środa, 9 lipca 2014

Herbjorg Wassmo "Stulecie"



Lektura "Stulecia" była dla mnie trochę jak wycieczka kolejką górską. Momentami nie mogłam się wręcz oderwać, z niepokojem oczekując każdej kolejnej strony. Ale były też chwile, kiedy po prostu czułam znużenie lekturą, traciłam koncentrację, gubiąc się wśród bohaterów i miejsc... Niemniej autorka zabrała mnie w niezwykłą literacką podróż, w miejsca dla mnie wręcz egzotyczne.

 Dla Herbjorg Wassmo bodźcem do napisania książki było zdjęcie przesłane przez córkę autorki, przedstawiające obraz znajdujący nad ołtarzem w katedrze Kabelvag. Anioł, który podaje kielich Jezusowi w ogrodzie Getsemani był niezwykle podobny do matki i babki autorki, a jak się okazało, modelką która pozowała do obrazu była Sara Susanne Krog, prababka autorki. Herbjorg Wassmo zaczęła więc tworzyć historię właśnie od jej postaci... "Stulecie" opowiada o czterech pokoleniach kobiet, których losy osadzone zostały w północnej Norwegii. 

 Sara Susanne w kwestii wyboru życiowego partnera postawiona zostaje niemal przed faktem dokonanym. Kiedy o jej rękę prosi Johannes Krog, rodzina przyjmuje to z ulgą i nie widzi innej możliwości, jak tylko zamążpójście dziewczyny. Sara jednak pełna jest wątpliwości, zwłaszcza, że nie kocha przyszłego męża. Godzi się jednak wbrew sobie i z biegiem lat zdaje sobie sprawę, że podjęła słuszną decyzję. Jak na lata, w których przyszło jej żyć (czasy przed rewolucją obyczajową) cieszy się z udanego pożycia, a niemal co rok rodzi kolejne dziecko. Jej życie nie jest oczywiście usłane różami, a z biegiem czasu pojawiają się pragnienia, które sama przed sobą ukrywa... 

Elida to najmłodsze dziecko Sary Susanne. Kobieta, która wbrew woli matki poślubia mężczyznę, którego pokochała. Jednak życie, mimo iż pełne miłości nie układa się po jej myśli. Fredrik ciężko choruje, dzieci rodzą się niemal co rok, a Elida marzy o czymś więcej. W końcu rodzina zmuszona zostaje do wyjazdu na południe, gdzie w szpitalu mąż ma być leczony. Wiąże się to w późniejszym czasie z oddaniem trójki dzieci do rodzin zastępczych, o co zawsze te będą miały pretensje do matki... 

Hjordis jest jednym z dzieci oddanych przez Elidę do "innych rodziców". Przez lata wychowuje się bez matki, jej rodzicami stają się obcy ludzie. Kiedy więc Elida wraca po nastolatkę, w tej rodzi się wielki żal, który trwa całe życie. Hjordis wychodzi za mąż z miłości. Z Hansem wymieniają wiele listów podczas wojny, a po kilku latach znajomości pobierają się. Jednak rzeczywistość okazuje się rozczarowująca, a mąż zupełnie inny niż człowiek z korespondencji. Życie biegnie swoim rytmem, a małżeństwu rodzi się dwójka dzieci, w tym Herbjorg... 

Herbjorg Wassmo dzięki "Stuleciu" może rozliczyć się ze swoją przeszłością, historią chyba najbardziej traumatyczną, wśród wszystkich które przychodzi nam poznać. Jako jedyna doświadcza w dzieciństwie przemocy seksualnej i to ze strony własnego ojca, którego w książce celowo marginalizuje. Nie używa sformułowania ojciec, cały czas mówiąc o nim "ON".

Książka nie jest chronologicznym zapisem ponad stuletniej historii rodziny. Autorka po kawałku odkrywa skrawki opowieści, mieszając losy swoich bohaterek. Najmniej wyrazista w tym gronie wydaję się być Hjordis, i to właśnie jej historia wywołała u mnie wręcz przesyt lekturą, z kolei o Sarze Susanne mogłabym czytać w nieskończoność. Najwięcej emocji budzą rozdziały dotyczące samej pisarki, gdyż nie mamy pewności co jej zagraża i przed czym ucieka. Domyślamy się, że ON robi jej wielką krzywdę, jednak nie mamy pewności, w jaki sposób. 

"Stulecie" zachwyca wyrazistością bohaterów i cudownym klimatem północnej Norwegii, który czuć niemal na każdej stronie. Autorka porusza tematy aktualne niezależnie od epoki, takie jak własna tożsamość i życiowe wybory. Bohaterki, mimo iż w dużej mierze prowadzą poukładane życie, ciągle za czymś tęsknią, pragną rzeczy, które nie zostały im dane. Wassmo przemyca też te najtrudniejsze sprawy, dotyczące przemocy wobec dzieci, której sama doświadczyła. 
Naprawdę porywająca powieść, którą z czystym sumieniem polecam!

5 komentarzy:

  1. Sama nie wiem, opis niezbyt mnie zainteresował i chyba raczej książka nie dla mnie, ale kto wie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie urzekła okładka;-) Choć treść zdaje się być emocjonalnie trudna dla czytelnika,to i tak już wiem,że bardzo chcę przeczytać.Pozdrawiam;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam wywiad z autorką, zamieszczony w "Wysokich Obcasach" i przyznam, że mnie ta książka intryguje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po czerwcowym weekendzie w Oslo, zainfekowana norweskimi klimatami, zaczęłam czytać "Lasy wiecznie śpiewają". Lektura tego tomiszcza pewnie trochę mi zajmie. ALE jak skończę to z pewnością sięgnę po "Stulecie" - wydaje się być idealną książką na jesień. Zamierzam je zamówić w komplecie z "Księgą Diny" tejże autorki. Jej ekranizacja to jeden z moich ulubionych filmów i ciekawa jestesm literackiego pierwowzoru...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Norwegia... aż się rozmarzyłam - poszukam...

    OdpowiedzUsuń

Baner