Zazdrość mi nie przeszła, nic a nic…
Najbardziej, zarówno w filmie jak i książce lubię historię, kiedy Ollemu (notabene mój ulubiony bohater, z którym chyba się utożsamiam) ruszał się ząb i bał się go wyrwać. Pani w szkole jak to zobaczyła, powiedziała, że wszyscy na następny dzień będą chcieli zobaczyć dziurkę po zębie, więc Ollemu na głowę spadła dodatkowa presja. Chodził cały dzień markotny, przywiązał sobie sznurek do zęba, ale nie był w stanie pociągnąć. Wtedy pozostałe dzieci postanowiły ulżyć jego cierpieniom i kiedy zasnął pociągnęły za sznurek. Olle nawet się nie obudził!
Astrid Lindgren stworzyła cudowne i piękne książki dla dzieci, które spokojnie może wziąć do reki dorosły czytelnik i przypomnieć sobie jak to było „za młodu”. Znalazłam fragment opisujący Astrid na stronie http://www.swedenabroad.com, który chyba w pełni tłumaczy skąd te wszystkie wspaniałe pozycje. Bo Lindgren miała po prostu piękne dzieciństwo, które pamiętała do końca życia!
„Astrid pamiętała przez całe swoje życie, całym swoim ciałem, jak to było, kiedy była mała. Pamiętała niebezpieczne belki na dachu stodoły, trociny zaplątane we włosy po piłowaniu drewna, pamiętała, jak na przerwie w szkole smakowały kromki żytniego chleba z zimnym mięsem. Pamiętała, jak strasznie i cudownie było wdrapywać się wysoko a potem skakać w dół.
Nigdy nie zapomniała, jak cudownie, a równocześnie trudno jest być dzieckiem. Jak fantazja może być i pierwszą pomocą i ostatnią deską ratunku dla niektórych dzieci.”
Uwielbiam!
OdpowiedzUsuńCzytałam i jest to ulubiona książka z dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuń"Dzieci z Bullerbyn" na zawsze pozostaną w mojej pamięci, a książka jest stałym prezentem dla dzieci kuzynostwa znajomych :)
OdpowiedzUsuńTo druga po "Ani z Zielonego Wzgórza" książka mojego dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńTrzy lata czytałam tę książkę, tzn, jeszcze raz i jeszcze raz od początku, do wytarcia stron...i te obrazki, które działały na moją wyobraznią totalnie. Litry zjedzonej zupy przy tej książce, groszki kakaowe i kokosowe...oj...nawet pamiętam jak nie rozumiałam jak Olle mówił ''Napiszę list do Króla!'' hihi w Szwecji monarchia, ja nie wiedziałam jako dziecko;) Kocham nad życię tę powieść, każda historyjka wyryła swoje miejsce w moim sercu. Książka numer jeden mojego dzieciństwa!
OdpowiedzUsuńCzytałam dawno temu, ale bardzo miło ją wspominam:))
OdpowiedzUsuńOd paru dni noszę się z zamiarem sięgnięcia raz jeszcze po ulubioną książkę z dzieciństwa. Widzę, że nie jestem w tym sama :)
OdpowiedzUsuńMoja ukochana książka. Ileż razy ja ją czytałam! Super jest to zdjęcie Astrid Lindgren, które zamieściłaś! Widać, że do późnych lat pozostało w niej dziecko :)
OdpowiedzUsuńKiedy to było:)
OdpowiedzUsuńJa wracam do "Dzieci z Bullerbyn" średnio co dwa lata i kocham trzymać w rękach ten mój sfatygowany, porysowany kredkami przez młodszą siostrę egzemplarz z żółtż okładką... Za każdym razem czuję jakbym się cofała o te kilkanaście lat w czasie:)
OdpowiedzUsuńKocham "Dzieci z Bullerbyn" mam zaczytany niebieski egzemplarz, ktory dzieckiem będąc targałam za sobą wszędzie. Dostałam od Mamusi, która wiedziała co dobre :)
OdpowiedzUsuńTo piękna książka. Cieszę się że dzisiaj mi o niej przypomniałaś :-)
OdpowiedzUsuńMuszę nabyć, bo nie mam w zbiorach, chętnie przeczytam znowu i dla Elwirki będzie na przyszłość ;-)
OdpowiedzUsuńPrzyznaje,że i ja uwielbiałam w dzieciństwie przygody tej zwariowanej szóstki:) Gdzies u rodziców pewnie lezy podniszczony egzeplarz -musze koniecznie zajrzec ponownie do tej historii:)Dziekuje,że mi przypomniałas o "Dzieciach z Bullerbyn"
OdpowiedzUsuńNajlepsza książka dzieciństwa. Bez dwóch zdań. Kojarzy mi się z ciepłem i beztroską...
OdpowiedzUsuńJedna z ukochanych książek mojego dzieciństwa... :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam! czytałam z córka w zeszłym roku, ponieważ była to jej lektura szkolna, piękna, piękna książka! :))
OdpowiedzUsuńTo była pierwsza moja książka, którą pamiętam z dzieciństwa, mam ogromny sentyment do niej :)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam :) Rewelacyjna książka, podpisuję się więc po wszystkimi pozytywnymi głosami powyżej :D
OdpowiedzUsuńmoja ukochana książka z dzieciństwa, chociaż przyznam się że niedawno znowu ją czytałam, pomimo że dzieckiem już dawno nie jestem :)
OdpowiedzUsuńRównież kochałam tę książkę :). To moja ulubiona zaraz po "Małej księżniczce". Albo są gdzieś na równi, jednak to MK zawsze wspominam jako tę ulubioną, więc jest o jakiś promil wyżej niż Dzieci :). Ale cudo, cudo :).
OdpowiedzUsuńWracam do niej co jakiś czas, a najbardziej utkwił mi w pamięci fragment, jak Lisa z Anną wybrały się na zakupy i co rusz po coś musiały wracać do sklepu.
OdpowiedzUsuńI koniecznie w kultowym wydaniu "Naszej Księgarni" :)
Nigdy nie zapomnę mojej pierwszej wizyty w bibliotece, kiedy wypożyczyłyśmy z mamą właśnie "Dzieci z Bullerbyn". Książka była mała, żółciutka i niepozorna. Na pewno jedna z najważniejszych książek w moim dzieciństwie, a kto wie czy nie w życiu :)
OdpowiedzUsuńWspaniała lektura :) Moja ulubiona historia to ta o urodzinach Lisy :)
OdpowiedzUsuńOjej! Nie wyobrażasz sobie jak wiele radości sprawił mi Twój wpis! Dzieci z Bullerbyn to również moja najukochańsza książka z dzieciństwa, a i pierwsza książka którą byłam w stanie pokochać miłością prawdziwą czytelniczą ;) Ekranizacja, o której wspomniałaś wywołała we mnie wiele uczuć, a dziś w głowie pozostały mi głownie piękne, skandynawskie krajobrazy :)
OdpowiedzUsuńfajna książka :)
OdpowiedzUsuń