czwartek, 21 kwietnia 2011

Spotkanie goni kolejne spotkanie...

Na początek dwa dzisiejsze spotkania:

Danuta Noszczyńska autorka m.in. książki "Luizę pilnie sprzedam" opowiadała o tym, skąd pomysł na pisanie, jakie ma plany na przyszłość, nad czym aktualnie pracuje, o wzruszających listach od czytelników itd. Spotkanie bardzo sympatyczne, a po książeczkę może w przyszłości sięgnę.



Max Cegielski, dziennikarz i pisarz, opowiadał o książce "Oko Świata. Od Konstantynopola do Stanbułu" Dużo było o religii, slamsach, Indiach... Autor zapowiedział też nową książkę, która dotyczyć będzie... Polski.

Ubolewam bardzo, że tak niewielka publika przybyła na spotkanie z autorami... Nie wiem czym to tłumaczyć?




A teraz trochę na inne tematy.
Poznałam dziś, czym jest złośliwość rzeczy martwych i nie tylko martwych.
Nie wspominałam pewnie, że zrobiłam sobie dużą krzywdę w palec u stopy, który prawdopodobnie złamałam, bądź też mocno stłukłam. I tak sobie kuśtykam od kilku dni wszędzie (ledwo, ledwo, ale jakoś się przemieszczam). Światowy tydzień książki, więc nie mogę nic przegapić. Oczywiście kiedy mam zdrową nogę, mogę biegać i szybko się poruszać, to nie przytrafia mi się zepsuty tramwaj, bądź też tramwaj który skraca sobie trasę... a dziś jak na złość... tramwaj mnie olał i musiałam biec (to były jakieś dzikie podskoki, ale kierowca się zlitował i zaczekał) do autobusu! Z autobusu, trasa do Silesii, która standardowo zajmuje mi jakieś 5 min, zajęła ok 20 (wyścigu ślimaków bym nie wygrała...) To jest złośliwość KZK GOP.
A teraz o złośliwości aparatu. Pewnie zauważyliście, że na każdym spotkaniu staram się robić zdjęcia, którymi później moge się podzielić. Niecodziennie zdarza mi się spotkanie z autorem (a takie spotkania bardzo cenię) dlatego uwielbiam uwieczniać je na fotografiach. I oczywiście, kiedy przyszło co do czego, czyli Pan Max Cegielski się pojawił, mój aparat krzyczy "wymień baterie!". Zapasowych brak... Na szczęście, tu pojawia się pierwiastek pozytywny. Uczynny pan, prowadzący spotkanie, pożyczył mi swoje :). Oczywiście zdjęcie zrobione na użyczonych bateriach wyszło... zamazane. Ot złośliwość po prostu ;)
Niemniej dzień pozytywny mimo wszystko, za sprawą sympatycznego prezentu i miło spędzonego czasu. Jutro kolejne dwa spotkania, naładuję baterie i zdam relację.

Ps. Może ja powinnam zamieszkać w empiku? :)


Aaa!! Zapomniałabym... Swego czasu pisałam o spektaklu, który miałam przyjemność oglądać. Tytuł jego Athyda, a notatka o nim o TUTAJ. Pisałam wtedy, że moja koleżanka stworzyła książkę, na jego podstawie i ma nadzieję ją wydać. Teraz, założyła też bloga, więc zapraszam do odwiedzania jej strony. Na pewno będzie jej bardzo miło, gościć Was w swych progach. Dlatego kliknijcie o TUTAJ, i wspomóżcie dobrym słowem. Może już za niedługo będziecie trzymać książkę Bożeny w rękach? Ja mam taką nadzieję :)


9 komentarzy:

  1. Zazdroszczę spotkań... I zasobów portfela ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie, że tyle spotkań! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę spotkania z autorami. To z pewnością niesamowite wrażenie:). Życzę zdrówka i szybkiego powrotu do formy:). Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przychodzi mało ludzi z dwóch powodów...Pierwszy to taki że siedzą w pracy, a drugi to taki że Ci którzy nie siedzą w pracy nie czytają książek. A nawet gdy czytają to nie mają ochoty wychodzić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisanyinaczej... ma dużo racji. W moim przypadku w grę wchodzi jeszcze dojazd - chociaż mieszkam blisko, to żeby dotrzeć do Katowic z mojego Jaworzna muszę wysupłać 14 zł na bilety, a dojechać muszę dwoma busami. Zawsze mnie to irytowało - wszelkiego rodzaju dojazdy na spotkania literackie czy koncerty. Inna kwestia to przedświąteczny okres. U mnie w domu zawsze jest i będzie dużo do zrobienia... Podejrzewam, że gdybym jeszcze pracowała, to już w ogóle albo nie mogłabym się pojawić, albo nie miałabym na to siły.

    OdpowiedzUsuń
  6. super takie spotkania to niesamowite wrażenia, gdyby właśnie nie te dojazdy z mojej pipidówy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. no ładnie, wykorzystałaś miesięczny limit pechu, przepraszam, nieładnie się śmiać z czyjegoś nieszczęścia ale puszczam wodze wyobraźni i widzę jak pędzisz na autobus... rozbolał mnie brzuch ze śmiechu :( przepraszam no :(

    p.s ładne buty :D
    a na zdjęciu zamazał się ino Pan Cegielski ;)

    OdpowiedzUsuń

Baner