Katie Quinn Davies długo szukała swojej drogi zawodowej. Przez lata pracowała jako graficzka, jednak przyszedł moment zwątpienia, czy to aby na pewno dobra droga. Punktem przełomowym okazała się śmierć mamy. Odziedziczone pieniądze pozwoliły jej zrezygnować z pracy i rozpocząć poszukiwania swojej ścieżki... Trwało to chwilę. Były próby osiągnięcia perfekcji w pieczeniu babeczek, następnie tworzenia dekoracji z lukru, a na koniec tworzenia makaroników, ale to wszystko okazywało się nie tym, co Katie chciałaby robić w życiu. Kulinarne niepowodzenia wiele jednak kobietę nauczyły i w końcu przyszło olśnienie. Przecież można połączyć miłość do jedzenia i doświadczenie w branży graficznej. Katie postanawia zostać stylistką żywności oraz fotografką. Za tą decyzją poszły oczywiście czyny: zakup odpowiedniego sprzętu, kursy fotograficzne i godziny poświęcone na fotografowanie... Przyszedł też moment, w którym należało zadbać o szerszą publiczność, która mogłaby podziwiać dokonania fotografki. W ten sposób powstał blog, na którym Katie tworzy potrawy inspirowane porami roku, ale przede wszystkim prezentuje przepiękne fotografie. Jak nietrudno się domyślić, miejsce w sieci szybko zyskało szerokie grono odbiorców, aż w końcu przyszła propozycja stworzenia książki, której tytuł jest tai sam jak nazwa bloga - What Katie ate.
Przechodząc do przepisów... Często jest tak, że książki kucharskie zagranicznych autorów mają jedną poważną wadę... niektóre produkty, z których korzystają kucharze są bardzo trudno dostępne w Polsce. Oczywiście w dzisiejszych czasach praktycznie nie ma rzeczy niedostępnych, ale czasami trzeba się naprawdę nachodzić i wydać trochę więcej pieniędzy, żeby kupić np. fenkuł. Takie produkty pojawiają się też w przepisach Katie, jednak myślę, że przy odrobinie kulinarnej fantazji można je zastąpić czymś innym. W książce znajdziemy dania o zróżnicowanym stopniu kulinarnej trudności: coś dla laika, jaki osoby, która w kuchni spędza połowę życia. Każda receptura okraszona jest dokładnym opisem i informacją dla ilu osób proponowana porcja wystarczy, zabrakło jednak szacunkowego czasu przygotowania.
Już przy pierwszym przejrzeniu książki wyciągnąć można wniosek, że Katie zdecydowanie najbardziej lubi sałatki, bo na kartach pojawia się ich naprawę wiele! Oprócz tego pyszne przekąski, kanapeczki, napoje, obiady, lunche i ukoronowanie każdej kucharskiej książki... Desery!
A wracając do tego, od czego się zaczęło... Książka okraszona jest zdjęciami w większości wykonanymi w popularnym stylu dark photography. Zdjęcia potraw tworzone są na ciemnych, lekko przytłaczających tłach, które dzięki znakomitej grze światła eksponują to, co w jedzeniu najpiękniejsze. Do fotografii dobrane są piękne tła kart, stylizowane na lekko podniszczone, przypominające wzorzyste retro tapety. Idealnie skomponowana całość, tworzy niepowtarzalny album kulinarny.
Gorąco polecam!