Jako że Sanoka mam rzut beretem (prawie 350 km), nie mogło mnie tam nie być :) W końcu to okazja do spotkania cenionych przeze mnie autorów i odwiedzenia zakątków które lubię...
Stoiska wydawnictw (w niewielkiej liczbie) umieszczone zostały w namiocie na sanockim rynku. Niestety namiot był mały i bardzo wąski, przez co przystanięcie przy konkretnym stoisku nie należało do najprzyjemniejszych.
Spotkania z autorami odbywały się w Miejskiej Bibliotece Publicznej (trafić do niej graniczyło w moim przypadku niemal z cudem!), Biurze wystaw artystycznych (to na szczęście znajdowało się tuż przy namiocie), Muzeum historycznym i Hali Arena (tam mnie już niestety nie było).
Wśród zaproszonych autorów znaleźli się: Sławomir Koper, Eustachy Rylski, Renata Piątkowska, Krystyna Sieniewicz, Janusz Majewski, Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Stefan Sczepłek, Jerzy Iwaszkiewicz, Marek Przybylik, prof. Jerzy Bralczyk i Krzysztof Potaczała. Szczególnie ten ostatni znajdował się w kręgu moich zainteresowań, ale po kolei...
Po odnalezieniu biblioteki (oczywiście kiedy już zwątpiłam, że ją znajdę i zaczęłam odwrót ;)) przysiadłam aby posłuchać Pana Eustachego Rylskiego. Dużo było o zazdrości, Januszu Głowackim i ostatniej książce "Obok Julii". Spotkanie ciekawe i bardzo udane. Następnie`postanowiłam sobie trochę po Sanoku pochodzić, a zanim się obejrzałam... spóźniłam się na spotkanie z Panią Małgorzatą Gutowską-Adamczyk. A że ludzi mnóstwo, to pozostało stanie na korytarzu. Podobna historia spotkała mnie z Jerzym Bralczykiem (spóźnienia to moja specjalność) i niestety nie mogłam posłuchać słów profesora, a chyba zabawnie było, gdyż na sali co chwilę słychać było wybuchy śmiechu.
Na spotkanie z Krzysztofem Potaczałą przybyłam dla odmiany z wyprzedzeniem. Nie zawiodłam się... Jak autor pisze, tak też mówi i chociaż wiele historii znałam już z książki "Bieszczady w PRL-u 2", to miło było posłuchać ich płynących z ust autora.
Cała impreza raczej niewielkich rozmiarów w porównaniu z Targami chociażby w Katowicach (bo do Krakowa czy Warszawy nawet nie ma co porównywać), cieszy jednak że nawet w Sanoku (gdzie bociany podobno mają pętlę ;)), można zorganizować święto książki, które z pewnością cieszy lokalnych miłośników literatury i przyjezdną Ślązaczkę, czyli mnie :)
Do zobaczenia za rok Sanoku :)
|
Eustachy Rylski |
|
Małgorzata Gutowska-Adamczyk |
|
Wnętrze cerkwi Świętej Trójcy w Sanoku |
|
Cerkiew Świętej Trójcy w Sanoku |
|
Autorka bloga, przy sanockim zamku ;) |
|
Namiot ze stoiskami wydawnictw |
|
Prof. Jerzy Bralczyk (bokiem) |
|
Właściciel Wydawnictwa Bosz, organizatora BLzK - Bogdan Szymanik |
|
Krzysztof Potaczała |
|
|
|
|
|
|
|
I na koniec moje zakupy: Mini przewodnik po Lwowie, "Bieszczady w PRL-u" i "Od Rzezi Wołyńskiej do Akcji "Wisła"" |
Do Przemyśla przy okazji (w przyszłym roku;)też zapraszamy!
OdpowiedzUsuńO rany, pani Małgosia wygląda obłędnie w niebieskim!
OdpowiedzUsuńKurczę, zazdroszczę wypadu. Taki Sanok [z całym szacunkiem!], a takie ciekawe nazwiska. W mojej 'metropolii' chyba nigdy nic tak fajnego się nie wydarzy.
Świetne zdjęcia, dzięki :)
OdpowiedzUsuńAj, Sanok to piękne miasto, warte zobaczenia. A targi książki mogłyby się odbywać w skansenie ;)
OdpowiedzUsuńHej! Zaczynam właśnie tworzyć bloga o tematyce książkowej, dlatego wpadłam tutaj odrobinę się zareklamować.;)
OdpowiedzUsuńWszelkie wyjaśnienia, co do charakteru mojej pisaniny można znaleźć na owej stronie: scarlett-czyta.blogspot.com.
Przepraszam za zaśmiecanie i dziękuję z góry za wejście.