sobota, 8 marca 2014

Magdalena Grzebałkowska "Beksińscy. Portret podwójny"



Nie potrafię ładnie pisać o książkach, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Tak jest właśnie z "Beksińskimi". Wiem, że nie przekażę Wam tego co bym chciała, dlatego pierwszy raz, już we wstępie polecę, bo książka to dzieło naprawdę dużego kalibru...

Sięgając po książkę autorstwa Magdaleny Grzebałkowskiej wiedziałam, że czeka mnie naprawdę smakowita lektura. Zachwycona byłam już przy okazji poprzedniej publikacji, opisującej księdza Jana Twardowskiego. Tym razem autorka na warsztat wzięła malarza, który zachwyca mnie swoimi pracami - Zdzisława Beksińskiego i jego syna Tomasza. Obaj byli wielkimi indywidualistami, a ich życie to materiał na dwie osobne publikacje. Tym ciekawiej zapowiadała się książka opisująca ich relacje. Bo tym razem Grzebałkowska stworzyła opowieść o miłości, niezwykle trudnej i skomplikowanej, miłości między ojcem a synem.

Galeria Zdzisława Beksińskiego w Muzeum Historycznym w Sanoku
 
Kim jest Zdzisław Beksiński? Jeszcze całkiem niedawno sama tego nie wiedziałam. Ze sztuką i wiedzą na jego temat zdecydowanie się mijałam. Na szczęście trafiłam do muzeum na zamku w Sanoku i ekspozycję prac Beksińskiego. Nie wszystkie wzbudziły mój zachwyt, jednak kilka po prostu wryło mi się w głowę. Nie mogłam wręcz oderwać wzroku od niektórych obrazów. Po wizycie w muzeum zaczerpnęłam więc trochę wiedzy na temat artysty, jednak dopiero Grzebałkowska pokazała mi Mistrza w całej okazałości, i aż mnie nosi po lekturze, żeby pojechać po raz kolejny do Sanoka i już z uzupełnioną wiedzą jeszcze raz przyjrzeć się jego pracom.

"Cały paradoks z Beksińskim polegał na tym, że jego się utożsamiało z dziełem. To nie do końca jest błąd , bo wszystkie jego obrazy i rysunki to był on. Ale on nie był tylko taki. Będąc doktorem Jekyllem, wypluwał z siebie mister Hyde'a na obrazach. Ludzie, którzy znali tylko jego obrazy, myśleli, że to potwór straszliwy, a był jednym z najdelikatniejszych ludzi z jakimi się spotkałem".

Zdzisława poznajemy już w momencie narodzin, autorka przeprowadza nas przez kolejne lata życia malarza - dzieciństwo, małżeństwo z Zofią Stankiewiczową, narodziny Tomka. Skupia się też na kolejnych twórczych okresach artysty. Kiedy pojawia się syn, opowieść staje się jakby dwugłosowa.

"Zdzisław Beksiński nigdy nie uderzy swojego syna.
Zdzisław Beksiński nigdy nie przytuli swojego syna".
 Ten cytat to klucz do relacji ojca i syna. Tomasz od dzieciństwa w zasadzie nie znał granic, ojciec ich nie ustanowił. Żaden wybryk młodzieńca nie był przez artystę karany, co też przeniosło się na dorosłe życie Tomasza. Przyzwyczajony został do dostawania czego chciał. Zdzisław nie ograniczał syna w żaden sposób, ale też nigdy zanadto się nie otwierał i nie zbliżał do niego. Mimo, że niewątpliwie darzył go wielkim uczuciem.

Kim więc jest Tomasz Beksiński? O ile o Zdzisławie wiedziałam wiele przed lekturą, o tyle o jego synu zaledwie to, że w młodości zażartował z bliskich i znajomych, rozwieszając klepsydry informujące o swoim zgonie. Teraz dowiedziałam się, co było tego powodem... Przez lata fascynował się śmiercią, wielokrotnie próbował też popełnić samobójstwo. Ale to przecież nie cały on. Prowadził audycje radiowe, które cieszyły się naprawdę wielka popularnością, m.in. w Radiowej Trójce. Posiadał ogromną, nietuzinkową kolekcję płyt. Miał trudności w kontaktach z kobietami, bo mimo wkroczenia w dorosłość w głębi pozostał dzieckiem i tak też często się zachowywał.

