piątek, 4 lipca 2014

Wiesława Bancarzewska "Zapiski z Annopola"


Sięgnęłam po "Zapiski z Annopola" nie mając pojęcia, że jest to kontynuacja "Powrotu do Nałęczowa". Zorientowałam się dopiero po kilkunastu stronach i stanęłam przed dylematem... Odłożyć książkę, która już mnie wciągnęła i sięgnąć do początków historii, czy też kontynuować czytanie? Stanęło na tym drugim.
Jakież było więc moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że nie jest to zwykła obyczajowa powieść dla kobiet osadzona w latach trzydziestych XX wieku, ale historia z wątkiem lekko fantastycznym! Główna bohaterka przenosi się bowiem w czasie, do XXI wieku. Ot niebanalny pomysł, który od razu skojarzył mi się z "Przeklętą barierą" ukochanej Joanny Chmielewskiej i automatycznie spowodował wzrost sympatii dla Wiesławy Bancarzewskiej.

Anna Obrycka w "Powrocie do Nałęczowa" przeniosła się w czasie do lat przedwojennych. Tam ułożyła sobie życie, poznała swoją rodzinę, która w XXI wieku już odeszła, wyszła za mąż i urodziła córeczkę Walentynkę. W "Zapiskach z Annopola" poznajemy jej codzienne życie, niezwykle rodzinne, ciepłe i pełne uczuć. Córeczka wychowywana jest w zgodzie z charakterem matki, bez kompleksów, że nie jest chłopcem, bez niani i w komitywie z dziećmi z czworaków. Anna z kolei odnosi sukcesy jako autorka książek dla dzieci, wydająca w zacnym wydawnictwie Nasza Księgarnia. Jednocześnie prowadzi dom (często korzystając z pomocy nowoczesnych sprzętów, przenoszonych z roku 2011), dokształca służącą i coraz bardziej przyzwyczaja się do życia w czasach innych niż się wychowała. Jest tylko jedna rzecz, która spędza jej sen z powiek... Widmo zbliżającej się wojny. Im bliżej do jej wybuchu, tym intensywniej Anna szuka możliwości ratunku dla siebie i rodziny oraz informacji o losach swoich bliskich w czasach współczesnych.

Wiesława Bancarzewska urzekła mnie niemal od pierwszej strony klimatem swojej powieści, pełnym ciepła i miłości. Autorka pokazała wagę więzi rodzinnych, które przed wojną były niezwykle silne, a później z biegiem lat ulegały zatarciu, aż do czasów współczesnych, gdzie przecież tak rzadko siadamy razem chociażby do wspólnych posiłków.
Oczywiście jest w tej książce wiele nielogiczności, jako że podróże w czasie i życie w dwóch wymiarach musi mieć jakieś konsekwencje, o których pisarka jakby zapomina. Jednak można wybaczyć to naiwne spojrzenie na wątek fantasy, bo nie logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy w książce jest najważniejszy. "Zapiski z Annopola" to pozycja, przy której wzruszymy się do łez, ale też wielokrotnie uśmiechniemy. Ot taka lekka, niebanalna, dająca jednak do myślenia lektura.

8 komentarzy:

  1. Nie słyszałam wcześniej o tym cyklu, a zapowiada się naprawdę ciekawie. Chociaż trochę martwi mnie ten wątek podróży w czasie, który jest jak piszesz nielogiczny itd. - może to trochę zepsuć lekturę, a jeszcze ja najczęściej czytam fantastykę itp. Ale może spróbuję. Poza tym pierwszy tom ''Powrót do Nałęczowa'' - Nałęczów mam bardzo blisko siebie i to chyba najbardziej mnie przekonuje do przeczytania tej serii :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta lekka nielogiczność zupełnie nie pozbawia uroku lektury. Są jakieś momenty, kiedy człowiek zaczyna się zastanawiać, dlaczego ingerencje z przeszłości nie mają wpływu na teraźniejszość, ale tak naprawdę nie ma to wpływu na odbiór lektury :) Ja polecam :)

      Usuń
    2. To w takim razie zacznę jej poszukiwać, może znajdę pierwszy tom w bibliotece. :)

      Usuń
  2. Zaciekawiło mnie to połączenie fantastyki z historią:) na pewno kiedyś się skuszę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako milosniczka fantastyki raczej ścięgnę po tę ksiażkę - mimo wszystko. No i jest ładna okładka :)
    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam w zamiarze przeczytać najpierw ,,Powrót do Nałęczowa,,

    OdpowiedzUsuń
  5. Seria godna polecenia, no i jak zwykle piękne foty ;)

    OdpowiedzUsuń

Baner