Brakuje mi czasu na czytanie... Oj brakuje bardzo! Dlatego, kiedy sięgam po książkę to już raczej po sprawdzonych autorów, co do których wiem, że się nie rozczaruję. Tęsknię za czasami, kiedy pochłaniałam kilka książek miesięcznie, niestety teraz, moja zmęczona głowa przyjmuje tylko pozycje wciągające, dające jakieś wytchnienie, lekkie, łatwe i przyjemne. I taki jest właśnie "Ślepy trop".
Napisać dobry wciągający kryminał to sztuka! Sztuka, która Horstowi z książki na książkę wychodzi, mam wrażenie, coraz lepiej.
Główny bohater William Wisting nie jest połączeniem Superboga i Supermana, a człowiekiem kończącym pięćdziesiąt pięć lat, któremu niebawem urodzi się wnuczka. Człowiek z zasadami, których twardo się trzyma, mimo że często przysparzają mu sporo wrogów, nawet wśród kolegów po fachu. W momencie rozpoczęcia lektury trwa śledztwo dotyczące zaginięcia taksówkarza. A w zasadzie tkwi w miejscu... Pół roku wcześniej zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach, jakby zapadł się pod ziemię. Wisting jest zmęczony, wątpi w swoje umiejętności, jednak jak to zwykle bywa, pojawiają się nowe okoliczności i śledztwo leniwie rusza do przodu. Okazuje się, że sprawa zaginięcia łączy się z morderstwem popełnionym w zupełnie innym miejscu, gdzie sprawca został ujęty i oczekuje na proces. Wisting musi podążyć zupełnie nowym torem, rozwiązać inną sprawę, aby znaleźć odpowiedź na pytania dotyczące zaginięcia taksówkarza.
Śledzimy też oczywiście życie prywatne bohaterów, ale o tym nie będę się rozpisywać...
Horst w sposób mistrzowski buduje napięcie. Wydaje nam się, że nic się nie dzieje, że sprawa leniwie biegnie do przodu, aż przychodzi moment kulminacyjny, gdzie odczuwamy napięcie i strach przed tym co się wydarzy. Zakończenie zaskakuje, nie sposób odgadnąć co się wydarzy. Mam wrażenie, że z powieści na powieść autor jest coraz lepszy. Z niecierpliwością oczekiwać będę kolejnych powieści
Polecam gorąco!