sobota, 28 maja 2011

Marika Krajniewska "Za zakrętem"


Nasze życie składa się z wielu zakrętów, a za każdym z nich znajduje się nieznane. Nie zawsze los jest dla nas łaskawy. Wystarczy jedna chwila, aby stracić wszystko...

Irina i Anna straciły to, co posiadały najcenniejszego - ukochane dzieci. Romek i Julia, właśnie za zakrętem, w który często wpatrywała się Anna, stracili w wypadku życie. Zrozpaczone matki początkowo obwiniają się wzajemnie o utratę dzieci, pałają do siebie wielką i nieskrywaną nienawiścią. Z czasem jednak wszystko w nich łagodnieje i odkrywają, że potrzebują się wzajemnie, nie potrafią bez siebie żyć. Są znajomymi, przyjaciółkami, siostrami w bólu. Każda z nich, oprócz własnego, bierze na swoje barki ból tej drugiej. Przeżywają swoją żałobę każda inaczej. Irina zaszywa się w domu i ogląda telewizor, którym próbuje zagłuszyć cierpienie. Anna cały czas myśli o córce, parzy jej rano kakao, chodzi ścieżkami którymi ona chodziła.

„Zagubione we własnych światach próbowały żyć dalej. Każda pogrążona w swoich myślach i przeżyciach. A jednak razem. Nie potrafiły się od siebie uwolnić. Zarówno jedna, jak i druga uznały nieporadne próby przerwania ich więzów przez Irinę za znak.”
Kobiety trwają w tej dziwnej znajomości niemal cztery lata, aż do momentu przełomowego, kolejnego zakrętu, za którym czai się...

Jest to piękna książka, pięknie napisana, pokazująca poszczególne etapy żałoby i sposoby ich przeżywania. Niezwykłe studium matczynej miłości i matczynego cierpienia, a wszystko na tle współczesnej Rosji, a głównie miasta Petersburg.
I właśnie tu muszę wyrazić ubolewanie, bo liczyłam na więcej tego kraju. Akcja dzieje się w Rosji, ale miałam wrażenie, że równie dobrze mogłaby się dziać wszędzie. Brakowało mi jakiejś spójności między bohaterami a miejscem. A liczyłam naprawdę na wiele...

Zakończenie również troszkę mnie rozczarowało, zbyt idylliczne i nieprawdopodobne, niemniej bardzo wzruszające i piękne.

Polecam, bo historia niezwykła, pełna wzruszeń i niezwykłych emocji z jakimi na co dzień nie mamy kontaktu...

Za książkę dziękuję wydawnictwu Papierowy Motyl i portalowi Sztukater



14 komentarzy:

  1. Lubię książki, które wzruszają i wywołują emocje, więc ten tytuł wrzucam do schowka, być może to coś dla mnie, chociaż chyba smutna. Ładna okładka, taka nostalgiczna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i rzeczywiście książka bardzo dobra. Podobnie jak Isabelle polecam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. piękna okładka, za takie widoki kocham zimę

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisarka pisze w niesamowicie wrażliwy i sugestywny sposób, czytałam jedną jej książkę. Myślę, że kiedyś na pewno sięgnę i po tę, o której własnie napisałaś:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem po lekturze "Zapachu malin" tejże autorki i nie sięgnę po następną pozycję. Nie, żeby się źle czytało, ale tyle nieszczęść spotyka główne bohaterki, że trudno przełknąć. Jakby jeden gwałt już nie wystarczył, albo jedna śmierć to jeszcze za mało... A za oknem słodki maj:)

    OdpowiedzUsuń
  6. - ksiązkowiec - ta w gruncie rzeczy ma pozytywne przesłanie i optymistyczne zakończenie :) Więc polecam!

    OdpowiedzUsuń
  7. śmierć dzieci jako temat główny wyklucza mnie z grona czytelników tej powieści. Jeszcze żeby więcej tej Rosji, ale skoro mało, to tym bardziej

    OdpowiedzUsuń
  8. podoba mi się zdjęcie na górze i oprócz oczywiście pięknej czytelniczki, znakomitej rzecz by się chciało, piesiołek ślicznościowy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam w planach tę książkę, świetna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo smutna to historia,tak myślę,po takich książkach,gdzie krzywda dzieje sie dzieciom,długo nie mogę dojść do siebie...
    Nie czytałam,ale mam w planie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Książkę mam w planach od dawna, ale jakoś tak wyleciała mi zupełnie z głowy:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękna recenzja. Nigdy nie słyszałam o tej książce, ale już wiem, że się skuszę - lubię się czasem powzruszać.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam tę książkę na liście, trochę się obawiam tego smutku i nostalgii, ale zapewne przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń

Baner