niedziela, 25 października 2015

Katarzyna Bonda "Tylko martwi nie kłamią"




Cierpię z powodu braku czasu na czytanie książek. Ostatnio bardzo rzadko zdarzają się momenty, kiedy mogę usiąść z kubkiem herbaty i dać się ponieść lekturze. Przykro mi, że blog, którego tyle lat prowadziłam, który pozwalał mi się rozwijać, dzięki któremu poznałam wielu świetnych ludzi, po prostu umiera. Jedna opinia na kilka miesięcy, to jedynie podrygi umarlaka... Odkryłam jednak, że gdzieś tak między godziną 2 a 4 w nocy, kiedy wszyscy śpią, mogę w końcu sięgnąć po książkę, na spokojnie, bez obaw, że ktoś mi przerwie. Tak więc wykorzystuję ten mój czas dla siebie do spodu, pozbawiając się odrobiny snu, na rzecz magii słowa pisanego.

I tym sposobem, udało mi się, w końcu, po ponad pół roku, przeczytać książkę Katarzyny Bondy "Tylko martwi nie kłamią". Bardzo podobał mi się "Pochłaniacz" tejże autorki, z wielką więc ciekawością sięgnęłam po wcześniejszą książkę Bondy, pisarki okrzykniętej mianem "królowej polskiego kryminału".

Jako, że czasu na czytanie mam niewiele, to szkoda mi go marnować. A gdzieś do połowy tej książki miałam wrażenie, że właśnie to robię. Nie zachwyciło mnie w niej nic, irytował Hubert Meyer, dialogi wydawały się jakieś sztuczne... Generalnie miałam ochotę porzucić lekturę. Jednak gdzieś po przeczytaniu dwustu stron akcja zaczęła mnie wciągać, coraz bardziej ciekawiło, co też i przede wszystkim kto doprowadził do zbrodni.
Bo oczywiście o zbrodnię głównie w tej książce chodzi. Znany profiler, wraz z komisarzem Szerszeniem i prokurator Rudy rozwiązują zagadkę śmierci śmieciowego barona, właściciela świetnie prosperującej firmy, który wrogów miał niezliczoną ilość. Więc i podejrzanych jest co nie miara. Nie będę się rozpisywać, streszczać fabuły itd, bo zagadka jest naprawdę ciekawa, a jej rozwiązanie zaskakujące. Nie mam w tej częsci autorce nic do zarzucenia. Za to uczepię się dialogów i jakichś wewntętrznych przemyśleń bohaterów, które wydawały mi się miejscami wręcz groteskowe. Trochę czuć je bylo jakąś sztucznością. Sam wątek żony Mayera pozostawia wiele do życzenia... Nie czytałam poprzedniej części, nie wiem co się tam działo, ale tajemnicza choroba, prowadząca do powolnej śmierci i niewzruszony przy tym mąż, który ostatecznie stwierdza, że chyba jednak przestał kochać małżonkę... No cóż... Nie podoba mi się ta część historii po prostu.

A podsumowując... Czytałam lepsze kryminaly, gorsze też. Po Katarzynie Bondzie spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego, a ta książka jest chyba po prostu przeciętna i poprawna. Czyta się szybko, akcja wciąga, finał zaskakuje, ale czegoś po prostu zabrakło.

Do kupienia tu -> KLIK

12 komentarzy:

  1. Wstyd się przyznać, ale ja jeszcze nie miałam w rękach ani jednej książki K. Bondy :) kryminały lubię i czytam od czasu do czasu, ale głównie skandynawskie. Muszę nadrobić, bo na lokalnym podwórku dużo się w tej dziedzinie dzieje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam dwie książki Bondy u siebie, jednak po żadną jeszcze nie sięgnęłam :/ Podobnie jak u ciebie - mam za mało czasu dla siebie, 75% zajmuje mi praca :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez ostatni czas też nie miałam czasu na czytanie. Brakowało mi wręcz doby, aby wszystko ogarnąć. Ale teraz mam wreszcie możliwość czytania prawie bez ograniczeń (w pracy jednak przydałoby się pracować), co jest niesamowitym uczuciem!

    Bonda mnie nie zachwyciła - spotkałyśmy się w "Sprawie Niny Frank" i było przeciętnie. Dam jej kolejną szansę, ale wydaje mi się, że jej starsze książki są po prostu słabsze. Mam nadzieję, że nie stracę cierpliwości i uda mi się dotrzeć do tych ciekawszych lektur :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie, właśnie... za mało Ciebie tutaj! A po Bondę mam zamiar sięgnąć, żeby przekonać się, jakie wrażenie wywrze na mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę, a ja mam zupełnie odmienne wrażenia. "Pochłaniacz" męczył mnie okrutnie, za to seria z Hubertem przypadła mi do gustu o wiele bardziej. Do tego stopnia, że całość mam już u siebie na półce:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio wszędzie natykam się na Katarzynę Bondę, więc może czas po nią wreszcie sięgnąć. Tym bardziej, że słucham samych pozytywnych opinii na temat jej książek.
    Do toej pory z polskich pisarek kryminałów poznałam jedynie Joannę Chmielewską, ona... no có, ma swój własny styl i do takich kryminałów trzeba przywyknąć, bo zdecydowanie nie da się jej porównywać z Jo Nesbo, Larrsonem... to zupełnie inne typy powieści.
    Zapraszam do mnie,
    http://ksiegoteka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja nadal nie sięgnęłam po żadną z jej książek, chociaż już tak długo się za to zabieram:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurczę muszę przyznać, że nigdy nie czytałam żadnej z jej książek, muszę w końcu nadrobić zaległości :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam o wiele lepsze kryminały, ale mam straszny szacunek do pani Krystyny. Ta książka mnie do siebie nie przekonała. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bondy jeszcze nie czytałam i chyba czas to nadrobić
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    wwww.zakladkaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki tobie postanowiłam przeczytać książki tej autorki. Wielkie dzięki

    sekretnatajemnica.blogspot.com!

    OdpowiedzUsuń
  12. Wydaje się fajne, na pewno przeczytam! :)
    Zapraszam na mojego bloga!
    http://do-poduszeczki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Baner