"Więzień" to taki mój mały eksperyment z powieścią historyczną. Nigdy wcześniej nie próbowałam tego typu literatury i byłam bardzo ciekawa jak mi się spodoba.
Luis Maria Monroy de Villalobos jest narratorem opowieści i zarazem jej głównym bohaterem. Historia zaczyna się w momencie, kiedy Luis jest małym dzieckiem i prowadzi beztroskie życie, wyczekując powrotu z niewoli dziadka i z wojny ojca. Powrót w końcu następuje i mały Luis spędza najmłodsze lata i czas dojrzewania ucząc się od ojca wszystkich rycerskich powinności i zdobywa kolejne umiejętności. Ojciec w końcu wyjeżdża ponownie aby walczyć i niestety traci życie. Jego ostatnią wolą jest, aby syn udał się służyć jako paź do zamku Belvis do Don Francisca de Monroy. Ten niestety zszedł wcześniej z tego świata, a jego córka postanawia zabrać Luisa Marię na służbę do domu swego męża hrabiego de Oropesa. Dalsze losy chłopaka toczą się ospale, czas spędza głównie na śpiewaniu i graniu z Ines, w której się podkochuje. Wszystko zmienia się, kiedy wyrusza wraz z listem polecającym od cesarza, wstępuje do wojska i wyrusza na bój z Turkami. Poznaje dokładnie co znaczy okrucieństwo i groza wojny.
To jedna z książek, które mimo sporej ilości stron czyta się szybko i z wielką przyjemnością. Chociaż jak dla mnie, ta historia to taka swoista sinusoida. Początek bardzo udany, zachęca czytelnika do przewracania kolejnych stron. Gdzieś w połowie zaczyna panować zastój i pojawia się myśl, żeby książkę odłożyć... na szczęście ostatnie 150 stron rekompensuje chwilowy brak akcji i mamy ochotę na kolejną część.
Bardzo ciekawe jest tło historyczne opowieści, szczególnie historia oblężenia zamku w Dżerzie. Mimo iż postać Luisa Marii Monroya jest wymyślona, to została osadzona w prawdziwych miejscach i wśród autentycznych ludzi, co dodało jej realności. Nie jestem w stanie nawet w skrócie opisać wydarzeń jakie zostały zawarte w książce, okrucieństw zarówno chrześcijan jak i Turków czy Maurów, dlatego polecam tę pozycję, szczególnie miłośnikom historii, trochę innej niż ta serwowana w szkole.
Nie do końca są to moje klimaty i pewnie nie za szybko sięgnę po kolejną część, muszę jednak przyznać, że eksperyment uznaję za udany, a z Luisem Marią Monroy de Villalobos jeszcze w przyszłości się spotkam.
Luis Maria Monroy de Villalobos jest narratorem opowieści i zarazem jej głównym bohaterem. Historia zaczyna się w momencie, kiedy Luis jest małym dzieckiem i prowadzi beztroskie życie, wyczekując powrotu z niewoli dziadka i z wojny ojca. Powrót w końcu następuje i mały Luis spędza najmłodsze lata i czas dojrzewania ucząc się od ojca wszystkich rycerskich powinności i zdobywa kolejne umiejętności. Ojciec w końcu wyjeżdża ponownie aby walczyć i niestety traci życie. Jego ostatnią wolą jest, aby syn udał się służyć jako paź do zamku Belvis do Don Francisca de Monroy. Ten niestety zszedł wcześniej z tego świata, a jego córka postanawia zabrać Luisa Marię na służbę do domu swego męża hrabiego de Oropesa. Dalsze losy chłopaka toczą się ospale, czas spędza głównie na śpiewaniu i graniu z Ines, w której się podkochuje. Wszystko zmienia się, kiedy wyrusza wraz z listem polecającym od cesarza, wstępuje do wojska i wyrusza na bój z Turkami. Poznaje dokładnie co znaczy okrucieństwo i groza wojny.
To jedna z książek, które mimo sporej ilości stron czyta się szybko i z wielką przyjemnością. Chociaż jak dla mnie, ta historia to taka swoista sinusoida. Początek bardzo udany, zachęca czytelnika do przewracania kolejnych stron. Gdzieś w połowie zaczyna panować zastój i pojawia się myśl, żeby książkę odłożyć... na szczęście ostatnie 150 stron rekompensuje chwilowy brak akcji i mamy ochotę na kolejną część.
Bardzo ciekawe jest tło historyczne opowieści, szczególnie historia oblężenia zamku w Dżerzie. Mimo iż postać Luisa Marii Monroya jest wymyślona, to została osadzona w prawdziwych miejscach i wśród autentycznych ludzi, co dodało jej realności. Nie jestem w stanie nawet w skrócie opisać wydarzeń jakie zostały zawarte w książce, okrucieństw zarówno chrześcijan jak i Turków czy Maurów, dlatego polecam tę pozycję, szczególnie miłośnikom historii, trochę innej niż ta serwowana w szkole.
Nie do końca są to moje klimaty i pewnie nie za szybko sięgnę po kolejną część, muszę jednak przyznać, że eksperyment uznaję za udany, a z Luisem Marią Monroy de Villalobos jeszcze w przyszłości się spotkam.
Ja myślałem o tej książce. Na razie jednak nie wywołuje ona u mnie jakiś większych emocji związanych z potrzeba jej przeczytania, więc sobie daruję
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tą książką, już jakiś czas temu. Jeśli będę miała okazję ją gdzieś pożyczyć to zrobię to na pewno, ale nie kupię, bo jakoś nie powala na kolana ;)
OdpowiedzUsuńMoże przeczytam. :D Zapraszam na [czytajmy-razem.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńTo również nie moje klimaty, ale chętnie dam szansę tej książce i przeczytam:). Może mi także się spodoba:). Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńJa też nadal jestem poza zasięgiem literatury historycznej.
OdpowiedzUsuńNie potrafię się przemóc ;/
Ale może spróbuję :)
A ja próbwałam, i o ile nie ma w nich tylu szczegółów, zagmatwania, to bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńMam drugą część tej książki, ale nie wiem czy warto zaczynać tak od środka, czy będę wiedziała o co w tej części chodzi.
OdpowiedzUsuńWidzisz, nie gryzła :)
OdpowiedzUsuńPlanujesz jednak kontynuację? Czyli jest dobrze, bardzo dobrze :)
planuję, ale nie w najbliższym czasie ;)
OdpowiedzUsuń