszenie o samobójstwie Jarosława Sucharskiego. Sprawa z pozoru wydaje się prosta... pokój zamknięty od środka, list pożegnalny zdeponowany u notariusza, broń z której wystrzelono tylko jeden pocisk, znajdujący się w głowie denata... wszystko to wskazuje na zaplanowaną w każdym calu własną śmierć. Policjantom jednak coś nie daje spokoju...
Kilka dni po śmierci Sucharskiego u notariusza spotyka się pięć kobiet.
Wszystkie nazywają się Natalia Sucharska, ojcem wszystkich jest Jarosław Sucharski, żadna z kobiet nie znała się wcześniej, wszystkie są przyrodnimi siostrami. Ojciec każdej z nich przed śmiercią przelał równy milion złotych, a wszystkim zostawił ogromny dom.
Kobiety, roboczo nazwane: Anna, Natalia, Nata, Magda i Natka zamieszkują w nim razem i od tego momentu zaczyna im się przytrafiać seria niewytłumaczalnych zdarzeń. Siostry, mimo iż każda ma swoje za uszami, próbują się dogadać i razem rozwiązać zagadki, które pojawiają się w ich życiu.
Rudnicka stylem przypomina mi trochę Joannę Chmielewską którą uwielbiam. Wiele pozornie niepołączonych ze sobą wątków, absurdalne chwilami rozwiązania, a to wszystko okraszone genialnym poczuciem humoru. Nie było w książce momentu, który mogłabym uznać za słabszy, kiedy się znudziłam, mimo prawie 600 stron, czytałam ją z wypiekami na twarzy od początku do końca. Jest to niezwykle równa powieść, gdzie czytelnik nie ma chwili na wytchnienie, a humor zasypuje go niemal z każdej strony.
"Natalii 5" to kryminał w krzywym zwierciadle, gdzie wątek kryminalny przyćmiony jest przez przeróżne gagi. Bohaterki, to zwariowane, rozwrzeszczane indywidualności, z którymi nawet policjanci nie potrafią dać sobie rady. Nie sugerowałabym się za bardzo opisem na okładce "Pięć kobiet, pięć motywów, jeden spadek"... prawie od początku, mimo wzajemnej nieufności, Natalie potrafią zewrzeć szyki i razem stawić czoła "przeciwnościom".
Świetny pomysł, świetnie zrealizowany, duże więc brawa należą się Oldze Rudnickiej za to, że wnosi jakąś świeżość do gatunku. I nie boje się stwierdzenia, że jest tak samo dobra, jak nie lepsza, niż Pani Chmielewska, która do tej pory w tej kategorii była moim guru.
Nie mogę zrobić nic innego jak polecić. A o tym, że ta powieść jest rewelacyjna, niech świadczy fakt, że:
- Zarwałam noc
- Miała być recenzja "Malarza młodych dziewcząt" ale nie byłam wstanie nic o nim napisać po przeczytaniu "Natalii 5"
- boli mnie brzuch do teraz, co więcej za kilka dni na pewno wrócę do tej książki... na poprawę humoru!
Polecam!! Bardzo, bardzo, bardzo!
jejku jak mi potrzeba teraz takiej książki :)
OdpowiedzUsuńPrzekonywujące argumenty:)). Z przyjemnością przeczytam, gdy tylko książka trafi w moje łapki. Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńBardzo ci dziękuję za tę recenzję, ja właśnie odwlekam odwlekam, ale jak tylko przeczytałam twoje wrażenia, to już siadam i potulnie zabieram się za czytanie, tylko raczej szkoda tego brzucha obolałego od smiechu :-)))))
OdpowiedzUsuńno widzę że książka, tak jak i poprzednie Rudnickiej, pochłaniają bez granic. I ja mam na nią chrapkę, liczę że wkrótce uda mi się ją zdobyć :)
OdpowiedzUsuńostatnio rzuciła mi się w oczy w księgarnii, coś mi się wydaje, że przy najbliższej możliwości zakupię albo będę się uśmiechać do kogoś kto ją ma :)
OdpowiedzUsuńZaczynam żałować, że jej nie wzięłam do recenzji:((
OdpowiedzUsuńAleż się cieszę, że mam ją na półce i niebawem zamierzam przeczytać i zrecenzować. Co prawda myślałam, że będzie to poważny kryminał, a Twoja opinia wskazuje na coś zupełnie innego, ale bardzo mnie to cieszy. Potrzeba mi teraz odrobiny rozrywki :)
OdpowiedzUsuńI teraz ja się śmieję, bo przypomniała mi się książka i to wszystko, co sprawia, że śmiać się chce xD. Nie rób mi tego, bo ja zaraz pójdę ją czytać od początku! xD.
