Wstałam skoro świt i próbuję pisać o książce, o której teoretycznie nie powinnam... Bo została porzucona na mniej więcej setnej stronie... Mowa oczywiście o wzbudzającym zachwyty "Lawendowym pokoju". Cudze zachwyty. Mnie zaoferowane sto stron śmiertelnie wynudziło, a miejscami wywoływało zirytowanie nie do opisania i ataki śmiechu (zwłaszcza, kiedy czytaliśmy z mężem niektóre fragmenty na głos).
Zaczyna się naprawdę dobrze i zachęcająco... Jean Perdu ma w swoim mieszkaniu zamknięty pokój. Pomieszczenie do którego nie wchodził od dwudziestu lat, gdyż za bardzo przypominało mu o cierpieniu związanym z odejściem ukochanej kobiety. Katalizatorem do zmian jest pojawienie się nowej sąsiadki, która potrzebuje... stołu. Pomocny Jean, otwiera więc zapomniane pomieszczenie i oddaje kobiecie mebel. W stole zostaje jednak list. List od Manon, nieotwarty i porzucony przez zranionego księgarza. A właśnie! Bo Perdu prowadzi Aptekę literacką, w której proponuje swoim klientom odpowiednie książki na poszczególne dolegliwości. Prawda, że brzmi to naprawdę bajecznie?
Wracając do sedna... Catherine - sąsiadka, w końcu namawia Perdu do otwarcia i przeczytania listu, a to co mężczyzna zastaje w środku, zupełnie go zaskakuje i zmienia całe jego życie.
Wracając do sedna... Catherine - sąsiadka, w końcu namawia Perdu do otwarcia i przeczytania listu, a to co mężczyzna zastaje w środku, zupełnie go zaskakuje i zmienia całe jego życie.
W tym momencie zaczyna się jego podróż, a moja przygoda z książką kończy i już spieszę z wyjaśnieniami dlaczego...
Wydaje mi się, że sam pomysł na historię, cały rdzeń jest bardzo dobry. Jednak autorka na siłę próbowała tworzyć coś wielkiego i lekko filozoficznego, a wyszła jej jakaś pokraka powieści. Porównania, które wołają o pomstę do nieba, opisy, które wywołują rozbawienie zamiast wprowadzać w nastrój... Bo np. zdanie typu - "Manon rozpuściła włosy: opadały jej na nagie piersi, gdy pędziła na swoim pokornym i wyrozumiałym rumaku o niedużych uszach". - naprawdę mnie bawi (oczywiście jest umieszczone w towarzystwie wielu innych podobnych). Że już nie wspomnę o "nocy ciepłej jak szklanka herbaty"... (tu z pomocą przyszła instagramowa znajoma, która wychwyciła to porównanie, mnie niestety umknęło... a szkoda...).
Zastanawia mnie fenomen tej książki, która w moim odczuciu jest nudna, nie budzi żadnej ciekawości i posiada właściwości usypiające. Nawet teraz, kiedy w końcu się poddaję, nie mam ochoty zerknąć na ostatnie strony, aby sprawdzić przynajmniej, jak losy Perdu się skończyły. Co dostrzegło w niej spore grono czytelników? Bo coś musieli, skoro skusiło mnie do jej przeczytania sporo pozytywnych opinii...
Nie polecam, bo nie znalazłam niczego, co by na to zasługiwało. Bohater jakiś miałki i niewyraźny, powiedziałabym nawet "dupowaty", miłość z rodzaju tych, które drażnią i irytują, a przede wszystkim występują w bajkach, no i ten styl... wzniosły, patetyczny, nadający tej książce niepotrzebnej ciężkości.
I tyle z mojej strony. Mogłam sobie darować i nie pisać nic, ale może Wy pomożecie mi zrozumieć co takiego jest w tej książce, czego ja nie odnalazłam a Was zachwyciło....
mnie się książka podobała do momentu wyruszenia w podróż. potem z każdą kolejną stroną było tylko gorzej. końcówka uratowała nieco sytuację, też nie rozumiem ilość zachwytów kierowanych w jej stronę.
OdpowiedzUsuńOt, po prostu gigantyczna reklama wylansowała tę książkę - swego czasu widziałam jej recenzje, zdjęcia okładki, była na półkach w księgarniach dosłownie wszędzie. Smutne, że takie gniotki są często lansowane z energią godną lepszej sprawy, a do naprawdę wspaniałych lektur trzeba się samemu dokopać... "Lawendowego pokoju" nie czytałam i na pewno nie przeczytam, choć przyznam, że wybrane cytaty rewelacyjne - szczególnie te nieduże uszy. :D Znalazłaś jeszcze jakieś tego typu smaczki? :D chętnie poczytam. ;)
OdpowiedzUsuńCała scena, z której to wyrwałam, jest jednym wielkim smaczkiem!
UsuńNie czytałam, ale z opisu i Twojej recenzji wynika, że to romantyczna baśń. Ludzie lubią baśnie i romanse, więc może stąd ten fenomen?
OdpowiedzUsuń"Noc ciepła jak szklanka herbaty" made my day :).
DZIĘKUJĘ!! bałam się, że to ja mam coś spaczonego. Nie rozumiem zachwytów, usnęłam na niej x razy. Uświadomiłaś mi, że też nie sprawdziłam jak się skońćzyło, ale w sumie co.... tam się nic nie dzieje.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńa mnie się spodobała, choć początek tego nie zapowiadał. Przemogłam się i czytałam.
