Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Autor recenzji: Alen Sierżęga. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Autor recenzji: Alen Sierżęga. Pokaż wszystkie posty

środa, 30 grudnia 2015

Lutosławski: Piano Concerto / Symphony No 2 PL





Witold Lutosławski przekonany był, że trzeba „pisać myśleć i mówić o muzyce”[1].  Nie czuję się jednak na siłach, żeby w kompetentny sposób mierzyć się słowem z muzyką tego formatu. Słabość ta z braku wykształcenia muzycznego się bierze. Pocieszam się jednak, że miś uszatek o uchu przyklapniętym też pisać może. Słów więc kilka dla zachęty.
Simon Rattle, zaprogramował w sezonie 2012/2013 w Filharmonii Berlińskiej cykl koncertów z muzyką Lutosławskiego. Sam poprowadził kilka wykonań, w tym wydane wspólnym nakładem Berliner Philharmoniker, Deutsche Grammophon i Instytutu Adama Mickiewicza, w ramach programu Polska Music – II Symfonię i Koncert fortepianowy.
Koncert fortepianowy
Że zaproszony do wykonania został Krystian Zimmerman, jeden z najwybitniejszych polskich pianistów, zwycięzca IX Konkursu Chopinowskiego nie dziwi, wszak, to on długo namawiał Lutosławskiego do napisania utworu na fortepian i to jemu utwór ten został dedykowany. Kompozytor myślał o skomponowania koncertu fortepianowego już w latach czterdziestych, zrealizowany został jednak przez Lutosławskiego dopiero w ostatniej dekadzie twórczości, obfitującej w dzieła mistrzowskie. To w tym właśnie czasie rola melodii u Lutosławskiego się wzmaga, zaś  kontrapunktu aleatorycznego ulega zmniejszeniu[2]. Mniejszą rolę odgrywa też przypadek. Koncert składa się z czterech części, granych bez przerwy, ale posiadających wyraźne zakończenie. Imponująca jest szczególnie druga część, wypełniona dźwiękami galopującego fortepianu na tle orkiestry.
II Symfonia
Miała być dla Lutosławskiego „kolejnym pożegnaniem z orkiestrą”. Zdawał sobie bowiem wyraźnie sprawę z ograniczającego charakteru utworów orkiestrowych, archaiczności form zamkniętych i jednoczesnego braku widoków na rozwiązanie tej trudności. Szukając dróg wyjścia z tego impasu nie chciał jednak tworzyć utworów, które by oderwane były od praktyki wykonania, a ich rezultat dźwiękowy pozostawałby wiele do życzenia. Będąc jednocześnie kontynuatorem zachodniej tradycji muzycznej dzięki śmiałym rozwiązaniom poszerzał horyzonty muzyczne współczesnych. W odpowiedzi na nieokiełznany aleatoryzm Johna Cage'a, Lutosławski wprowadzał własne rozwiązanie, który określał jako aleatoryzm kontrolowany. W II Symfonii stosuje wszystkie te elementy, które rozwijał i wypróbował w Muzyce żałobnejGrach weneckichKwartecie smyczkowymTrzech poematach
Płyta znakomita, słyszana nawet przygłuchawym – jak moje – uchem, oferuje niesamowite doznania.


Płyta dostępna w salonach empik - KLIK 




[1] W. Lutosławski, O roli słowa, teatralności i tradycji w muzyce, „Poezja” 1973, nr 10, s. 78-81 [rozmowa z B. Pociejem].
[2] http://www.lutoslawski.org.pl/pl/composition,77.html.

niedziela, 9 sierpnia 2015

KONKURS i recenzja. Mario Vargas Losa "Listy do młodego pisarza"







 NAGRODY W POSTACI BUL BEZ BÓLU WYGRYWAJĄ: martul, Malaluu oraz
k.tatala@interia.eu. Zwycięzców proszę o przesłanie danych do wysyłki na adres e-mail: iza.bela19@wp.pl. Serdecznie gratuluję!!!


Od niedawna w Internecie funkcjonuje strona niemabolu.pl. Zalogowani użytkownicy mogą za darmo pobrać e-booka – i to nie byle jakiego. Są tu książki autorów dużego formatu: Schmidta, Lema, Don Delillo, Bosca, Barliera, Kosińskiego, Bauermeistera, Losy, Carolla. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. 
Oprócz tego użytkownicy mogą za darmo obejrzeć dobry film, zagrać w gry czy posłuchać muzyki. Ponieważ jestem zapracowaną mamą, pozwoliłam wybrać książkę mężowi. Poniżej znajdziecie jego recenzję.
Jednocześnie zapraszam Was do konkursu, w ramach którego możecie wygrać zestaw do gry w bule. To tradycyjna francuska gra towarzyska z elementami zręcznościowymi. Po dobrej lekturze zabawa na świeżym powietrzu przyniesie wam kupę frajdy.

Żeby wygrać nagrodę wystarczy napisać krótko (w trzech, czterech zdaniach), który z e-booków dostępnych na stronie www.niemabolu.pl zainteresował Cię najbardziej i dlaczego. 

