Od momentu przeczytania pierwszego zdania, wiedziałam że "Georgialiki" bardzo przypadną mi do gustu, a po ich lekturze będę mieć zwyczajowy problem... Jak o nich napisać? Nie da się oddać w żaden sposób tego naturalnego entuzjazmu, jaki bije od Katarzyny Pakosińskiej z niemal każdej strony. Nie da się zwrócić uwagi na wszystkie dygresje, jakie pojawiały się na kolejnych kartach. Jak Pakosa mówi, tak i pisze, często zbaczając z głównego tematu i racząc nas wieloma ciekawostkami, które stanowią smaczek "Georgialików"
Autorki chyba przedstawiać nie trzeba? Pierwsza dama polskiego kabaretu, posiadająca najseksowniejszy śmiech w kraju. Do tego uroda iście gruzińska i serce w pełni Gruzji oddane. Pani Kasia przez lata związana była z Kabaretem Moralnego Niepokoju, z którym rozstała się w 2011 roku. Odpowiedzialna była w zespole za wdzięk... i tym naturalnym wdziękiem właśnie czarowała publiczność, która kochała ją za jej spontaniczność. Pakosińska jest też współtwórczynią serialu dokumentalnego "Tańcząca z Gruzją", gdzie wraz z gruzińska ekipą zjeżdża kraj i pokazuje nam jego zabytki, tradycje oraz opowiada historię...
W tym właśnie miejscu powinnam wrócić do "Georgialików", ponieważ pierwsza ich część stanowi właśnie zapis powstawania serialu dokumentalnego prezentującego nam kolejne przepiękne regiony Gruzji. A skąd pomysł na taką realizację? Trzeba się cofnąć jakieś dwadzieścia lat i poznać romantyczną historię Kasi i Mamuki. Ona Polka tańcząca w zespole, on młody, przystojny Gruzin. Rozdzielił ich czas, jednak zarówno pamięć o pierwszym uczuciu jak i fascynacja krajem dojrzewały w młodej kobiecie. Aż pewnego dnia, pod wpływem Państwa Mellerów, pojawił się pomysł odnalezienia Mamuki. Dalszego ciągu zdradzać nie będę, zresztą, kto miał do czynienia z książką "Gaumardżos" Anny Dziewit-Meller i Marcina Mellera, zna finał tej historii... A była ona niejako katalizatorem do dalszych wizyt w Gruzji... a stąd już tylko krok do serialu.
W "Tańczącej z Gruzją" autorka odwiedzała kolejne magiczne regiony i jeżdżąc konno, gotując, zwiedzając, odwiedzając, poznając, pokazywała nam ten przepiękny zakątek świata. Wysokogórska Swanetia pełna zabytkowych cerkwi i baszt, słynąca z najlepszych jeźdźców Tuszetia, Adżaria ze stolicą w Batumi, które z kolei może się kojarzyć z piosenką Filipinek, Imeretia z przepięknym kompleksem klasztornym w Gelaatii, gruzińska Syberia czyli Samocche-Dżawachetia ze skalnym miastem Wardzia, czy znana z wyśmienitego wina Kachetia i wreszcie urokliwa stolica Gruzji, Tbilisi - Kraj w pigułce, jednak za sprawą Pakosy, możemy mu się bliżej przyjrzeć, poznać jego mocne i słabe strony.
Druga część książki najlepiej właśnie pokazuje, jak żyje się we współczesnej Gruzji, jak postrzegają swoją ojczyznę jej mieszkańcy i jakie są te słabe i mocne strony o których wspomniałam wyżej. Dowiadujemy się jak funkcjonują, bawią się, pracują, wychowują dzieci Gruzini. Autorka zorganizowała suprę, czyli klasyczną biesiadę, a przy stole zasiadły znane postaci, jak np. Naniko Chazaradze znana z radia i telewizji, dziennikarka Margarita Antidze, pisarz Dato Turaszwili czy znany reżyser Gela Kandelaki, którzy odpowiadając na pytania autorki nakreślają nam obraz kraju.
Chociaż druga część książki znacznie mniej przypadła mi do gustu, ze względu na jakąś chaotyczność jaka się wkradła na jej karty, przyznać muszę, że właśnie z niej dowiedziałam się najwięcej o współczesnej Gruzji. Jednak przeskok z podróży i wesołych opowieści Pani Kasi, do poważnych dyskusji i wywiadów z gośćmi był dość drastyczny...
Pierwsze spotkanie z Gruzją "zaliczyłam" dzięki książce małżeństwa Mellerów "Gaumardżos". Było to spotkanie niezwykle udane, które zaszczepiło we mnie sympatię do tego pięknego kraju. Po kolejnym, zaserwowanym przez Katarzynę Pakosińską, mam wielką ochotę po prostu ten kraj odwiedzić. Poczuć tę niezwykłą gościnność, o której przeczytałam w obydwu pozycjach i zaznać tego wszystkiego, co sprawiło, że autorzy nie potrafią już żyć bez Gruzji... Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś odwiedzić ten piękny zakątek, a tymczasem zadowolę się wyprawą do gruzińskiej restauracji na pyszne chaczapuri popite gruzińskim winem, bo Pani Kasia rozbudziła też moje smaki :)
Jeden minus, o którym muszę wspomnieć na sam koniec... Dlaczego w "Georgialikach" nie ma żadnej mapki z podziałem na regiony, o których w niej mowa?
Gorąco polecam!
Mnie lektura nie tyle rozczarowała, co w żaden sposób nie zaraziła miłością do Gruzji a i rzadko też potrafiła rozbawić... Druga część książki faktycznie trochę podupada względem pierwszej. Ogólnie rzecz ujmując "Georgialiki" mają swoje plusy i są całkiem interesujące, jednak i minusy się znajdą.
OdpowiedzUsuńByłam bardzo ciekawa tej książki. Czytam Twoją recenzję i widzę, że warto po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńCo do autorki mam od zawsze mieszane uczucia. Przechyliły się na minus, gdy zobaczyłam, że i ona - śladem wielu celebrytów - napisała książkę. Zrodził się we mnie niejako wewnętrzny nakaz "Nie sięgniesz po Georgialiki". Aż tu nagle Twoja recenzja i bach! - narobiłam sobie smaku ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli pisze tak jak prezentowała się w kabarecie, to książka na pewno jest genialna. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZapowiada się pysznie! Na pewno sięgnę po tę pozycję.
OdpowiedzUsuńWspaniała kobieta, niezwykła osobowość - z przyjemnością przeczytam jej książkę.
OdpowiedzUsuńPolecam "Gaumardżos!"
OdpowiedzUsuń