Ostatnio zaczytywałam się w książkach Kingi Choszcz dotyczących Nepalu i podróży dookoła świata. Zafascynował mnie świat jaki pokazała i postanowiłam się z nim na razie nie rozstawać, szczególnie z Nepalem i Indiami. Idealną kontynuacją wydaje mi się więc „Samsara” Tomka Michniewicza. Styl pisania i prezentowania świata zupełnie inny, ale równie hipnotyzujący. Co ciekawe, wiele miejsc, które poznałam dzięki Kindze, teraz mogłam podziwiać i na nowo "zobaczyć" oczami Tomka.
Troszkę musiało minąć czasu, zanim się przestawiłam na pisarstwo Michniewicza, ale kiedy odpowiedni trybik zaskoczył, po prostu dałam się porwać. Z wypiekami na twarzy przewracałam kolejne strony i sama musiałam się pilnować, żeby lekturę dawkować i za szybko nie skończyć.
Celem podróży jest zobaczenie dziadugara, czyli maga, który potrafi czarować i robić rzeczy niemożliwe. Autor wraz z przyjaciółmi, najpierw zafascynowanym wojskiem Adamem, następnie informatykiem Kaczorem i na koniec Marianną, przez drogi których nie ma, próbuje odnaleźć magię i czary. Indie, Nepal, Kambodża, Tajlandia, Malezja to tylko niektóre z państw, które przemierza. (kolejność przypadkowa), a owe miejsca poznajemy za sprawą historii jakie mu się przytrafiają oraz anegdot i opowieści z wcześniejszych wyjazdów.
Uczestniczymy więc w strasznym procederze, jakim jest bestialskie traktowanie słoni, a w którym z radością biorą udział żądni rozrywki turyści. Przyznam szczerze… płakałam nad losem zwierząt i do tej pory jak o tym pomyślę, nie potrafię opanować łez.
Bierzemy również udział w festiwalu wegetariańskim, gdzie ludzie chodzą w jakimś dziwnym transie, nie czują bólu i nie krwawią (nawet Ci, którzy przebili sobie policzki kilkoma ostrzami… na wylot!). Z jednej strony niesamowite i po prostu magiczne, z drugiej… po obejrzeniu zdjęć, nie miałam już ochoty na kolację, czegoś takiego moja psychika chyba nie pojmuje.
Jadąc dalej… odwiedzamy nawróconego hodowcę skorpionów. Suang Puangsri, kiedyś sprzedawał martwe skorpiony i zarabiał na nich masę pieniędzy. Pewnego dnia, doszedł jednak do wniosku, że jako buddysta nie może odbierać życia, postanowił więc odkupić winy, teraz z nimi… mieszka. Kilka tysięcy skorpionów, skupionych w jednym miejscu, niesamowity widok.
Opisałam Wam tylko trzy historie, a ta pozycja zawiera ich dużo, dużo więcej i są równie ciekawe, wciągające, magiczne i fascynujące.
Pisząc o „Samsarze”, nie sposób nie wspomnieć o świetnych zdjęciach, które wprowadzają nas w odpowiedni nastrój i wizualizują to, co Michniewicz stara się nam opisać. Niektóre ujęcia, są tak realne, że musiałam, czytając zasłaniać je kartką, bo budziły we mnie strach. A przykute do drzew słonie i malutkie słoniątka, z tak wielkim smutkiem w oczach, że nie da się tego opisać, to fotografie, które zrobiły na mnie największe wrażenie i które zapamiętam na bardzo długo.
„Samsara” to przede wszystkim świetny styl, humor, emocje, piękne i często niebezpieczne miejsca, genialne zdjęcia… i tak mogłabym wymieniać jeszcze długo, długo…
Polecam i czekam na kolejne… a w między czasie, warto zajrzeć, na stronę autora:
Troszkę musiało minąć czasu, zanim się przestawiłam na pisarstwo Michniewicza, ale kiedy odpowiedni trybik zaskoczył, po prostu dałam się porwać. Z wypiekami na twarzy przewracałam kolejne strony i sama musiałam się pilnować, żeby lekturę dawkować i za szybko nie skończyć.
