wtorek, 5 listopada 2013

Spotkanie z Wiesławem Myśliwskim w Rzeszowie

 
„Wiersze wolno pisać rzadko i niechętnie, pod nieznośnym przymusem”. Prozę też, jak przekonywał Wiesław Myśliwski, obalając przy okazji mit, że „Traktat o łuskaniu fasoli” powstawał przez 10 lat. Nie jest bowiem tak, że książka spod jego pióra wyjść musi, nie jest też pewne, że nową napisze. I chociaż warsztat pisarski to żmudna, codzienna praca to jednak ważne by mieć coś do powiedzenia.

" Nie ma gorszej rzeczy, niż to, że pisarzowi się wydaje, że ma bardzo dużo rzeczy do opowiedzenia - to jest nieprawda! Jeśli mu się tak wydaje, to niech opowiada te rzeczy w towarzystwie, a nie zaraz pisze, bo większość zdarzeń, czy anegdot nadaje się do życia towarzyskiego, a nie do pisania." 

Wielu ważnych słów nie zanotowałem, gdzieś to podobno nagrano, chyba w Polskim Radiu Rzeszów, możecie poszukać, posłuchać. Strzępki tego, co mi pamięć, krótka relacja na jednym z portali i kartka podpowiadają zamieszczam poniżej, ale lepiej sami poszperajcie i posłuchajcie, wszak pamięć…

Mówił więc o pamięci, że jest niejedna w odniesieniu do tych samych zdarzeń, nie faktograficzna, ale wieloraka, fascynująca. Przetwarza czas przeszły, a ten jedynie mamy do dyspozycji, historie opowiadane po latach mają inną barwę, inne detale wysuwają się na plan pierwszy, pamięć pracuje, jest ruchoma. "Pamięć nie jest organem do zapamiętywania, tylko organem kreatywnym... Pamięć poszukuje i interpretuje zdarzenia w taki sposób, żeby one były nas w stanie pocieszyć" Słuchając Myśliwskiego przypominałem sobie, co pisała o pamięci Swietłana Aleksijewicz w książce „Wojna nie ma sobie nic z kobiety”, że doświadczenia dziecka są w istocie doświadczeniami starej kobiety. Słuchając myślałem, że jeśli coś pozostaje to emocje, tak, te mogą być z czasu przeszłego, szczególnie raniące, ale o nich już przecież ten sam a jednak kto inny mówi.

Zapytany o szczęście odpowiedział pytaniem: Co to właściwie znaczy być szczęśliwym? Szczęście to nie to samo co radość, nie można przylepić do siebie etykiety „szczęśliwy”, to nie jest stan ciągły, a gdy się nam przytrafia zawsze towarzyszy mu lęk przed utratą.

Było o uczuciach bohaterów „Ostatniego rozdania” Do mnie dotarły słowa niedotyczące książki. Gdy autor „Nagiego Sadu” przekonywał, że współcześnie o miłości mamy dość zadziwiające mniemanie. Raz jest, po kilku latach małżeństwa się rozchodzimy i już jest inna, nowa, to czy tamto to była miłość? Gdzie jest odpowiedzialność, która jest wpisana w miłość? Tak, było poważnie momentami.

Ale było i zabawnie, gdy pisarz opowiadał, że ciągle jest pytany o gumkę i ołówek – swoje narzędzia pracy. Zadeklarował, że zacznie tworzyć gęsim piórem, żeby wzbudzić sensację. Z komputera nie korzysta, żona gra jedynie na nim w kulki. Wyobraziłem sobie tę starszą Panią jak łupie godzinami przed ekranem komputera. Inspirujące;)

O adaptacjach filmowych jego powieści. Że raczej nieudane, dosłowne, literalnie przeniesione, a przenieść powieści dokładnie się nie da. Wyjątkiem jest „Przez dziewięć mostów”, surowy, ziarnisty film, który broni się po latach. Opowiadał, że cieszy się, gdy ktoś próbuje mówić własnym głosem, bazując na pierwotnym tekście, gdy odkrywa przed nim coś, czego sam się nie spodziewał. Ciekaw jestem jak zatem odebrał spektakl „Święto” Teatru Przedmieście. Trzeba będzie dopytać aktorów, bo nie było mi dane zostać, musiałem się szybko ewakuować.

Zapytany o muzykę w swojej twórczości Mistrz przyznał, że towarzyszy mu ona stale, choć sam nigdy na żadnym instrumencie nie grał. Słucha klasyki, jazzu i…Deep Purpule. Z purpurowymi może i przesada, ale jak sam przyznał polubił ich, gdy syn katował mu uszy godzinami w podróży.  Choć wykształcenia kierunkowego Pan Wiesław nie ma to słyszy chyba jednak dobrze, skoro wybitny polski muzyk jazzowy po lekturze „Ostatniego rozdania” zapytał redaktorów Znaku, czy autor nie gra na saksofonie. Rozmowa toczyła się też wokół rytmu i melodii zdań, rzeczy dla Myśliwskiego zdaje się fundamentalnych.

Słowa o słowieNie wszystko pamiętam.  Szkoda, bo ten fragment wypowiedzi wywarł na mnie wrażenie szczególne. "Ja mam na temat słowa bardzo radykalne poglądy. Dla mnie słowo jest podstawową sprawą w literaturze. Przecież to słowo ustanawia świat każdej książki. Słowo jest pierwszym aktem sztuki w dziejach ludzkości. Dla mnie to nie myśl jest pierwsza, lecz słowo" I jeszcze: lubię słuchać ludzi – mówił Wiesław Myśliwski – jak snują swoje narracje. Wszyscy jesteśmy przecież pisarzami, choć nie wszyscy piszemy.

Źródło


P.s. Szczególne podziękowania należą się Anecie Adamskiej i Teatrowi Przedmieście w Rzeszowie za kulturalną orkę na ugorze. To oni są pomysłodawcami cyklu spotkań „Literatura i teatr. Wieczory literackie z mistrzami słowa”. Dzięki ich staraniom mogliśmy posłuchać Jacka Dehnela i  Diti Ronen.  Kolejnymi gośćmi będą Joanna Bator i Andrzej Stasiuk.


Autor relacji: Alen Sierżęga

5 komentarzy:

  1. Teraz oficjalnie Ci zazdroszczę!!! Zarówno spotkania, jaki i dedykacji!!! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Spotkanie z Joanną Bator odwołane niestety, ale dla mnie to może i dobrze, bo jeśli je przełożą na grudzień to się może załapię :P A obecności na spotkaniach z Myśliwskim i Dehnelem zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa relacja. Bardzo interesująca. Myśliwskiego jak na razie znam z adaptacji filmowej powieści "Kamień na kamieniu", ale mam nadzieję to zmienić

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że mnie tam nie było...

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój Rzeszów!:) Dziękuję za reportaż z tego spotkania. Wiedziałam o nim, ale ponieważ było w środku tygodnia, nie dałabym rady przyjechać.

    OdpowiedzUsuń

Baner