Indie, po moich doświadczeniach z literaturą podróżniczą, jawią mi się jako kolorowa kraina z kobietami ubranymi w sari i mężczyznami żującymi betel. Nawet jeśli pojawiały się slamsy, brud i bieda, to stanowiły raczej element oryginalnego i niepowtarzalnego krajobrazu, bez którego kraj nie byłyby tak ciekawym miejscem dla podróżnika.
Ale ta część Azji tylko z pozoru jest pociągająca i kolorowa. Jeżeli ktoś osiądzie na dłużej, z pewnością dojrzy ogrom problemów, które zagrażają demokracji, a przede wszystkim uderzają w najbiedniejszych, którym często na przeżycie musi wystarczyć kilka rupii dziennie (w przeliczeniu na złotówki...1,2!)
Zbiór reportaży "Gdy nie nadejdzie jutro" to świetny obraz ukazujący to, co w Indiach szwankuje. Już w pierwszym z reportaży poznajemy kulisy, częstego wśród ludzi z prowincji, oddawania córek do pracy w wielkim mieście. Gdzie trafiają? Nie jest żadną tajemnicą, że do domów publicznych. Dziewczynki w wieku ok 12-14 lat (popularne są dziewice, z którymi stosunek ma leczyć z chorób wenerycznych (?)), za głodową porcję jedzenia robią rzeczy, których nie jesteśmy sobie w stanie nawet wyobrazić. Reportaż zapada w pamięć, porusza wrażliwe struny, a jego ostatnie zdanie wzrusza do łez.
A to tylko jeden z dziesięciu! Odwiedzamy slamsy, poznajemy kulisy konfliktu o Kaszmir i czujemy bezsilność wobec działania władz, policji i wojska, które nijak dbają o interesy jednostki.
Ale w całym tym brudzie i ubóstwie jest coś pozytywnego. Ludzie, którzy mimo wielu przeciwności losu, dążą do zmiany tego co złe. Poprzez różne działania, programy, manifestacje starają się zmieniać mentalność mieszkańców. Uświadamiać im ich wartość i możliwości.
Autor wiele czasu spędza na kontynencie azjatyckim i da się wyczuć jego fascynację i zadomowienie. Jednocześnie bardzo trafnie wskazuje problemy jakie zżerają kraj i poprzez pryzmat działań pasjonatów i aktywistów wskazuje sposoby ich rozwiązania. Prawdopodobnie jeszcze wiele wody w Gangesie upłynie, zanim coś się zmieni, ale są ludzie, którzy poprzez swoje działania czynią wiele dobrego.
Ubolewałam, że zdjęcia w książce nie są kolorowe, ale po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że czarno białe znakomicie oddają to co autor chce przekazać w swoich reportażach.
Indie mnie fascynują, to jedno z niewielu miejsc, do których rzeczywiście chciałabym pojechać. Dzięki Skawińskiemu poznałam je z tej brzydszej i gorszej strony. Przemoc, nadużycia, korupcja, bieda, to tylko niektóre z problemów pojawiających się na kartach książki. Jednak mimo poznania mankamentów, kraj ten pociąga mnie jeszcze bardziej. Czuję wielki głód wiedzy na jego temat, mam więc nadzieję, że książek takich jak "Gdy nie nadejdzie jutro" pojawi się więcej. Życzę też sobie, aby wyszły spod pióra Pawła Skawińskiego, bo autor niewątpliwie ma duży talent.
Polecam... godna uwagi lektura, poświęcona miejscu, o którym naprawdę nie wiemy wiele...
Wydawnictwo: Dobra Literatura Stron: 218
Ale ta część Azji tylko z pozoru jest pociągająca i kolorowa. Jeżeli ktoś osiądzie na dłużej, z pewnością dojrzy ogrom problemów, które zagrażają demokracji, a przede wszystkim uderzają w najbiedniejszych, którym często na przeżycie musi wystarczyć kilka rupii dziennie (w przeliczeniu na złotówki...1,2!)