Dzięki za ostrzeżenie, miałam ochotę na tę książkę, ale mi przeszło, tych porównań i opisów bym nie zniosła...
OdpowiedzUsuńWłaśnie naczytałam się tylu meeeega pozytywnych recenzji, ale jakoś i tak nie sięgnęłam - po prostu nie moje klimatty.
OdpowiedzUsuńMyślałam o kupnie tej książki, ale teraz będę omijała ją szerokim łukiem ;d
OdpowiedzUsuńMnie samą zauroczyła okładka, a jak dotąd czytałam tylko pozytywne recenzje. Mój zapał po Twojej ochłonął, nawet bardzo, więc jak na razie z Lawendowy Pokój sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńOd dawna mam ochotę na tę książkę, ale nie aż tak bardzo, żeby ją kupić. Poczekam, może nadarzy się okazja :)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Nie czytałam i raczej po nią nie sięgnę. Romanse nie dla mnie, ale to jeszcze bym zniosła. Ale taka wymuszona patetyczność po prostu mnie odrzuca.
OdpowiedzUsuńCoraz częściej, w końcu, słychać jakieś negatywne opinie na temat tej książki. Ja ją skończyłam, ale tak... doskonale mnie usypiała i również nie do końca rozumiem o co tyle szumu. Pomysł może i był dobry, ale zwyczajnie autorce całość nie wyszła najlepiej.
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo miałam ochotę na tą książkę. Chyba jednak na razie sobie ją odpuszczę :) Jak widać nie warto tracić czasu/.
OdpowiedzUsuńWidzisz Iza co narobiłaś;-) Teraz nie przeczyta tej książki tyle osób a ja się może skuszę, tak przekornie, jak się trafi
OdpowiedzUsuńhttp://www.booksmyair.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja właśnie uratowała dobrych kilka godzin z mojego dnia ;-) Jeszcze dziś rano, gdy natknęłam się gdzieś na KOLEJNĄ już entuzjastyczną i baaardzo pozytywną recenzję tej książki, postanowiłam, że nareszcie i ja po nią sięgnę. Ale te dwa cytaty, które umieściłaś skutecznie mnie od tej książki odstraszyły :)
OdpowiedzUsuńsuper tu u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńDoooooooooookładnie:) dotarłam do 50 strony i zrezygnowałam, dawno nie spotkałam się z tam przereklamowaną kiepską powieścią:/
OdpowiedzUsuńJa do 80 dotarłam i koniec...
UsuńWow! Zaskoczyłaś mnie swoją recenzją - do tej pory trafiałam tylko na pochwalne peany ! Kupiłaś mnie tym, wiem teraz, że jesteś szczera i wiarygodna :)
OdpowiedzUsuńHa! Jak to nie znalazłaś żadnych pozytywów tej książki?!
OdpowiedzUsuńMusiałaś płakać ze śmiechu jeśli jest tam więcej zdań podobnych do tego, które przytoczyłaś :)
Ja również miałam mieszane uczucia...
OdpowiedzUsuńromanbudujeiremontuje
Ja także niczego wartościowego nie znalazlam w tej ksiazce, a szkoda bo bylam pozytywnie nastawiona..zawiodlam sie...
OdpowiedzUsuńjedna z pozycji na mojej liście :)
OdpowiedzUsuńMam podobnie, nudna, nic nie wnosząca do mojego życia pozycja. Nie rozumiem jej fenomenu.
OdpowiedzUsuńMi bardzo się podobała. Przypadł mi do gustu klimat , mały przekrój przez cztery kraje ,bohaterowie oraz pytania egzystencjalne oraz zmagania z codzienną rzeczywistością pomimo śmierci ukochanej osoby . Może i nie do wszystkich trafi .To prawda , ale to dobrze . To znaczy ,że ma coś głębszego w sobie i pozwala cieszyć się swoją treścią jej oddanym wielbicielom ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Książka jest urocza. Ukazuje cudownych ludzi,ich pragnienie i poszukiwanie miłości. Jest afirmacją życia i literatury. Spędziłam z tą książką piękne chwile.
UsuńJa tez czytam czytam i skonczyc nie moge , nuudaa. jestem na chyba 70 str.
OdpowiedzUsuńja męczę się z tą książką od kilku dni. zupełnie mi nie wchodzi. chce ją przeczytać dla świętego spokoju i wydanych pieniędzy.
OdpowiedzUsuń..jak to dobrze, że istnieje na świecie taka różnorodność w pojmowaniu rzeczy pozytywnych...generalnie prawie nigdy nie wypowiadam swoich opinii na temat książek, uczuć bo to co dla jednych jest ważne i wartościowe dla innych powodem lekceważenia i kpiny... pielęgnujmy to co mamy w sobie i ofiarujmy innym tego odrobinę...
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale wysłuchałam audiobooka. I przyznam, że mimo pewnych drobnostek, książka bardzo mi się spodobała. Może to zależy od potrzeb i przeżyć osobistych każdego z nas. Pamiętam książkę, którą pomimo kilku prób nie dałam rady przeczytać. Dałam sobie spokój i sięgnęłam po nią dopiero po kilku latach i nagle szok!... byłam zachwycona :) Tak że nawet na książkę jest odpowiedni czas, ale to już sprawa indywidualna.
OdpowiedzUsuń