niedziela, 13 lutego 2011

Anonyma "Kobieta w Berlinie"


Zawsze mam problem z tym, od czego zacząć... Książkę "Kobieta w Berlinie" miałam wielką ochotę przeczytać już od bardzo dawna, dlatego kiedy tylko zjawiła się w moim posiadaniu, w pierwszej kolejności ją przeczytałam.

Są to zapiski około trzydziestoletniej Niemki, której imienia nie poznajemy. Dziennik rozpoczyna się 20 kwietnia 1945, a kończy 22 czerwca.

Na początku miałam duży problem z odbiorem tej książki, ponieważ napisana jest jakby sucho i bez emocji. Pierwsze 40 stron to wspomnienia bombardowań, ostrzału i czasu spędzonego w piwnicy, wraz z innymi mieszkańcami. Autorka nawet, kiedy pisze o swoich uczuciach, robi to tak, jakby cała sytuacja nie dotyczyła jej samej. Jakby stała obok i wszystkiemu się przypatrywała.
Najgorsze jednak zaczyna się w momencie, kiedy do Berlina wkraczają oddziały Rosjan. Zbiorowe gwałty są na porządku dziennym. Kobieta już pierwszego dnia zostaje zgwałcona przez dwóch mężczyzn. Kolejne dni upływają w ciągłym strachu. Ostatecznie znajduje sobie ochronę w postaci oficera, który w zamian za usługi przynosi jedzenie, którego oczywiście w całym mieście brakuje.
Głód, brak wody, prądu towarzyszą autorce niemal przez cały czas opisywany w dzienniku. Dzięki niej poznajemy również niezwykle poruszający obraz zrujnowanego Berlina.

Bardzo wstrząsająca jest ta książka i na pewno na długo pozostanie w mojej głowie. A to za sprawą tego, co na początku ogromnie mi przeszkadzało... języka. To właśnie ta suchość przekazu i beznamiętność z jaką ten dziennik został napisany zrobiła na mnie największe wrażenie.

Uczucia nie miały prawa istnienia... liczyła się tylko chęć przeżycia za wszelką cenę.

"Czasami wydaje mi się, że teraz potrafiłabym znieść wszystko, co tylko mogłoby mi się jeszcze przytrafić, jeśli nadeszłoby z zewnątrz, a nie z głębi mojego serca"


Jakie było pierwsze pytanie, jakie zadawały sobie wzajemnie kobiety?
"Ile razy Cię zgwałcili?"

w odpowiedzi zawsze padała jakaś liczba... większa bądź mniejsza. Niektórym udało się uchronić, jednak było to przypłacone długimi dniami izolacji od otoczenia.

"Kobieta w Berlinie" mimo obojętności z jaką jest napisana porusza dogłębnie. Nie znajdziemy w tej książce nienawiści, sama autorka pisze:
"Ja w każdym razie mam uczucie, że to co mnie spotkało, wyrównało w pewien sposób rachunek"
Mam nadzieję, że kobiety, które przeżyły takie piekło, nie tylko w Niemczech, były w stanie żyć dalej, prowadzić normalną egzystencję. Może nie zapomnieć... bo o takich rzeczach nie da się zapomnieć, ale przynajmniej zepchnąć te wydarzenia w cień normalnego szczęśliwego życia.

Polecam.

19 komentarzy:

