Tatry pokochałam całym sercem, uległam ich czarowi, który nie przemija z czasem, a jedynie się wzmacnia. Przynajmniej raz w roku trzeba zameldować się w Białce Tatrzańskiej (najlepiej po sezonie) i pielęgnować miłość do gór. Z racji mojej fascynacji, miejsca jakie pojawiają się w "Bedzies wisioł za cosik" takie jak Jurgów, Poronin, Zakopane, Czarna góra, Biały Dunajec są mi bardzo dobrze znane. No i górale, za sprawą naszej niezawodnej gospodyni jacyś tacy bliscy jak rodzina się wydają. Dlatego z wielką ekscytacją przystąpiłam do lektury książki Bartka Kurasia i Pawła Smoleńskiego, która jest efektem ich dziesięcioletniej pracy reporterskiej i czuję sie w pełni usatysfakcjonowana.
A poruszają w niej tematy trudne dla Podhalan i nieoczywiste. Postacie, jakie pojawiają się w książce i ich życie obrosły w niektórych przypadkach do rangi mitu i cięzko rozdzielić to, co jest prawdą, z tym co zasłyszeniem lub legendą.
Na pierwszy "ogień" autorzy rzucają Józefa Kurasia, legendarnego przywódcę partyzantki, który górali dzieli po dziś dzień. Jedni mają go za bohatera, Janosika i obrońcę uciśnionych, inni za zbója, złodzieja i mordercę. Smoleński i Kuraś obiektywnie pokazują te dwie strony i po żadnej się nie opowiadają. Systematyzują jedynie to co o "Ogniu" wiadomo, a ocenę pozostawiają czytelnikowi. A Kurasia ciężko ocenić, bo też trudno określić, co w opowieściach serwowanych przez dziesiątki lat jest prawdą a co bujdą.
Kolejną charakterystyczną wśród górali postacią był Wacuś Krzeptowski, który z Niemcami kolaborował i przewodniczył idei stworzenia Goralenvolk - samodzielnego państwa góralskiego w ramach III Rzeszy. Jego historia też nie jest do końca jasna i pozostawia czytelnikom pole do popisu. "Książę górali" bo taki nosił przydomek Wacław, miał w rodzinie totalne przeciwieństwo - Józefa Krzeptowskiego, legendarnego "króla tatrzańskich kurierów", który przez góry odbył niezliczoną ilość przepraw, nosząc papiery, meldunki, mikrofilmy. Za swoją działalność został zesłany na Syberię. Człowiek niezwykły, roztaczający urok, któremu nie sposób było się oprzeć, za życia już obrósł w legendę.
Oczywiście pojawia się gros innych interesujących postaci, które górali dzielą lub jednoczą, pokazują charakter regionu i obrazują trudną historię, nie tylko wojenną, ale również powojenną.
Trzech mężczyzn przewija się przez cały zbiór reportaży, które teoretycznie nie są ze sobą powiązane, ale w wielu miejscach splatają się właśnie za sprawą bohaterów.
Kuraś i Smoleński poruszają m. in. temat polsko-słowackich stosunków i trudnej historii jaka łączy dwa narody. Jak się okazuje, często błahostki, po latach urastają do rangi wielkich spraw i niewiele trzeba oliwy aby po raz kolejny rozpalić ogień.
Historia Tatr, zakątka kraju, który od zawsze żył według swojego własnego tradycyjnego biegu, w "Bedzies wisioł za cosik" ukazana jest przez pryzmat charakterystycznych dla tego regiony osób. Autorzy nie bez powodu rozprawiają się z legendami Podhala. Pokazują nam twarze z dwóch stron. Widzimy nie tylko to co czarne i białe, ale również wszelkie odcienie szarości i w naszej ocenie pozostają zachowania i decyzje z jakimi przyszło się mierzyć w czasie trudnych dla całego kraju.
Książkę z całego serca polecam, ponieważ czyta się naprawdę jednym tchem i aż prosi się o więcej. Znalazłyby się wprawdzie nieścisłości (sama nie wychwyciłam, brak mi odpowiedniej wiedzy historycznej, ale poszperałam w internecie), ale tak naprawdę nie wypaczają sensu książki i jej przesłania, a razić mogą co najwyżej zagorzałych historyków. Wśród górali autorzy przysporzyli sobie i zwolenników i przeciwników. Nie wszystkim podobało się odgrzebywanie niewygodnych spraw, ale chyba warto mierzyć się z bolesną, często niejednoznaczną historią.
Kuraś i Smoleński zrobiły piyknom i dobrom robote, przecytać trza!
wydawnictwo: Znak Stron: 235
Ano trza!
OdpowiedzUsuńTytuł książki jest naprawdę rewelacyjny. Po twej recenzji widzę, że treść także wzbudza zainteresowanie. Chętnie zatem przeczytam "Bedzies wisioł za cosik" /
OdpowiedzUsuńno mnie tez ten tytul bardzo zainteresował :)
OdpowiedzUsuńHmm, ja ogólnie kulturze góralskiej mówię stanowcze NIE! :P
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale mnie jakoś razi, np. sposób, w jaki trzymają skrzypce, kiedy grają.
Chyba mam jakiś uraz z poprzedniego wcielenia. :P
Niemniej jednak powinnaś pracować w dziale reklamy jakiegoś wydawnictwa, bo zainteresować książką potrafisz nawet kogoś takiego jak ja :P
Przeczytałam i też mi się podobało.
OdpowiedzUsuńNawet na tyle, że mimo permanentnego braku czasu po wakacjach udało mi się o "Bedzies wisioł..." napisać wpis, a to już o czymś świadczy. :)
Teraz wsiąkam w Smoleńskiego już bez Kurasia i też jestem zachwycona (póki co "Powiatową rewolucją moralną", ale następne już czekają). A skuszona licznymi cytatami w "Bedzies wisioł..." poluję na Kroha "Sklep potrzeb kulturalnych.
Pan R - ja mam wręcz odwrotnie niż Ty ;P Lubię np. patrzeć jak oni trzymają skrzypce ;) A książkę polecam... bardzo! :)
OdpowiedzUsuńprzecytać trza, hej! :)
OdpowiedzUsuńMuszę sobie tę książkę wpisać w kanon obowiązkowych, musowych lektur :)