"Żar Sahelu" to kolejna po "Za głosem Sangomy" książka Agnieszki Podoleckiej, którą mam okazję czytać. W czasie poprzedniego spotkania z autorką, urzekła mnie plastyczność afrykańskich krajobrazów, a zirytował całkowicie naiwny i pozbawiony oryginalności wątek miłosny. Miałam nadzieję, że tym razem się nie zawiodę i rzeczywiście było lepiej, ale do ideału jeszcze daleka droga.
Tym razem otrzymujemy historię dwóch kobiet - matki i córki. Anna, pięćdziesięcioletnia żona dyplomaty, od 5 lat wraz z rodziną mieszka w Afryce. Jej życie jest nudne i monotonne, całkowicie podporządkowane apodyktycznemu Markowi. Anna i Bella prowadzą z pozoru szczęśliwą i spokojną egzystencję, ale wszystko zmienia się w momencie, kiedy Marek otrzymuje przeniesienie na placówkę w Mali, gdzie doszło do kilku morderstw rytualnych. W Mali w wynajętym domu, Bella odnajduje dziennik z 1905 roku, należący do wyzwolonej jak na tamte czasy Elizabeth. W szkole zaś poznaje chłopaka - Williama, który będzie jej towarzyszyć w czekających ją niebezpiecznych przygodach, a wszystko wiąże się nierozerwalnie z kobietą żyjącą prawie 100 lat wcześniej.
Rdzeń historii po raz kolejny jest oryginalny i ciekawy, ale jego realizacja w moim odczuciu pozostawia wiele do życzenia. Brakowało mi jakiegoś napięcia, większych emocji, zaskakujących elementów, bo opowieść była niestety bardzo przewidywalna. Bohaterowie wydawali mi się jacyś sztuczni... Bella w ogóle nie przypomina typowej nastolatki, miałam wrażenie, że czytam o bardzo dojrzałej kobiecie, a nie dziewczynie, która nie osiągnęła jeszcze pełnoletności. Anna z kolei mimo wieku zachowuje się chwilami jak nastolatka, czyli całkowicie nieracjonalnie. Która kochająca matka uprawia sex, kiedy jej dziecko jest w wielkim niebezpieczeństwie?
Po raz kolejny, autorka oczarowała mnie opisami Afryki, zwyczajów tam panujących, miejsc, ludzi. Świetnie potrafi oddać klimat inie jest to obraz z punktu widzenia ludzi mieszkających tam od zawsze, ale kogoś kto mimo wszystko jest tam obcy i potrafi docenić piękno tego gorącego lądu.
Mam mieszane uczucia... Z jednej strony uwiodła mnie Afryka, z drugiej zbyt duża dawka ckliwości i naiwności niektórych wątków, po prostu mnie rozeźliła. Stoję więc sobie gdzieś pośrodku i wybór, czy to jest książka na która macie ochotę, pozostawiam Wam.
Rozumiem Twoje rozterki...:-)
OdpowiedzUsuńNie dla mnie, oj nie dla mnie:)
OdpowiedzUsuń"Żar Sahelu" dopiero przede mną ...
OdpowiedzUsuńPo mojej ostatniej lekturze mam dość ckliwości na długi, długi czas i chyba nawet Afryka mnie nie przekona...
OdpowiedzUsuńA ja mam bardzo dobre wspomnienia po tej lekturze;) Pewnie dlatego, ze czytałam ją w czasie kiedy ckliwość to było coś czego szukałam w ksiązkach - rozrywka pełną gębą;D
OdpowiedzUsuńMam argumenty za i przeciw. Więc póki co na razie sobie ją odpuszczę ;P
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że moda na ckliwe historie z Afryką w tle zaczyna mijać.
OdpowiedzUsuńPierwsza część recenzji bardzo mnie zachęciła do przeczytania tej książki, ale te wady, nie wiem czy w mojej późniejszej ocenie "Żaru..." by nie przeważyły. Więc chyba sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńMam na swej półeczce, tylko muszę znaleźć czas na jej przeczytanie.
OdpowiedzUsuń