środa, 12 października 2011

Karol Arentowicz "Ojciec"


Najnowsza książka Karola Arentowicza "Ojciec" uświadomiła mi jak wielka rolę w moim życiu odegrał właśnie tata. Jak wiele cech i zachowań dla niego charakterystycznych odnajduję u siebie. Odkąd pamiętam, lepszy kontakt miałam właśnie z ojcem, to dzięki niemu jestem tym, kim jestem i przede wszystkim takim a nie innym człowiekiem. Oczywiście nie przyswoiłam sobie tylko tych pozytywnych cech. Jest wiele negatywnych, które posiadamy obydwoje. Jestem więc nieodrodną córeczką tatusia i jego prawie wierną kopią. Może brzmi to banalnie, ale na co dzień chyba nam to po prostu umyka.

Karol Arentowicz stara się w tej króciutkiej książeczce uświadomić czytelnikowi jak wielką rolę w życiu pełni ojciec, czyli ten drugi po matce. Na trzech skrajnych przykładach - Stalina, Hitlera i Jezusa pokazuje, że tata to ktoś, kto ma niezwykle wielki wpływ na kształt przyszłego życia syna (córki oczywiście też ;-)). Nie jest wprawdzie powiedziane, że syn złego ojca będzie także złym ojcem, ale niestety, jak pokazuje wiele przykładów, w tym dwóch dyktatorów powyżej, najczęściej złe dzieciństwo i zły ojciec niszczą życie dziecka i odbijają się na późniejszych latach jego życia.

Arentowicz pokazuje nam również siebie jako ojca, swoje rozterki dotyczące córki i jej wychowania. Prezentuje obraz taty dorosłej już dziewczyny, który z perspektywy czasu widzi popełnione błędy i ubolewa nad niemożnością ich naprawienia.
"Ojciec" może nie odkrywa "Ameryki", ale pozwala tak jak w moim przypadku, uświadomić sobie jak wielki wpływ na wychowanie ma tata i jak ważny w rozwoju dziecka jest właśnie ten ojcowski dobry przykład. Wydaje mi się, że każdy młody ojciec lub mężczyzna planujący nim zostać powinien sobie przyswoić tę wiedzę, a pozycja Arentowicza jest ku temu idealna.

Ciężko jest tę książkę oceniać w kategoriach dobra - zła, bo chyba nie o to chodzi. Stanowi ona raczej prywatne rozliczenie autora z ojcostwem, z którego każdy może zaczerpnąć coś dla siebie.

Wydawnictwo: IMG Partner Stron: 98

4 komentarze:

  1. Wszyscy mówiąc o rodzinie umniejszają zawsze (być może nieświadomie) rolę ojca, wywyższają natomiast matkę, stawiają ją na piedestale.
    Mnie wydaje się, że mało kto zdaje sobie sprawę, że najważniejsze to mieć oboje, rozsądnych i kochających rodziców. Nie rywalizujących ze sobą, akceptujących siebie i swoje dziecko.

    Dlatego ta książka jest potrzebna i koniecznie muszą ją przeczytać (chociaż sama mam ubytki w ojcowskim wychowaniu - wydaje mi się jednak, że moje przyszłe dzieci takich mieć nie powinny) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ mnie zachęciła do szybszego przeczytania jej niż zaplanowałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To raczej nie jest książka dla mnie. Ostatnio w ogóle nie mam na podobne dzieła ochoty...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Recenzja bardzo konkretna i ciekawa, choć przyznam, że sama chyba do tej książki nie zajrzę. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Baner