Niedawno w tragicznym wypadku zmarł mój przyjaciel ze studiów, paraolimpijczyk z Londynu, od dzieciństwa jeżdżący na wózku inwalidzkim. Nie muszę chyba pisać, że jako niepełnosprawny, często miał w tym naszym grajdołku pod górkę, a mimo to, był jedną z najbardziej pozytywnych osób jakie spotkałam na swojej drodze. Jeżeli miałabym napisać z czym mi się kojarzy, pierwszą moją myślą byłby uśmiech. Zawsze i wszędzie pogodny, gotowy do działania. Dlatego nie mogę się pogodzić ze stratą i dlatego też prawdopodobnie sięgnęłam po powieść Pawła Pollaka. Trochę nietypowy wstęp z odrobiną prywaty, ale odniosę się jeszcze do niego oceniając książkę "Niepełni".
Powieść podzielona jest na cztery części zatytułowane "ona", "on", "my", "ono". Jak nietrudno się domyślić, pierwsza opisuje życie kobiety. Edyta na skutek wypadku samochodowego doznaje urazu kręgosłupa i skazana zostaje na wózek inwalidzki. Studentka AWF-u szybko traci chłopaka i znajomych. Zostaje jej tylko wierna przyjaciółka Aldona i rodzice. Życie Edyty to praca księgowej, którą wykonuje w domu, spacery po parku i cotygodniowe wizyty ojca i matki. Dziewczyna, która przed wypadkiem prowadziła intensywne i wypełnione ruchem życie, coraz trudniej odnajduje się w rzeczywistości jaką zgotował jej los. Dodatkowo coraz bardziej pragnie dziecka i prawdziwej miłości, a kandydaci na spełnienie tych pragnień niestety nie pojawiają się na horyzoncie.
Kolejna część opisuje życie Jacka, trzydziestoletniego informatyka. Mężczyzna od urodzenia jest niewidomy, jednak nie stało się to przeszkodą w robieniu kariery. Dobrze zarabia, ale podobnie jak w przypadku Edyty, jego życie jest puste. Nie ma żadnych przyjaciół, a jedynym towarzyszem codzienności, oprócz brata i jego żony, jest pies przewodnik. Brakuje mu kobiety i miłości jaką mogłaby mu dać. Stosunki z płcią przeciwną to pasmo ciągłych niepowodzeń.
Życie obojga zmienia się za sprawą Romka, sąsiada zarówno Edyty jak i Jacka...
"My" to historia wielkiego zakochania... Tak przelukrowanego, że o ile dwie pierwsze części czytało mi się bardzo dobrze, o tyle trzecia trochę mnie zmęczyła. Może brak mi szeroko pojętego romantyzmu, ale wydaje mi się że autor przesadził z poziomem cukru w cukrze. Również zbiegi okoliczności i zakończenie, nie dość że dołujące ponad miarę, to lekko pozbawione dozy realizmu. Ale jak wiadomo, życie pisze przeróżne scenariusze, więc może i taki mógłby się przytrafić w rzeczywistości?
Mam problem z fikcją literacką. Edyta i Jacek to osoby niepełnosprawne, samotne, pozbawione wszelkiej radości życia. Ich obraz zupełnie mija się z tym co znam z autopsji. Mam dziwne wrażenie, że autor stereotypowo potraktował temat. Tworząc obraz nieczułego społeczeństwa, nietolerancyjnego wobec wszelkiej inności i opuszczonych, nieszczęśliwych niepełnosprawnych. Moim problemem w odbiorze tej książki jest z pewnością to, że znam duże grono osób dotkniętych niepełnosprawnością, których obraz zupełnie różni się od tego stworzonego przez Pawła Pollaka. Zapominam jednak, że jest to fikcja literacka... Że osoby takie jak Jacek i Edyta są wytworem wyobraźni autora i być może mają swoje odpowiedniki gdzieś w rzeczywistości. Martwi mnie jednak, że przeczytawszy książkę można utrwalić sobie obraz ludzi "niepełnych", nieszczęśliwych, potykających się ciągle o przeszkody, samotnych, pozbawionych miłości drugiego człowieka. Ten obraz jest przez autora przerysowany, nieprawdziwy. Bohaterzy doznają prawdziwego uczucia, jednak nawet to prędzej czy później się kończy. Wniosek można wyciągnąć taki, że niepełnosprawni skazani są na życie w nieszczęściu. A przecież tak nie jest. Uczciwie jednak muszę dodać, że autor świetnie pokazał, jakie trudności mogą napotkać na swej drodze.
