niedziela, 26 stycznia 2014

Piękny Lwów...

We Lwowie spędzałam sylwestrowy czas. Dla mieszkańców Ukrainy to najgorętszy okres przedświątecznych przygotowań. Dla niezorientowanych, ich święta Bożego Narodzenia przypadają ok. dwa tygodnie po naszych, czyli tuż po Nowym Rok. Pierwsze co rzucało się w oczy, to tłumy ludzi... Wszędzie! Co wieczór na Prospekcie Swobody odbywały się też koncerty euromajdanowe. Scena została ustawiona niemal na stałe, jednak wtedy nie było jeszcze tak gorąco jak jest teraz w większości większych miast ukraińskich. Z całego serca kibicuję Ukraińcom w ich walce o zmiany, o Unię...

Lwów od dawna był moim marzeniem, kiedy więc trafiłam tam na kilka dni wykorzystałam każdy w stu procentach. A, że jest to jedno z najpiękniejszych miast jakie widziałam, nie mieliśmy chwili wytchnienia. Ciągle moje oko wypatrywało coś ciekawego w oddali, do czego koniecznie musiałam dotrzeć. Pędziłam więc z moim mini przewodnikiem po kolejnych miejscach, niemal zamarzając, ale tak szczęśliwa jak wtedy, to chyba nie byłam już dawno :)

Odkryliśmy przypadkiem idąc za oznaczeniami Skansen, który bardzo przypominał mi mój ukochany sanocki, tyle że ten lwowski jest zdecydowanie bardziej zaniedbany. Cztery przepiękne Cerkwie, miód dla mojego serca.
Przy okazji powiedzieć muszę, że Lwów to jedno z lepiej oznaczonych miast. Zabytki, cmentarze, czy inne atrakcje znajdziemy bez problemu, a jedynym minusem jest brak informacji o odległościach i czasach dojścia do nich.

Zachwycił mnie Cmentarz Łyczakowski, chociaż pewnie brzmi to dziwnie. Zabytkowe nagrobki, przepiękne nagrobne rzeźby i tylko chwilami żal chwyta, że wiele z nich po prostu niszczeje.

Najpiękniejsze sakralne miejsca? Kaplica Boimów z przepiękną kopułą, która wygląda niczym niebo i Katedra Ormiańska, ponura z malowidłami, które budzą niepokój i obok których nie można przejść obojętnie. Przepiękne!

Niestety nie udało mi się z Wysokiego Zamku zobaczyć panoramy Lwowa. Mgła i smog zasnuły miasto, ale ja wrócę, to wiem na pewno!

Na razie tyle, uznajmy to za pierwszy odcinek. Chyba, że chcecie więcej o Lwowie, w końcu nie zachwycałam się jeszcze nad Operą, nie opowiedziałam o przepysznych struclach, które dostać można na rynku lwowskim, czy o kamienicy zaadoptowanej na fabrykę czekolady, gdzie możemy poczuć się prawie niczym Charlie ;)
Że nie wspomnę o kościołach, kaplicach, cerkwiach, nie opowiedziałam o poszukiwaniach dawnego budynku Kasyna Szlacheckiego, gdzie zachwycać miało wnętrze, poszukiwaniach zakończonych niestety niepowodzeniem. O wielu miejscach jeszcze nie opowiedziałam :)

A na koniec kilka zdań o jedzeniu, bo jest o czym! Wspominałam wyżej o pysznych struclach, na słodko i wytrawnych. Ja stawiałam na te drugie, z kurczakiem i łososiem, mój partner wolał te słodkie z makiem czy wiśniami. Strucle zawsze świeże, przygotowywane na naszych oczach, do tego sos, który lejemy sami z garnków ustawionych przy ladzie. Bez ograniczeń :). Naprawdę warto zajść do tego miejsca, a trafić łatwo, wystarczy udać się na rynek. Lwowska czekolada... Filiżanka tego przecudnego płynu potrafi zasłodzić nawet największych fanatyków słodkiego! Warto spróbować, naprawdę.
Jeść staraliśmy się w Puzatej Chacie, która serwuje jadło ukraińskie. Barszcz ukraiński we Lwowie, smakuje zupełnie inaczej niż takowy w Polsce. Polecam też Soliankę, w której znaleźć można chyba wszystko. Mięsa, z tego co zauważyłam, podawane są często na słodko, tak samo rzecz się ma z sałatkami. W zachwyt wprawiły mnie buraczki  po lwowsku, a dzięki ukraińskiej znajomej udało mi się je odtworzyć:
Pysznie!

Świąteczne kramy na Prospekcie Swobody wieczorową porą.
Te same kramy, tyle że wczesnym rankiem...

Katedra Ormiańska z zewnątrz
Malowidła w Katedrze Ormiańskiej.
Zwieńczenie Kaplicy Boimów.
Przypadkowe przejście między kamienicami. W tle ukazują się sylwetki ,ubranych niczym z początku wieku, lwowskich przewodników.

W tle dojrzeć można kopuły Cerkwi Uspieńskiej.

Jedna z Cerkwi we lwowskim skansenie.

Grób Marii Konopnickiej na Cmentarzu Łyczakowskim

Jedna z budzących zachwyt grobów...

Pomnik Adama Mickiewicza



Świąteczne szaleństwo, a w tle Opera.

Budynek Opery

Wnętrze Opery

Przypadkowy zaułek :)

Zwieńczenie jednej z kamienic

Fragment dworca kolejowego
Coś, co po prostu wpadło mi w oko :)



6 komentarzy:

  1. Lwów rzeczywiście jest piękny, zwłaszcza cmentarz Łyczakowski. Niestety, pierwsze, co rzuciło mi się w tym mieście w oczy to wszechogarniająca bieda. Szkoda, bo Ukraińcy naprawdę są przemiłymi ludźmi, nawet zwykły zakup w warzywniaku był okazją do krótkiej pogawędki. Mam nadzieję, że niedługo sytuacja w tym kraju się unormuje, na rzecz protestujących oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała relacja!!! Zazdroszczę tej wyprawy z całego serca :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to miasto i zazdroszczę CI wizyty w tak wyjątkowym czasie. CHciałabym do Lwowa wróćić. Cmentarz Łyczakowski też mnie zachwycił i wzruszył, ale to była pestka przy majowym cmentarzu orląt, co za klimat, co za smutek unoszący się wśród zieleni i panorama Lwowa w tle. Z zamku miasto widziałam - cudo!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście śliczny Lwów :>
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubisz obserwować miasto - to widać w zdjęciach. Znakomicie się je ogląda, dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. chciałabym kiedyś odwiedzić to miasto, wiele osób się nim zachwyca :)

    OdpowiedzUsuń

Baner