poniedziałek, 11 listopada 2013

Haruki Murakami "Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa"



"Każdy człowiek ma swój kolor, który otacza zarys jego postaci i wydziela wątłe światło jak aureola"

Tsukuru Tazaki całe swoje życie czuł się postacią bezbarwną i nijaką. Wokół otaczały go kolory, on sam nie posiadał jednak żadnej barwy. W liceum największą wartość miała dla niego grupa czworga przyjaciół. W piątkę stanowili zgrany i harmonijny kolektyw. Dwie dziewczyny i dwóch chłopaków, których nazwiska brzmiały: Shirane, Kurono, Akamatsu i Omi, co dosłownie można przetłumaczyć: Białokorzeniowska, Czarnopolska, Czerwonososnowski i Niebieskomorski. Jedynie nazwisko Tsukuru nie zawierało w sobie żadnej barwy. I taka też rolę pełnił Tazaki w grupie. Nie wyróżniał się zainteresowaniami ani wyglądem. Paczka przyjaciół była jednak w tamtym czasie niezwykle ważna i nawet po rozpoczęciu studiów i przeprowadzce z Nagoi do Tokio, pozostawał w nią w stałym kontakcie, niecierpliwie wyczekując kolejnych przyjazdów do rodzinnego miasta. Aż nastąpił dzień, w którym przyjaciele postanowili go wykluczyć. Bohater nie otrzymał żadnych wyjaśnień, ani też się ich nie domagał. Wpadł w bezdenną otchłań i przez kilka miesięcy  "od lipca do stycznia drugiego roku studiów Tsukuru Tazaki myślał wyłącznie o śmierci"
Minęły lata, a w jego życiu pojawił się tylko jeden człowiek, którego mógł określić mianem przyjaciela. Fumiaki Haida, którego nazwisko można przetłumaczyć na Szaropolski, był kolejną "barwną" postacią w życiu Tsukuru, kolejną która w pewnym momencie zniknęła bez słowa wyjaśnienia.

Tsukuru ma trzydzieści sześć lat, buduje dworce i ma niezabliźnioną ranę w sercu. Uświadamia mu to kobieta, w której się zakochuje. Sara przekonuje go do podróży w głąb siebie, co też bohater czyni... Wraca do przeszłości, aby rozwikłać tajemnicę porzucenia przez przyjaciół...

Haruki Murakami to pisarz wyjątkowy, który w każdej kolejnej książce ewoluuje i zaskakuje. Również autorka polskiego przekładu, Anna Zielińska-Elliot, z każdym kolejnym dziełem autora, odnajduje w sobie więcej swobody i odwagi. Japońskiego pisarza można interpretować zarówno dosłownie jak i doszukiwać się głębszych, często filozoficznych znaczeń dla jego prozy.
Głównym motywem w "Bezbarwnym Tsukuru Tazaki i latach jego pielgrzymstwa" jest wędrówka i poszukiwanie własnej tożsamości. Autor balansuje na granicy jawy i snu, tworząc w naszych głowach odrealniony świat. Fakty, zastąpione filozoficzną wędrówką myśli, tracą często swój realny charakter, .
Po raz kolejny Murakami raczy nas niezwykłą mieszanką, zlepkiem fantastyki i realizmu. Faszeruje nas niedomówieniami, aż w końcu pozostawia w nas niedosyt i chęć otrzymania czegoś jeszcze. Trochę jakby przyrządził niezwykle pyszne danie, zaspokoił nasz apetyt, jednak pozostawił miejsce na deser, którego w menu nie ma... Po lekturze czujemy więc żal i złość na twórcę, a jednocześnie jakąś specyficzną sytość.

W ostatnich dziełach Murakami coraz częściej sięga po klasyczne motywy muzyczne. W "1Q84" były symfonie czeskiego kompozytora Janacka, tym razem Liszt i "Lata pielgrzymstwa - rok pierwszy". Jeżeli przy lekturze włączymy sugerowaną ścieżkę dźwiękową, odkryjemy, że idealnie współgra z tekstem. Przez większość czasu dźwięki płyną spokojnie, aż nagle przychodzą w gwałtowny, mocny fragment, który po chwili wraca na powrót do swojego pierwotnego, spokojnego brzmienia. Podobnie jest z powieścią. Płynie swoim spokojnym nurtem, by w pewnym momencie spiętrzyć się, tworząc w odbiorcy napięcie powodujące przyspieszone bicie serca, a następnie wrócić do spokojnego rytmu. Swoista sinusoida wrażeń czytelniczych.

