czwartek, 15 marca 2012

Bernhard Jauman "Żmije z Montesecco"


Zupełnie przez przypadek wpadł w moje ręce kryminał, który stanowi pierwszą z trzech powieści z tzw. "serii toskańskiej". Ten piękny włoski region umiłowało sobie wielu pisarzy i stanowi on często tło dla historii miłosnych, czy też "rewolucji" sercowo-kulinarnych. W kryminale ostatnimi czasy króluje Skandynawia, dlatego bardzo przyjemnie jest się przenieść do małej toskańskiej wioski, zamieszkałej przez garstkę mieszkańców. Barnard Jaumann zauroczony miejscem w którym spędza sporą część roku, postanowił uczynić Montesecco głównym bohaterem swojej powieści i jak mało komu udało mu się oddać niesamowity klimat włoskiej prowincji i pokazać relacje łączące zamieszkującą ją społeczność. Dosłownie poczułam skwar lejący się z nieba i usłyszałam syk wszechobecnych z powodu upału, jadowitych żmij...

Historia zaczyna się w momencie, kiedy do miasteczka wraca po piętnastu latach spędzonych w więzieniu za zastrzelenie niewiernej żony, Matteo Vannoni. Oczywiście w tak małej społeczności nie da się zapomnieć takich wydarzeń jak zabójstwo, Mateo skazany jest więc na życie na marginesie. Do tego okazuje się, że jego nastoletnia córka, wychowywana do tej pory przez siostrę i szwagra, jest w ciąży. Jednak to dopiero początek kłopotów... Po kilku dniach od powrotu, z powodu ukąszenia żmii ginie kochanek zamordowanej żony - Giorgio Lucarelii. Śmierć z pozoru wydaję się być wypadkiem, jednak kolejne dowody jakie odnajdują mieszkańcy wskazują na to, że ktoś mężczyźnie pomógł w odejściu ze świata żywych. W dniu pogrzebu, w tragicznym wypadku ginie ojciec zmarłego, a jego ostatnią wolą jest, aby nie pochować syna, zanim zagadka jego zgonu nie zostanie rozwiązana. Tak więc, mamy niemiłosierny upał, dwa ciała, policję która nie chce współpracować z mieszkańcami i ukrytego wśród ludzi w wiosce mordercę. Mało? Pozostaje jeszcze zagadka, kim jest ojciec dziecka Catii?

Bernard Jaumann odbiegł znacznie od typowej konwencji kryminału. Nie ma tu bystrego komisarza, silnego niczym Bond, o aparycji Brada Pitt, czy też inteligencji detektywa Monka. Autor całą społeczność uczynił komisarzem śledczym, a ci z konsekwencją drążyli, szukali i korzystając z metod często bardzo oryginalnych dążyli do rozwiązania nietypowej zagadki.

Bardzo spodobał mi się humor i klimat serwowany w powieści z serii toskańskiej. Z pewnością nie poprzestanę więc na lekturze "Żmij z Montesecco" i sięgnę po kolejne dwie pozycje, jakie mają się ukazać już wkrótce.

Polecam, świeży i oryginalny pomysł na kryminał, który z pewnością zasługuje na uwagę.

3 komentarze:

  1. Bardzo mnie zaintrygowałaś tą książką. Lubię skandynawskie klimaty w literaturze, ale dla odmiany dam się namówić na upalne Włochy. Ciekawi mnie też pomysł na śledztwo, które prowadzą mieszkańcy miasteczka, oryginalnie! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w planach tą książkę już od jakiegoś czasu, a kolejna pozytywna recenzja utwierdza mnie w tym, by w końcu się za nią zabrać. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. nie słyszałam jeszcze o tej książce, ale brzmi ciekawie, więc może się na nią skuszę :)

    OdpowiedzUsuń

Baner