  1. Interesująca pozycja literacka, do której z chęcią zajrzę. Zapisuję i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje się ta książka bardzo interesujacą pozycją, choć nie łatwą. Ten suchy, bez emocji styl pewnie był celowym zabiegiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Swego czasu zaczytywałam się w takiej literaturze, ale po te książkę chętnie sięgnę choć teraz troszkę jakby unikam tematyki wojennej.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja właśnie też tkwię w literaturze wojennej.:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też od dawna chcę ją przeczytać, a po twojej recenzji tym chętniej po nią sięgnę. Na jej podstawie powstał też jakiś film, ale też go jeszcze nie oglądałam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten suchy język w gruncie rzeczy ma w sobie uczucia, w końcu po tylu gwałtach, psychika tych kobiet na pewno uległa zmianie i zobojętnieniu, choć nadal walczyły. Na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe tylko za co ten rachunek. Za wariata, który sobie obmyślił podbicie świata? To nie ich wina, że są Niemkami. Myślę, że kiedyś przeczytam tę książkę. Ale już czuję, że bardzo ją przeżyję.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytam z pewnością.
    Tym bardziej, że jestem świeżo po lekturze książki opisującej drugą stronę - rosyjskie kobiety walczące w czasie II wojny światowej.

    OdpowiedzUsuń
  9. CS ty sobie żarty robisz?
    Tak, tak, to wariat sam w pojedynkę wszystko zrobił, no może jeszcze z jakimiś niezdefiniowanymi "nazistami" do spółki. A obozy śmierci były przecież "polskie".
    A te biedne Niemki niczemu nie winne... Pewnie o niczym nie wiedziały. Za cóż ach za cóż te gwałty:DDDDDDDD
    LOL

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy... Zastanawiałam się czy opublikować ten komentarz, ale nie chcę robić za cenzurę...
    Nie można klasyfikować i wrzucać wszystkich do jednego worka. Nie każdy Niemiec zgadzał się z ideologią Hitlera, nie każdy walczył na froncie bo tego chciał. Wiele osób nie miało wyjścia po prostu... Niemki oczywiście wiedziały co się dzieje, czy się z tym zgadzały czy nie... nie zasługiwały na takie traktowanie, tak samo kobiety w innych krajach w podobnej sytuacji. Dlatego ostatnie zdanie Twojego komentarza jest bynajmniej nie na miejscu...

    OdpowiedzUsuń
  11. hm... chyba jednak nie w moim guście

    OdpowiedzUsuń
  12. Na tym polega bezsens wojny. Niewinni ludzie najbardziej cierpią. Piszesz o braku emocji, ale stan psychiczny istnieje i ma nazwę "wycofanie". Umysł musiał się w jakiś sposób bronić, a nawet próbować odciąć od ciała, żeby nie zwariować. Straszne wydarzenia, jak ludzie ludziom mogli robić coś takiego ...
    Chyba jednak nie przeczytam, po wspomnieniach z obozu w Oświęcimiu nie mogłam spać 3 dni :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Po tą książkę sięgnę z czystą przyjemnością ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czy może ten beznamiętny język był próbą pogodzenia się z przeszłością dla Autorki? Na jej miejscu chyba bym tak zrobiła. Książka jednak nie dla mnie- tematyka wojenna działa bardzo silnie na moją wyobraźnię.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. sięgnę po tą książką z ciekawości, ze względu na tą suchość przekazu i ze względu na to, że tym razem widzimy tu Niemki w czasie wojny, co zdarza się niezmiernie rzadko.

    OdpowiedzUsuń
  16. w "Historiach miłośnych" powiela sie chyba wszystko ;)) Tak samo jak "Opowieści o niewidzialnym" są zbiorem oscara, dziecka noego i małych zbrodni.
    A to jest całkowita nowość:)
    Nie powtarza się nic;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kusi mnie żeby znaleźć i przeczytać, ale z drogiej strony potem strasznie odchorowuję takie książki, więc dla własnego dobra chyba jednak sobie odpuszczę. Co nie zmienia faktu, że bardzom mnie ta książka zaintrygowała...

    OdpowiedzUsuń
  18. Myślę, że po nią sięgnę, ale za jakiś czas, bo ostatnio jakoś za dużo przygnębiających rzeczy wokół.
    Wydaje mi się, że po takich przeżyciach, życie tych kobiet nigdy już nie było takie samo jak wcześniej :(.

    OdpowiedzUsuń

Baner