Ojciec i syn fizycznie podobni, posiadali spójne zainteresowania, jednak ich stosunki to wieczna walka i jakby niekończąca się rywalizacja, w której pole zawsze oddawał Zdzisław.
"Jeśli ojciec kocha muzykę, syn kocha ją po dwokroć.
Jeśli ojciec chce mieć dużo płyt, syn pożąda ich dwa razy więcej.
Jeśli ojciec nie potrafi bez muzyki malować, syn nie umie bez niej żyć".
"(...) tymczasem on (Tomasz), podobnie jak ja, jeśli już poświęca się czemuś, to całkowicie i bez reszty (...)" 

Tłem dla tych dwojga jest Zofia. Obdarzyła Zdzisława wielkim uczuciem, jego dobro stało się dla niej najważniejsze, całe życie poświęciła jemu i synowi. W stu procentach im się oddała.O ile Zdzisław mimo swojej egoistycznej często postawy, potrafił okazać żonie uczucie, o tyle Tomasz nie szanował matki, traktując ją często jak służącą.
"Tadeusz Nyczek: "Moja prymitywna teoria - Zdzisław wypluwał demony z siebie na obrazy. A Tomek nie. W nim to wszystko siedziało w środku. Był potworem nie do opanowania, i to od dzieciństwa. Przejawiał zdumiewającą agresję wobec matki. Mówił do niej najgorszymi wyrazami, nie krępował się przy mnie""
Dla niego zawsze liczył się ojciec, chociaż nie potrafił mu tego okazać.

"Niejednokrotnie ojcowie to albo głupie wieprze, albo po prostu sknery i pijacy, do tego jeszcze cholernie staroświeccy. Ja też niejednokrotnie narzekam na swojego, a w sumie wiem, że to kapitalny człowiek".

Reporterka przekopała się przez tony listów i wypowiedzi, przesłuchała dzienniki foniczne, odwiedziła znajomych rodziny Beksińskich, dotarła do przeróżnych materiałów. Pozwoliło jej to stworzyć barwną historię, która jest nie tylko opowieścią o wielkim malarzu i jego dziełach, czy o jego mrocznym i nieobliczalnym synu. Przede wszystkim wyłania się z tej książki obraz naprawdę trudnej miłości dwóch mężczyzn, którzy nie są w stanie okazać sobie tego uczucia. Historii obydwu Panów towarzyszy Zofia, matka i żona, której przyszło żyć z dwoma indywidualistami, o bardzo trudnych i przedziwnych charakterach. Mimo, że książka jest opowieścią o ojcu i synu, autorka postarała się, aby ukazać Zofię w taki sposób, aby nie było wątpliwości, że dzięki niej panowie byli tym kim byli. Stałą się ich opoką, punktem stałym, bez którego trudno było im żyć.

Jak już napisałam we wstępie, brakuje mi słów, żeby oddać zachwyt jaki towarzyszył mi przy lekturze książki. Otrzymałam ponad 400 stron genialnej historii o nieprzeciętnych ludziach. I aż ciekawość mnie zżera, kto też następny trafi pod pióro autorki, która bez tabloidowego wścibstwa, czy wyciągania brudów, potrafi stworzyć naprawdę piękne biografie...

Źródło

6 komentarzy:

  1. książki dobre mają to do siebie że nie da sie przekazać ich wszystkich pozytywnych cech, bo słów brakuje. :-) A malarzach nie słyszałam, bo jakoś nie mogę się skupić na takiej sztuce (co innego teatr i książki :)).

    OdpowiedzUsuń
  2. Koleżanka również zachęcała mnie do przeczytania - bo to całkiem inne spojrzenie na malarza, bardzo intrygujące. Naprawdę chciałabym przeczytać, bo postać ta jest bardzo tajemnicza, zresztą jego obrazy mają w sobie coś tak dziwnego, że można na nie patrzeć i odkrywać coś nowego...
    Przeczytam na pewno !
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo dobrego czytałam o tej książce, więc pewnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem w trakcie tej lektury i najbardziej intryguje mnie Zofia...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio sluchałam rozmowy z autorka tej książki, właśnie o tej pozycji i zapałałam chęcią jej przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo fajny blog:) zapraszam do mnie:) Mam bardzo ciekawe rozdani:)

    http://sandrainvogue.blogspot.com/

    obserwujemy?

    OdpowiedzUsuń

Baner