Moje pierwsze spotkanie z Harlanem Cobenem, to była powieść "Nie mów nikomu". Dosłownie ją połknęłam i zachwycona odkryciem zrobiłam szturm na bibliotekę oraz ogołociłam allegro z pozostałych tytułów. Trochę tego wtedy było... Kiedy przeczytałam już wszystko, co było wydane, niecierpliwie zaczęłam wypatrywać pojawienia się kolejnych powieści, aż do momentu kiedy przyszło rozczarowanie. Tym z całą pewnością była "Mistyfikacja" a później "Zaginiona". Napisane jakby z przymusu, wymęczone wręcz. I mimo, że Coben nadal pozostaje jednym z tych najbardziej lubianych (chociaż zdecydowanie wyprzedził go już Lee Child) i ciągle czekam na nowości, to jednak podchodzę do nich już bez takiego entuzjazmu jak kiedyś. I może lepiej...
Jake Fisher jest wykładowcą uniwersyteckim, lubianym przez studentów. Prowadzi spokojne akademickie życie, które można by określić mianem nudnego i monotonnego. Wszystko zmienia się w dniu, kiedy przypadkiem na stronie internetowej znajduje nekrolog Todda Sandersona, człowieka który sześć lat wcześniej poślubił jego największą miłość Natalie. Jake złożył w dniu ślubu obietnicę, że zostawi małżeństwo w spokoju i nie będzie szukał z ukochaną kontaktu. Łamie ją jednak i jedzie na pogrzeb. Tam okazuje się, że żoną zmarłego wcale nie jest Natalie, a zupełnie inna kobieta. I jest tą żoną od ponad dziesięciu lat, na dodatek mają dwoje dzieci... Jake postanawia odszukać dawną miłość i uruchomia tym lawinę zupełnie nieprzewidzianych zdarzeń, które zagrażają nie tylko jego życiu...
Czytając tę powieść miałam wrażenie, że autor wykorzystał schemat jaki zastosował w swojej najgłośniejszej chyba powieści "Nie mów nikomu". Przez cały czas lektury miałam skojarzenia z tamtą książką. Nie twierdzę, że to źle, ale zabrakło mi jakiejś świeżości, czegoś nowego. Po raz kolejny jest wielka miłość, kobieta która znika, a o której zakochany po uszy mężczyzna nie potrafi zapomnieć. Cała intryga jest oczywiście, jak to u Cobena, misternie skonstruowana. Z reguły wszystkiego dowiadywaliśmy się dopiero na ostatnich stronach, tym razem jednak autor powoli odkrywa przed nami poszczególne karty pozwalając wielu rzeczy domyślić się wcześniej, jednak finał mimo wszystko nas zaskakuje.
Połknęłam książkę, podobała mi się, ale bez większych rewelacji. Dobra powieść sensacyjna z trudną do odgadnięcia wielowątkową intrygą, trzymająca poziom, jednak bez tego "łał", które pojawiało się kiedyś.
Polecam.
Twórczości pana Cobena jeszcze nie znam, ale mam w planach.
OdpowiedzUsuńCoben - zawsze dobry do autobusu i pociągu ; ) Mój "podróżowy" pisarz! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki Cobena, a więc z pewnością przeczytam :>
OdpowiedzUsuńPrzede mną dopiero pierwsze spotkanie z tym panem, ale ta książka wygląda obiecująco :D
OdpowiedzUsuńCzytałam jedną książkę tego pisarza, ale nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, także jakoś niespecjalnie ciągnie mnie do kolejnych jego powieści :)
OdpowiedzUsuńByłam tej książki ciekawa, bo swojego czasu zakochałam sie w jego ksiazkach. Zrobiłam sobie jednak przerwę , bo miałam wrażenie że czytam ciągle to samo ...
OdpowiedzUsuń