czwartek, 24 lipca 2014

Christina Baker Kline "Sieroce pociągi"


"Sieroce pociągi" kursowały ze wschodniego wybrzeża na środkowy zachód Ameryki w latach 1854-1929. Jak nazwa wskazuje do wagonów pociągu trafiały samotne dzieci, pozbawione miłości najbliższych. Celem tych podróży było znalezienie maluchom nowego domu. Kiedy pociąg dojeżdżał do konkretnych stacji, zjawiali się na nich ludzie chcący przygarnąć sierotę. Ich motywacja była różna. Niektórzy naprawdę chcieli stworzyć bezbronnej istocie nowy dom pełen miłości. Niestety w wielu przypadkach dzieci trafiały do miejsc, gdzie były traktowane jako tania siła robocza, nie posyłano ich do szkoły, cierpiały głód i nierzadko przemoc fizyczna stawała się ich codziennością. "Sieroce pociągi" można określić mianem początków rodzin zastępczych. Jak nietrudno się domyślić, nie było możliwości kontrolowania rozsypanych na dużych przestrzeniach dzieciaków i ich rozwoju...

Główną bohaterką stworzoną przez Baker Kline jest Niamh, której rodzina chwilę po sprowadzeniu się do Nowego Jorku z Irlandii, traci życie w płomieniach. Dziewczynka zostaje sama w obcym kraju i jako dziewięciolatka trafia do pociągu. Wraz z nią kilkadziesiąt innych sierot. Po kilkudniowej podróży lokomotywa zatrzymuje się na pierwszej ze stacji. Dzieci wystawione zostają na oględziny dorosłych. Zdarza się, że Ci zaglądają w zęby, badają mięśnie... Niamh nie zostaje wybrana, jedzie więc na kolejną stację. Tam zwraca na nią uwagę małżeństwo, które interesuje jedynie to, czy dziewczynka potrafi szyć. Kiedy okazuje się, że posiada umiejętności, zabierają ją ze sobą i w ten sposób zaczyna się dla dziecka czas ciężkiej pracy, braku miłości i zrozumienia, zmiany imion, kolejno na Dorothy i Vivian... A to dopiero początek jej trudnej drogi do dorosłości...

Jednocześnie śledzimy losy współczesnej zbuntowanej nastolatki Molly. Dziewczyna od lat zamieszkuje u różnych rodzin zastępczych (mimo, że niektóre w ogóle takiego statusu otrzymać nie powinny). Pozuje na niezależną gotkę, jednak w głębi tęskni za stałością i uczuciami. Kiedy zdarza jej się ukraść z biblioteki książkę, w przedziwny sposób splatają się jej z losy ze staruszką Vivian, a znajomość, skądinąd dość specyficzna, przyniesie niespodziewane zmiany dla obu pań...

Przed lekturą tej książki nie czytałam żadnych zapowiedzi, opinii, nawet opis na okładce zaledwie liznęłam. I cieszę się, że tak właśnie uczyniłam, dzięki czemu nie miałam wobec tej pozycji bardzo wysokich wymagań. Książka sama w sobie jest świetna, autorka bardzo umiejętnie operuje piórem, kreuje postaci w taki sposób, że nie sposób się oderwać, przerwać czytania. Sam temat "sierocych pociągów" to strzał w dziesiątkę, gdyż przybliża nieznany na szeroką skalę fragment historii Stanów Zjednoczonych. A i popularnością cieszy się sporą, gdyż żyje wielu potomków pasażerów pociągów, którzy dzięki kolejnym publikacjom mogą poznać kawałek historii swoich bliskich.
I teoretycznie nie można się do niczego przyczepić... Szkoda tylko, że autorka potraktowała ten temat w iście amerykańskim stylu. Wiele wątków spłycając czy stosując stereotypowe rozwiązania. Czytelnik bez trudu domyśla się co też się wydarzy niebawem. W wielu miejscach miałam skojarzenia z twórczością Nicolasa Sparksa, co bynajmniej nie jest komplementem jeśli autorka chciała swoją powieścią przekazać coś więcej.

Ciekawa, wciągająca, chociaż trochę za bardzo oczywista opowieść, ukazująca interesujący fragment historii Stanów Zjednoczonych...
Polecam!
 

2 komentarze:

  1. Ciekawa recenzja. Nie wiem, czy specjalnie będę szukać tej książki ale jeśli wpadnie mi kiedyś w ręce to na pewno chętnie przeczytam.
    Zapraszam do mnie :)
    http://goodbookiswhatiwant.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Już drugi raz czytam o tej książce i normalnie chyba ją przeczytam. ;)
    Wszyscy się zachwycają mam nadzieję, że mnie też poruszy. ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Baner