Celem podróży jest zobaczenie dziadugara, czyli maga, który potrafi czarować i robić rzeczy niemożliwe. Autor wraz z przyjaciółmi, najpierw zafascynowanym wojskiem Adamem, następnie informatykiem Kaczorem i na koniec Marianną, przez drogi których nie ma, próbuje odnaleźć magię i czary. Indie, Nepal, Kambodża, Tajlandia, Malezja to tylko niektóre z państw, które przemierza. (kolejność przypadkowa), a owe miejsca poznajemy za sprawą historii jakie mu się przytrafiają oraz anegdot i opowieści z wcześniejszych wyjazdów.
Uczestniczymy więc w strasznym procederze, jakim jest bestialskie traktowanie słoni, a w którym z radością biorą udział żądni rozrywki turyści. Przyznam szczerze… płakałam nad losem zwierząt i do tej pory jak o tym pomyślę, nie potrafię opanować łez.
Bierzemy również udział w festiwalu wegetariańskim, gdzie ludzie chodzą w jakimś dziwnym transie, nie czują bólu i nie krwawią (nawet Ci, którzy przebili sobie policzki kilkoma ostrzami… na wylot!). Z jednej strony niesamowite i po prostu magiczne, z drugiej… po obejrzeniu zdjęć, nie miałam już ochoty na kolację, czegoś takiego moja psychika chyba nie pojmuje.
Jadąc dalej… odwiedzamy nawróconego hodowcę skorpionów. Suang Puangsri, kiedyś sprzedawał martwe skorpiony i zarabiał na nich masę pieniędzy. Pewnego dnia, doszedł jednak do wniosku, że jako buddysta nie może odbierać życia, postanowił więc odkupić winy, teraz z nimi… mieszka. Kilka tysięcy skorpionów, skupionych w jednym miejscu, niesamowity widok.
Opisałam Wam tylko trzy historie, a ta pozycja zawiera ich dużo, dużo więcej i są równie ciekawe, wciągające, magiczne i fascynujące.
Pisząc o „Samsarze”, nie sposób nie wspomnieć o świetnych zdjęciach, które wprowadzają nas w odpowiedni nastrój i wizualizują to, co Michniewicz stara się nam opisać. Niektóre ujęcia, są tak realne, że musiałam, czytając zasłaniać je kartką, bo budziły we mnie strach. A przykute do drzew słonie i malutkie słoniątka, z tak wielkim smutkiem w oczach, że nie da się tego opisać, to fotografie, które zrobiły na mnie największe wrażenie i które zapamiętam na bardzo długo.
„Samsara” to przede wszystkim świetny styl, humor, emocje, piękne i często niebezpieczne miejsca, genialne zdjęcia… i tak mogłabym wymieniać jeszcze długo, długo…
Polecam i czekam na kolejne… a w między czasie, warto zajrzeć, na stronę autora:
Właśnie czytam. Książka fascynuje od początku :)
OdpowiedzUsuńPolecam Ci "Shantaram". Rewelacja. http://merlin.pl/Shantaram_Gregory-David-Roberts/browse/product/1,594894.html
OdpowiedzUsuńCzytałam. Magiczna książka ;-)
OdpowiedzUsuńMoże się skuszę:)
OdpowiedzUsuńMuszę ją kupić i przeczytać, koniecznie! :)
OdpowiedzUsuńTeż może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na półce :) Troszeczkę już ją kartkowałam i zgadzam się, że zdjęcia są naprawdę niesamowite. Teraz oczywiście czas bym zabrała się do czytania ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mam ją na liście do kupienia i przeczytania. I po przeczytaniu Twojej recenzji utwierdziłam się w przekonaniu, że warto :)
OdpowiedzUsuńdopisuje do listy :D
OdpowiedzUsuńKupię kupię, kiedyś kupię, ale na pewno kupię! :)
OdpowiedzUsuńHihi mogłaś zamknąć oczy zamiast zasłaniać kartką zdjęcia ;) Żartuję! ;)
Ale zainteresowałaś mnie tym, nie ma co!:)
W najnowszym numerze Archipelagu, który ukaże się 11 lipca (http://www.archipelag-magazyn.pl ) znajdzie się długi i bardzo ciekawy wywiad z Tomkiem Michniewiczem, okraszony jego przepięknymi zdjęciami. Polecam już teraz!
OdpowiedzUsuń