Na komentarze czekam do 17.08.2015,  zwycięzcę wyłonię w ciągu kolejnych trzech dni  roboczych.
osoby anonimowe proszone są o wpisanie adresu e-mail.
Zgłaszając się do konkursu, wyrażacie jednocześnie zgodę na przesłanie w razie wygranej waszych danych kontaktowych sponsorowi nagrody.

LISTY DO MŁODEGO PISARZA
Mario Vargas Losa

Moją uwagę przykuły Listy do młodego pisarza autorstwa Mario Vargas Losy. Dlaczego? Nie wiem. Tolle lege – weź i czytaj. Sam tytuł jest już frapujący. Kojarzy mi się z „Listami starego diabła do młodego” C.S. Lewisa, może więc tytuł zdecydował? W naiwnej ignorancji wydawało mi się, że nie ma takich książek, że technika literacka to uświadomiona, ale nieartykułowana wiedza. Może dlatego, że na bakier jestem z  osiągnięciami krytyki literackiej, a poradniki z kreatywnego pisania, które leżą obok „234 sposobów na odchudzanie”,  „1001 technik samogwałtu”, i „3 prostych zasad zdrowego żywienia”  jakoś nie wzbudzają mojego entuzjazmu.
Autor już we wstępie ustawia perspektywę czytelnika pisząc, że „nie jest to podręcznik sztuki literackiej”, gdyż tej pisarze uczą się sami. Czym zatem jest ta książka? W zamierzeniu pierwotnym miała być częścią większego cyklu, w ramach którego twórcy rożnych dziedzin mieli wyobrażonemu adeptowi opowiadać o arkanach zawodu. Seria z jakiegoś tam powodu się nie ukazała, ale noblista postanowił, że jednak warto się podzielić tajnikami sztuki z nieopierzonymi diabolętami. W formie epistolarnej opowiada więc o warsztacie pisarza. Pierwszy rozdział wzbudził we mnie najwięcej emocji. O nim więc najwięcej, choć to reszta jest ciekawsza.
Na początku autor rozwija problem powołania. W świecie użyteczności mówienie o wykonywaniu zawodu zgodnie z wewnętrznym, najgłębszym przekonaniem jest rzadkością. Niewielu tak żyje, jest raczej tak jak pisała Szymborska, że  większość ludzi spędza swe dni pod batem konieczności. Losa przypomina, że właściwie rozumiane powołanie - niezabarwione mistycznym patosem i religijnym pietyzmem – powinno wrócić na wokandę. Ciekawy jest też wątek motywacji pisarza, chociażby ze względu na pytanie o samą kondycję literatury. Autor twierdzi, że motywacją do opisywania historii jest najczęściej (zawsze?) niezgoda na otaczającą nas rzeczywistość. Zatem powieść odzwierciedla coś, czego nie można mieć, doświadczać realnie. Jest jakąś tęsknotą, obrazem/wyrazem wyimaginowanego, upragnionego życia. Zapewne jest coś na rzeczy, bo literatura podpalała lonty pod rzeczywistość i często wieszczyła nowe. To jeszcze jakoś i dziś jest widoczne, np. gdy spotykamy opisy nowej organizacji życia społecznego.  Zastanawiam się tylko, czy w takiej formule powieść jeszcze się sprawdza? Czy jest jeszcze możliwa? Rzeczywistość wszak wyprzedza już nasze intuicje, ponowoczesność rozsadza nasze doświadczenie. Może jest raczej tak jak powiedział w pewnym wywiadzie A. Stasiuk, że sens ma już tylko proza zbliżona do formuły reportażu.
Kwestia autentyczności. To kolejna rzecz, która mnie jakoś uwiera w wywodzie mistrza. Pisać wolno zdaniem Losy tylko o tym, co się samemu przeżyło, bo inaczej jest to nieautentyczne. Niby to zrozumiałe, ale jak pisać np. o okrucieństwie - o mordercy ze złośliwością stopnia n-tego? Zabijać, ćwiartować samemu? Absurd.
Zachęcam przede wszystkim do przeczytania części zasadniczej książki, poświęconej już samym technikaliom. W dużym skrócie mówiąc: jest tu więc o spójności stylu (co kończy się radą by pisać inaczej niż Reszta, znaczy uczyć się, ale autorytetom łby ścinać),  jest o czasie (i o tym jak formy gramatyczne wpływają na opowieść). Jest o narratorach wszelkiej maści, o sztuczkach matrioszki, czyli opowieści w opowieści, i o naczyniach połączonych, czyli o czymś, czego nie jestem w stanie powtórzyć.
Czytając dobrą powieść często nie mamy świadomości, jaki nawał pracy i wysiłku został w nią włożony. Jak ważne są warsztat i technika literacka. Naprawdę dobre książki nie biorą się z powietrza, są efektem wielu lat wytężonej pracy. To memento po lekturze. Dziwi tylko powracająca teza autora, że wszystko sprowadza się do siły przekonywania opowiadanej historii, iluzji świata, autentyczności przekazu. Zapewne, w domyśle, to zaledwie punkt wyjścia. Warunek pierwszy.

Baner