niedziela, 25 września 2011

Andre Agassi "OPEN. Autobiografia tenisisty"


Andre Agassi... triumfator ośmiu turniejów wielkoszlemowych, zwycięzca sześćdziesięciu innych turniejów, sportowiec wielokrotnie znajdujący się na pierwszym miejscu w rankingu ATP... nienawidził tenisa. Nienawiść ta niszczyła mu życie, wpędzała w depresje. Wielokrotnie chciał rzucić grę, ale... no właśnie... kochał tenis. Taki paradoks. Nie potrafił robić nic innego, tylko grać i zwyciężać.

Urodził się w 1970 roku w Las Vegas, i mimo iż posiadał trójkę rodzeństwa, stał się ostatnią nadzieją ojca na wielki tenisowy talent w rodzinie. Emanoul Agassi przelał wszystkie swoje niespełnione ambicje na syna, zmuszając go do treningów ponad dziecięcą siłę, zabraniając innych rozrywek, które mały Andre uwielbiał, jednocześnie nigdy nie był zadowolony, nawet z największych osiągnięć syna. Dzieciństwo trwało pod znakiem maszyny do wyrzucania piłek, zwanej przez dziecko smokiem. Jako nastolatek wysłany został do szkoły tenisowej Nicka Bolletteriego, która jawiła mu się jako kolejne więzienie, a okazała się wieloletnią salą tortur. Agassi zaczął się wtedy buntować, o czym świadczy jego młodzieńczy wizerunek, kolczyki w uchu i irokez. Jednocześnie pojawiły się też pierwsze poważne sportowe wygrane, aż w końcu decyzja o przejściu na zawodowstwo.
Od tej pory jego kariera to szereg wspaniałych zwycięstw i sromotnych porażek. Okresy, kiedy był nie do pokonania i czasy, gdy przegrywał niemal wszystko. Na szczęście, na pewnym etapie kariery spotkał Gila Reyesa, który zastąpił mu ojca i pomagał jak tylko mógł, pełniąc rolę trenera i ochroniarza.

Agassi opowiada wiele o swoim życiu prywatnym. Nieudanym związku z aktorką i modelka Brooke Shields i wreszcie o małżeństwie które odmieniło jego życie, ze Stefanie Graff - niemiecką mistrzynią tenisową, z którą ma dwójkę wspaniałych dzieci.

Autobiografia jest niezwykle szczera i miejscami lekko szokująca. Wywołała nie małe poruszenie w tenisowym światku. Na wieść o wykryciu swego czasu w organizmie Agassiego narkotyków, podniosły się głosy sprzeciwu m.in. Martiny Navratilovej, czy Marata Safina. Agassi okłamał komisję ATP, dzięki czemu uniknął dyskwalifikacji.
Dzięki autobiografii poznajemy ciemne życie sportowca, chwile zniechęcenia, gorycz porażki, ból związany z treningami i forsowaniem ciała. Modne jest powiedzenie "sport to zdrowie", ale po przeczytaniu wspomnień tenisisty wiem jedno... Na pewno nie wyczynowy. Agassi w wieku 34 lat miał wiele problemów ze swoim ciałem, które było wyeksploatowane do granic możliwości. Spał na podłodze z powodu powracających bólów kręgosłupa, a o innych schorzeniach nawet nie będę pisać.

Na stronach książki pojawiają się również przeciwnicy na kortach. Agassi z dużą dokładnością opisuje mecze, jakie był zmuszony grać w czasie swojej ponad dwudziestoletniej kariery. Do historii przeszły jego pojedynki z Petem Samprasem, z którym spotykał się niemal zawsze w finałach ważnych imprez. Mimo iż w książce czuć sympatię do Peta, to i tak Agassi musiał dać mu prztyczek w nos, ujawniając jego skąpstwo. Nie ukrywa wielkiej nienawiści do Borisa Beckera, czy niechętnego stosunku do Michaela Changa, który go irytował.