Paweł Pollak stworzył do pewnego momentu dość dobrą historię, jednak w moim odczuciu gdzieś po drodze zatracił cały jej potencjał i wyszła bardzo smutna opowieść, w której nie znalazłam ziarna czegoś pozytywnego. Nie taki obraz chcę sobie utrwalać i nie w takim świecie chcę żyć.W głowie ciągle mam obraz wiecznie uśmiechniętego przyjaciela. I tak zakończę...
Nie wiedziałam, że ta książka jest o niepełnosprawnych. Współczuję straty przyjaciela. Ja mam niepełnosprawną córkę,nie wiem czy chcę czytać o nieszczęściu innych,jej podobnych. W przeciwieństwie do Twojego przyjaciela moja córka nie jest radosna niestety. Ale może to dlatego,że nawet na wózku nie może się poruszać sama, więc jest skazana na nas.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Mam podobne zdanie do Twojego, ponieważ osoby "niepełne', które znam, są radosne, pogodzone z losem. Współczuję również straty przyjaciela, ale być może na drugim świecie jest mu lepiej.
OdpowiedzUsuńJa myślę, że to nie jest tak, że niepełnosprawni są na coś skazani i aktor dążył do takiej wizji. W moim przekonaniu Ci ludzie są odrzuceni przez świat, społeczeństwo - i jest to niestety bardzo prawdziwa wizja cierpienia wywołanego przez wykluczenie. Natomiast Paweł Pollak pokazał jednocześnie, że oni w życiu radzą sobie świetnie - o wiele lepiej niż my - tak zwani "pełnosprawni".
OdpowiedzUsuń[UWAGA, SPOILER!!] Myślę, że niepotrzebnie łączysz niepełnosprawność bohaterów z ich niespełnieniem uczuciowym. To nie jest tak, że pomiędzy tym jest znak równości, że są naznaczeni fatalizmem i nie mają prawa do radości i miłości. Według mnie ta książka doskonale pokazała, że od niepełnosprawności właśnie nic nie zależy. Równie dobrze mogła być to opowieść o nieszczęśliwej miłości dwojga ludzi, którzy nie są niepełnosprawni. Dla mnie niepełnosprawność jest tu tylko czymś przy okazji, bo to po prostu historia o miłości zwyczajnych ludzi - zagubionych i niepewnych jak każdy z nas.
Oczywiście nie mam zamiaru na siłę polemizować i bardzo szanuję Twój odbiór, zwłaszcza, że masz tak wielkie i trudne doświadczenia, poprzez pryzmat których czytałaś. To, co piszesz, jest bardzo prawdziwe i nie ma tu nawet mowy o czyjejś racji i nie-racji. Twój punkt widzenia był dla mnie po prostu zaskoczeniem, bo mój był skrajnie inny - pozytywny (zapraszam, jeśli znajdziesz czas).
Pozdrawiam serdecznie!
Przeczytałam, nie polecam. Autor operuje stereotypami. Psychologia postaci z gatunku "domorosły psycholog bawi się we freudowskie analizy". Płytkie i ciężkie do czytania. Jeśli autor chciał pokazać nieszczęśliwych ludzi, czy koniecznie musieli być niepełnosprawni?? Strata kasy!
OdpowiedzUsuń