Coraz rzadziej sięgam po literaturę kobiecą, ostatnio jednak moja głowa nie przyjmuje niczego cięższego. Dlatego też przeprosiłam się z babskimi czytadłami i dostarczam sobie rozrywki zagłębiając się w kolejne historie miłosne. A co tam! Czasami trzeba! A jeżeli otrzymuję dodatkowo wątek kryminalny, to całkowite odprężenie i zarwana noc gwarantowane! I tak też było tym razem, za sprawą najnowszej powieści Renaty L. Górskiej.
Ada Gawron namówiona przez córki opuszcza Kraków i przenosi się do niewielkiej, ale malowniczej miejscowości niedaleko Gliwic - Kasztelowa. Ma tam przez rok zająć się byłą teściową, która uległa dziwnemu wypadkowi przed własnym domem. Janina to niezwykle trudna kobieta, na dodatek Ada i starsza pani nigdy nie pałają do siebie sympatią. Już na samym początku poznajemy też "tego złego", złoczyńcę który uprzykrza życie mieszkańcom miasteczka, zabija zwierzęta, niszczy zabytki, siejąc postrach i wzajemną podejrzliwość wśród ludzi.
Ada szybko przyzwyczaja się do życia w małej mieścinie, poznaje nowych ludzi, w tym aroganckiego, tajemniczego Jeremiego, przygarnia też kota...
Ada jest dojrzałą kobietą, nie żadnym podlotkiem i taki też typ bohaterki mi bardzo odpowiada. Tym bardziej, że pisarka przydała jej cechy adekwatne do wieku i odpowiednią dojrzałość. Często czytając inne pozycje "kobiece" mam wrażenie, że autorzy zapominają tworząc postaci, że czterdzieści lat na papierze, powinno być kompatybilne z zachowaniami. Nic nie drażni mnie bardziej, niż dojrzali bohaterowie zachowujący się jak nastolatkowie w zupełnie odrealniony sposób. I nie odmawiam szaleństw w kwiecie wieku, nic z tych rzeczy! Po prostu wszystko powinno mieć ręce i nogi. Ot i tyle w tym temacie.
Jako, że jestem Ślązaczką, niezwykle ucieszyło mnie umiejscowienie wydarzeń. Kasztelowo to wymysł autorki, jednak Gliwice to już jak najbardziej prawdziwe miasto. Renata L. Górska zadbała o język swoich bohaterów! Bo jakże to tak, śląska mieścina a ludzie nie mówią gwarą? Nic z tych rzeczy! Janina Gawron, jej znajome i inni mieszkańcy posługują się swoim językiem, który autorka sprawnie przelała na papier. Tak więc... Gorole mogą mieć problem ze zrozumieniem, na szczęście niewielki. :)
Jednego tylko zrozumieć nie potrafię... Okładki. Co ma do tej całej historii młoda kobieta z laptopem!? Coś tu nie pasuje...
Z wielką przyjemnością śledziłam losy Ady, a z jeszcze większą ciekawością i zaciętością próbowałam odgadnąć kim jest złoczyńca zagrażający ludziom. Ciepła i sympatyczna lektura z wątkiem kryminalnym, polecam z czystym sumieniem!
Mi się okładka od początku spodobała, jednak nie spodziewałam się że nie ma nic wspólnego z treścią. Ja od zawsze lubiłam babskie czytadła :D nie są zbyt wymagającą lekturą, a potrafią człowieka rozerwać ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka mimo wszystko nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do tej książki : )
OdpowiedzUsuńPatrzę na okładkę i tak sobie myślę, ładna, a tu na sam koniec czytam okładka nie ma nic wspólnego z treścią. Lubię taki gatunek książek, więc pewnie kiedyś po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że przeproszenie się z literaturą kobiecą dobrze mi zrobi na święta. Ale jednak mimo to nic mnie ostatnio nie wciąga. Chyba muszę poczekać na nowy rok i nowe mobilizacje wyzwaniowe. Po powyższą na pewno sięgnę, bo moje miasto rodzinne sąsiaduje z Gliwicami i już miło na sercu mi się robi, jak pomyślę, że będę mogła przeczytać książkę napisaną chociaż w części gwarą :)
OdpowiedzUsuńOkładka całkiem fajna i kobieca;) Aco do kobiecej literatury to jest lekka i przyjemna a czas płynie przy niej szybko i idzie się oderwać od codzienności- więc swoje plusy ma;) Chociaż faktycznie, czasem dla omiany można sięgnąć po coś "cięższego kalibru" i na odwrót;) Ja ostatnio jestem zaczytana w Alice Munro -chociaż kiedyś niespecjalnie lubiłam opowiadania, to jednak jej styl i to jak potrafi wszystko opisać, mnie przekonało. Polubiłam "minimalizm literacki" ;) Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://zapiski-okularnicy.pl/
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://ksiazkoholiczkacatalinaa.blogspot.com
OdpowiedzUsuń