Mietek Bieniek, ma w sobie coś takiego, że czytając jego książki nie zwraca się uwagi na język i styl, a jedynie na niesamowity entuzjazm, jakim wręcz zaraża czytelnika. "Z Hajerem na kraj Indii" to już druga książka emerytowanego górnika z Katowic, który w pewnym momencie życia, postanowił po prostu spełniać marzenia. Już w swojej pierwszej "Hajer jedzie do Dalajlamy" udowodnił, że marzenia są po to, aby je spełniać. Udało mu się spotkać z Dalajlamą, co wyczynem jest przecież wielkim.
Druga książka, to kontynuacja indyjskiej przygody. Tym razem Mietek zapuszcza się w rejony mniej znane turystycznie, co nie znaczy wcale, że pozbawione atrakcji i nieciekawe. Wraz z autorem zwiedzamy plantacje herbaty, odwiedzamy niezwykle klimatyczny klasztor Than, gdzie Hajer prawie zostaje świętym mężem, czy też gościmy w sąsiadujących z Indiami mniejszych państewkach takich jak Bhutan, Bangladesz czy Sri Lanka. Przy tym wszystkim, poznajemy przede wszystkim ludzi, barwnych i kolorowych, którzy dzielą się z Mietkiem swoimi życiowymi historiami. I w tym miejscu po raz kolejny przywołam Klasztor Than, którego funkcjonowanie mnie zaintrygowało. Otóż... ludzie zakopywani są tam żywcem. Święty mąż znajduje swojego następcę i wykopuje dołek aby się w nim zagłębić, a człowiek który obejmuje po nim niejako schedę, zasypuje go żywcem. Mnisi wierzą że po ok 100-200 latach wstaną z grobu i przeniosą się na pobliską górę, z której już tylko krok do nieba. Ta opowieść, to tylko jedna z licznych ciekawostek, jakie pojawiają się na kartach książki...
Mietek podróżuje w sposób oszczędny, nie szasta pieniędzmi i często przez spryt i malutkie nieszkodliwe oszustwa, udaje mu się wślizgnąć przez dziurę w płocie, czy też dzięki "generalskiemu nazwisku" załatwić wjazd do kraju. Niemniej było kilka momentów kiedy zachowanie Hajera mnie po prostu denerwowało i wydawało mi się lekko nieetyczne. Jednak oddając od razu honor byłemu górnikowi, często byłam dumna z tego, że posiadam krajana, który dostrzega to co bogatym turystom często umyka i potrafi pomóc i okazać współczucie.
Styl, jakim napisana jest ta pozycja, jest bardzo specyficzny. Swoista mieszanka języka potocznego i gwary, bynajmniej nic jej nie ujmuje, a dodaje jedynie charakteru. Pasuje ten sposób pisania Mietkowi i wydaje mi się, że zachowano odpowiednią proporcję, która nie zmęczy czytelnika - nie Ślązaka - gwarą charakterystyczną dla mojego regionu. Do tego otrzymujemy ponad 300 stron zdjęć, ponieważ niemal na każdej kartce znajdziemy fotografie dokumentujące przygody podróżnika.
Hajer, jak już wspomniałam we wstępie, zaraża optymizmem i wiarą w to, że wszystko jest możliwe, wystarczy bardzo chcieć. Życzę więc Mietkowi dalszych podróży, dzięki którym będzie mógł realizować swoje fantazje, a czytelnikom polecam "Z Hajerem na kraj Indii"!