Zbiór reportaży "Gdy nie nadejdzie jutro" to świetny obraz ukazujący to, co w Indiach szwankuje. Już w pierwszym z reportaży poznajemy kulisy, częstego wśród ludzi z prowincji, oddawania córek do pracy w wielkim mieście. Gdzie trafiają? Nie jest żadną tajemnicą, że do domów publicznych. Dziewczynki w wieku ok 12-14 lat (popularne są dziewice, z którymi stosunek ma leczyć z chorób wenerycznych (?)), za głodową porcję jedzenia robią rzeczy, których nie jesteśmy sobie w stanie nawet wyobrazić. Reportaż zapada w pamięć, porusza wrażliwe struny, a jego ostatnie zdanie wzrusza do łez.
A to tylko jeden z dziesięciu! Odwiedzamy slamsy, poznajemy kulisy konfliktu o Kaszmir i czujemy bezsilność wobec działania władz, policji i wojska, które nijak dbają o interesy jednostki.
Ale w całym tym brudzie i ubóstwie jest coś pozytywnego. Ludzie, którzy mimo wielu przeciwności losu, dążą do zmiany tego co złe. Poprzez różne działania, programy, manifestacje starają się zmieniać mentalność mieszkańców. Uświadamiać im ich wartość i możliwości.
Autor wiele czasu spędza na kontynencie azjatyckim i da się wyczuć jego fascynację i zadomowienie. Jednocześnie bardzo trafnie wskazuje problemy jakie zżerają kraj i poprzez pryzmat działań pasjonatów i aktywistów wskazuje sposoby ich rozwiązania. Prawdopodobnie jeszcze wiele wody w Gangesie upłynie, zanim coś się zmieni, ale są ludzie, którzy poprzez swoje działania czynią wiele dobrego.
Ubolewałam, że zdjęcia w książce nie są kolorowe, ale po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że czarno białe znakomicie oddają to co autor chce przekazać w swoich reportażach.
Indie mnie fascynują, to jedno z niewielu miejsc, do których rzeczywiście chciałabym pojechać. Dzięki Skawińskiemu poznałam je z tej brzydszej i gorszej strony. Przemoc, nadużycia, korupcja, bieda, to tylko niektóre z problemów pojawiających się na kartach książki. Jednak mimo poznania mankamentów, kraj ten pociąga mnie jeszcze bardziej. Czuję wielki głód wiedzy na jego temat, mam więc nadzieję, że książek takich jak "Gdy nie nadejdzie jutro" pojawi się więcej. Życzę też sobie, aby wyszły spod pióra Pawła Skawińskiego, bo autor niewątpliwie ma duży talent.
Polecam... godna uwagi lektura, poświęcona miejscu, o którym naprawdę nie wiemy wiele...
Wydawnictwo: Dobra Literatura Stron: 218
Z chęcią przeczytam. Lubię książki, które nie tylko wstrząsają, ale również uczą i pokazują rzeczy, o których na co dzień się nie mówi.
OdpowiedzUsuńWitaj:) nie słyszałam o tej książce... zainteresowała mnie Twoja recenzja. Myślę, że nie mamy (jako społeczeństwo) dużej wiedzy na temat krajów azjatyckich. Takie pozycje mogą wnieść wiele w światopogląd i wiedzę o świecie. Jeśli są jeszcze przystępnie podane, to nic tylko czytać.
OdpowiedzUsuńMnie zaciekawiły "Kobiety z Kabulu", o czym piszę u siebie na blogu.
Pozdrawiam:)
Chętnie przeczytam, m.in właśnie dlatego, że niewiele wiem o Indiach, a myślę, że warto by to zmienić :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że Indie borykają się z wieloma problemami. Rozmawiałam z jednym Hindusem, który był bardzo dumny z Indii jako największego demokratycznego kraju. Jeśli chodzi o populację, to może i faktycznie największa demokracja, ale co o równości? Podziały w Indiach są ogromne i wciąż mnie zadziwiają. Osoby najbiedniejsze, a co za tym idzie, bez jakiejkolwiek edukacji, są traktowane bez szacunku - dzieci w szkole nie mówią dzień dobry woźnym ani kierowcom autobusu, rodziny indyjskie nie zamienią nawet kilku zdań z kobietą przychodzącą myć im podłogi.
OdpowiedzUsuńA co najciekawsze, rząd w Indiach jakoś obliczył, że jeśli obywatel wydaje każdego dnia ok 30 rupii (2zł), to nie jest osobą biedną. Na jakiej podstawie to wyliczono, nikt nie wie.