Murakami nie zawodzi, podobnie jak tłumaczka, która jest w stanie tchnąć w powieści mistrza to coś, co powoduje, że każdy fragment czytamy nie mogąc się oderwać. Trudną sztukę tłumaczeń japońskiego pisarza, Anna Zielińska-Elliot opanowała do perfekcji. "Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa" hipnotyzują z taką mocą, że nie sposób porzucić lektury na rzecz innych zajęć. Proza Murakamiego niezmiennie ma moc, która nie zawiedzie wiernych fanów. Naprawdę warto sięgnąć!



13 komentarzy:

  1. Powoli kończę książkę, jestem ciekawa zakończenia:) A Liszta warto posłuchać, nie tylko podczas lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przeczytać... Po takiej recenzji to już w ogóle nie ma innej opcji :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam tłumaczkę za to, co tworzy. Tłumaczenie to nieprosta sztuka a jej wychodzi po mistrzowsku. Tytuł bardzo dobry, z każdą kolejną książką coraz bardziej lubię autora. Jestem ciekawa co przyszykuje dla czytelników w kolejnej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Musisz mi wybaczyć, nie przeczytam Twojej recenzji ze względu na fakt, że już... (matko jeszcze tyle czasu :( ) na mikołaja dostanę ją od rodziców, ale powiem szczerze, że nie mogę się doczekać. Uwielbiam twórczość Murakamiego i zazdroszczę Ci, że już tę książkę czytałaś.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na razie udało mi się przeczytać tylko jedną pozycję Murakamiego, ale na pewno skuszę się na więcej, bo ten autor intryguje mnie.

    Izabelo, jeśli masz ochotę, to zapraszam Cię do mnie na konkurs, w którym można wygrać "Inne zasady lata" Benjamina Alire Sáenza. Po szczegóły zapraszam tutaj - http://sylwuch.blogspot.com/2013/11/konkurs-wygraj-inne-zasady-lata.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś obejrzałam film pt.: "Norwegian Wood", potem się dowiedziałam, że został on nakręcony na podstawie książki Murakamiego i od tamtej pory jestem bardzo zaciekawiona dorobkiem pisarskim tego autora. Po jego książki na pewno sięgnę i po tą również, ale jeszcze nie wiem kiedy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiele słyszałam o tym autorze, ale niestety mia miałam jeszcze okazji zapoznania sie z jego twórczością. Myślę, ze warto zmienić tej stan rzeczy :-)

    Zapraszam: im-bookworm.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie miałam jeszcze okazji czytać książek tego autora, ale możliwe, że kiedyś to zmienię :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Także nie przeczytam Twojej recenzji, bo może dopiero za tydzień zabiorę się za nowego Murakamiego i chcę jakoś wytrzymać (a nie rzucić wszystko z okrzykiem: Do mnie mój bezbarwny Tsukuru!). Już się nie mogę doczekać, bo wyczuwam kolejną ucztę literacką :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaliczyłam trzy podejścia do Murakamiego (w właściwie cztery), każde gorsze od poprzedniego. Kompletnie nie mój klimat ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. A mnie ta książką trochę rozczarowała. Jak dla mnie jest niedokończona, zbyt pourywana.

    OdpowiedzUsuń
  12. Można kartkować dla „momentów” albo sobie podarować. Można też komuś podarować, bo podobno Polacy kochają Murakamiego. Jak kochają, to wybaczą. W końcu nie taki Tsukuru straszny. http://aktivist.pl/blog/erotiki-murakami-czyli-historia-kilku-momentow/

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam Was do wzięcia udziału w konkursie :)
    Do wygrania pocztówki promujące "Bezbarwnego..." oraz przypinki.
    Jest to konkurs fotograficzny pod hasłem "Barwy Murakamiego".
    Więcej informacji tutaj:
    http://kotnakrecacz.blogspot.com/2014/01/konkurs-szczegolnie-dla-fanow.html

    OdpowiedzUsuń

Baner