poniedziałek, 26 marca 2012

Adam Chałupski "Rowerem do Afganistanu"

Jako wielbicielka rowerowych wypraw Robba Maciąga, z ciekawością sięgnęłam po podobną pozycję Adama Chałupskiego „Rowerem do Afganistanu”. Podziwiam taki rodzaj podróżowania, ponieważ trzeba mieć w sobie dużo samozaparcia, energii i zapału. Rowerzysta musi dbać w podróży nie tylko o siebie, ale również o swój sprzęt. Zmaga się z wieloma problemami, które omijają podróżujących autostopem czy w inny sposób. Adam Chałupski nie dość, że przemierzył niemal całą trasę od Kazachstanu do Pakistanu na jednośladzie, to jeszcze zrobił to w pojedynkę, samotnie zmagając się z trudami niełatwej wyprawy.

Nasza podróż wraz z autorem zaczyna się w Ałma Acie Trasa rowerowej wycieczki biec będzie przez kolejne państwa Azji środkowej – Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Uzbekistan, aż do Afganistanu. Państwa, którego sama nazwa pewnie w wielu budzi strach. Dziś jest to już względnie bezpieczne miejsce, a ludzi uwolnieni od reżimu Talibów, okazują się być przyjaźnie nastawioną i pomocną społecznością.

Ale po kolei. Na trasie zawitamy do kolejnych państw, ich stolic i prowincji. Poznamy przypadkowo spotkanych ludzi, zarówno tych sympatycznych, oferujących bezinteresowną pomoc, jak i oszustów, zorientowanych na szybki zysk. I niby wszystko pięknie, ale właśnie spotkań z ludźmi w książce mi tak naprawdę brakuje. Chałupski na swej drodze napotyka niezwykłe indywidua, jednak mam wrażenie, że nie poświęca im czasu i należytej uwagi. A co tworzy klimat danego miejsca? Ludzie oczywiście. Wszystko płynie w szybkim tempie. Czytelnik zasiada u miejscowego, wsłuchuje się w historię… i nawet nie zauważa kiedy już pędzi na rowerze przez kolejne przełęcze. Chwilami mam nawet wrażenie, że autor stroni od innych, unika ich i zamyka się w swojej samotności. Podkreślę od razu, że jest to tylko moje subiektywne spostrzeżenie i być może inna osoba odbierze to zupełnie inaczej.

Druga sprawa, która nie daje mi spokoju, to ciekawe miejsca, którym autor nie poświęca zupełnie uwagi. Kilka wzmianek niemalże przewodnikowych i prawie w ogóle własnych refleksji i odczuć. Chyba, że zamysłem było to, aby klimat danych miejsc oddawały zdjęcia, które są po prostu przepiękne. Niemal na każdej stronie Adam Chałupski serwuje nam przyjazne twarze, urokliwe miejsca i ciekawostki z drogi. I to właśnie kolorowe obrazy w tej pozycji stanowią główny przekaz z trasy. Szkoda, że często brakuje im dokładniejszego poparcia w tekście.

Mimo moich powyższych uwag, niekoniecznie na plus, muszę przyznać że autor ma swój niepowtarzalny styl, dzięki któremu nie sposób się oderwać od lektury. Z pewnością sięgnę po inne jego książki. I gratuluję Adamowi Chałupskiemu odwagi, która powoduje że nie rezygnuje od z realizacji marzenia, jakim z pewnością jest podróżowanie.

„Obserwując swój rower oparty o suche drzewo, pozostawiony losowi na przyrzecznym pustkowiu doszedłem po raz kolejny do wniosku, że podróż zmienia człowieka. Mnogość sytuacji, przeplatających się zdarzeń i ludzi wyrabiają w efekcie dystans, bez którego umysł szybko by się zgubił. Przychodzi taki moment, w którym podróżujący zdaje sobie sprawę z tego, że ostatni krok, który postawił był krokiem milowym spośród tysięcy innych jakie postawił wcześniej. W jednej chwili czuć jak zmienia się wszystko wokół. Umysł przechodzi wtedy w stan innej percepcji, która pomaga mu przetrwać.”

„Rowerem do Afganistanu” gorąco polecam. Mimo, że nie wszystko mi się podobało, myślę że każdy ma swój ulubiony styl dzienników z podróży, a pióro Chałupskiego z pewnością wielu zachwyci i oczaruje. Ciekawa jestem bardzo opinii innych osób na temat książki, zachęcam więc do sięgnięcia.

6 komentarzy:

  1. Słyszałam o tej książce sporo, więc myślę że znajdę na nią czas po maturze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kilka lat temu czytałam "Rowerem do Indii" i, mimo iż lektura ciekawa, czytało mi się ja dość ciężko. Ale na kolejną wyprawę z autorem i tak mam ochotę, bo książki podróżnicze czytam nie tyle z miłości do literatury, co z pasji podróżowania i ciekawości świata.
    Jeśli chodzi o chęć izolowania się, to samo wrażenie odniosłam podczas lektury "Campy w sakwach". Niektórzy potrzebują gromadki ludzi obok siebie (czy to znajomych, czy to miejscowych), inni potrzebują wyciszenia, by móc w pełni przeżywać swoja podróż.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeszowskie wydawnictwo a w bibliotekach książki nie uświadczysz...

    OdpowiedzUsuń
  4. U Maciąga zdjęcia też cudne, czasem jeden obraz wart jest tysiąca słów...
    Jeśli książka Chałupskiego wpadnie mi w ręce, na pewno przekartkuję, nuż widelec kupię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Styl Adama jest bardziej reportażowy a nie krajoznawczy. Książkę połknąłem za jednym zamachem. Świetne zdjęcia. Polecam :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałem i polecam, aczkolwiek w całości zgadzam się z recenzją. Uwielbiam opisy podróżników, dlatego też sięgnąłem po tą pozycję w bibliotece. Najbardziej interesująca dla mnie była możliwość "odwiedzenia" krajów o których tam mało w Polsce wiemy.

    OdpowiedzUsuń

Baner