niedziela, 24 października 2010

Terry Pratchett "Równoumagicznienie"


Jest to opowieść o tym, czym jest magia i dokąd zmierza, a co ważniejsze, skąd przychodzi i po co. Przedstawiona historia nie pretenduje do odpowiedzi na wszystkie te pytania, może jednak pomóc w wyjaśnieniu, dlaczego Gandalf nigdy się nie ożenił i dlaczego Merlin był mężczyzną. Jest to również opowieść o seksie, choć nie w sensie atletyczno-gimnastycznym, czy też w sensie policz wszystkie nogi i podziel przez dwa. Chyba że postacie całkowicie wyrwą się spod kontroli autora. I to jest możliwe







Pratchett, to moja kolejna przygoda z fantastyką i chyba kolejna udana.

Autor pisze o równoumagicznieniu... a w zasadzie o równouprawnienu ;)
A wszystko za sprawą Esk, dziewczynki, która chce zostać magiem. Esk jest Ósmą córką, ósmego syna i tuż po urodzeniu, za sprawą starego maga zostaje jej przekazane jego dziedzictwo, laska. Dziewczynka dorasta i dzięki babci Weatherwax uczy się bycia czarownicą, ale to nie wystarcza. Postanawia się dostać na Niewidzialny Uniwersytet i zostać Magiem. Tylko że wg tradycji Magiem może być tylko mężczyzna,więc mała dziewczynka zostaje odrzucona. Na szczęście do akcji wkracza przebojowa czarownica Esmeralda Weatherwax... ;)

Tak jak pisałam wcześniej, na fantastyce nie znam się wogóle... ale nawet taki laik jak ja potrafi docenić znakomite poczucie humoru Pratchetta i jego satyryczne podejście do świata :)

Książka mi się podobała, chociaż mniej więcej w połowie troche zaczęła mnie nudzić... na szczęście trwałam dalej w lekturze i końcówka (w szczególności babcia Weaterwax) wynagrodziła mi chwilę zwątpienia ;) Całościowo oceniam bardzo dobrze i jestem bardzo ciekawa innych pozycji autora, w końcu wg. niektórych opinii ta jest jedną z jego słabszych książek :)

6 komentarzy:

  1. Raczej nie sięgnę więcej po Pratchetta, ale koleżanki próbują mi go wręcz wcisnąć, więc może kiedyś ulegnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nadal NIC Pratchetta nie czytałam! :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli "Równoumagicznienie" Ci się podobało, to jest spora szansa, że inne książki Pratchetta spodobają Ci się nawet bardziej (też uważam, że ta jest w ogonie jego twórczości). Jeśli polubiłaś Babcię, polecam "Trzy wiedźmy". :)

    A co do znajomości (albo nie) fantastyki, to moim zdaniem Pratchett ma z nią wbrew pozorom stosunkowo mało wspólnego. Znam kilku ortodoksyjnych fanów fantastyki, którzy są zdania, że to po prostu satyra na rzeczywistość, a nie "porządna fantastyka" i Pratchetta nie lubią... Są dziwni, jak można go nie lubić? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja czytałam tylko Zimistrza- niestety to propozycja raczej dla dzieci :P W bibliotece jest też Carpe Jugulum- kiedyś wypożyczę.
    A tak zostaje mi tylko coś kupić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja Pratchetta po prostu nie lubię. Czytałem Kolor Magii i kiedyś próbowałem Wiedźmikołaja (nie jestem pewny czy taki był ten tytuł) i męczyłem się strasznie. Jakiś taki dla mnie wymuszony humor emanuje z tych książek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam książki Pratchetta, choć poza jego twórczością nie czytam fantasy... Jego opowieści są pełne fajnego humoru, idealne na "odstresowanie" po trudniejszych lekturach.

    OdpowiedzUsuń

Baner