Wydawnictwo: Annapurna Stron: 320
Druga książka, to kontynuacja indyjskiej przygody. Tym razem Mietek zapuszcza się w rejony mniej znane turystycznie, co nie znaczy wcale, że pozbawione atrakcji i nieciekawe. Wraz z autorem zwiedzamy plantacje herbaty, odwiedzamy niezwykle klimatyczny klasztor Than, gdzie Hajer prawie zostaje świętym mężem, czy też gościmy w sąsiadujących z Indiami mniejszych państewkach takich jak Bhutan, Bangladesz czy Sri Lanka. Przy tym wszystkim, poznajemy przede wszystkim ludzi, barwnych i kolorowych, którzy dzielą się z Mietkiem swoimi życiowymi historiami. I w tym miejscu po raz kolejny przywołam Klasztor Than, którego funkcjonowanie mnie zaintrygowało. Otóż... ludzie zakopywani są tam żywcem. Święty mąż znajduje swojego następcę i wykopuje dołek aby się w nim zagłębić, a człowiek który obejmuje po nim niejako schedę, zasypuje go żywcem. Mnisi wierzą że po ok 100-200 latach wstaną z grobu i przeniosą się na pobliską górę, z której już tylko krok do nieba. Ta opowieść, to tylko jedna z licznych ciekawostek, jakie pojawiają się na kartach książki...
Mietek podróżuje w sposób oszczędny, nie szasta pieniędzmi i często przez spryt i malutkie nieszkodliwe oszustwa, udaje mu się wślizgnąć przez dziurę w płocie, czy też dzięki "generalskiemu nazwisku" załatwić wjazd do kraju. Niemniej było kilka momentów kiedy zachowanie Hajera mnie po prostu denerwowało i wydawało mi się lekko nieetyczne. Jednak oddając od razu honor byłemu górnikowi, często byłam dumna z tego, że posiadam krajana, który dostrzega to co bogatym turystom często umyka i potrafi pomóc i okazać współczucie.
Styl, jakim napisana jest ta pozycja, jest bardzo specyficzny. Swoista mieszanka języka potocznego i gwary, bynajmniej nic jej nie ujmuje, a dodaje jedynie charakteru. Pasuje ten sposób pisania Mietkowi i wydaje mi się, że zachowano odpowiednią proporcję, która nie zmęczy czytelnika - nie Ślązaka - gwarą charakterystyczną dla mojego regionu. Do tego otrzymujemy ponad 300 stron zdjęć, ponieważ niemal na każdej kartce znajdziemy fotografie dokumentujące przygody podróżnika.
Hajer, jak już wspomniałam we wstępie, zaraża optymizmem i wiarą w to, że wszystko jest możliwe, wystarczy bardzo chcieć. Życzę więc Mietkowi dalszych podróży, dzięki którym będzie mógł realizować swoje fantazje, a czytelnikom polecam "Z Hajerem na kraj Indii"!
Wydawnictwo: Annapurna Stron: 320
Książka wydaje się być ciekawa, z ochota bym ją przeczytała.
OdpowiedzUsuń...nasz egzemplarz czeka na półeczce lektur obowiązkowych:)!
OdpowiedzUsuńJak to możliwe, że nie słyszałam o tym autorze?
OdpowiedzUsuńEmerytowany górnik spełniający swoje marzenia, może być ciekawie:)
Dużo zdjęć i śląska gwara, dla mnie to dodatkowy wielki plus, choć jestem z Mazowsza ;)
Ja również nie słyszałam nic a nic o tym autorze i czas to chyba zmienić....
OdpowiedzUsuńja też jeszcze nie słyszałam o naszym podróżniku- rodaku. chętnie bym ją przeczytała :)
OdpowiedzUsuńNa Targach w Krakowie miałam przyjemność poznać autora i kupić książkę z autografem (oczywiście skorzystałam). Teraz tylko znaleźć czas na jej przeczytanie :):)
OdpowiedzUsuń"A Ty?"
OdpowiedzUsuńA ja też chciałabym przeczytać :)
Ale chyba najpierw musiałabym zacząć od "Hajer jedzie do Dalajlamy"
To im wygląda na książkę obowiązkową. Zarażasz optymizmem tej recenzji:)
OdpowiedzUsuńKurcze, zaciekawiłem się normalnie!:)
Ja znam tego pana , ten pan był u nas w szkole i opowiadał nam ciekawe historie.
OdpowiedzUsuń