OdpowiedzUsuńWidzę, że i tobie się spodobała :)
OdpowiedzUsuńNo i muszę się do niej uśmiechnąć. Gdy miałam okazją ją przeczytać, to grzecznie odmówiłam. Teraz strasznie tego żałuję!
OdpowiedzUsuńno pięknie, teraz tym bardziej nie wiem po którą z moich książek siegnać najpeirw- zwłaszcza, że tą teraz czytaną przez przypadek zostawiłam właśnie w pracy... oj pewnie się nie oprę pani Oldze i to ona wygra z innymi....hm...toś mi zamieszała w głowie...
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie nie sięgnę do tej książki, od razu mi się nie spodobała i jeszcze dobrze, że napisałaś o Chmielewskiej, osobiście bardzo jej nie lubię:< Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie książki Rudnickiej i po tą sięgnę z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńKocham książki, od których nie można się oderwać i przez które zarywa się noce - to jedna z najlepszych rzeczy związanych z czytaniem! ;) Zachęciłaś mnie maksymalnie, nie ma mowy, żebym odpuściła sobie coś, co może być jeszcze śmieszniejsze niż Chmielewska :)
OdpowiedzUsuńSuper!:D U mnie ta książka czeka na półce ale po Twojej recenzji z pewnością przeczytam ją szybkiej.
OdpowiedzUsuńPoza tym ja właśnie mam podobny problem ostatnio też zaczęłam czytać książkę ok 19 i skończyłam o 2 w nocy nie wiedząc kiedy ten czas tak szybko minął
I oczywiście czekam na recenzję malarza młodych dziewcząt, mi książka ogromnie się podobała i stoi na półce ulubionych:)
Kurcze jak w stylu Chmielewskiej to ja muszę, tym bardziej że tak się uśmiałaś :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że coraz więcej osób lubi Rudnicką :)
OdpowiedzUsuńPo takiej recenzji grzechem byłoby nie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńSięgnę po nią z pewnością.
Aż wstyd przyznać, ale nic jeszcze Rudnickiej nie przeczytałam. Wstyd tym większy,że obie jesteśmy związane ze Śremem. Poza tym, kiedyś (w związku z moją ówczesną pracą) miałam okazję poznać Olgę... Po Twojej recenzji, dochodzę do wniosku, że czas chyba coś zmienić i.. przeczytać ;-)
OdpowiedzUsuńWidzę że muszę zmienić kolejność kolejnych książek do recenzji. Ja kocham książki po lekturze których może mnie boleć brzuch ze śmiechu :-)
OdpowiedzUsuńkurczę, też mam chrapkę na tą książkę, a po twojej recenzji to już całkiem.. :D
OdpowiedzUsuńech, ale mój budżet już dawno przekroczony, niestety ;/
Ha! leży już na moim nocnym stoliku:) jak zarwę noc... to trudno;)
OdpowiedzUsuńTo bardzo, bardzo - skutecznie zachęca. Ja w takim razie bardzo, bardzo chcę ją przeczytać. Koniecznie. :)
OdpowiedzUsuńZaczęłam ale odstawiłam na rzecz lektury ;) Nie mogę się doczekać aż powrócę do ksiażki ;).
OdpowiedzUsuńoo, jaka pozytywna recenzja:). Na mnie ta książka dziś czeka. Nie się już doczekać!:))
OdpowiedzUsuńChwila odprężenia bardzo się przyda.
Pozdrawiam:))
Mam identyczne opinie nt. książki. Przeczytałam wszystkie książki tej autorki. Zgadzam się całkowicie, że pisze lepiej niż Chmielewska. Robię wywiad z Olgą Rudnicką i zbieram pytania. Zachęcam do zadawania pytań autorce.
OdpowiedzUsuńOdrazu mi się skojarzyło ze Scooby Doo haha. Jakaś zagadka i tajemnica do rozwiązania, przy tym dobry humor. No i leci do "Chcę przeczytać"
OdpowiedzUsuń