piątek, 17 grudnia 2010
Rachel Hore "Okruchy przeszłości"
Listopad 2010 - Na wystawie w starej pracowni witraży przy Greycoat Square w Londynie wisi popękany anioł ze szkła. Życie właścicieli Minster Glass także jest pełne rys i pęknięć: matka Fran Morrison zmarła, gdy dziewczynka była mała, a ojciec przez całe życie unikał rozmów o żonie i okolicznościach jej śmierci...
Nie wiem dlaczego, ale spodziewałam się historii, w której główna bohaterka ma romans ze swoim pomocnikiem i razem odkrywają historię z przeszłości. Na szczęście miło się rozczarowałam, bo historia okazała się dużo głębsza, niż mi się wydawało.
Fran, kiedy dowiaduje się o wylewie ojca, wraca do Londynu i przejmuje po nim pracownię witraży, Minster Glass. Wraz z Zackiem, pomocnikiem ojca, przyjmują zlecenie od kościoła Św. Marcina, dotyczące renowacji witraża, zniszczonego w 1940 roku, przedstawiającego przepięknego Anioła. Fran przy okazji poszukiwań szkiców witraża, znajduje, stary pamiętnik, pisany przez kobietę... Laurę, prawie 120 lat wcześniej. Z pamiętnika dowiaduje się jaka była historia witraża i poznaje życie kobiety, której losy łączą się z pracownią i jej rodziną.
Przy okazji opieki nad ojcem, Fran zaczyna odczuwać też, coraz większą potrzebę odkrycia prawdy o matce, o której ojciec nigdy jej nie mówił i którą praktycznie wymazał z ich życia. To co odkryje dziewczyna okaże się bardzo bolesne i nauczy jej jak wielka jest moc przebaczenia.
Brak matki, trudne kontakty z ojcem, nieodpowiedni mężczyźni w jej życiu. Wszystkie te czynniki sprawiły, że Fran nie potrafi odnaleźć samej siebie, ani tym bardziej nie potrafi zaznać szczęścia z drugą osobą. Zaskoczyło mnie to, że nie było tak jak przewidywałam... czyli Fran nie związała się od razu z Zackiem, tylko oczywiście zamiast niego wybrała nieodpowiedniego dla niej Bena. Na szczęście czuwał nad nią jej Anioł... :)
Ta książka w bardzo przyjemny sposób pokazuje, drogę jaką trzeba przejść aby poznać samego siebie i oczywiście bez osobistego Anioła stróża się nie obędzie...
Co na minus?
Już dawno nie spotkałam się z taką ilością literówek w tekście, ktoś się chyba nie popisał w tej kwestii, bo czasami aż razi w oczy.
A jak to jest z Wami? wierzycie w swoje Anioły? Ja myślę, a właściwie czasami mam wrażenie, że jednak ktoś musi nademną czuwać. Przykład...
Wynajmowałam mieszkanie w starym budownictwie i paliłam w piecu kaflowym... Na moje nieszczęście w nocy zaczął się ulatniać czad, cichy zabójca... cudem było to że się obudziłam, mimo iż stężenie było już dość wysokie w mojej krwi. Ktoś musiał gdzieś tam u góry pilnować żeby nic mi się mimo wszystko nie stało ( i na pewno nie było to pogotowie, które odmówiło przyjazdu, mimo iż dusiłam się i straciłam na kilka, jak nie kilkanaście minut przytomność) :)
Dlatego ja wierzę w mojego Anioła... a Wy?
A co do książki, to ja oczywiście polecam... przyjemna, wciągająca i odprężająca. :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jeszcze się zastanowię, czy przeczytam. Nie mam tak za bardzo teraz ochoty na taką książkę
OdpowiedzUsuńTylko przeleciałam wzrokiem przez Twoją recenzję (tak na rozgrzewkę xD), bo w tym momencie zabieram się za swoją własną. Później opowiem Ci też o moich aniołach ^^.
OdpowiedzUsuńno już na drugim blogu widzę tę książkę i coś myślę, że przeczytam ;)
OdpowiedzUsuń"..przyjemna, wciągająca i odprężająca"? To coś dla mnie :) Chętnie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńAle miałaś przeżycia, aż mnie zmroziło jak to przeczytałam. I jak po czymś takim nie wierzyć w anioła stróża?
OdpowiedzUsuńAleż oczywiście,ze wierzę w swojego Anioła. Ma nawet imię :)
OdpowiedzUsuń- sylvia - nie da się nie wierzyć ;)
OdpowiedzUsuń- Mag - A jak ma na imię? :) Jeśli można zapytać? ;)