Szczera spowiedź jednego z największych tenisistów amerykańskich, pokazująca ciemne i złe strony sportu, których na korcie nie widzimy. Agassi uświadamia, że tenis, to nie tylko wielkie zwycięstwa, ogromne pieniądze i sława, ale też nienawiść wielu osób, lata wycieńczających treningów, trwały uszczerbek zdrowia, czy też po prostu niemożność realizacji innych niż tenis marzeń. Po przeczytaniu autobiografii zupełnie inaczej spojrzę na zawodników wylewających poty na korcie, z pozoru robiących to z łatwością i radością.

Co do samej książki... Została stworzona wraz z amerykańskim zdobywcą nagrody Pulitzera, napisana jest więc sprawnie, bez przydługich opisów, czy męczących szczegółów. Autorzy znaleźli sposób, aby pokazać poszczególne mecze czy treningi, nie przesadzając jednocześnie z ich prezentacją, która z pewnością mogłyby zmęczyć kogoś, kto wielkim pasjonatem tenisa nie jest. Myślę też, że jest to lektura obowiązkowa, dla każdego wielbiciela tego sportu!

Polecam!

Wydawnictwo: Bukowy las Stron: 455

11 komentarzy:

  1. Szkoda ze nie mam możliwości przeczytania tej książki. :) Widzę że Tobie się podobała więc może za jakiś czas gdzieś ją ''upoluję'' :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam czekam na biografie Djokovica - jesli kiedykolwiek sie pojawi :> Nigdy nie przepadlam za Agassim, zawsze kibcowalam jego najwiekszemu rywaliowi Pete'owi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Poza tym, że Agassi to osławiony tenisista nic więcej o nim nie wiem...Jak natrafię na tę książkę to dam jej szansę by swoją wiedzę poszerzyć. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie chcę przeczytać tej książki, ja ją MUSZĘ przeczytać :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Choć nigdy mu nie kibicowałam, muszę poszukać, bo uwielbiam takie pozycje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja z pewnością nie jestem wielbicielką sportu i za biografiami również nie przepadam, więc odpuszczę sobie tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sport to zło! :P A co do biografii: jeśli ktoś je lubi to jest to zapewne książka dla niego. Ja sobie niestety odpuszczę :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawe, czy Andre Agassi żałuje, że się związał z tenisem, czy gdyby mógł wybrać jeszcze raz, jaką drogę życiową by wybrał...

    OdpowiedzUsuń
  9. Niesamowita, opowieść czytając tę książkę, poznałem prawdziwe oblicze Agassiego. Myślałem, że to chłopak z dobrej rodziny, że nigdy na nic mu nie brakowało grał sobie w tenisa od dziecka, był szczęśliwy. Nic bardziej mylnego, on nigdy nie chciał uczestniczyć w tym sporcie. Dzieciństwo było dla niego strasznie ciężkie ojciec narcystyczny tyran. Nie miał jakiejkolwiek wolności. Ja tenisa zacząłem trenować pięć lat temu i jak widzę niektóre dzieci, które po szkole słaniają się na korcie, które widać mają dość. Chciałyby spokojnie pobawić się w domu niestety ambicje rodziców, to wszystko przekreślają. Niektóre mają już zaplanowaną przyszłość ostatnio rozmawiałem z 8 letnim chłopcem, który już teraz uczy się trzech języków i w przyszłości zostanie dentystą jak mama. Naprawdę żal takich dzieciaków. Ja wybrałem tenis sam, naprawdę żałuję, że nie trenowałem od dziecka, rodzice nie myśleli o sporcie tym bardziej nie było na to pieniędzy. Teraz nie mogę żyć bez tego sportu. Ostatnio nawet udało mi się wygrać turniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba przeczytam tę książkę...tenisa kocham ale moje kolano niestety zbytnio oberwało na korcie

      Usuń

Baner