piątek, 15 listopada 2013

Monika Witkowska "Everest. Góra Gór"



Wstępem niech będzie krótki dialog...
- Dlaczego czytasz tę książkę?
-?
- Przecież już wszyscy byli na Evereście!
- Tak?
- No przecież nawet Martyna Wojciechowska była!
- Tak? A co to ma do rzeczy?
- No jak to co? Przecież na Everest mogą cię teraz nawet wnieść. Wszystko o nim już wiadomo.
- Tak? To powiedz mi w takim razie... Jak sikają kobiety na Evereście!?
- ?! Jak?
- A widzisz! Przeczytaj książkę, to się dowiesz!
- No powiedz mi jak sikają!
- Nie! Przeczytaj!

Tak mniej więcej wyglądał dialog z moją drugą połową. Jak widać jest on kolejną osobą, która uległa stereotypowemu myśleniu o górze gór. Wydaje mu się, że wie wszystko, a naszpikowany jest nie do końca prawdziwymi informacjami. Udało mi się je zweryfikować i okazało się, ze po lekturze książki Moniki Witkowskiej, dokształcił się też szanowny ważniak!
Autorka zdobyła w zasadzie dwa Everesty. Pierwszym było zgromadzenie środków na wyprawę, a to bagatela...trzydzieści tysięcy dolarów. A i tak korzystała z usług jednej z tańszych agencji, więc w czasie wyprawy luksusów nie było. Niełatwo zebrać takie pieniądze, jednak po wielu wysiłkach i ciężkiej pracy jakoś się udało.
Wracając na moment do autorki...Niedawno pisałam o książce ""Stary" młodzi i morze", gdzie opisane były dwie morskie wyprawy: na przylądek Horn i przez przejście Północno-Zachodnie. Monika była uczestniczką obydwu! Zresztą, czego kobieta nie uskutecznia... "Żeglarstwo morskie i oceaniczne, (...). Do tego dochodzą nurkowanie, windsurfing, narty i podróże (...). Ponadto były jeszcze inne pomysły: latanie na motolotniach, kurs paralotniowy i spadochronowy, bungee jumping (...)"
Autorka jest też przewodnikiem górskim i można by tak pewnie jeszcze długo wymieniać. Człowiek orkiestra!
Miłość do gór zaczęła się od Bieszczad, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia, zdobywane szczyty były coraz to wyższe, aż w końcu zrodził się pomysł na... Everest!
Pomysł zrealizowała, górę zdobyła i przy okazji powstał świetny dziennik z wyprawy, w którym Witkowska przybliża nam jak wygląda krok po kroku wyprawa na najwyższy szczyt świata. Autorka wyjaśniła naprawdę wiele kwestii. Odczarowała niejako  Everest, o którym krąży już tyle legend, że nie wiadomo w zasadzie co jest prawdą, a co fałszem. Kim są Szerpowie? Jak przebiega aklimatyzacja? Czym jest okno pogodowe i kiedy występuje najczęściej? Ile czasu gotować jajko na poszczególnych wysokościach, żeby było miękkie? To tylko niektóre pytania, na które znajdziemy odpowiedzi. Monika spotyka też wiele sław, na czele z Reinholdem Messnerem, który przyjechał do bazy kręcić film. Oprócz zdobywcy Korony Ziemi jest Simone Moro (przy okazji autorka przybliża kulisy sytuacji jaka miała miejsce w bazie. Chodzi mianowicie o bójkę między himalaistami a Szerpami. Jak się okazuje wcale nie Ci drudzy jak to sugerowano w mediach są tymi "złymi"), Denisa Urubko czy Peter Hámora.

Bardzo dobry dziennik wyprawy, sympatyczna autorka i gros cennych informacji nie tylko o najwyższym szczycie świata. Naprawdę warto się zapoznać!

http://bezdroza.pl/ksiazki/everest-gora-gor-monika-witkowska,bevere.htm
http://bezdroza.pl/ksiazki/everest-gora-gor-monika-witkowska,bevere.htm

7 komentarzy:

  1. No, właśnie, jak sikają tam kobiety?:)
    Chyba poszukam tej ksiązki...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zachęcająca recenzja. Zdaje się, że sikają...precyzyjnie. Ale koniecznie trzeba sprawdzić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moniki Witkowskiej czytałam „Kurs na Horn”, bardzo dobrze się czyta, a teraz lada moment zabieram się za „Starego..” :) Mimo, że moje zainteresowania zdecydowanie bardziej kierują się w stronę wody niż gór, zaciekawiłaś mnie tą recenzją, wygląda na to, że warto sięgnąć po tą pozycję bo wszechstronna z pani Moniki kobieta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm... Tej książki jakoś specjalnie nie będę szukać, ale przypomniałaś mi za to o jednej takiej książce, która od lat u mnie na przeczytanie czeka. W sumie wiem o niej tylko tyle, że o Evereście i że dobra (chociaż ciocia się jej przy przeprowadzce pozbyła ;). Nawet okładka nic nie podpowiada, bo starsza książka (a wiadomo, jakie wcześniej okładki były). Dam znać, jak ją odnajdę na nowo...

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo chętnie przeczytam! ; - )

    OdpowiedzUsuń
  7. Sounds good! :)

    eM

    OdpowiedzUsuń

Baner